Jak się za bardzo nie ma (chwilowo) o czym pisać, wtedy pisze się o krasnoludkach. Tytuł posta może brzmi dość buńczucznie, ktoś więc może stworzyć sobie jakieś zbędne oczekiwania, tedy od razu mu je zniknę, bo po co ma sobie robić problem z niczego? Bo nie będzie to bynajmniej żadne grube naukowe rozwalenie tematu "krasnoludki", realia blogowe zresztą na to nie pozwalają, tylko tak sobie gawęda na luzie. Jak zwykle zresztą, bo luz to podstawa.
Zacznijmy od pytania, a raczej zarzutu, który czasem pada podczas dyskusyj, iż ktoś wierzy w krasnoludki, w ich istnienie. Zwykle funkcjonuje to jako chwyt erystyczny ad personam, aby przypisać adwersarzowi naiwność. Bo jak to tak? Toć normalny, trzeźwo myślący człowiek w krasnoludki wierzyć nie może. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest wcale taka prosta. Bo kto to jest ten krasnoludek? Mitologia wielu nacji zawiera taką to postać pod wieloma synonimicznymi nazwami w wielu językach. Długo by je tu wymieniać, za długo zresztą, dlatego ograniczymy się tylko jedynie do niemieckiego "zwerg", do angielskiego "dwarf", zaś polskie ograniczmy może do "skrzat", "gnom" i "karzeł" (lub też zdrobniale "karzełek"). Owego "karła" sobie zakonotujmy, bo jeszcze się nam przyda. Ale czy taka postać istnieje lub kiedyś istniała realnie? Aby tego dociec sięgnijmy po klasykę literatury:
Naród wielce osobliwy.
Drobny — niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.
W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze,
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.
/Maria Konopnicka - "O krasnoludkach i sierotce Marysi"/
Ten opis dość klarownie sugeruje rozmiary takiego stworka. Wyjaśnię tylko po drodze, że "bania" to gwarowa nazwa dyni, dokładnie tej, którą strugamy na Halloween, a której walorów spożywczych negować nie sposób. Otóż Nauka twierdzi, że taki mini człowiek, mający zbliżone proporcje do zwykłej nagiej małpy istnieć nie może. Po prostu fizjologia nie pozwoli, tak to skrótowo można ująć. Na takiej samej zasadzie, tylko na odwrót, nie może istnieć mrówka powiększona do rozmiarów kota. Ni czasu, ni miejsca, aby to rozwijać, niech wystarczy nam, że wiem to od znajomego, który ma znajomego na jakimś wydziale biologii, ergo to musi być prawda. Tak?
Ale to jeszcze nie do koniec, wręcz dopiero początek. Sięgnijmy bowiem po inną klasykę, która powstała zanim pani Konopnicka pojawiła się na świecie:
Zaczęła biec i biegła tak po kamieniach i przez ciernie, a dzikie zwierzęta uchodziły jej z drogi,nie robiąc jej nic złego,aż zabrakło jej tchu, a był już wieczór; wtem ujrzała maleńki domek i weszła do niego chcąc odpocząć. W domku tym wszystko było maleńkie, ale tak czyste i miłe, że trudno opowiedzieć. Pośrodku stał stoliczek nakryty białą serwetką, z siedmioma małymi miseczkami, a przy każdej miseczce leżała łyżeczka, nożyk i widelczyk, a na środku stało siedem kubeczków. Pod ścianami ustawionych było siedem łóżeczek, jedno przy drugim, starannie zaścielonych czyściutką pościelą. Ponieważ Śnieżka była bardzo głodna i spragniona, zjadła z każdej miseczki po odrobinie jarzynki i po kawałeczku chleba, a z każdego kubeczka upiła kropelkę wina, gdyż nie chciała jednemu zjeść wszystkiego. Potem chciała się położyć do jednego z łóżeczek, ale ani jedno nie było odpowiednie, jedno za długie, drugie za krótkie, aż wreszcie, wypróbowawszy wszystkie, ułożyła się w siódmym, gdyż to jedno było w sam raz, i oddawszy się w opiekę Bogu - zasnęła.
Kiedy się już zupełnie ściemniło, przyszli gospodarze tego domku. Było to siedmiu karzełków, którzy do tej pory pracowali w górach, wydobywając drogie kruszce.
