Obudził się biegnąc. Wydawać by się to mogło absurdalną zaiste sytuacją, ale szybko skojarzył, że już tak kiedyś miał. Wpadł wtedy w trans podczas wieczornej przebieżki i ocknął się nagle na środku jezdni, na którą wybiegł z bocznej parkowej uliczki. Na szczęście pora była przyjazna, nie było zbyt dużego ruchu. Jednak teraz było jakoś tak inaczej. Wtedy wiedział, że biegnie, że przysnął, odjechał mentalnie, wiedział, co było nieco wcześniej. Ale teraz wcale nie pamiętał, aby zaczynał jakikolwiek jogging.
Bang! Bang!
Coś jakby otarło mu się o głowę, zapiekło. Nie, to nie był taki sobie bieg dla sportu, dla poprawy formy. Mknące przez mózg elektrony ułożyły się w konstatację, że to jest pościg. Ktoś na niego poluje, strzela. Oczy postrzegały jakby łąkę, może step, ale taką niezbyt równą, wręcz pagórkowatą. Ale też jakieś krzaki, pojedyncze drzewa, zaś naprzeciwko ścianę lasu.
Bang!
Przyspieszył i już za chwilę dotarł do gęstwiny podszycia. Zwolnił nieco, omijając slalomem drzewa i krzaki, nagle stracił grunt pod nogami i potoczył się gdzieś szybko w dół. Znieruchomiał gdy się zatrzymał, rozejrzał dookoła. To miejsce wydawało się bezpieczne: głęboki wykrot osłonięty zielenią. Pora była odetchnąć, ochłonąć, spróbować rozpoznać swoją sytuację. Najpierw skonstatował, że jest nagi i bosy. Obejrzał swoje stopy, po czym nieco się zdziwił, że po takim biegu miał całe podeszwy, nie poranione, nawet nie skaleczone. Przeciągnął rękoma po twarzy, poczuł zarost, który oszacował na dwu lub trzydniowy. Zbadanie włosów na głowie nie dostarczyło mu zbyt wiele danych. Takie chyba miał zawsze? Obejrzał ręce, przedramiona... Stop! Co to jest? To były wyraźne ślady po zastrzykach. Nagle poczuł w głowie falę przypomnienia...
Bang! Bang!
Coś jakby otarło mu się o głowę, zapiekło. Nie, to nie był taki sobie bieg dla sportu, dla poprawy formy. Mknące przez mózg elektrony ułożyły się w konstatację, że to jest pościg. Ktoś na niego poluje, strzela. Oczy postrzegały jakby łąkę, może step, ale taką niezbyt równą, wręcz pagórkowatą. Ale też jakieś krzaki, pojedyncze drzewa, zaś naprzeciwko ścianę lasu.
Bang!
Przyspieszył i już za chwilę dotarł do gęstwiny podszycia. Zwolnił nieco, omijając slalomem drzewa i krzaki, nagle stracił grunt pod nogami i potoczył się gdzieś szybko w dół. Znieruchomiał gdy się zatrzymał, rozejrzał dookoła. To miejsce wydawało się bezpieczne: głęboki wykrot osłonięty zielenią. Pora była odetchnąć, ochłonąć, spróbować rozpoznać swoją sytuację. Najpierw skonstatował, że jest nagi i bosy. Obejrzał swoje stopy, po czym nieco się zdziwił, że po takim biegu miał całe podeszwy, nie poranione, nawet nie skaleczone. Przeciągnął rękoma po twarzy, poczuł zarost, który oszacował na dwu lub trzydniowy. Zbadanie włosów na głowie nie dostarczyło mu zbyt wiele danych. Takie chyba miał zawsze? Obejrzał ręce, przedramiona... Stop! Co to jest? To były wyraźne ślady po zastrzykach. Nagle poczuł w głowie falę przypomnienia...
...rozumiem, że podjął pan decyzję?
- Tak królowo, rób ze mną ma pani, co tylko chcesz.
Próbował żartować wpatrzony w dekolt służbowego uniformu swojej pani doktor prowadzącej, aczkolwiek nadprogramowo przyjęty Tramal, który przyniosła mu nielegalnie jego osobista narzeczona nie podbijał mu zbytnio dobrego nastroju. Jechał jedynie na oparach kapitału poczucia humoru, które wypracował przez całe życie do czasu, zanim dowiedział się, że albo jest szansa na rybkę, albo na zero rybki. "Królowa pani" po męsku wyłuszczyła mu, jak szacuje te szanse, gdy podda się operacji lub gdy się nie podda. Być może zadziałała na niego magia jej dekoltu, ale tak naprawdę, to ze szkoły pamiętał, że więcej, niż zero procent to więcej, niż zero procent. Zapytał tylko na koniec:
- Dostanę Tiopental przed chwilą prawdy?
- Nie wiem, o tym decyduje anestezjolog.
Anestezjolog okazał się porządnym chłopem i gdy już nadeszła ta chwila zaczął od podania Relanium, potem dołożył Tiopental. Świat rozjechał się na ekranie jak podczas przejścia w nadprzestrzeń na pokładzie Sokoła Millenium. Zniknęły obiekty percepcji, zniknął podmiot percepcji, zniknęła percepcja, zniknęło zniknięcie...
- Tak królowo, rób ze mną ma pani, co tylko chcesz.
