Dzisiejszy mistrz zen nie był aż tak oldskulowy, jak bohater poprzedniej opowiastki, co więcej, wcale nie miał kija. To znaczy może jakiś miał, ale nigdy go nikt z tym kijem nie widział. Ale za to bardzo lubił się nagadać. Często zbierał swoich uczniów razem, po czym pindolił, pindolił, nieraz aż do znudzenia. Któregoś dnia odwiedził go MIstrz Wszystkich Mistrzów Zen. Gdy pokrzepiali się herbatką, przybysz zapytał uprzejmie:
- Czy mogę sprawdzić umysły twoich uczniów?
- Teraz?
- No, a czemu nie?
- Okay, to w sumie może być ciekawe doświadczenie.
Mistrz wezwał kilku uczniów, którzy akurat nie mieli innych zajęć i byli pod ręką. Pomysł szybkiego mondo z Mistrzem Wszystkich Mistrzów bardzo im się spodobał, więc ochoczo usiedli w kolejce przed pokojem gościnnym, który tenże zajmował. Zaś mistrz gospodarz poszedł był do kuchni, aby przygotować dla gościa jakiś poczęstunek. Gdy już było po wszystkim, obaj zasiedli do kolacji, bynajmniej nieformalnej, tedy więc odbywała się ona francuskim stylem: jedzenie plus gadanie o dupie maryni. Wreszcie Mistrz Wszystkich Mistrzów zapytał:
- Jutro rano wyjeżdżam, ale zanim wyjadę, to...
- Możesz. To byłby dla mnie zaszczyt.
Takim to sposobem nazajutrz rano, po porannym zazen wszyscy zostali razem, aby wysłuchać mowy swojego mistrza. Ten się pojawił, jednak przycupnął gdzieś na boku, zaś jego zwyczajowe miejsce zajął Mistrz Wszystkich Mistrzów. Po chwili ciszy nagle wstał i głośno krzyknął:
- GUCIO!!!
Po czym wyszedł. Na sali nastąpiła istna konsternacja. Wszyscy obskoczyli swojego mistrza zarzucając go pytaniami:
- Co to było?
- O co mu chodziło?
- Co to miało znaczyć?
Ten jednak uśmiechnął się tylko i wyszedł bez słowa. Odprowadził Mistrza Wszystkich Mistrzów na przystanek, zaś gdy wrócił nadal był molestowany przez uczniów żądających wyjaśnień. Wreszcie jednak odezwał się mówiąc:
- Okay, cicho. Wyjaśnię wam znaczenie mowy Mistrza Wszystkich Mistrzów. Wyjaśnię detalicznie i wyczerpująco. Za pięć minut przyjdę do was.
Gdy przyszedł, wszyscy czekali w milczeniu, w niemym oczekiwaniu. Mistrz usiadł na swoim miejscu, po chwili zaś wstał i głośno krzyknął:
- GUCIO!!!
Po czym wyszedł z sali.
= = = = = = =
Posłowie:
Grażyna i Janusz poszli do kina na film historyczny. Po seansie spotkali się ze znajomymi w kawiarni. Wspomnieli im, że właśnie byli w kinie, zaś na pytanie o film, o jego treść odpowiedzieli:
- Strzelali. I popcorn był jakiś przypalony.
Na tym rozmowa o filmie się zakończyła...
- Czy mogę sprawdzić umysły twoich uczniów?
- Teraz?
- No, a czemu nie?
- Okay, to w sumie może być ciekawe doświadczenie.
Mistrz wezwał kilku uczniów, którzy akurat nie mieli innych zajęć i byli pod ręką. Pomysł szybkiego mondo z Mistrzem Wszystkich Mistrzów bardzo im się spodobał, więc ochoczo usiedli w kolejce przed pokojem gościnnym, który tenże zajmował. Zaś mistrz gospodarz poszedł był do kuchni, aby przygotować dla gościa jakiś poczęstunek. Gdy już było po wszystkim, obaj zasiedli do kolacji, bynajmniej nieformalnej, tedy więc odbywała się ona francuskim stylem: jedzenie plus gadanie o dupie maryni. Wreszcie Mistrz Wszystkich Mistrzów zapytał:
- Jutro rano wyjeżdżam, ale zanim wyjadę, to...
- Możesz. To byłby dla mnie zaszczyt.
Takim to sposobem nazajutrz rano, po porannym zazen wszyscy zostali razem, aby wysłuchać mowy swojego mistrza. Ten się pojawił, jednak przycupnął gdzieś na boku, zaś jego zwyczajowe miejsce zajął Mistrz Wszystkich Mistrzów. Po chwili ciszy nagle wstał i głośno krzyknął:
- GUCIO!!!
Po czym wyszedł. Na sali nastąpiła istna konsternacja. Wszyscy obskoczyli swojego mistrza zarzucając go pytaniami:
- Co to było?
- O co mu chodziło?
- Co to miało znaczyć?
Ten jednak uśmiechnął się tylko i wyszedł bez słowa. Odprowadził Mistrza Wszystkich Mistrzów na przystanek, zaś gdy wrócił nadal był molestowany przez uczniów żądających wyjaśnień. Wreszcie jednak odezwał się mówiąc:
- Okay, cicho. Wyjaśnię wam znaczenie mowy Mistrza Wszystkich Mistrzów. Wyjaśnię detalicznie i wyczerpująco. Za pięć minut przyjdę do was.
Gdy przyszedł, wszyscy czekali w milczeniu, w niemym oczekiwaniu. Mistrz usiadł na swoim miejscu, po chwili zaś wstał i głośno krzyknął:
- GUCIO!!!
Po czym wyszedł z sali.
= = = = = = =
Posłowie:
Grażyna i Janusz poszli do kina na film historyczny. Po seansie spotkali się ze znajomymi w kawiarni. Wspomnieli im, że właśnie byli w kinie, zaś na pytanie o film, o jego treść odpowiedzieli:
- Strzelali. I popcorn był jakiś przypalony.
Na tym rozmowa o filmie się zakończyła...