/J. i W. Grimm - "Schneewittchen und die sieben Zwerge";
tłumaczenie: Marceli Tarnowski/
Czyli okazuje się tedy, że krasnoludki (karzełki, zwerge) są sporo większe, jest sugestia, że jeden nawet większy od małolaty, którą była Śnieżka. Co teraz? Jak to wszystko pojąć? Tu znowu pora odwołać się do Nauki, czyli do znajomego mojego znajomego, który jak już wiemy, łgać nie może. Tacy ludzie istnieją po prostu. Po co zresztą pytać Nauki, skoro można się uważnie rozejrzeć po ulicy, oderwać na chwilę wzrok od srajfona, by od czasu do czasu takiego zobaczyć. Zaś jeśli kogoś stać może sobie pojechać do Południowej Afryki. Tam żyje ich cała gromadka, Pigmejami zwana.
Pozostaje jeszcze wyjaśnić, tak gwoli kosmetyki, co owi ludkowie robili w lesie? No tak, mieszkali, wydobywali drogie kruszce, ale nie o to chodzi teraz. Skąd oni w ogóle się tam wzięli? To akurat jest dość proste do wyjaśnienia. Obecnie karły (karzełki) łatwo nie mają, ale jakoś sobie radzą, czasem nawet świetnie robiąc na przykład karierę w branży rozrywkowej. Akcja "Śnieżki" odbywa się w domyśle w czasach średniowiecza. Wtedy tacy ludzie mieli zaiste przechlapane. Co prawda co poniektórzy też pracowali byli w show biznesie, ale zwykle na bardzo niemiłych warunkach. Tedy zebrało się siedmiu chwatów, którzy mieli już tego dość, wzięli sprawy w swoje ręce i udali się do lasu tworząc tam swoją małą społeczność. Co prawda "Śnieżka" to tylko bajka, ale ten detal jest jak najbardziej realny.
Zmierzamy do finału, bo sprawa wydaje się być wyjaśniona, pozostaje jedynie to jakoś spuentować. Otóż prawda jest taka, że krasnoludki istnieją, za to nie ma problemu krasnoludków. To tylko nagie małpy tworząc swój kod komunikacji stworzyły przy okazji taki problem z niczego, jak to nagie małpy zwykły robić. Słowo "krasnoludek" (lub "krasnal") może oznaczać tak istotę realną, jak też urojoną. Za to my mamy oręż, gdy ktoś próbuje sobie drwić pytaniem "No coś ty, w krasnoludki wierzysz?". Nasza riposta jest wtedy masakrująco - miażdżąca, do tego piękna we w swojej prostocie. Jest to odpowiedź pytaniem na pytanie, która brzmi: "Przepraszam, a w które?".
Aczkolwiek nie ma co dramatyzować i tworzyć sobie inny zbędny problem. Homonim to ciekawy twór językowy mogący dostarczyć fajnej zabawy zaiste. Chociażby na ten przykład podczas tworzenia i sensowania percepcyjnie tego posta.
Zacznijmy od pytania, a raczej zarzutu, który czasem pada podczas dyskusyj, iż ktoś wierzy w krasnoludki, w ich istnienie. Zwykle funkcjonuje to jako chwyt erystyczny ad personam, aby przypisać adwersarzowi naiwność. Bo jak to tak? Toć normalny, trzeźwo myślący człowiek w krasnoludki wierzyć nie może. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest wcale taka prosta. Bo kto to jest ten krasnoludek? Mitologia wielu nacji zawiera taką to postać pod wieloma synonimicznymi nazwami w wielu językach. Długo by je tu wymieniać, za długo zresztą, dlatego ograniczymy się tylko jedynie do niemieckiego "zwerg", do angielskiego "dwarf", zaś polskie ograniczmy może do "skrzat", "gnom" i "karzeł" (lub też zdrobniale "karzełek"). Owego "karła" sobie zakonotujmy, bo jeszcze się nam przyda. Ale czy taka postać istnieje lub kiedyś istniała realnie? Aby tego dociec sięgnijmy po klasykę literatury:
Naród wielce osobliwy.
Drobny — niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.
W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze,
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.
/Maria Konopnicka - "O krasnoludkach i sierotce Marysi"/
Ten opis dość klarownie sugeruje rozmiary takiego stworka. Wyjaśnię tylko po drodze, że "bania" to gwarowa nazwa dyni, dokładnie tej, którą strugamy na Halloween, a której walorów spożywczych negować nie sposób. Otóż Nauka twierdzi, że taki mini człowiek, mający zbliżone proporcje do zwykłej nagiej małpy istnieć nie może. Po prostu fizjologia nie pozwoli, tak to skrótowo można ująć. Na takiej samej zasadzie, tylko na odwrót, nie może istnieć mrówka powiększona do rozmiarów kota. Ni czasu, ni miejsca, aby to rozwijać, niech wystarczy nam, że wiem to od znajomego, który ma znajomego na jakimś wydziale biologii, ergo to musi być prawda. Tak?