Próbował żartować wpatrzony w dekolt służbowego uniformu swojej pani doktor prowadzącej, aczkolwiek nadprogramowo przyjęty Tramal, który przyniosła mu nielegalnie jego osobista narzeczona nie podbijał mu zbytnio dobrego nastroju. Jechał jedynie na oparach kapitału poczucia humoru, które wypracował przez całe życie do czasu, zanim dowiedział się, że albo jest szansa na rybkę, albo na zero rybki. "Królowa pani" po męsku wyłuszczyła mu, jak szacuje te szanse, gdy podda się operacji lub gdy się nie podda. Być może zadziałała na niego magia jej dekoltu, ale tak naprawdę, to ze szkoły pamiętał, że więcej, niż zero procent to więcej, niż zero procent. Zapytał tylko na koniec:
- Dostanę Tiopental przed chwilą prawdy?
- Nie wiem, o tym decyduje anestezjolog.
Anestezjolog okazał się porządnym chłopem i gdy już nadeszła ta chwila zaczął od podania Relanium, potem dołożył Tiopental. Świat rozjechał się na ekranie jak podczas przejścia w nadprzestrzeń na pokładzie Sokoła Millenium. Zniknęły obiekty percepcji, zniknął podmiot percepcji, zniknęła percepcja, zniknęło zniknięcie...
Szpitalna sala operacyjna to było jego ostatnie wspomnienie miejsca, w którym się znajdował. Ale brakowało mu danych, aby dojść jak to doszło do tego, że znajduje się tu, gdzie jest. Szybko doszedł do wniosku, że aby te dane zdobyć, trzeba wyjrzeć na zewnątrz chwilowego schronienia. Już miał to realizować, gdy nagle do wykrotu wskoczył ktoś, tak samo nagi człowiek, jak on sam. Gdy minęło pierwsze zaskoczenie ów spojrzał nań mówiąc:
- Widzę, że mam gościa. Nie bój się, siedź spokojnie.
- Gościa?
- Nieraz tu zaglądam, więc uznałem to miejsce za swoje. Ale to tylko taka iluzja, chwilowa umowa, bo tu nikt nic nie ma swojego.
- Gdzie my jesteśmy?
- Widzę, że gość jest tu nowy w okolicy.
- Chyba nowy. Jestem tu od bardzo niedawna.
- Ja też od niedawna, choć już bardzo długo. Mam wrażenie, że jestem tu od wczoraj, tylko że tu nie ma żadnego wczoraj. Tu czas biegnie inaczej, a właściwie to raczej biegnie tak samo, tylko to my go inaczej postrzegamy.
- Jak się nazywa ta okolica?
- Ech ta głupkowata ludzka naiwność. Zdaje nam się, że gdy coś nazwiemy, to od razu to zrozumiemy. Tak, ktoś kiedyś nazwał to miejsce, powiedział o tym komuś, ktoś podchwycił, dotarło do mnie, a teraz ja ci powtórzę.
- To powtórz.
- Kraina Wiecznych Łowów.
- Trochę inaczej rozumiałem to określenie. Ale to prawda, że ktoś na mnie polował nie tak całkiem dawno.
- I będzie polować. Aż upoluje.
- Co wtedy?
- Nie wiem. Mnie jeszcze nigdy nie upolował. Ale widziałem, jak to się zdarzało innym. Zwykłe bum i człowiek się przewraca.
- Co z nim się dzieje potem?
- Tego już nie wiem, uciekałem, więc nie widziałem.
- Kto na nas poluje?
- Łowca. Tak go ktoś nazwał, logicznie zresztą.
- Widziałeś go?
- Próbowałem kiedyś, ale to, co zobaczyłem było zbyt przykre dla oczu, aby chcieć na to patrzeć dłużej. Zresztą nie było czasu na to.
- Chyba dotarło do mnie, że nie żyję.
- Ale jednak żyjesz. Życiem wiecznym. Był taki moment, gdy miałem już dość, próbowałem to zakończyć i zabić się sam.
- Udało się?
- Widzę, że masz takie poczucie humoru, jakie lubię. Udało się, musiało się udać, tak to zrobiłem technicznie, że nie mogło być inaczej. Mimo to, jak widzisz, nie udało się tego dokonać, miało miejsce kompletne fiasko.
Zapadła cisza, po chwili jednak przerwało ją pytanie:
- Jak tu jest?
- Głupszego pytania nie mogłeś już wymyślić? Rozumiem, że za chwilę spytasz, gdzie tu można coś zjeść, wypić, zapalić i czy są tu jakieś kobiety. Od razu więc ci mówię byś zapomniał. Nie ma żadnych potrzeb: jedzenia, picia, ani też wydalania. Kobiety są, owszem, przecież kobiety też umierają, ale nie ma libido. Jest tylko szczątkowa potrzeba, by czasem z kimś porozmawiać.
- A kiedy spać?
- Dobre pytanie. Tu nie ma nocy, więc nie ma ciszy nocnej. Ze snem jest za to dziwnie. Kucasz gdzieś na chwilę, przymykasz oczy i za tą chwilę jesteś wyspany, wypoczęty. To akurat jest bardzo, bardzo praktyczne.
Znowu zapadła cisza, ale znowu nie na długo:
- Chyba czas na nas. Nie wiem, jak ty, ale ja się zbieram. Łowca może zajrzeć wszędzie, więc nie wolno siedzieć w jednym miejscu.
- Jak rozpoznać, że się zbliża?
- Właśnie się zbliża. Pociągnij nosem i naucz się tej woni.
- Faktycznie coś czuję dziwnego. Ale...
- Pora na mnie!
