Historię święta Halloween każdy może sobie znaleźć w necie, jest wiele materiałów na ten temat, tedy nie widzę sensu, by tworzyć kolejny. Na tą chwilę ciekawsze się mi się wydaje wspomnieć coś o tym zjawisku w Polsce. Jak się to święto praktykuje? Pomysłów jest sporo, inaczej to robią dzieciaki na osiedlach, inaczej ludzie bawiący się w klubach, czy na jakichś większych spędach, jeszcze inaczej to wygląda w kameralnym, domowym zaciszu. Ja akurat mam zbitkę terminów, bo zwykle jestem na urodzinach (nie moich), więc trudno orzec, co ma wtedy miejsce, czy Halloween, czy te urodziny. Jakby jednak nie było, to bez dyni ani rusz. Ale jeszcze ciekawsze jest zjawisko kliniczne lęku przed tą dynią, może nie samą dynią, ale przed owym świętem. Widać to po memach, nawet co poniektórych dość pomysłowych, ale ich przekaz jest jasny: "Halloween to ZUOOO!". Być może niektóre z nich mają charakter satyryczny, że nabijają się tylko z tego lęku, ale które to są, to już niekoniecznie jest takie jasne. Jakby nie było, to jest jakaś grupa ludzi, którzy tworzą sobie jakiś problem, jakąś paranoję na temat dyni i tego całego Halloween. Jak to z urojeniami bywa, ich posiadacz zwykle nie wie, że to tylko urojenia, nie widzi bowiem świata takim, jaki o jest, widzi tylko swój równoległy tworzony przez jego niezbyt zdrowy umysł. Często jednak racjonalizuje sobie swoją obłąkaną sytuację, aby lepiej się poczuć, zaś metody można zaobserwować trzy. Jedna idzie po linii chrześcijańskiej i chociaż zdarza się nawet sporo ludzi przytomnych, którzy etykietkują się jako owi chrześcijanie, to wielu ma obsesję, aby urządzać komuś życie, uszczęśliwić na siłę. Czy to jest ich cecha osobnicza, czy też cecha takiej interpretacji tej religii, tego do końca już nie wiadomo. Jak by jednak nie było, to ich ostrzeżenia, czy też napomnienia zawierają w sobie informację, że to święto jest niechrześcijańskie, wręcz szatanowskie jakieś. Druga metoda ma charakter narodowy, że Halloween jest niepolskie, albo wręcz niesłowiańskie. Akurat można to nawet uznać za niefałszywe stwierdzenie, tylko jako argument jest nawet nie do dyni, tylko wręcz do dupy. Gdyby się taki argumentator rozejrzał uważnie po własnym mieszkaniu, to obawiam się, że miałby spore kłopoty, by znaleźć coś rdzennie polskiego. Nie wspomnę już o jego własnych genach. Ale obecnie taki stadny odruch co poniektórymi kieruje, że ma być narodowo tak. Mnie zaś to się też kojarzy z mizoginami, którzy unikają dania kobiecie kwiatka na Dzień Kobiet lub chociaż uśmiechnięcia się do niej, bo to jest według nich "komunistyczne święto". Trzecia metoda to już nie jest nawet paranoja, ale czysty debilizm. Otóż według niej Halloween gryzie się ze Świętem Zmarłych, przez niektórym też nazywanym dniem Wszystkich Świętych. Rzut oka na kalendarz wystarczy, by stwierdzić, że to są dwa różne dni, to zaś kończy dyskusję.
Tu może przy okazji warto zwrócić uwagę na wręcz korzystne uplasowanie tych dni jeden za drugim. Może ono motywować, by nie przesadzić z trunkami podczas Halloween, bo po co sobie fundować wycieczkę na groby na kacu następnego dnia? Może tedy na tym też polega kolizja, którą taki ptyś sobie tworzy, że znając swoją słabość do owych trunków unika świętowania? Ale to już tylko takie tam dywagacje.
