Wykład był z fizyki, czy raczej astrofizyki, wstęp wolny, dotyczył zaś centralnie hipotezy antygrawitacji. Czarownica Anita poszła nań, żeby spróbować pojąć fenomen swojego chłopa, Falibora. Uważnie czytająca Kawiarnia doskonale to pamięta, że jest on żywym przykładem istnienia takiej mocy, bo sam nią dysponuje. Na wykład poszli oboje, zaś potem do baru, żeby coś zjeść, wypić, omówić też doznania.
- No, i jak ci się to podobało Boreczku?
- Średnistawo. Połowy za bardzo nie zrozumiałem, bo moja wiedza matematyczna jest trochę za mała, aby to całkiem ogarnąć.
- Wiem.
- Skąd?
- Przez cały wykład trzymałeś mnie za cipę zaciskając łapsko w co trudniejszych momentach. Będę teraz miała siniaki.
- Lód sobie przyłóż.
- Tutaj? Teraz?
- No. Albo zamów surowego hamburgera.
- I co jeszcze?
- Nic, wsadzisz go sobie w majtki.
Mówiąc to Borek nagle parsknął śmiechem.
- No, i co się tak brechasz?
- Zwizualizowałem sobie psa.
- Jakiego znowu psa?
- Dowolnego. Skacze taki brysiek i wgryza ci się w krok.
- Ale śmieszne.
- Śmiesznie to było na tej sali.
- Fakt, widownia rżała co drugie zdanie.
- Było trochę tak, jakby ta laska referowała jakiś stendap.
- Czy profesorka fizyki musi być poważna?
- Ale temat był poważny.
- Nie, dlaczego? Czytałeś Lema chyba.
- No pewnie. Lektura obowiązkowa, bazowa dla samorozwoju.
- To tam jest taki wywód, że Kosmos może być śmieszny.
- Antygrawitacja pewnie też.
Z tymi słowami Borek wycelował palec w pierś Anity.
- Ała, nie tak mocno, bo przestaje być śmieszne.
Kobieta upiła łyk kawy, po czym zakontynuowała:
- Ale wiesz, ta profesorka wcale nie była zrażona tymi reakcjami sali. Nawet jakby wprost przeciwnie. Sama się dobrze bawiła.
- Brakowało do kompletu okrzyku "pokaż cycki!".
- Co, rozbierałeś ją pewnie wzrokiem?
- No pewnie. Bardzo fajna mamucha z niej była.
- Mówiąc po męsku niezła suka. Tak?
- Mówiąc. O czym z nią potem gadałaś jak skończyła?
- O tych reakcjach sali właśnie.
- Co ci powiedziała?
- Coś bardzo mądrego.
- Czyli?
- Śmiech to jedyny szczery sposób wyrażenia aplauzu.
- To teraz uważaj.
Borek nieznacznie uniósł dłoń tak, jakby coś odpychał od siebie. Przechodząca kilka metrów dalej kelnerka chwyciła się nerwowo za poślad. Szybko odwróciła się i głośno wrzasnęła do mężczyzny siedzącego przy pobliskim stoliku:
- Łapy przy sobie debilu!
Anita zaśmiała się zdawkowo i spojrzała na Borka:
- Stary numer faliborski. Musiałeś?
- No. Zapragnąłem nagle twojego aplauzu.
- No, i jak ci się to podobało Boreczku?
- Średnistawo. Połowy za bardzo nie zrozumiałem, bo moja wiedza matematyczna jest trochę za mała, aby to całkiem ogarnąć.
- Wiem.
- Skąd?
- Przez cały wykład trzymałeś mnie za cipę zaciskając łapsko w co trudniejszych momentach. Będę teraz miała siniaki.
- Lód sobie przyłóż.
- Tutaj? Teraz?
- No. Albo zamów surowego hamburgera.
- I co jeszcze?
- Nic, wsadzisz go sobie w majtki.
Mówiąc to Borek nagle parsknął śmiechem.
- No, i co się tak brechasz?
- Zwizualizowałem sobie psa.
- Jakiego znowu psa?
- Dowolnego. Skacze taki brysiek i wgryza ci się w krok.
- Ale śmieszne.
- Śmiesznie to było na tej sali.
- Fakt, widownia rżała co drugie zdanie.
- Było trochę tak, jakby ta laska referowała jakiś stendap.
- Czy profesorka fizyki musi być poważna?
- Ale temat był poważny.
- Nie, dlaczego? Czytałeś Lema chyba.
- No pewnie. Lektura obowiązkowa, bazowa dla samorozwoju.
- To tam jest taki wywód, że Kosmos może być śmieszny.