Został sam i dotarło do niego, że też musi opuścić to miejsce. Wyskoczył na zewnątrz wykrotu i pobiegł przed siebie. Aby tylko być jak najdalej od zapachu Łowcy, z którym właśnie przed chwilą się zapoznał. Biegł, biegł, biegł...
Bang!
To zabrzmiało niezbyt blisko. Pomyślał od razu o swym niedawnym rozmówcy i przyszło mu do głowy, że zapomniał go spytać, czy Łowca jest tylko jeden. Nagła fala znanej już woni odcięła jednak to myślenie. Nie było ważne, czy to drugi Łowca, czy może tamten jest tak szybki. Ważne było, by biec dalej. Po jakimś czasie las się skończył, on zaś znalazł się na otwartej przestrzeni. Odnalazł wzrokiem gęstwinę zarośli w oddali, ruszył w tamtym kierunku. Był już coraz bliżej, prawie na miejscu...
Bang!
Zniknęły zarośla.
Zniknął podmiot postrzegający zarośla.
Zniknęło postrzeganie.
Zniknęło zniknięcie.
- Widzę, że mam gościa. Nie bój się, siedź spokojnie.
- Gościa?
- Nieraz tu zaglądam, więc uznałem to miejsce za swoje. Ale to tylko taka iluzja, chwilowa umowa, bo tu nikt nic nie ma swojego.
- Gdzie my jesteśmy?
- Widzę, że gość jest tu nowy w okolicy.
- Chyba nowy. Jestem tu od bardzo niedawna.
- Ja też od niedawna, choć już bardzo długo. Mam wrażenie, że jestem tu od wczoraj, tylko że tu nie ma żadnego wczoraj. Tu czas biegnie inaczej, a właściwie to raczej biegnie tak samo, tylko to my go inaczej postrzegamy.
- Jak się nazywa ta okolica?
- Ech ta głupkowata ludzka naiwność. Zdaje nam się, że gdy coś nazwiemy, to od razu to zrozumiemy. Tak, ktoś kiedyś nazwał to miejsce, powiedział o tym komuś, ktoś podchwycił, dotarło do mnie, a teraz ja ci powtórzę.
- To powtórz.
- Kraina Wiecznych Łowów.
- Trochę inaczej rozumiałem to określenie. Ale to prawda, że ktoś na mnie polował nie tak całkiem dawno.
- I będzie polować. Aż upoluje.
- Co wtedy?
- Nie wiem. Mnie jeszcze nigdy nie upolował. Ale widziałem, jak to się zdarzało innym. Zwykłe bum i człowiek się przewraca.
- Co z nim się dzieje potem?
- Tego już nie wiem, uciekałem, więc nie widziałem.
- Kto na nas poluje?
- Łowca. Tak go ktoś nazwał, logicznie zresztą.
- Widziałeś go?
- Próbowałem kiedyś, ale to, co zobaczyłem było zbyt przykre dla oczu, aby chcieć na to patrzeć dłużej. Zresztą nie było czasu na to.
- Chyba dotarło do mnie, że nie żyję.
- Ale jednak żyjesz. Życiem wiecznym. Był taki moment, gdy miałem już dość, próbowałem to zakończyć i zabić się sam.
- Udało się?
- Widzę, że masz takie poczucie humoru, jakie lubię. Udało się, musiało się udać, tak to zrobiłem technicznie, że nie mogło być inaczej. Mimo to, jak widzisz, nie udało się tego dokonać, miało miejsce kompletne fiasko.
Zapadła cisza, po chwili jednak przerwało ją pytanie:
- Jak tu jest?
- Głupszego pytania nie mogłeś już wymyślić? Rozumiem, że za chwilę spytasz, gdzie tu można coś zjeść, wypić, zapalić i czy są tu jakieś kobiety. Od razu więc ci mówię byś zapomniał. Nie ma żadnych potrzeb: jedzenia, picia, ani też wydalania. Kobiety są, owszem, przecież kobiety też umierają, ale nie ma libido. Jest tylko szczątkowa potrzeba, by czasem z kimś porozmawiać.
- A kiedy spać?
- Dobre pytanie. Tu nie ma nocy, więc nie ma ciszy nocnej. Ze snem jest za to dziwnie. Kucasz gdzieś na chwilę, przymykasz oczy i za tą chwilę jesteś wyspany, wypoczęty. To akurat jest bardzo, bardzo praktyczne.
Znowu zapadła cisza, ale znowu nie na długo:
- Chyba czas na nas. Nie wiem, jak ty, ale ja się zbieram. Łowca może zajrzeć wszędzie, więc nie wolno siedzieć w jednym miejscu.
- Jak rozpoznać, że się zbliża?
- Właśnie się zbliża. Pociągnij nosem i naucz się tej woni.
- Faktycznie coś czuję dziwnego. Ale...
- Pora na mnie!
Został sam i dotarło do niego, że też musi opuścić to miejsce. Wyskoczył na zewnątrz wykrotu i pobiegł przed siebie. Aby tylko być jak najdalej od zapachu Łowcy, z którym właśnie przed chwilą się zapoznał. Biegł, biegł, biegł...
Bang!
To zabrzmiało niezbyt blisko. Pomyślał od razu o swym niedawnym rozmówcy i przyszło mu do głowy, że zapomniał go spytać, czy Łowca jest tylko jeden. Nagła fala znanej już woni odcięła jednak to myślenie. Nie było ważne, czy to drugi Łowca, czy może tamten jest tak szybki. Ważne było, by biec dalej. Po jakimś czasie las się skończył, on zaś znalazł się na otwartej przestrzeni. Odnalazł wzrokiem gęstwinę zarośli w oddali, ruszył w tamtym kierunku. Był już coraz bliżej, prawie na miejscu...