Po tej dygresji pora na jakąś puentę. Wstępna jest taka, że tych wszystkich "uszczęśliwiaczy bliźniego swego na siłę" raczymy Ostateczną Ripostą Wujka Stacha, która brzmi: "spierdalaj!". Skoro Halloween wywołuje u nich taki odruch zabrudzenia galotów, to niech sobie idą gdzieś i nie zawracają innym tyłka.
Główną puentę poprzedzę taką oto historyjką, że na jakimś blogu przeczytałem coś w tym guście /cytuję to bardzo z grubsza, ale zachowując sens/: "Nie świętuję Halloween, ale dynię zrobiłam, tak dla hecy". Nie pamiętam, gdzie to było, więc tu odpowiem:
- No, i o to właśnie chodzi! O hecę. Więcej nie trzeba.
Bo tu centralnie leży istota Halloween. Heca w dynię zaklęta jest sednem tego święta. Owszem, bywają święta dość dalekie od hecy, ale generalnie jednak, to ona stanowi o tym, że święto jest świętem. Tak? Tak więc zacna Autorka cytowanych słów choć nie świętuje, to jednak zaświętowała. Oby się fajnie bawiła, czego życzę też wszystkim percepującym tego posta.
Tu może przy okazji warto zwrócić uwagę na wręcz korzystne uplasowanie tych dni jeden za drugim. Może ono motywować, by nie przesadzić z trunkami podczas Halloween, bo po co sobie fundować wycieczkę na groby na kacu następnego dnia? Może tedy na tym też polega kolizja, którą taki ptyś sobie tworzy, że znając swoją słabość do owych trunków unika świętowania? Ale to już tylko takie tam dywagacje.
Po tej dygresji pora na jakąś puentę. Wstępna jest taka, że tych wszystkich "uszczęśliwiaczy bliźniego swego na siłę" raczymy Ostateczną Ripostą Wujka Stacha, która brzmi: "spierdalaj!". Skoro Halloween wywołuje u nich taki odruch zabrudzenia galotów, to niech sobie idą gdzieś i nie zawracają innym tyłka.
Główną puentę poprzedzę taką oto historyjką, że na jakimś blogu przeczytałem coś w tym guście /cytuję to bardzo z grubsza, ale zachowując sens/: "Nie świętuję Halloween, ale dynię zrobiłam, tak dla hecy". Nie pamiętam, gdzie to było, więc tu odpowiem:
- No, i o to właśnie chodzi! O hecę. Więcej nie trzeba.
Bo tu centralnie leży istota Halloween. Heca w dynię zaklęta jest sednem tego święta. Owszem, bywają święta dość dalekie od hecy, ale generalnie jednak, to ona stanowi o tym, że święto jest świętem. Tak? Tak więc zacna Autorka cytowanych słów choć nie świętuje, to jednak zaświętowała. Oby się fajnie bawiła, czego życzę też wszystkim percepującym tego posta.
Pierwszy rzut oka w kalendarz starczy również, żeby zobaczyć, że Dzień Zmarłych to nie Dzień Wszystkich Świętych. Dzień Zmarłych to 2 listopada. Geneza obu świąt i czas ich powstania jest też zupełnie inna, ale o tym może naskrobię na blogu, bo widzę że coraz więcej osób się myli. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tekstem - poza tym Halloween nie powinien być brany pod uwagę jako "święto". Ot, dzień takiego minikarnawału, poprzedzający dwa dołujące w istocie dni.
Natomiast nie cierpię Walentynek. Kuźwa - mamy tą Noc Kupały, czy też Sobótkę - jest ciepło, postulowałbym, żeby wtedy było święto zakochanych. :)
z tym 2 listopada to akurat wiem, ale oparłem się na popularnie praktykowanej wersji... inna sprawa, że sporo ludzi zbytnio nie lubi zgiełku, tłumu, korków albo "rewii mody" i wybiera inny wolny dzień na wyprawę "na groby"...