- Antygrawitacja pewnie też.
Z tymi słowami Borek wycelował palec w pierś Anity.
- Ała, nie tak mocno, bo przestaje być śmieszne.
Kobieta upiła łyk kawy, po czym zakontynuowała:
- Ale wiesz, ta profesorka wcale nie była zrażona tymi reakcjami sali. Nawet jakby wprost przeciwnie. Sama się dobrze bawiła.
- Brakowało do kompletu okrzyku "pokaż cycki!".
- Co, rozbierałeś ją pewnie wzrokiem?
- No pewnie. Bardzo fajna mamucha z niej była.
- Mówiąc po męsku niezła suka. Tak?
- Mówiąc. O czym z nią potem gadałaś jak skończyła?
- O tych reakcjach sali właśnie.
- Co ci powiedziała?
- Coś bardzo mądrego.
- Czyli?
- Śmiech to jedyny szczery sposób wyrażenia aplauzu.
- To teraz uważaj.
Borek nieznacznie uniósł dłoń tak, jakby coś odpychał od siebie. Przechodząca kilka metrów dalej kelnerka chwyciła się nerwowo za poślad. Szybko odwróciła się i głośno wrzasnęła do mężczyzny siedzącego przy pobliskim stoliku:
- Łapy przy sobie debilu!
Anita zaśmiała się zdawkowo i spojrzała na Borka:
- Stary numer faliborski. Musiałeś?
- No. Zapragnąłem nagle twojego aplauzu.
No fakt, na występie kabaretowym śmiech jest jak najbardziej formą aplauzu, ale na wykładzie z astrofizyki, no nie wiem!
OdpowiedzUsuńczy nauka musi być taka sjerjozna?... polski fizyk, profesor zresztą, taki z najwyższej półki, Andrzej Dragan wykłada na przykład w bardzo fajnym stylu, pełnym dobrego humoru... taki wykładowców z różnych dziedzin jest zresztą mnóstwo, świetnie się bawią tym, czym się zajmują, a ich sposób przekazu zwykle ma duży walor edukacyjny...
UsuńSposób przekazu jest ważny, nudne i zbyt naukowe podejście do przeciętnego słuchacza bywa zgubne dla wykładu, byle wykładowca trzymał poziom, bo weź takiego Glapińskiego, żenada po prostu.
Usuńnawet najciekawszą opowieść można zarżnąć i spalić nieciekawym spektaklem, sposobem jej podania...
UsuńE nie to nie żadna astrofizyka ani antygrawitacja tylko czysta telekineza i manipulowanie energią. Anita powinna się dokształcić z podstaw magii. Dla ciekawskich, co chcieliby się tego nauczyć proponuję, aby zerknęli to satanizm duchowy PDF rozdział o medytacjach i magii .Dla chcącego nic trudnego, choć to czasu i wysiłku wymaga.
OdpowiedzUsuńPuenta mi się podoba, ale fajniejsze byłyby reakcje mężczyzn gdyby ich tak jak Borek tą kelnerkę … Reakcja byłaby śmieszniejsza …;-)
nie... moc Borka nie jest telekinezą... to było dokładnie opisane w serialu i wyjaśniane na forum... telekineza to przemieszczanie obiektów Wolą, siłą samego umysłu, a ewentualne gesty służą do pomocy w koncentracji... natomiast moc Borka to strumień/fala energii działającej odpychająco, odwrotnie do grawitacji... jej źródłem są wnętrza dłoni - strumień równoległy lub palce - strumień stożkowy skupiony na końcu w jednym punkcie...
Usuń...
swój dyżurny kawał Borek stosuje także na panach, tym razem akurat trafiła się pani, ale nie wykluczone, że w którymś odcinku to właśnie jakiś pan zostanie zmolestowany takim klapsem na odległość...
Spodobał mi się pomysł z psem.
OdpowiedzUsuńokrutny, nieprawdaż? :)
UsuńTak, ale to była samoobrona :)
Usuńten pies był po prostu łakomy... ale może tylko głodny, a wtedy faktycznie można mówić o samoobronie...
UsuńBroniła się Anita, nie pies ;)
UsuńAle wracając do meritum, teraz bardzo poważnie, to antygrawitacja przysłużyłaby się głównie seniorom i senioritom ;) Oj, może nawet jeszcze w góry mogłabym pojechać, gdyby mi ująć 20% przyciągania ziemskiego?
broniła hamburgera, nie siebie, bo jej by krzywdy nie zrobił...
Usuń...
jest tylko jeden problem: im wyżej, im dalej od środka Ziemi, tym czas biegnie szybciej...