Bang!
Zniknęły zarośla.
Zniknął podmiot postrzegający zarośla.
Zniknęło postrzeganie.
Zniknęło zniknięcie.
Obudził się biegnąc. Wydawać by się to mogło absurdalną zaiste sytuacją, ale szybko skojarzył, że już tak kiedyś miał. Być może nawet nie tak całkiem dawno temu...
Zniknęło zniknięcie, a obraz krainy Wiecznych łowów straszny. Niemniej opis pobytu w niej adekwatny do nazwy, jak tak ma być, to ja wysiadam i nie lubię budzić się biegnąc, zawsze to dziwne uczucie, że czegoś uniknęłam w połączeniu z ogromną ulgą, że zdarzyłam.
OdpowiedzUsuńtreść nazwy jak najbardziej zgadza się z nazwą, tak jak ów indyk z wiersza Brzechwy, który spieszył na obiad, albo panie chodzące do fryzjera i wizażystki, aby "się" uczesać i umalować...
UsuńJak można obudzić się biegnąc? Dla mnie niepojęte, bo nie lubię biegać i prędzej ducha bym wyzionęła, niż gdzieś dobiegła...
OdpowiedzUsuńAle w sumie świetnie Ci to wyszło i chyba ja tez zapytałabym gdzie można coś zjeść i wypić i gdzie książki kupić?
I stała się ciemność, straszne...
Ano można, trenowałam intensywnie i nieraz we śnie biegałam, a potem budziłam się biegnąc:):):):)Miewam tez sny, w który gdzieś biegnę, ale one są w atmosferze strachu- być może nawet tą ulicą Wolską lecę:( A tu bohater biegnie, być może, po znieczuleniu- zniknięcie zniknięcia, albo po narkotykach, jeszcze większe znikniecie zniknięcia:):):) Może się mylę, bo P@Kanalia lubi zamieszać w tekstach:)
UsuńMnie zdarzało się tańczyć raczej we śnie i to było piękne, bo unosiłam się nad ziemia, nic nie ważąc prawie...a gdy we śnie zdarzy mi sie biec, to czuje, jak cofam sie raczej.
UsuńCiekawe jak by to wytłumaczył Freud?
Nie wiem jak jest po narkotykach ani po narkozie, bo jeszcze nigdy nie doświadczałam...
skoro żołnierze potrafią spać w marszu, to dlaczego biegacze nie mieliby umieć spać w biegu?...
Usuńnatomiast wiem, że w czasie biegu można wpaść nie tyle z sen, co w pewien odjazd, a wybiegnięcie na drogę akurat mnie się kiedyś zdarzyło podczas wieczornego biegania...
poza tym jest taka forma medytacji, nazywa się to "bieg transowy", a w specyficzny haj wpadali piesi kurierzy biegający po Andach za czasów państwa Inków i oraz jeszcze niedawno byli tacy na Tybecie...
...
opis tego, co się dzieje przed oczami i w głowie po podaniu Tiopentalu w ramach znieczulenia ogólnego /tzw. "narkozy"/ przed zabiegiem również jest wzięty z moich własnych doświadczeń...
Czy istnieje szansa na to, ze sie wybiega i... powroci do zywych? Co za pieklo sie chlopu przytrafilo:))
OdpowiedzUsuńżywy to on przecież jest, tylko jakby nieco "inaczej", a powrót do żywych "normalnie" nie wydaje mi się możliwy, w końcu "wieczność" to poważne słowo, nie ma z nim żartów...
Usuń...
mnie za to zaintrygowało coś innego, już po publikacji posta, co by było, gdyby nagle wszyscy odmówili uciekania?... ale to już jest taka sama utopia, jak to, że wszyscy na Ziemi przestaną robić "war" i zaczną robić "love"... na taką sytuacją trzeba by czekać dokładnie wieczność, ani sekundy krócej...
Pofolguje sobie ciutke. Mnie znowu cos innego naszlo. Musialam powtorzyc (przeczytac ponownie) niedawno "Boska komedie- pieklo" Dantego. No i mi wychodzi jakos tak, ze kazdyma ma taki zaswiat na jaki zasluguje. To co sobie tu, w tej materialnej przestrzeni wyrobimy , to i tam gdzies otrzymamy. Gonil gosc kroliczka za zycia to i goni go po smierci.. wazne aby goniac, uciekac bac sie, i miec lowce, ktory strach podtrzymuje, a w sumie to nawet nie wiadomo kto kogo goni:)
UsuńKwestia wspolnego, jednoglosnego zaprzestania uciekania. No coz, oni musieliby najpierw przstanac. Miec czas na przystaniecie, przegadanie sprawy i podjecie decyzji, chodzi o bunt, protest…. a w takim zaperdzielajacym swiecie, w tym pedzie i leku...to faktycznie moze to trwac wiecznosc zanim oni cokolwiek zajarza:)
mnie wychodzi tylko tasowanie się na nowo cząstek elementarnych i pól oddziaływań... ale za to mam komfort, bo mogę sobie wykoncypować każdy pomysł eschatologiczny, każdą fantazję, nic mnie nie warunkuje, nie ogranicza twórczo - co najwyżej ja sam siebie...