Usuń...
minikarnawał, też w sumie fajne określenie, tylko ja wciąż nie mogę się pogodzić z takim czymś, że jak "święto", to koniecznie musi być tak sjerjoznie, dostojnie itp...
...
akurat ja lubię Walentynki, a jak miałem kiedyś epizod pracy w sex-shopie, to szczególnie lubiłem, bo ruchoma część gaży była większa... a zresztą Kupała /jak wiem od speców w tym temacie/ ma ponoć płodność i spodziewany urodzaj jako punkt ciężkości... co rzecz jasna koresponduje z miłością i zakochaniem, ale zakochanym na największym haju niekoniecznie się z tą (węziej rozumianą) płodnością spieszy, w każdym razie nie jest ona centralnym tematem ich zainteresowania...
Mnie po prostu lata koło gwizdka zarówno Halloween, jak i Walentynki, Pesach, Dziady i rocznica pontyfikatu. Jedyna rzecz, do jakiej przydała mi się dynia, to zupa :) Żeby było śmieszniej, są święta i tradycje, które lubię, bo... lubię. Ale kto tam za kobietą trafi :)
OdpowiedzUsuńzupa to zupa, ale co w temacie ciacha /placka, znaczy się/, jak się nań zapatrujesz?...
UsuńNie lubię ciast, rosną mi w ustach i nie chcą dać się przełknąć. Ze słodyczy ubóstwiam:
Usuń- bitą śmietanę (prawdziwą, nie jakieś gówno w proszku lub sprayu),
- bezy,
- torciki hiszpańskie (będące połączeniem dwóch powyższych),
- piwo,
- surówkę z cebuli :)
domniemywam, że piwo też ma być prawdziwe, a nie jakiś tam erzatz?...
Usuńja jeszcze bym dodał do tej listy np. "słodki ból"... to się robi tak /szkic przepisu, proporcyje trzeba już sobie indywidualnie dopracować/:
- mus jabłkowy /w bazowej wersji standardowej, bo ja akurat wolę gruszki od jabłek/...
- miód /prawdziwy/...
- chili /raczej sporo, ale bez zapominania o wspomnianej już proporcyji/...
dopuszczalne dodatki:
- stężony sok klonowy /nie piszę "syrop", bo czasem się trafia syrop chrzczony cukrem np. z buraka/...
- imbir /tylko i jedynie w formie własnoręcznie rozdrobnionego kłącza/...
- wanilia /nie mylić z waniliną/...
- cynamon /pożądany nie w formie gotowego proszku/...
zamieszać porządnie /w dowolną stronę, można je zmieniać, to nie majonez, nie "odkręci się"/, powaniać, posmakować i tylko się dziwować, jak słodko boli... stosować jako dodatek do czegoś, albo jako osobne danie...
inne eksperymenty dopuszczalne, na przykład wasabi, czarna rzepa lub czosnek niedźwiedzi jako drobne dodatki... oczywiście jeśli wasabi, to wasabi (prawdziwe), a nie chrzan z zielonym barwnikiem spożywczym... chrzan zresztą też może być, ale nie jako zamiennik, lecz jako chrzan /czysty, świeżo utarty/, bo to ma być uczciwe jedzonko...
ale...
wykluczony jest np. ocet i parę innych dodatków, oraz rzecz jasna olej palmowy /nie mylić z kokosowym/, bo oleju palmowego po prostu się nie je nigdy... olej palmowy jedzą tylko wrogowie Ziemi lub osobniki gatunku "Małpa naga", których motywuje zawiść targetowana do mądrzejszych od nich orangutanów i panter sundajskich...
Czekaj, bo trawię... Intelektualnie, nie żołądkowo-jelitowo.
UsuńPiwo absolutnie prawdziwe, to na pewno. A dalej to nie wiem, co myślę. Co to w ogóle jest za danie? Deser? Zupa? Chagiewu?
Jabłek nie lubię, ten mus nie bardzo mi leży... miód może być... chili im więcej, tym lepiej... soku ani syropu klonowego w życiu nie próbowałam i myślę, że się obejdę... imbir może ewentualnie być... wanilia to jak? w lasce?... cynamon lubię tylko w szarlotce i lodach Grycana...
