Temat wrócił w czwartek, gdy wiedźmy spotkały się w Pleciudze.
- Kasiu, jeśli chcesz wygrać dla Aldony tą walkę, to przecież wystarczy zrobić jakieś lekkie kuku tej całej Magdzie, a to umiesz wyczarować od ręki.
Anita weszła w słowo Roxy, wzdychając filozoficznie:
- Niestety, klątwy to najłatwiejsze zaklęcia.
Malina ruszyła z odsieczą:
- Nic nie rozumiecie. Kasia nie ma nic do Maczugi. Nie chce jej szkodzić. Ich bilans się zamknął na tamtej gali, na tamtej walce we wrześniu.
- Dokładnie. Ja chcę, żeby Aldona wygrała, ale według reguł.
To już dodała Kaśka, za to Roxy pokręciła głową:
- Ciekawe. Mistrzyni ulicznej walki bez reguł nagle dba o czystość tych reguł. Takie to jakby oxymoroniczne, paradoksalnie. Czyli mam rozumieć, że jak ta Magda wyjdzie do walki czysta, to...
- To jeśli będzie lepsza, wtedy będzie lepsza.
- No? To takie proste.
Mówiąc to roześmiana jak zwykle całą sobą Mala wstała od stolika.
- Ja już uciekam, na chwilę tylko zajrzałam.
Gdy odchodziła Roxy spojrzała na Anitę:
- Coraz poważniej to love się rozwija.
- Głupia jesteś. Sprawdzian ma dziś z matmy. A tobie tylko fiuty w głowie. Zresztą Mirka i tak nie ma w mieście, jest tam na miejscu.
Kaśka zamknęła tym temat...
Za to w sobotę w południe wsiadła do klubowego wana. Nie sama zresztą, bo zabrała ze sobą swego Adaśka. Taki wspólny wypad za miasto miał być. Gdy dojechali na miejsce Kaśka machnęła wejściówką wielkiemu człowiekowi na bramce, ten spojrzał pytająco na idącego za nią jeszcze większego od siebie chłopa, ale ów chłop rzucił tylko:
- Służbowo. Rozporek zapnij.
Zanim do bramkarza dotarło, że spodnie jego dresu nie są wyposażone w ów detal oboje byli już w środku. Kaśka rozejrzała się dookoła, po obiekcie, tak ogólnie po sytuacji, po czym oświadczyła:
- Słonko, ty się tu pokręć, zajmij się czymś, idź do baru, czy coś tam rób, a ja muszę do pracy. Kogoś ci przyślę, kto ci da glejt do viploży. Tam chwyt na rozporek może nie zadziałać.
Zanim Kaśka dotarła do szatni, gdzie była już ekipa Aldony, najpierw znalazła Malę. Obejrzała dziewczynę od stóp do głowy mówiąc:
- Nawet fajnie was ubrali. Wyglądasz jak milion dolarów.
- Ale miałam przygodę wczoraj.
- Coś zrobiła?
- Bo wczoraj po ważeniu dostawiał się taki do mnie. Nawet miły na początku, ale potem zaczął być upierdliwy, aż za bardzo. A mnie się wtedy skończyła asertywność, więc...
- Nie mów, że plunęłaś ogniem.
- No coś ty, zgłupiałaś? Zaaplikowałam mu głupiego jasia.
- I co potem?
- Nie wiem. Znaczy jakiś ochroniarz go namierzył i go wyprowadził, bo facet wyglądał, jakby się czegoś nabździał.
- Bo tak się wygląda po głupim jasiu. Dobrze, a co z naszą sprawą? Masz tą fuchę? Tablicujesz tą naszą walkę?
- Pewnie, że mam. Jak się bardzo, bardzo ładnie poprosi, to się ma wszystko.
- Dzień dobry pani Kasiu.
- Dzień dobry. Kto to jest?
Kaśka wskazała głową na dwie mijające ich dziewczyny ubrane identycznie jak Mala, ringdupy z tej samej ekipy.
- One ćwiczą u nas. Mówiłam ci.
- Josh. To teraz szybko powtórzmy. Przechodzisz obok niej i jak poczujesz, że jest pod zaklęciem kiwasz mi głową. Jak jest czysta, wtedy kręcisz.