UsuńE, no to tasowanie cząstek elementarnych to mamy już tu i teraz, bo przecież ciągle fizycznie się "odnawiamy" i wymieniamy cząstkami elementarnymi z otoczeniem, a więc tym, z czego jesteśmy zbudowani. Niczym ważnym bym nie zaryzykowała "w zakładzie", że jakieś moje cząstki elementarne, które kiedyś mnie tworzyły "nie pofrunęły" powietrzem, lądem albo i wodą gdzieś w okolice Warszawy i zostały wbudowane w Twoje szlachetne jestestwo. :) I vice versa!
UsuńCzy wiesz przykładowo, że tzw. 1 mol wody mający masę 18 g (taka łyżeczka od herbaty) składa się 6 x 10 do dwudziestej trzeciej potęgi (sorry, ale nie umiem tego zapisać inaczej) cząsteczek wody, czyli związku chemicznego złożonego z cząstek elementarnych czyli jednego atomu tlenu i dwóch atomów wodoru?
Potrafisz sobie wyobrazić taką ilość?
A każdy z nas zbudowany jest z kilkudziesięciu kilogramów wody będącej w nieustannym ruchu i wymianie z otoczeniem.
Mnie jako katoliczkę także nic nie ogranicza twórczo, bowiem obiecano mi taką wieczność, której ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce pojąć nie zdoła. A taki opis Krainy Wiecznych Łowów jaki nam pokazałeś jest przecież całkowicie do wyobrażenia i zrozumienia. Owszem, nie znamy mechanizmów, które powodują opisane zdarzenia, ale same zdarzenia (biegania, odpoczywanie, upadki, strzały itd.) są jak najbardziej wyobrażalne okiem, uchem czy sercem. ;)
@Maria...
Usuńkatolików ogranicza twórczo ich własny katolicyzm gdy etykietkę "katolik", którą się etykietkują traktują zbyt poważnie, a niestety tak często jest...
żeby było śmieszniej, to ta etykietka niewiele mówi o tym, co zawiera konkretny pojemnik opatrzony tą etykietką...
ale to już osobna sprawa...
skupmy się na obiecanym przez pewnego proroka, nauczyciela (czy jak tam go zwać inaczej) wiecznym życiu... otóż nic on nie wspomniał o tym, jak ono ma wyglądać, procedować...
tak?...
"tak?..." To zachęta do kontynuacji rozmowy? ;)
UsuńNo jak "ów prorok" mógł opisywać jak będzie wyglądać życie wieczne skoro wcześniej zostały określone warunki graniczne - nie zdoła serce człowieka pojąć, jakie rzeczy przygotował Bóg dla tych, którzy się zakwalifikują. Causa finita! :)
Tak całkiem matematycznie nic to może niekonieczne, bo przynajmniej szczątkowo wiemy, kogo tam nie będzie oraz czego, np. zawierania małżeństw. :)
I tyle mi na razie w tej późnej (?) wczesnej (?) chwili przychodzi do głowy.
niekoniecznie zachęta, ale z pewnością brak zniechęty...
Usuńjak dobrze pamiętam /a to nie jest takie oczywiste/, to prorok coś wspominał o "raju" rozmawiając ze skazańcem ("łotrem") zalogowanym na sąsiednim krzyżu... ale pamiętam to z polskiej wersji tej opowieści, nie znam wersji oryginalnej...
Pkanalia
Usuń"bo mogę sobie wykoncypować każdy pomysł eschatologiczny, każdą fantazję, nic mnie nie warunkuje, nie ogranicza twórczo - co najwyżej ja sam siebie..."
Co ci powiem to ci powiem, ale ci powiem… jestes bogiem!!! Uswiadom to sobie:))
https://youtu.be/cq2paBCLSSc
w pewnym sensie jestem... a Ty nie?...
UsuńJezeli juz to boginia.
UsuńTeż przeszłam narkozę, ale nigdzie nie biegłam. W ogóle nic nie pamiętam. Pewnie przez kurarę ;)
OdpowiedzUsuńnie dziwię się, że nie pamiętasz, bo jeśli się podaje kurarę lub coś w tym guście to dopiero po podaniu narkozy... klient wtedy porusza nogami /widziałem/, ale do biegania faktycznie podobne to nie jest...
UsuńMój "ptasi móżdżek" nie jest w stanie ani sobie tego wyobrazić a tym bardziej marzyć aby coś takiego przeżyć. Nawet we śnie nie chciałabym biegać, bo wiem jak bardzo człek jest wylęknięty, gdy śni mu się, że krzyczy o ratunek i pomoc, a nikt go nie słyszy, bo nie może wydać z siebie głosu. Horror.
OdpowiedzUsuńw opisanych w tekście okolicznościach słowo "przeżyć" nabiera nowych, świeżych, aczkolwiek niekoniecznie chcianych rumieńców...
UsuńNie zakładasz, że tu wracamy za karę, bo coś, mówiąc oględnie spapraliśmy i od nowa musimy ćwiczyć? No może nie my- jako my, ale ta energia w innej niż dotychczas obudowie? W czasie jednej z operacji uciekałam panom chirurgom spod noża, ale jak widać udało się tu wrócić. Nie było żadnego tunelu, światła itp, ale jedno co mi zostało- przestałam bać się śmierci- w moim odczuciu jest jak sen w narkozie, bez żadnego śnienia.