Czyli jest dylemat: albo lekko i krótko albo długo z pominięciem komfortu życia. Czy tak? :)
Usuńchyba na to wygląda, choć te 20% to raczej gruba przesada, Ziemia jest zbyt lekka (mało masywna), aby tworzyła aż takie różnice...
UsuńOd tego mamy czarownice :)
Usuńtys prawda, tylko kogo teraz stać na czarownicę, na taką usługę?... inflacja rośnie, emerytury maleją i niewiele czarownic ma kwalifikacje, aby coś z tym zrobić...
UsuńŚmiech to jedyny szczery sposób wyrażenia aplauzu. BINGO. zdanie klucz. dlatego gdy sala zaczyna dyskretnie ziewać opowiadam kawały...
OdpowiedzUsuńkawały są niezłym pomysłem, zwłaszcza gdy konie naprawdę nie słyszą... niezłym też chwytem jest stopniowa zmiana tematu, na przykład na opowieść o krowie przejechanej na pasach przez domek z ogródkiem i z basenem...
Usuńeee na to się nie nabiorą... chyba jednak słuchają. ale dzięki za podpowiedz, wykorzystam :-)
Usuńzrób eksperyment... prowadząc wykład, prelekcję, czy odczyt płynnie odejdź od tematu i zacznij pleść bzdury... zobaczysz wtedy, kto cokolwiek rozumie i czy w ogóle Cię słucha :)
Usuńkurcze, tak często odbiegam od meritum, że się mogą nie nabrać ale masz jak w banku, że sprawdzę ))
Usuńpomysł jest bardzo stary, nie mój zresztą:
Usuńhttps://youtu.be/KFXgsmMeVa4
min; 17:45 - 19:00
Z "łapami" nie próbowałem, ale sztuczka z uporczywym wpatrywaniem się np. w kark jakiejś osoby często odnosiła skutek.
OdpowiedzUsuńPS. Dragan nieźle prowadził wykłady, ale lepszy był nieżyjący już Vetulani.
niejaki Scott Summers nawet dziury wzrokiem w tych karkach potrafił wypalać...
Usuńnie umiem wysłowić swojego podziwu dla postaci Profesora Vetulaniego (RIP), więc po prostu nic nie napiszę...
Dziura mogła być potem ;) . Ważne, aby na początek "atakowana" osoba zaniepokoiła się i zaczęła obserwować otoczenie.
Usuńtak naprawdę, to z oczu żadne "promienie" wtedy nie lecą, tylko fale mózgowe łechcą mózg ofiary...
UsuńTak naprawdę promienie lecą wtedy nie tylko z oczu, ale i z opuszków paców rąk, stóp, oraz zakończeń nerwowych. Już w latach 70' ub.w. na zajęciach z psychotroniki robiliśmy pomiary aury (także efektu Kirliana), co nie wychodziło zbyt powtarzalnie, zawodziła psyche badanego. Natomiast pomiar świecących w ciemności oczu psa i kota udawał się nadspodziewanie dobrze. Ludzie także świecą oczami (nie tylko ze wstydu), ale na innych zakresach fal. To dlatego czasami udaje się - przecinając pole widzenia ofiary swoimi promieniami - wywołać interferencję fal i zwrócić na siebie uwagę nawet z dużej odległości.
Usuńtiaaa... miałem 15 lat i siedziałem w nocy na wazonie w kabinie toalety gdańskiego dworca... i faktycznie wtedy poczułem, że ktoś na mnie patrzy... dziur w ściankach nie było, więc spojrzałem w górę... widzę jakąś japę i po chwili dziwnej ciszy japa mnie pyta, która godzina... spojrzałem na zegarek i mu odpowiedziałem... dopiero po chwili dotarł do mnie absurd tej całej sytuacji, ale japa zniknęła...
Usuńtak było, nie zmyślam :)
Przyjęło się twierdzenie, że "Gierek otworzył nam okno na świat" i jest w tym dużo prawdy tyle tylko, że to okno otworzono za szeroko. Już w okolicach 1972 r. badania w wielu dziedzinach psychotroniki (m.in. telepatii, teleportacji, prekognicji ...) zostały przeniesione na teren ... technicznych uczelni wojskowych. Okazało się, że do zjawisk (kwantowych?), które tutaj poruszamy, nie mamy jeszcze technologii i osprzętu poznawczego.
Usuńto chyba już odwieczna prawidłowość, że gdy dochodzi do jakiegoś odkrycia, to ludzi najpierw ciekawi, jak dzięki niemu można kogoś zabić, stąd też zainteresowanie wojska jest jak najbardziej zrozumiałe... dlatego też wielu naukowców tak ostrożnie i nieufnie upublicznia wyniki swojej pracy, żeby im się nie zleciała sfora mundurowych, którzy przejmą kontrolę nad sytuacją...