- Proste jak robienie gały.
- Mala! Co to za język? Tak kobiety nie gadają.
- No co? Normalny.
- Ale nie jak jesteś w tych szykownych ciuchach!
- Ojtamojtam. Nie ciuchy robią gałę.
Gdy chwilę się pośmiały Kaśka oświadczyła:
- To widzimy się w klatce. Idę do Aldony.
Wreszcie nadeszła pora walk. Mecz Bestii Maczugi i Szalonej Aldony okazał się być nagle, wbrew planom, ostatnim spotkaniem, walką wieczoru. Gdy obie zawodniczki weszły do klatki konferansjer nie omieszkał wspomnieć paru słów na temat Kaśki, niedawno poprzedniej przeciwniczki Maczugi, która sekundowała Aldonie. Nie przewidział skutków. Część widowni znała ją, pamiętała tamtą walkę, więc sala ryknęła:
- Piękna! Piękna!
Aby opanować sytuację Kaśka chwyciła Aldonę za rękę, pociągnąła ją na środek klatki, sięgnęła po mikrofon, uciszyła gestem widownię i unosząc ramię zawodniczki do góry zaczęła skandować:
- Szalona! Szalona!
Nastąpił ogólny zgiełk, który ucichł dopiero wtedy, gdy Mala chwyciła za tablicę z wymalowaną jedynką i rozpoczęła obchód klatki. Przechodząc obok Maczugi zwróciła głowę do Kaśki, po czym pokręciła głową. Zaś wspomniana Maczuga zdjęła z siebie koszulkę pod którą, na brzuchu pod topem miała wymalowany napis: "TWOJA DUPA JEST MOJA". Wreszcie zaczęło się. To była bardzo naprawdę dynamiczna runda, pełna nienagannej techniki, które prezentowały obie panie. Także obronnej, gdyż tak naprawdę niewiele ciosów, czy kopnięć docierało do ich celów. Niemniej jednak było na co popatrzeć. Gdy po zakończonym starciu Donica szła do narożnika Kaśka spojrzała na trenera Karaczyńskiego mówiąc:
- Jak na moje oko remis.
- Na to wygląda.
Mala chodząc z tablicą z dwójką po klatce starannie kombinowała, żeby jak najdłużej być w poliżu Maczugi. Wreszcie tak jak poprzednio pokręciła głową do Kaśki. Za to sama druga runda była zupełnie inna, niż pierwsza. Obie panie wykonały klincz trwający nieustannie do końca starcia. Reguły muay thai dopuszczają taką sytuację, odmiennie do innych odmian boksu, czy kick boksu. Nie znaczy to bynajmniej, że one tam sobie odpoczywały, rolę głównej broni przejęły łokcie i kolana, ale dla zwykłego kibica, nie fachowca jest to jakby mniej atrakcyjne. Gdy Aldona wróciła do narożnika trener Karaluch spojrzał na Kaśkę.
- Znowu remis?
- Teoretycznie tak.
Mówiąc to kobieta bacznie obserwowała Malę, która dziarsko niosąc tablicę znowu kręciła się głównie przy wrażym narożniku. Znowu też pokręciła głową na koniec swojego obchodu. Trzecia runda była chyba najtrudniejsza do wypunktowania dla arbitrów. Zaczęła się jak poprzednia, od klinczu, ale potem nastąpiła istna wojna, zaciekła wymiana potencjalnie dewastacyjnych technik. Nic jednak nie wskazywało na przewagę którejś ze stron, wreszcie starcie się zakończyło. Zanim jednak nastąpił werdykt, Kaśka oświadczyła:
- No, Donica, zwieraj poślady. Musisz to dokończyć.