OdpowiedzUsuńZ odczuć fizycznych pozostało mi w pamięci uczucie potwornego zmęczenia fizycznego po wybudzeniu - myślę, że to skutek tego ogromnego krwotoku i chwilowej ucieczki na drugą stronę. Lekarze nie chcieli o tym ze mną rozmawiać- dyskusja sprowadziła się do zdania,że grunt że jednak żyję.Może dlatego, że to była wina chirurga bo chcąc oszczędzić mi cięcia mostka spowodował ten krwotok.
Potem miałam jeszcze kilka operacji w pełnej narkozie, ale nigdy nie było tego ogromnego zmęczenia po wybudzeniu.
W lutym 2015r popełniłam na drugim moim blogu opowiadanie "Dom dusz", no jakoś tak mnie naszło. Życie, śmierć i co dalej - to ciągle wielka niewiadoma.
Miłego;)
tworząc posta kompletnie obce mi było wgłębianie się w kwestie "nagrody" i "kary", ani inne pieprzenie na temat "złej" lub "dobrej" karmy... zmiksowałem jedynie parę niekolidujących ze sobą koncepcji eschatologicznych...
Usuń...
odczucia i reakcje po narkozie bywają różne i różniste... teraz jest całe mnóstwo różnych specyfików, a sam rodzaj zabiegu też ma wpływ na te reakcje...
miłego :)...
Pojęcie Krainy Wielkich Łowów nic nie ma wspólnego z łowami, z polowaniem. To nieco inna nazwa tego, co wierzący nazywają rajem, czyli miejsce gdzie nie ma zmartwień i stałej troski o wyżywienie plemienia, co się zawsze Indianom kojarzyło z bardzo udanym polowaniem, zapewniającym im możliwość zrobienia zapasów żywności.
UsuńNie wiem skąd Ci się wzięło skojarzenie, że w Krainie Wielkich Łowów ktoś na kogoś poluje.
masz jak najbardziej rację... pojęcie "kraina wiecznych łowów" powstało wśród ludzi z kręgów kulturowych innych, niż kultura Indian Prerii... wśród Indian uwarunkowanych kulturowo inaczej, niż Indianie Prerii świat zaświatowy jawił się nieraz kompletnie odmiennie, na przykład jako bezkres pól kukurydzy...
Usuńzaś skojarzenie mi się wzięło bardzo prosto: jako dosłowna interpretacja samej nazwy...
aha, tak gwoli ścisłości, to w tej nazwie nie użyłem słowa "wielkich", lecz "wiecznych"... akurat to nie jest wcale taki nieistotny detal, tylko bardzo kluczowa sprawa...
... a mówi się, że to są "lepsze pastwiska". Tylko dla kogo?
OdpowiedzUsuńmnie podczas tworzenia posta nurtowało takie dodatkowe, boczne pytanie: "jak zostać Łowcą?... a potem drugie: "co z tymi Łowcami, których bycie Łowcą tak naprawdę wcale nie kręci?...
UsuńI tu mnie znowuz cos nurtowac zaczelo . Troche w kontekscie (TEZ) tego co napisales w komentarzu do mnie o tym, ze gdyby tak nagle wszyscy odmowili uciekania.
UsuńOdmowa wszystkich komus czegokolwiek to solidarnosc tych, ktorym cos doskwiera. I to w sumie taki ladny obrazek nas jako czlowieka ( ludzi).
Zas pragnienie zamiany miejsca, aby przestac byc gnebionym a stac sie gnebicielem, oczywiscie w zalozeniu gnebiciel , byc moze nie ma na celu gnebienia jako czegos samego w sobie, ale poprawe swego polozenia ( przynajmniej wiekszosc z kombinujacych takowy ma zamiar… po prostu jakos sie ustawic).
PO co to pisze? Bo chec ustawienia sie to my mamy tez non stop w historii i nic na lepsze , kiedy biega o nasza mentalnosc sie nie zmienia. Sciganil gnebieni,.... probuja zajac miejsce gnebicieli i powtarzaja ich bledy ich schemat dzialania. Podtrzymuja System.
I teraz znowu cos napisze, wydawac by sie moglo, ze nie na temat, ale… Zaloga essesmanow w Auschwitz liczyla we wstepnej fazie okolo 700 osob. Wiezniow bylo 26 tysiecy… jak tak niewielu moglo zgotowac pieklo tak wielu? Mysle, ze z czasem kazdy chcial sie w tym piekle ocalic i … zdobyc funkcje . Funkcja funkcji nierowna, ale to rowniez funkcyjni byli tymi ktorzy podtrzymywali system. A jak podtrzymuje sie system?
Bycie lowca nic by nie zmienilo, no chyba ze w zaswiatowym zyciu takiego, ktory zamienil sie miejscem.
@Ania...
Usuńniezłe... nawiązujesz do mentalności niewolnika, która polega na tym, że nie chodzi mu o wolność, ale bycie panem...
dążenie do bycia funkcyjnym w takim obozie można odbierać jako szukanie sposobu na przetrwanie, ale na przykład taki Grzesiuk w Gusen konsekwentnie odmawiał przyjęcia takiego awansu...
a co do buntu w obozie, to opowiem Ci kawał, bardzo na temat zresztą:
niejaki Mussolini robił przegląd wojska i przepytywał na wyrywki żołnierzy z różnych kwestii, a jednym z pytań było "czy zabiłbyś mnie?"... dobosz pułkowy, Żydek zresztą z nacji i wyznania odpowiedział pytaniem na pytanie: "czym? bębnem?"...