Ale to jeszcze nie do koniec, wręcz dopiero początek. Sięgnijmy bowiem po inną klasykę, która powstała zanim pani Konopnicka pojawiła się na świecie:
Zaczęła biec i biegła tak po kamieniach i przez ciernie, a dzikie zwierzęta uchodziły jej z drogi,nie robiąc jej nic złego,aż zabrakło jej tchu, a był już wieczór; wtem ujrzała maleńki domek i weszła do niego chcąc odpocząć. W domku tym wszystko było maleńkie, ale tak czyste i miłe, że trudno opowiedzieć. Pośrodku stał stoliczek nakryty białą serwetką, z siedmioma małymi miseczkami, a przy każdej miseczce leżała łyżeczka, nożyk i widelczyk, a na środku stało siedem kubeczków. Pod ścianami ustawionych było siedem łóżeczek, jedno przy drugim, starannie zaścielonych czyściutką pościelą. Ponieważ Śnieżka była bardzo głodna i spragniona, zjadła z każdej miseczki po odrobinie jarzynki i po kawałeczku chleba, a z każdego kubeczka upiła kropelkę wina, gdyż nie chciała jednemu zjeść wszystkiego. Potem chciała się położyć do jednego z łóżeczek, ale ani jedno nie było odpowiednie, jedno za długie, drugie za krótkie, aż wreszcie, wypróbowawszy wszystkie, ułożyła się w siódmym, gdyż to jedno było w sam raz, i oddawszy się w opiekę Bogu - zasnęła.
Kiedy się już zupełnie ściemniło, przyszli gospodarze tego domku. Było to siedmiu karzełków, którzy do tej pory pracowali w górach, wydobywając drogie kruszce.
/J. i W. Grimm - "Schneewittchen und die sieben Zwerge";
tłumaczenie: Marceli Tarnowski/
Czyli okazuje się tedy, że krasnoludki (karzełki, zwerge) są sporo większe, jest sugestia, że jeden nawet większy od małolaty, którą była Śnieżka. Co teraz? Jak to wszystko pojąć? Tu znowu pora odwołać się do Nauki, czyli do znajomego mojego znajomego, który jak już wiemy, łgać nie może. Tacy ludzie istnieją po prostu. Po co zresztą pytać Nauki, skoro można się uważnie rozejrzeć po ulicy, oderwać na chwilę wzrok od srajfona, by od czasu do czasu takiego zobaczyć. Zaś jeśli kogoś stać może sobie pojechać do Południowej Afryki. Tam żyje ich cała gromadka, Pigmejami zwana.
Pozostaje jeszcze wyjaśnić, tak gwoli kosmetyki, co owi ludkowie robili w lesie? No tak, mieszkali, wydobywali drogie kruszce, ale nie o to chodzi teraz. Skąd oni w ogóle się tam wzięli? To akurat jest dość proste do wyjaśnienia. Obecnie karły (karzełki) łatwo nie mają, ale jakoś sobie radzą, czasem nawet świetnie robiąc na przykład karierę w branży rozrywkowej. Akcja "Śnieżki" odbywa się w domyśle w czasach średniowiecza. Wtedy tacy ludzie mieli zaiste przechlapane. Co prawda co poniektórzy też pracowali byli w show biznesie, ale zwykle na bardzo niemiłych warunkach. Tedy zebrało się siedmiu chwatów, którzy mieli już tego dość, wzięli sprawy w swoje ręce i udali się do lasu tworząc tam swoją małą społeczność. Co prawda "Śnieżka" to tylko bajka, ale ten detal jest jak najbardziej realny.
Zmierzamy do finału, bo sprawa wydaje się być wyjaśniona, pozostaje jedynie to jakoś spuentować. Otóż prawda jest taka, że krasnoludki istnieją, za to nie ma problemu krasnoludków. To tylko nagie małpy tworząc swój kod komunikacji stworzyły przy okazji taki problem z niczego, jak to nagie małpy zwykły robić. Słowo "krasnoludek" (lub "krasnal") może oznaczać tak istotę realną, jak też urojoną. Za to my mamy oręż, gdy ktoś próbuje sobie drwić pytaniem "No coś ty, w krasnoludki wierzysz?". Nasza riposta jest wtedy masakrująco - miażdżąca, do tego piękna we w swojej prostocie. Jest to odpowiedź pytaniem na pytanie, która brzmi: "Przepraszam, a w które?".