Istotnie, arbitrzy wypunktowali remis po tych trzech rundach, a to zaś oznaczało czwartą, według nieco innych reguł. Polegały one na tym, że obie panie mają walczyć bez rękawic, w samych bandażach
na rękach, zaś gra toczy się do knock outu, bez ograniczeń czasowych. Tymczasem Mala manewrowała, aby być jak najbliżej Maczugi. Przy okazji, zapewne niechcący zyskała mnóstwo aplauzu widowni po tej stronie klatki niezbyt elegancko poprawiając detale garderoby, tak na niby, aby móc się na chwilę tam zatrzymać. Wreszcie jednak nastał moment, gdy kiwnęła głową do Kaśki. Ta zareagowała już błyskawicznie. Podanie Aldonie odpowiedniego bidonu było kwestią chwili. Według wcześniejszej zapowiedzi nie mieszała się do tego, jak prowadzi ją trener Karaczyński. Nie podpowiadała jej niczego z narożnika podczas walki. Tym razem jednak zapuściła jej do ucha:
- Zejdź jej z dyszla, wal prawy low kick i lewy okrężny na górę. Prymitywnie, oldskulowo. Uciąć nogi, urwać łeb.
Kaśka trafnie przewidziała pierwszy atak Maczugi. Aldona zrobiła unik przed lewym prostym, po czym wypuściła koszmarnie szybkie, mocne kopnięcie na nogi. Lewe mawashi kubi geri odcinające dopływ krwi do głowy tętnicą szyjną zakończyło czwartą rundę zanim się jeszcze na dobre zaczęła. Arbiter ringowy krzyknął stop, odepchnął Aldonę na bok, po czym pokazał, że żadne liczenie nie ma sensu. Za to Kaśka skwitowała akcję:
- Kasiu, jeśli chcesz wygrać dla Aldony tą walkę, to przecież wystarczy zrobić jakieś lekkie kuku tej całej Magdzie, a to umiesz wyczarować od ręki.
Anita weszła w słowo Roxy, wzdychając filozoficznie:
- Niestety, klątwy to najłatwiejsze zaklęcia.
Malina ruszyła z odsieczą:
- Nic nie rozumiecie. Kasia nie ma nic do Maczugi. Nie chce jej szkodzić. Ich bilans się zamknął na tamtej gali, na tamtej walce we wrześniu.
- Dokładnie. Ja chcę, żeby Aldona wygrała, ale według reguł.
To już dodała Kaśka, za to Roxy pokręciła głową:
- Ciekawe. Mistrzyni ulicznej walki bez reguł nagle dba o czystość tych reguł. Takie to jakby oxymoroniczne, paradoksalnie. Czyli mam rozumieć, że jak ta Magda wyjdzie do walki czysta, to...
- To jeśli będzie lepsza, wtedy będzie lepsza.
- No? To takie proste.
Mówiąc to roześmiana jak zwykle całą sobą Mala wstała od stolika.
- Ja już uciekam, na chwilę tylko zajrzałam.
Gdy odchodziła Roxy spojrzała na Anitę:
- Coraz poważniej to love się rozwija.
- Głupia jesteś. Sprawdzian ma dziś z matmy. A tobie tylko fiuty w głowie. Zresztą Mirka i tak nie ma w mieście, jest tam na miejscu.
Kaśka zamknęła tym temat...
Za to w sobotę w południe wsiadła do klubowego wana. Nie sama zresztą, bo zabrała ze sobą swego Adaśka. Taki wspólny wypad za miasto miał być. Gdy dojechali na miejsce Kaśka machnęła wejściówką wielkiemu człowiekowi na bramce, ten spojrzał pytająco na idącego za nią jeszcze większego od siebie chłopa, ale ów chłop rzucił tylko:
- Służbowo. Rozporek zapnij.
Zanim do bramkarza dotarło, że spodnie jego dresu nie są wyposażone w ów detal oboje byli już w środku. Kaśka rozejrzała się dookoła, po obiekcie, tak ogólnie po sytuacji, po czym oświadczyła:
- Słonko, ty się tu pokręć, zajmij się czymś, idź do baru, czy coś tam rób, a ja muszę do pracy. Kogoś ci przyślę, kto ci da glejt do viploży. Tam chwyt na rozporek może nie zadziałać.
Zanim Kaśka dotarła do szatni, gdzie była już ekipa Aldony, najpierw znalazła Malę. Obejrzała dziewczynę od stóp do głowy mówiąc:
- Nawet fajnie was ubrali. Wyglądasz jak milion dolarów.
- Ale miałam przygodę wczoraj.
- Coś zrobiła?