Nie. To ja jednak wolę majonez. Winiary dekoracyjny albo robiony przeze mnie.
I to jest piękne podejście do sprawy! Też tak mam. Niektóre święta człowiek lubi, inne nie. Niektórych nie obchodzi, bo go wkurzają, albo w ogóle nie poruszają. Inne tak, bo je lubi, bądź w ostateczności dla miłej zgody, odpowiadając na presję rodziny (u mnie to Wielkanoc).
UsuńNie uważam Halloween za ZUO, ale jest to dla mnie święto obce. Nie rozumiem go i nie mam ochoty się w to bawić. I wkurzają mnie owe "psikusy" - jak się nie chcę w to bawić, to mam do tego prawo i nie chce mi się sprzątać po kilku nalotach zakapturzonych dzieciaków.
Święta Dziękczynienia też nie obchodzę. Zgadnij, dlaczego.
@Nitager...
Usuńczyli jest okay, gramy w tej samej drużynie, bo post jest wymierzony przeciwko tym, którzy "wiedzą lepiej", co powinniśmy świętować, co nie...
...
w mojej okolicy dzieciaki nawiedzają tylko domy z wystawioną dynią jako znak że mieszkańcy znają tą zabawę i nie mają nic przeciwko psikusom, do których de facto nie dochodzi, bo mają przygotowany okup... tak więc nie ma żadnej kolizji z nieświętującymi...
...
nie wiem dlaczego... ba, ja nawet nie znam dokładnie swoich powodów nieobchodzenia Święta Dziękczynienia, zapewne jednym z nich jest to, że nie wiem, kiedy to jest... niewykluczone, że podobnie jest u Ciebie...
Najbardziej upierdliwą cechą Polaków jest narzucanie innym swoich przekonań w zakresie wiary - niektórym się wydaje ,że są misjonarzami i mają za zadanie wśród znajomych bliższych i dalszych zaszczepić to wszystko, w co sami wierzą.Co zabawniejsze dotyczy to nie tylko wiary w sensie religii, ale dosłownie wszystkiego- jak ktoś lubi zupę rybną to wszyscy znajomi powinni też, a jak kocha wódę to inni powinni też.
OdpowiedzUsuńOd lat omijam wszystkie święta "na gwizdek" i uważam, że to tylko moja sprawa co celebruję a co omijam z daleka. O ileż milsza byłaby codzienność i kontakty z innymi gdyby wreszcie raczyli zrozumieć, że każdy ma prawo lubić i robić coś innego i nie powinien swych poglądów i wiary narzucać innym.
A dynia jest świetnym warzywkiem w kuchni.Może być zamieniona w pyszne ciasto, super dżem, chutney, marynowany dodatek sałatkowy, pyszny sos.Możliwości kulinarnych multum!
Malować i wycinać lepiej jest w jej nie jadalnych kuzynkach, tykwach. A jakie piękne lampy wychodzą nich- istne cuda.
Miłego;)
exactly, zwłaszcza to "gwałcenie na kielicha" przez tych kochających wódę - kompletna masakra...
Usuń...
święta "na gwizdek" mają ten jedyny plus, że mogą się wtedy łatwiej spotkać ludzie /np. dalsza rodzina/, którzy zwykle żyją na zupełnie innych orbitach i innej okazji do spotkania brak... ale to też różnie z tym bywa...
...
dynia jest super... co prawda jak się ogarnie kilka lampionów, to czasem nie wiadomo, co z tą masą robić, tylko zamrażarka ratuje sytuację...
kiedyś próbowałem zrobić lampion taki archaiczny, samhainowy z rzepy, z braku rzepy użyłem białej rzodkwi, nawet fajnie wyszło, ale co się nadłubałem, to się nadłubałem...
miłego :)...
Najprościej jest powiedzieć - nie ma obowiązku, kto nie chce nie musi, nawet Boże Narodzenie nie wszyscy obchodzą i dobrze.