I teraz dochodzimy do kolejnego punktu, jakiez to akcesoria wladzy ( jablko i bulawa, Laska marszalkowska tudziesz kalasznikow, beben tez byc moze...) sa istotne...
UsuńNiewielu posiadajacych te akcesoria, tudziez tajemnice zdobycia ich sa panami w swiecie niewolnikow:))
"mam jabłko, kronselkę zresztą, a tu żartów nie ma i nie zawaham się, by go użyć!...
Usuńluz... to żart taki był :)...
Mam winogrona- i tez sie nie zawahan aby zuzyc:) Coz za wojsko.
UsuńNie moja to chyba wina, że jak czytam post lkiteracki napada mnie multum skojarzeń... Pierwsze to z takim krótkim metrażem - dodanym do gazety "Sfera", w którym żołnierz po śmierci trafiał zawsze w to samo miejsce, nicości w której stał telewizor, informujący gdzie się znajduje. Najpierw znalazł się Niebie - po jakimś czasie zdając sobie sprawę że nic tu nie ma oprócz tego telewizora wyświetlającego informację że jest w Niebie - strzelił sobie w łeb. I tak doszedł do piekła - wyglądającego dokładnie tak samo, oprócz treści wyśwuetlanej w TV... Taki trochę "Dzień Świstaka", choć na inną modłę.
OdpowiedzUsuń"Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń
Woń która tłumi wszelki spokój zrywa wszystkie sny..." :D
"Dzień Świstaka"... faktycznie... ale słowo daję, że nie myślałem o tym pisząc tekst... tak w ogóle, to pierwotną koncepcję miałem inną... niewykluczone, że ją kiedyś rozwinę, do kosza jej nie wyrzuciłem...
UsuńA może to była śmierć kliniczna???? I może jednak wróci? No bo w tej krainie wiecznych polowań jakoś mało miło jest....
OdpowiedzUsuńmoże... śmierć kliniczna płata figle percepcji czasu, więc niewykluczone, że nasz bohater znowu kiedyś ujrzy dekolt "królowej", a jego libido będzie funkcjonować prawidłowo, niezgodnie z regułami gry obowiązującymi w krainie...
UsuńOn byłby pewnie zadowolony :)
UsuńZawsze przewidywałam, że po drugiej stronie musi być nawet przyjemnie
OdpowiedzUsuńTaki luz bez pośpiechu, bez dedukcji bez marzeń
Żyć nowym jakby starego nigdy nie było
eschatologie "zachodnie" tworzą "raj" jako świat, gdzie potrzeby są zaspokojone, eschatologie "wschodnie" idą w tym dalej tworząc świat, w którym nie ma żadnych potrzeb... w takim świecie słowa "przyjemnie" i "przykro" tracą sens... wizualizuję sobie właśnie takiego islamskiego dżihadystę, który po wysadzeniu się w powietrze trafił do "raju Muhammada"... patrzy taki na gromadę hurys i nie wie, co z tym zrobić, bo jemu po prostu nie chce się bzykać - minę ma taki ptyś niewątpliwie idiotyczną...
Usuńza to w realu naga małpa miota się bez ustanku i niewiele z nich umie pogodzić "na luzie" z "przyjemnie"...
Czyli problem tkwi w braku uświadomienia sobie własnych potrzeb.
UsuńChcemy tego co inni bo nie bardzo wiemy czego sami chcemy...
W takim wypadku czy umrzesz, czy żyjesz budzisz się idealnie w bliźniaczym szambie
Czy to piekło zarezerwowane jest tylko dla myśliwych, czy też inni również mają szansę się tam znaleźć?
OdpowiedzUsuńto by było zbyt płytkie, gdyby opisany (za)świat miałby być jedynie "karą" dla myśliwych /mniej lub bardziej, dosłownie lub metaforycznie rozumianych jako "myśliwi"/... istota, core horroru tej opowiastki, jej okrutność polega na tym, że do owego (za)świata trafia każdy człowiek /czyli organizm gatunku Homo sapiens istniejący co najmniej ok. 6 tygodni od chwili poczęcia/...
UsuńWychodzi na to, że ofiary aborcji na tym wygrały. Bo ani nie mają świadomości tego, co się wokół dzieje, ani raczej nie znajdzie się nikt, komu chciałoby się polować na coś tak małego.
OdpowiedzUsuńsłowo "ofiara" nie ma za bardzo sensu w przypadku tak wczesnej ciąży...
Usuńaha... */errata: ma być "ok. 12 tygodni"...
Mówię tak nawet o bakteriach, pożeranych przez pierwotniaki, to co będę żałował zarodkom. Jakby nie patrzeć, organizm żywy.
Usuńokay... w sumie to nie ma co tworzyć zagadnienia... wirus grypy, czy czegoś tam, jako ofiara leukocyta - nawet zabawnie to brzmi :)...
Usuń6 ,12 ,18 tydzień to tak naprawdę zawracanie dupy z tymi zakazami . Do 20 tygodnia ciąży usuniesz tabletkami z WOW ciąże i żaden ginekolog nie jest potrzebny . Po 20 tygodniu możemy debatować czy można usunąć ciąże czy nie , bo wtedy bez ginekologa raczej sobie kobieta nie poradzi z usuwaniem .To tak w ramach informacji dla tych co się nie orientują w temacie …;-)
UsuńA w Stanie Nowy York w USA będzie można usuwać ciąże do 9 miesiąca oczywiście pod pewnymi warunkami …
https://www.ofeminin.pl/dziecko/ciaza/nowy-jork-zalegalizowal-aborcje-pozwala-na-usuniecie-ciazy-nawet-w-9-miesiacu/nppcwcd
@Julianne...