Aczkolwiek nie ma co dramatyzować i tworzyć sobie inny zbędny problem. Homonim to ciekawy twór językowy mogący dostarczyć fajnej zabawy zaiste. Chociażby na ten przykład podczas tworzenia i sensowania percepcyjnie tego posta.
W tym pytaniu o wiarę w krasnoludki, jest podtekst "jak dziecko". Że niby dzieci takie głupiutkie są. A to błąd. Dziecko widzi naprawdę, dopiero wychowanie wypacza to jego widzenie.
OdpowiedzUsuńdzieci mają zdolność widzenia świata takim, jaki jest i naturalną dumę, więc nie tworzą sobie problemu krasnoludków... dzieci nie wierzą w krasnoludki, dla nich krasnoludki po prostu SĄ...
UsuńJa tam w nie wierzę, a szczególnie wtedy, kiedy ktoś mi nocą czekoladę wyżre.
OdpowiedzUsuńA ja Jaskółko wierzę w krasnoludki pod krzaczkiem poziomek. ;-))))Była nawet taka o nich piosenka ;-)
UsuńTu tekst ;
http://forum.gazeta.pl/forum/w,576,53273737,53273737,czy_ktos_zna_tekst_piosenki_maja_krasnoludki_.html
u mnie czekoladą zajmuje się Czekoladowy Potwór, więc dla krasnoludków już nic nie zostaje...
UsuńDobry pomysł pytać: w które, bo rozmówca rezon straci i pomyśleć musi.
OdpowiedzUsuńja tam wierze w krasnoludki, chochliki czy jak tam zwał, bo mi ciągle w bibliotece psikusy czynią i nie przepraszają...
nawet nie myśl o tym, żeby rościć przeprosiny, bo w ramach focha nasikają do kawy lub herbaty...
UsuńKrasnoludków może być tyle, ile osób o nich rozmawia. Bo każdy ma swoją wizję, jedni bliższą klasycznym wzorcom z baśni, inni z fantastyki, wybór jest szeroki.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem co się w Szwecji dzieje, a to co na tym filmie pokazano i tak już pewnie jest stare względem 2019 roku tak, że trzeba by było nowy film zrobić. Co do muzyki to jakoś minęła mi wielka fascynacja metalem skandynawskim, choć pewien sentyment mam nadal.
Wiele zależy od ludzi, są takie osoby, które nie poddają się łatwo manipulacjom i twardo stąpają po ziemi. A za to należy się szacunek w tym dziwnym świecie.
Pozdrawiam!
czyli każdy ma swoje krasnoludki?... podoba mi się ta teza...
Usuńpozdrawiam! :)...
Można przyjąć taką tezę chyba. Są tacy też ludzie, co mają nie tylko krasnoludki. Ale to jakiś margines raczej jest, bo krasnoludki są najfajniejsze w sumie.
UsuńPozdrawiam!
Coś mnie w Internecie ominało z powodu mojej nieobecności skoro piszesz na swoim blogu o krasnoludkach ….;-)
OdpowiedzUsuńW latach 90 tych, gdy były modne ogrodowe krasnale zostało założone stowarzyszenie uwalniania ogorodwych krasnali. Członkowie tego stowarzyszenia uważali, że krasnalom należy się wolność w lesie a nie uwiązanie w ogrodach, dlatego zrobili akcje kradzieży ogrodowych krasnali i wywozili ich do lasu. Jak widać są osoby, które wierzą w krasnoludki;-)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Front_Wyzwolenia_Krasnali_Ogrodowych
polskie ogrodowe krasnale najchętniej zbierają się przy drogach niedaleko granicy niemieckiej, licząc, że ktoś je do tych Niemiec wywiezie (czyżby na roboty?), ale żeby je wywieźć trzeba je najpierw kupić, a to zakrawa na jawny wyzysk tych krasnali, bo to nie one dostają tą kasę...
UsuńMnie niestety krasnoludki bardzo często odwiedzają.
OdpowiedzUsuńGłównie po to, żeby mi coś schować :-)))
to z pewnością Pożyczalscy, taki szczep, czy kasta, która się w tym specjalizuje...
Usuń"Wąską ścieżką przez ogródek;
OdpowiedzUsuńidzie sobie krasnoludek;
dokąd idziesz mój malutki ?