OdpowiedzUsuńZawsze znajdą sie oburzeni, niezadowoleni; komuś nie w smak walentynki, innemu dzień kobiet, jeszcze innym zabawy sylwestrowe.
smutne jest w tym wszystkim, jak wielu jest ludzi, którzy gdy czegoś nie muszą, nie mają obowiązku, nic im nic nie każe strasznie cierpią od tej sytuacji, nie wiedzą, co ze sobą zrobić, w końcu wariują, albo coś tam w tym stylu... a Halloween to taka właśnie sytuacja, gdy nikt nic nie musi, więc ich to boli...
Usuńi tak to jest :)...
Dzisiaj, na fejsie, miałam ochotę napisać wielkimi literami takiemu nadgorliwcowi właśnie S...aj! Czasem już nie mam sił. Reszta u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńwłaśnie wsparłaś mój upór, by nie fejsować :)...
UsuńMoże kiedyś w końcu większość zrozumie, że uszczęśliwianie mniejszości na siłę nie jest miłe. Poza tym niech każdy robi w życiu to, co uważa za słuszne (wyłączamy tylko sprawy ewidentnie złe, parszywe itp.). A samo obnoszenie się z jakąś postawą raczej mnie śmieszy. Równie dobrze można by pisać, że nie obchodzi się Wielkanocy. Tylko najczęściej jest tak, że o czymś takim nie pisze się ze względu na intelekt dość dobrze rozwinięty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
już od dziecka nie mogłem pojąć zjawiska tego uszczęśliwiania... obecnie potrafię zrozumieć mechanizmy psychologiczne za tym stojące, ale nadal empatii i akceptacji dla tegoż we mnie zero...
Usuńpozdrawiam! :)...
Zrozumienie mechanizmu to jedno, jednak tak jak piszesz akceptacja zjawiska to już zdecydowanie trudniejsza sprawa. I właściwie należy u większości (chyba) do kategorii niemożliwości.
UsuńPozdrawiam!
Przeciwnicy Halloween obawiają się, że to święto zastąpi wszystkich świętych z powodu bliskości dat świąt wszystkich świętych i Halloween, że popularyzacja święta Halloween odbije się na celebrowaniu świat wszystkich świętych np. poprzez formę bardziej zabawową, a nie martyrologiczną jak jest w polskim zwyczaju. Druga sprawa to hipokryzja krytykujących Halloween oraz chęć wyróżnienia się. Dużo ludzi lubi Halloween to ja będę inny wyjątkowy. Tu sobie poczytaj o bratanicy prezesa PiS.
OdpowiedzUsuńhttps://www.pudelek.pl/artykul/137665/kaczynska_atakuje_halloween_nie_sposob_obronic_slusznosci_obchodzenia_tego_swieta_przez_dzieci_corka_nie_przeczytala_jej_felietonu/
niektóre mniejszości narodowe nie przynoszą na groby bliskich kwiatków, tylko coś na gardło, na ząb i grają na instrumentach, by przodka rozruszać, pogadać z nim i na cmentarzu bywa wtedy naprawdę wesoło... no tak, ale według PiS to "niePolacy"...
Usuń...
makijaż tej małej, mieszanka emo i zombie, można już uznać za tradycyjny... do tego jest to kreacja martyrologiczna, więc mieści się chyba w formule narodowej?...
Gdy mnie zaproszą, jestem za świętem, gdy o mnie zapomną jestem mu zdecydowanie przeciwna a najczęściej, ot wcale nie pamiętam i tylko dzieci przypominają przed drzwiami chociaż kojarzą się bardziej z dziadami proszalnymi
OdpowiedzUsuńprzeciwna "po złości", że nie zaprosili?...
Usuńdo nas wczoraj przyszły raczej wnuczki proszalne, gromadka małolatek z młodszego przedziału wiekowego... ciekawe o co poproszą(?) za rok, dwa, gdy będą już w wieku "barely legal"?... i jakim psikusem zagrożą w przypadku odmowy?...