- Bo wczoraj po ważeniu dostawiał się taki do mnie. Nawet miły na początku, ale potem zaczął być upierdliwy, aż za bardzo. A mnie się wtedy skończyła asertywność, więc...
- Nie mów, że plunęłaś ogniem.
- No coś ty, zgłupiałaś? Zaaplikowałam mu głupiego jasia.
- I co potem?
- Nie wiem. Znaczy jakiś ochroniarz go namierzył i go wyprowadził, bo facet wyglądał, jakby się czegoś nabździał.
- Bo tak się wygląda po głupim jasiu. Dobrze, a co z naszą sprawą? Masz tą fuchę? Tablicujesz tą naszą walkę?
- Pewnie, że mam. Jak się bardzo, bardzo ładnie poprosi, to się ma wszystko.
- Dzień dobry pani Kasiu.
- Dzień dobry. Kto to jest?
Kaśka wskazała głową na dwie mijające ich dziewczyny ubrane identycznie jak Mala, ringdupy z tej samej ekipy.
- One ćwiczą u nas. Mówiłam ci.
- Josh. To teraz szybko powtórzmy. Przechodzisz obok niej i jak poczujesz, że jest pod zaklęciem kiwasz mi głową. Jak jest czysta, wtedy kręcisz.
- Proste jak robienie gały.
- Mala! Co to za język? Tak kobiety nie gadają.
- No co? Normalny.
- Ale nie jak jesteś w tych szykownych ciuchach!
- Ojtamojtam. Nie ciuchy robią gałę.
Gdy chwilę się pośmiały Kaśka oświadczyła:
- To widzimy się w klatce. Idę do Aldony.
Wreszcie nadeszła pora walk. Mecz Bestii Maczugi i Szalonej Aldony okazał się być nagle, wbrew planom, ostatnim spotkaniem, walką wieczoru. Gdy obie zawodniczki weszły do klatki konferansjer nie omieszkał wspomnieć paru słów na temat Kaśki, niedawno poprzedniej przeciwniczki Maczugi, która sekundowała Aldonie. Nie przewidział skutków. Część widowni znała ją, pamiętała tamtą walkę, więc sala ryknęła:
- Piękna! Piękna!
Aby opanować sytuację Kaśka chwyciła Aldonę za rękę, pociągnąła ją na środek klatki, sięgnęła po mikrofon, uciszyła gestem widownię i unosząc ramię zawodniczki do góry zaczęła skandować:
- Szalona! Szalona!
Nastąpił ogólny zgiełk, który ucichł dopiero wtedy, gdy Mala chwyciła za tablicę z wymalowaną jedynką i rozpoczęła obchód klatki. Przechodząc obok Maczugi zwróciła głowę do Kaśki, po czym pokręciła głową. Zaś wspomniana Maczuga zdjęła z siebie koszulkę pod którą, na brzuchu pod topem miała wymalowany napis: "TWOJA DUPA JEST MOJA". Wreszcie zaczęło się. To była bardzo naprawdę dynamiczna runda, pełna nienagannej techniki, które prezentowały obie panie. Także obronnej, gdyż tak naprawdę niewiele ciosów, czy kopnięć docierało do ich celów. Niemniej jednak było na co popatrzeć. Gdy po zakończonym starciu Donica szła do narożnika Kaśka spojrzała na trenera Karaczyńskiego mówiąc:
- Jak na moje oko remis.
- Na to wygląda.
Mala chodząc z tablicą z dwójką po klatce starannie kombinowała, żeby jak najdłużej być w poliżu Maczugi. Wreszcie tak jak poprzednio pokręciła głową do Kaśki. Za to sama druga runda była zupełnie inna, niż pierwsza. Obie panie wykonały klincz trwający nieustannie do końca starcia. Reguły muay thai dopuszczają taką sytuację, odmiennie do innych odmian boksu, czy kick boksu. Nie znaczy to bynajmniej, że one tam sobie odpoczywały, rolę głównej broni przejęły łokcie i kolana, ale dla zwykłego kibica, nie fachowca jest to jakby mniej atrakcyjne. Gdy Aldona wróciła do narożnika trener Karaluch spojrzał na Kaśkę.
- Znowu remis?
- Teoretycznie tak.