Usuńzawracaniem dupy, a właściwie całkiem z dupy było, że niechcący ruszyłem w ogóle ten temat, nie na temat zresztą...
Po przeczytaniu twojego opowiadania przypomniał mi się pewien cytat …
OdpowiedzUsuńNajgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie szatańskim torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
fajny cytat, ale co powiesz na taki?:
Usuń"Gdy myślisz, że jesteś w piekle - to jesteś.
Gdy myślisz, że nie jesteś - to nie jesteś.
Więc sobie wybierz"...
To niestety nie działa. Ja zawsze chcę myśleć, że żyjemy w cywilizowanym europejskim kraju, ale gdy patrzę na sklerykalizowane społeczeństwo, szalejące anty choice i sukienkowych, którzy mają coraz większą władze nad społeczeństwem to widzę, że wyboru nie ma no chyba, że wyjedziemy z kraju. Rzeczywistość jednak prędzej czy później tłucze nas po głowie zmuszając do zobaczenia jak naprawdę jest.
UsuńNo tak, z nazwy kraina wiecznych łowów to i ktoś ściga, a ktoś inny ucieka. Ciekawe, czy kiedyś uciekinier może się zamienić w łowcę. :) Bardzo ciekawa konstrukcja i opowiadanie. Brawo!
OdpowiedzUsuńw pierwotnym zamyśle tak miało być, że łowcy i uciekinierzy mogą zamieniać się rolami, ale to już nie byłoby takie "doomy"...
UsuńTyle komentarzy, a ja nadal nie wiem > co z tym indykiem, z tym co; "SZEDŁ INDYK ULICĄ WOLSKĄ " doczekał niedzieli czy nie???
OdpowiedzUsuńchyba rozmawiamy o dwóch różnych indykach...
Usuń~mogłabym zebrać wiele obrazów nazywam je "narkotycznymi" powstałymi podczas operacji. Twój bardzo ciekawy. Moje za każdym razem były inne, ale jednak coś je łączyło. Niemoc wyjścia z nich, która bardzo mnie męczyła. Wydawało mi się, że byłam gotowa poddać się, ale skoro jestem tu i teraz to znaczy, że tylko wydawało mi się. Jednego razu tuż po śmierci klinicznej niezwiązanej z żadną operacją, morfina i inne "fajne" specyfiki nie dały rady bym spała, a na pytanie lekarza dlaczego nie śpię odpowiedziałam "nie mogę, nie chcę przespać swojej śmierci". Przypomniał mi te słowa po 2. tygodniach, gdy opuszczałam OIOM. Póki co jestem. Bardzo ciekawa ta Twoja opowieść. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńefekt "przejścia w nadprzestrzeń" miałem tylko po Tiopentalu... w przypadkach, gdy anestezjolog użył innych środków do znieczulenia ogólnego (narkozy) świat po prostu znikał i tyle...
Usuńco do morfiny, to wbrew nazwie wcale nie działa ona nasennie... jedynie po większych dawkach zdarza się przysypianie i czasem towarzyszą temu hipnagogi: taki rodzaj snów, podczas których człowiekowi wydaje się, że ma miejsce kontynuacja sytuacji, np. rozmowy prowadzonej tuż przed przyśnięciem...
pozdrawiam :)...
Napisałam "morfina i inne "fajne" specyfiki". Razem miały mnie wprowadzić w letarg. Znam działanie morfiny, niestety nie jest mi ona obca i niejednorazowo stosowana :( Pozdrawiam
Usuńhttps://youtu.be/e4PL45oddnQ
Usuńbez zwiazku z postem - "Czy potrafisz sam dać sobie własne zło i własne dobro, zaś swoją wolę zawiesić nad sobą jako prawo?" /F.Nietzsche/ - nie zauważyłam wcześnniej tych słow ... Do przemyślenia.
OdpowiedzUsuńale yooo :)...
UsuńToż to horror jakiś ale dobre ;) Niektórym by się przydał taki poligon po drugiej stronie. I zapewne tak bywa, kierują nas do właściwego nieba nasze myśli, wiara i uczynki. pozdro :)
OdpowiedzUsuńtak, to miał być horror... horror o zaświacie, w którym mają swój koniec wszelkie interpretacje Prawa Karmy, fantazja o kranie, gdzie trafia każda/y...
Usuńpozdro :)...
Ponoc..., pisze ponoc, bo nie wiem, jeden z lepszych obrazow o tym co po.. Tak mowia ( nie jedna osoba a wiele) ci, ktorzy wrocili.
OdpowiedzUsuńObejrzec nie zaszkodzi:)
https://youtu.be/Wes7OC8LSFs
oczywiście w białych ciuchach wszyscy :)...
Usuńhahahah, nie, ponoc nie o to chodzi:))) Chodzi o owa "perfekcyjnosc"
UsuńSzczerze powiedziawszy oni maja tam takie same ziemskie problemy- tesknota , zaangazowanie w bliskich na ziemii:)) Chec zobaczenia ich... takie tam , po naszemu ujete.
Piekło dla naiwnych? Ciekawa i nieco przerażająca wizja, choć i gorzej sobie ludzie wieczność wyobrażają.
OdpowiedzUsuńlepiej, czy gorzej, ale prawdy o wieczności na pewno pisać nie wolno, przecież to dzieci mogą czytać :D
Usuń