Ja mieszkam na wsi i tu nie chodzą dzieci, może kiedyś probowali, ale im nie wyszło. Nie wiem, bo u mnie nigdy nie byli a i ja sama nie chodziłam. Halloween nie obchodzę, ale gdyby ktoś mnie gdzieś tam zaprosił na imprezę czy coś, to pewnie bym poszła. Ani nie jestem za, ani przeciw. A na cmentarze chodzę co roku, jak zdrowie pozwala :)
OdpowiedzUsuńwidać akurat tak jakoś wyszło w Twojej okolicy, analiza dlaczego tak wyszło może być ciekawa, ale na tą chwilę ciekawsze mi się wydaje pogadanie o zaproszeniu Ciebie gdzieś w przyszłym roku... takie mocno przedwstępne pogadanie, bo na konkrety z kolei jest mocno za wcześnie... generalnie zaś podoba mi się Twoje otwarte podejście do sprawy, z takimi osobami chętnie się rozmawia... o zaproszeniach i nie tylko...
UsuńJa mam pewną diagnozę, dlaczego nie wyszło, ale pewna nie jestem :D. Za rok, kto wie, może dam się gdzieś zaprosić :D
Usuńcoraz bardziej Cię lubię... za wiarę w siebie... bo przecież może być tak, czysto teoretycznie zresztą, że nikt nie wpadnie na pomysł, by Cię zaprosić :D...
UsuńMoże napiszę tak: Nie obchodzę ani Święta Zmarłych, ani Halloween. Natomiast co roku zakupuje sporą ilość cukierków dla biegających po domach dzieciaków. Przynajmniej raz na jakiś czas oderwą się od komputerów czy smartfonów i wykażą się mniejszą lub większą inwencją twórczą w przygotowaniu strojów i makijaży.
OdpowiedzUsuńData 31 października jest dla mnie istotna, jednak nie z powodu Halloween, ale katolickiego mnicha Marcina Lutra, który własnie tego dnia zbuntował się przeciwko rabunkowej i bandyckiej polityce Watykanu. W swoich 95 tezach zawarł też idee zbawienia z łaski, co jest istotą wiary. Wiadomo, że zaraz po tym fakcie w Europie wybuchła reformacja. Tysiące ludzi przyjmowało zbawienie przez wiarę, czyli tak jak mówi o tym Pismo Święte.
Pozdrawiam serdecznie:)
to naprawdę bardzo fajna motywacja natury pedagogicznej, aby oderwać dzieciaki choć na chwilę od takich zabawek, jak komputer, czy smartfon... zdecydowanie popieram...
Usuńakurat wczoraj wieczorem mieliśmy chwilę dyskusji z grupką przemiłych panienek, które nas odwiedziły z ofertą "cukierek albo psikus"... umakijażowane były zaiste twórczo, więc już tym zasłużyły na sporo cukierków, ale przepytane na okoliczność ewentualnego psikusa okazały się być słabo przygotowane... a przecież psikusa też "trza umić" psikusić... tak więc zawarliśmy z nimi pewną umowę w tej kwestii, mają rok czasu na przedstawienie twórczych propozycji...
...
no popatrz, właśnie niedawno czytałem książkę "Reformacja: rewolucja Lutra" /by Sebastian Duda, copyright 2017/, ale umknęła mojej uwadze ta data: 31 października, a przecież autor wyraźnie napisał /cytuję/:
"Pięćset lat temu, dokładnie 31 października 1517 roku, Marcin Luter przybił na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze 95 tez, mających być podstawą do debaty o sprzedawanych przez Kościół odpustach. Datę tę uznaje się za początek reformacji"
pozdrawiam co najmniej równie serdecznie :)...
Heh... żebyś tylko za rok nie pożałował, że tak zabiegałeś o tę tworczą propozycję psikusa. A nuż dziewczyny się naprawdę postarają i co wtedy? Przyjmiesz to psikuszenie jakie by ono nie było? No wiesz...bo skoro słowo się rzekło...