Mówiąc to kobieta bacznie obserwowała Malę, która dziarsko niosąc tablicę znowu kręciła się głównie przy wrażym narożniku. Znowu też pokręciła głową na koniec swojego obchodu. Trzecia runda była chyba najtrudniejsza do wypunktowania dla arbitrów. Zaczęła się jak poprzednia, od klinczu, ale potem nastąpiła istna wojna, zaciekła wymiana potencjalnie dewastacyjnych technik. Nic jednak nie wskazywało na przewagę którejś ze stron, wreszcie starcie się zakończyło. Zanim jednak nastąpił werdykt, Kaśka oświadczyła:
- No, Donica, zwieraj poślady. Musisz to dokończyć.
Istotnie, arbitrzy wypunktowali remis po tych trzech rundach, a to zaś oznaczało czwartą, według nieco innych reguł. Polegały one na tym, że obie panie mają walczyć bez rękawic, w samych bandażach
na rękach, zaś gra toczy się do knock outu, bez ograniczeń czasowych. Tymczasem Mala manewrowała, aby być jak najbliżej Maczugi. Przy okazji, zapewne niechcący zyskała mnóstwo aplauzu widowni po tej stronie klatki niezbyt elegancko poprawiając detale garderoby, tak na niby, aby móc się na chwilę tam zatrzymać. Wreszcie jednak nastał moment, gdy kiwnęła głową do Kaśki. Ta zareagowała już błyskawicznie. Podanie Aldonie odpowiedniego bidonu było kwestią chwili. Według wcześniejszej zapowiedzi nie mieszała się do tego, jak prowadzi ją trener Karaczyński. Nie podpowiadała jej niczego z narożnika podczas walki. Tym razem jednak zapuściła jej do ucha:
- Zejdź jej z dyszla, wal prawy low kick i lewy okrężny na górę. Prymitywnie, oldskulowo. Uciąć nogi, urwać łeb.
Kaśka trafnie przewidziała pierwszy atak Maczugi. Aldona zrobiła unik przed lewym prostym, po czym wypuściła koszmarnie szybkie, mocne kopnięcie na nogi. Lewe mawashi kubi geri odcinające dopływ krwi do głowy tętnicą szyjną zakończyło czwartą rundę zanim się jeszcze na dobre zaczęła. Arbiter ringowy krzyknął stop, odepchnął Aldonę na bok, po czym pokazał, że żadne liczenie nie ma sensu. Za to Kaśka skwitowała akcję:
- Nie jestem pewna, czy lubię patrzeć na bitego człowieka.
Po jakiejś godzinie, podczas której działo się sporo, Kaśka znalazła Malę:
- Chcesz się z nami zabrać? Bo my z Dachem wracamy.
- Nie, dzięki. Ja zostaję na after party, wrócę jutro z Mirkiem.
- Jasne, rozumiem.
- Ale czekaj chwilę. Coś musisz wiedzieć.
- No?
- Magda była pod zaklęciem. Łyknęła eliksir tuż przed czwartą rundą. Ale gdyby była czysta, to też bym ci kiwnęła głową.
- Tak ci zależało na wygranej Aldony? Przecież wcale jej nie znasz. Jaki masz w tym interes?
- Znam ciebie.
Mala naśladując manierę Roxy liznęła Kaśkę po policzku, po czym odtuptała w swoim kierunku ze słowami:
- Do poniedziałku siostro.
Po jakiejś godzinie, podczas której działo się sporo, Kaśka znalazła Malę:
- Chcesz się z nami zabrać? Bo my z Dachem wracamy.
- Nie, dzięki. Ja zostaję na after party, wrócę jutro z Mirkiem.
- Jasne, rozumiem.
- Ale czekaj chwilę. Coś musisz wiedzieć.
- No?
- Magda była pod zaklęciem. Łyknęła eliksir tuż przed czwartą rundą. Ale gdyby była czysta, to też bym ci kiwnęła głową.
- Tak ci zależało na wygranej Aldony? Przecież wcale jej nie znasz. Jaki masz w tym interes?
- Znam ciebie.
Mala naśladując manierę Roxy liznęła Kaśkę po policzku, po czym odtuptała w swoim kierunku ze słowami:
- Do poniedziałku siostro.
KONIEC TEGO MINISERIALU