Asertywność to nie jest takie sobie zwykłe "nie". Trzeba wiedzieć, że każde "nie" generuje złe wibracje i może być pierwszym słowem do wojny. Jeśli ktoś lubi wojny, to okay, dorosły człowiek wie, co lubi i co robi. Ale zwykle wojen się nie lubi, bo są upierdliwe, męczące, tudzież nudne. Chyba, że jako gap lub kibic, ale to oddzielny temat. Tedy więc asertywność to sztuka tak wykonać "nie", aby do wojny nie doszło, aby ktoś usłyszał "tak". To nie każdy umi, tego trzeba się nauczyć. Obecnie są różne kursy tegoż, zwykle płatne, ale najlepiej trenować za darmo na poligonie życia.
To działa.
Niestety nie zawsze i niekoniecznie. Nie z każdym daje radę rozumować. Pozostaje nam więc w odwodzie Atomowa Eschatologiczna Riposta Wujka Stacha. Zaś gdy ona nie zahula, to zamykamy oczy i walimy w ryj.
Stop! Wróć! Pomyłka, errata. Nic nie zamykamy. Trza widzieć, gdzie się wali. Bo to nie chodzi o rozładowanie naszego napięcia spowodowanego frustracją, że ktoś tam jest złamasem. Tu chodzi o to, aby takiego ptysia zabolało. Taka pedagogika specjalna to jest, żeby się odpieprzył, poszedł sobie gdzieś i nie zawracał już tyłka.
Czasem się z tego robi wojna, trudno, co robić 😟
Ale to już jest osobna bajka...
To działa.
Niestety nie zawsze i niekoniecznie. Nie z każdym daje radę rozumować. Pozostaje nam więc w odwodzie Atomowa Eschatologiczna Riposta Wujka Stacha. Zaś gdy ona nie zahula, to zamykamy oczy i walimy w ryj.
Stop! Wróć! Pomyłka, errata. Nic nie zamykamy. Trza widzieć, gdzie się wali. Bo to nie chodzi o rozładowanie naszego napięcia spowodowanego frustracją, że ktoś tam jest złamasem. Tu chodzi o to, aby takiego ptysia zabolało. Taka pedagogika specjalna to jest, żeby się odpieprzył, poszedł sobie gdzieś i nie zawracał już tyłka.
Czasem się z tego robi wojna, trudno, co robić 😟
Ale to już jest osobna bajka...