Idę szukać krasnoludki."
to piosenka, której uczę wnuczęta.
A tak naprawdę to krasnoludki są biedne;
bo są ofiarami wszelkich pomówień.
Parafrazując;
człowiek zawinił, a zwalili na krasnoludka.
gdy będą starsze poznają inne wersje tej piosenki...
Usuń...
czyli taki "krasnoludek ofiarny", można by rzec :)...
Podsunąłeś mi sposób na wyciągniecie wnucząt z domu od smartfonów, komputerów i domowych zajęć. Trzeba przewietrzyć [dla zdrowia], więc postanowiłam wybrać się z wnuczętami na poszukiwanie krasnoludków w terenie. Aby ich troszkę przegonić to chowam pod krzakami niespodzianki,zaś oni mają za zadanie odnaleźć rzekomy prezent od krasnoludków. To działa > pokusa niespodzianki jeszcze działa na nich. Przypuszczalnie nie doczekam tego, jak będą "starsze" więc się nie martwię jakie wersje tej piosenki sobie dorobią :) to już nie mój problem, póki co -są na etapie krasnoludków.
Usuńbardzo fajny pomysł, każdy sposób jest dobry, aby zamienić ogłupianie się gadżetami na ruch na świeżym powietrzu... czyli jak widać krasnoludki zajmują się nie tylko wyżeraniem czekolady i sikaniem do kawy, ale pomagają w zdrowym rozwoju maluchów...
Usuń..
a dla mnie puenta na tu i teraz z Twojego komentarza jest taka, żeby (bezzwłocznie!) wyłączyć komputer, wytoczyć rower i pojechać szukać krasnoludków...
krasnoludki czy kalorie, nie wnikam, ale któreś z nich siedzą w szafie i nocy zmniejszają mi ubrania :D
OdpowiedzUsuńwitam i podrawiam gorąco PKanalio :*
a może to szafę zwiększają, stąd taka fata-mrugana, czyli złudzenie apteczne?...
Usuńwitam i pozdrawiam jeszcze goręcej :** :)...
gdyby to była kwestia szafy, to zmieściłabym się w ulubioną spódnicę :D
Usuńmoże to być też kwestia braku pozytywnego myślenia...
Usuń/ja np. myślę o Tobie pozytywnie jako o osobie łagodnego usposobienia, więc rozumiem, że nie oberwę za ten żart? :)/...
Ja wierzę tylko w jeden gatunek krasnoludków, tzn., ten, który mi robi totalny bajzel w domu, a ponieważ jestem sam, innej możliwości nie ma.
OdpowiedzUsuńPoważniej, wszystko rozbija się o język, ten literacki też. Ani karły, ani pigmeje to jeszcze nie te krasnoludki, w które większość dzieci (niestety, czasami dorośli też), wierzy. Kapitalne znaczenie ma tu właśnie odpowiedź pytaniem na pytanie (to podobno niegrzeczna metoda), czyli: „Przepraszam, a w które?”. Pochodzenie słowa krasnoludek ma tu istotne znaczenie: „Opiekuńcze duszki domowe. Wywodzono je z dusz przodków lub zmarłych niemowląt – czyli nic innego jak istoty niewidzialne i niematerialne. Trzon słowa „krasny” można tłumaczyć na piękny, kolorowy, ale to jeszcze o niczym nie świadczy, poza tym, że jest wyobrażeniem. I tu dochodzę do sedna – można uznać, że krasnoludki są na świecie, ale pod warunkiem, że tylko jako wyobrażenie. Wyobrazić zaś można sobie wszystko, nawet perpetuum mobile, co nie dowodzi, że ono istnieje.
jak już o języku mowa, to trzonem jest "ludek", a nie "krasny" (czyli czerwony, a nie kolorowy), niby od koloru czapeczek... ale zabawne jest to, że tylko w języku polskim jest mowa o czerwoności tych ludków... stop, wróć!... może niekoniecznie tylko, bo sprawdziłem tylko kilka języków... co prawda czytałem gdzieś, w jakimś sequelu "Władcy Pierścieni" /rosyjskiego autora zresztą/ o "Czarnych Krasnoludach", ale to już jest wtórna sprawa, produkt czasów obecnych /poza tym to jest polskie tłumaczenie - oryginału nie znam/...
Usuń...
a u mnie w domu bajzel sam się robi, takie perpetuum mobile właśnie...