UsuńŚwietny przykład nadużywania mocy. I dlatego nikt, kto do niej nie dorósł, nie powinien jej posiadać.
OdpowiedzUsuńjak pamiętamy z serialu, to Borek faktycznie ma pewien kłopot z mocą nie wiedząc, co tak naprawdę ma z nią robić, a jego kobitka chcąc mu pomóc po to właśnie dokształca się z fizyki, być może jednak to właśnie ten sztubacki żart podsunie jej niezły pomysł...
Usuńno, ale nie będę spojlerował...
Pozostaje kwestia rozśmieszania zbiorowego, bo nie każdego śmieszy to samo.
OdpowiedzUsuńto trudne zagadnienie, bo nieraz coś dla kogoś nie jest śmieszne, ale śmieje się mimo to, żeby nie odstawać od stada...
UsuńPrzypomniałem sobie nudne wykłady, w których uczestniczyłem. Niestety żadne czarownice nie przychodziły. Można by przynajmniej niechcący pogłaskać po udzie...
OdpowiedzUsuńbohater historyjki przyprowadził swoją czarownicę, a raczej ona jego... i tu może leży klucz do ogarnięcia sytuacji, bo ja też, jak pamiętam, cierpiałem na wykładach na pewien deficyt czarownic w pobliżu...
UsuńFenomen tego chłopa, to zwykły przemocowiec seksista i język jakim się posługują Twoi bohaterowie, tylko obnaża ich niemożliwość pojęcia czegokolwiek. Przypomniałeś mi wykładowcę, który mówił do mnie i do innych dziewczyn, lale, lalunie, laleczki, obrzydliwe typy.
OdpowiedzUsuńPKanalia24/4/23 19:51
Usuńmasz prawo interpretować zachowania bohaterów opowiastki po swojemu, ale chyba niezłym pomysłem będzie, gdy mi uzasadnisz "przemocowość" i "seksism" jednego z nich... mam pewne obawy, że możesz nie czaić znaczenia tych słów... zrobisz coś z tym?... na pewno sobie poradzisz :D
Chociażby tożsamość oparta na dominacji i próbach podporządkowania innych, albo wypowiedzi słowne, np. na temat kobiet, obrażaniu ich itp. ale i zachowaniu, molestowanie seksualne - zachwyt nad klepaniem kelnerki w pośladek i cała reszta ochów i achów, i niewybredny język tych dwoje, jak dla mnie prymitywny. 'NIe czaić"? no właśnie, to też jest słabe.
Usuńjakby tak się drobiazgowo przyjrzeć całości cyklu, począwszy od wstępnego serialu "Grawitacja Ujemna" /świetnie zapewne go znasz z archiwum bloga/ to Anita rzeczywiście odrobinę dominuje w związku z Borkiem, a przemocowość też jest - vide scenka, gdy Borek ratuje Mariolę od gwałtu, albo gdy Malina spuszcza łomot swojemu byłemu chłopu...
Usuńzakładam rzecz jasna, że jesteś znakomicie przygotowana do tej dyskusji, bo w innym wypadku chyba nie marnowałabyś mi czasu, bo to byłoby faktycznie słabe - z Twojej strony...
p.s. dopatrywanie się przemocowości i seksizmu w każdym niewinnym żarcie jest taką samą patologią, jak dopatrywanie się nałogu w każdym zapaleniu papierosa... jeśli o tym wcześniej nie widziałaś, to teraz się dowiedziałaś i już wiesz... a co z tą wiedzą zrobisz, to już nie moja brocha...
Jestem za rechotem na każdym wykładzie, a już obowiązkowo w tematach z fizyki i matematyki, ponieważ jest szansa, żeby choć trochę zapamiętać z okazji śmiechu właśnie.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
trafna uwaga: wydarzenia smutne i nudne często wypieramy z pamięci, za to zabawne i radosne wspominamy chętniej...
Usuńserdeczności :)
Śmiech zawsze jest formą aplauzu. To chwila relaksu i odprężenia. Przecież to nie szydzenie z czegoś lub naśmiewanie się .
OdpowiedzUsuńNawet w szkole najlepsze były te lekcje, które nauczyciel potrafił prowadzić z humorem. Niestety niewiele takich było. Z drugiej strony podstawa programowa, wszelkie wymogi i stres mogły łatwo takiego nauczyciela zgasić.
OdpowiedzUsuńCzemu nie miałam Lema w lekturach :(