Dodam tylko, że słowo krasnoludek jako takie może być XIX wiecznym neologizmem, bo wcześniej się nie pojawia. Sama postać chyba pochodzi z Niemiec, wtedy przejął nazwę od czegoś innego w folklorze - być może duchów niemowląt (ubożęta), lub po prostu duchów domowych (domowiki, chowańce itp.).
OdpowiedzUsuńczyli temat rozlewa się na bestiariusz małych stworków /który przy okazji skojarzył mi się "weterynarią małych zwierząt" :)/, bez wnikania już w ich przynależność gatunkową...
Usuń...
mnie jednak wciąż intryguje użycie nazwy "krasnoludki" w stosunku do tych grimmowskich ludków... co prawda Tarnowski pisze "karzełki", ale przecież funkcjonują też inne przekłady i wersje "Śnieżki", w których widnieje "krasnoludki"...
No jasne, że krasnoludki są na świecie, bo kto inny by tak potrafił spierdzielić ten świat?
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to jest dokładnie ze światem, ale wiem, że Polskę pierdzieli obecnie jeden krasnoludek i to jak najbardziej realny...
UsuńKrasnoludki od czasu do czasu pojawiają się na świecie i dużo potrafią namieszać w życiu innych. Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńi teraz jest już jasne, dlaczego pewna moja znajoma mówi o swoim byłym: "ten fuckin' krasnal" :)...
Usuńpozdrawiam! :)...
moja córa przez wiele lat z całym przekonaniem twierdziła, że ścianę pomazały krasnoludki. nawet się obrażała, gdy nie wierzyłam. :)
OdpowiedzUsuńto bardzo poważna sprawa, bo foch był nie o brak wiary w jakieś tam krasnoludki, ale o brak wiary własnej córce...
UsuńKrasnoludki istnieją bezsprzecznie.
OdpowiedzUsuńSą małe a nasz wzrok zbyt słaby aby je dostrzec....
Gdyby ich nie było to jak myślisz, kto by w klatce obok wybił szybę
nasikał na wycieraczkę sąsiada z dołu ( którego nikt nie lubi, bo wzywa policję i rozgania patologię)kto urwałby moje lusterko z samochodu???
Tak robią tylko krasnoludki...
W niemieckich zagrodach stawia się plastikowe krasnale, żeby te żywe dranie wiedziały, że teren jest zamieszkały...
sikanie z dołu na wycieraczki wydaje się być godne uwagi, bo jest to pewna sztuka i faktycznie umią to robić chyba tylko krasnoludki... ja bym sikał z góry...
Usuńnatomiast gorzej jest z krasnalami plastikowymi, bo plastikowe siki nie są eko...
o! i widzisz! to pewnie ten sam krasnal mi lusterko urwał! i jeszcze tylną wycieraczkę! dziad jeden!
Usuńdzień dobry :) zacznę od słowa : "buńczucznie" które juz nie raz slyszałam a które nadal jest mało używane i zapomniane - a szkoda bo pięknie przykuwa uwagę i jest dostojne.
OdpowiedzUsuńkrasnoludki dobrze by było gdyby były zawsze to weselej, ciekawiej. czasami jak patrzę na moją małą córkę jak ona dzielnie wierzy w te wszystkie bajkowe ludziki to i ja zaczynam wierzyć... pozdrawiam asia
tak mi teraz przyszło do głowy, że może my wszyscy jesteśmy krasnoludkami?... zwłaszcza, że podobno rozmiar nie ma znaczenia...
Usuńpozdrawiam :)...
Czemu pierwszym moim skojarzeniem z hasłem krasnoludki było krasnoludzkie kobiety xD. Za mało bajek za dużo fantasy :p, choć dla niektórych to też to samo :p
OdpowiedzUsuńjedyną znaną mi z bajek kobietą krasnoludzką była Calineczka...
Usuńpotem jeszcze Smerfetka, ale to już trochę inna epoka...
fantasy to jeszcze nowsza epoka, ale tam chyba występują nie krasnoludki, tylko krasnoludy?... ale w tych fantasy też pań za bardzo nie pamiętam jako bohaterek bliższego planu, autorzy jakoś niewiele o nich wspominali...
Właśnie chodziło mi o krasnoludy i krasnoludki, jako żeństa odmiana krasnoludów xD. Tak sobie mój zaspany ostatnio mózg wymyślił. Krasnoludki (żeńskie krasnoludy) istnieją tylko ciężko je odróżnić od męskich osobników, bo też noszą długie brody.
Usuńtak, czaję o co chodzi... górne brody zasłaniają jedno, dolne drugie i faktycznie nie zawsze można się w tym wszystkim połapać :)
Usuń