UsuńPozdrawiam :)
nigdy niczego nie żałuję... ale faktycznie, może być różnie, jeśli dziewczyny wykonają jakiś naprawdę hiper-psikus z najwyższej półki, bo nikt nie zna siebie na tyle, by przewidzieć, jak się zachowa w sytuacji skrajnej...
Usuńpozdrawiam :)...
Jejku, ugotowałam zupę z dyni. To ja już obchodzę Hallowen, czy nie?????
OdpowiedzUsuńTyle dyskusji za i przeciw, że się zastanawiam, czy moje podejście "świętuj co chcesz", jest na miejscu.
to jest naprawdę bardzo ciekawe pytanie, kiedy obchodzenie Halloween jest obchodzeniem Halloween, a kiedy nie jest?... nie znam dokładnej odpowiedzi, ale tak z grubsza coś mi się wydaje, że im bardziej się nad nim zastanawiamy, tym mniej to Halloween obchodzimy, a bardziej je tylko obchodzimy...
Usuńjeszcze ciekawsza jest sytuacja, gdy ktoś mówi, że nie obchodzi go Halloween, bo to wcale nie musi oznaczać, że to Halloween kogoś obchodzi, a centralnie właśnie jego...
podobnie zresztą jest z wieloma innym świętami...
a gdy jeszcze rozszerzymy temat na "objeżdżanie", to robi się jeszcze ciekawiej... nie wspomnę już o "oblatywaniu"...
A mnie to tak wkurza jak czytam czy słucham niektórych Polaków wypowiadających się o Halloween, że mam normalnie ochotę zafundować im pobyć w Stanach na ten jeden dzień. Niektórzy myślą że noworodki przebiera się za potwory i nie wiadomo co jeszcze. Kiedy wśród dzieci tak naprawdę królują postacie z bajek (ciekawe kto boi się balu przebierańców w przedszkolu?), i wszystko robione jest dla zabawy, nikt tu grupowo, czarnych kotów nie zarzyna, pod osłoną nocy. Ludzie kochani, trochę dystansu do świata.
OdpowiedzUsuńwielu z tych niektórych Polaków również praktykuje Halloween, bo jak nazwać robienie z siebie zombie przy pomocy gorzały i mordobicia?... słownik aż sam się wtedy otwiera na haśle "hipokryzja"...
Usuń
OdpowiedzUsuńNie rozumiem święta Halloween, inna sprawa, że ja zadnych świąt już nie rozumiem. Choć wróć, ja je rozumiem, tylko za nimi nie przepadam. Tyle, że ja jestem w komfortowej sytuacji, ja właściwie mam świętokażdego dnia (niech żyje emerytura!)
Mój stosunek do popierających i przeciwnych jest ambiwalentny. Nie moja bajka, a jednak ja czytam o zagrożeniach tym świętem, to mam niezły ubaw, więc lubię czytać.Szczególnie księżą egzorcyści to prawdziwi kabareciarze w tym temacie. Takiego profesjonalizmu nie znajdziesz wśród dzisiejszych kabaretów. I chyba dlatego skłaniam się do tego, aby jednak to święto było, inaczej ominie mnie kilka dni niezłej jazdy...
można by napisać niezłą pracę z dziedziny psychiatrii, na przykład:
Usuń"Analiza porównawcza cech morfologicznych czułków, które wyrastają od świętowania Halloween i jedzenia GMO...
Podejrzewam, że "co kraj to obyczaj", a więc i pewnie zwyczajów obchodzenia świąt religijnych z przełomu listopada i grudnia jest co niemiara. Zastanawia mnie dlaczego akurat wybraliśmy Walentynki i Halloween ... czyżby tylko chęć robienia laski?
OdpowiedzUsuńw przypadku święta z przełomu października i listopada na terenach słowiańskich i bałtyjskich faktycznie było zatrzęsienie i różnorodność na zasadzie "co wiocha to obyczaj", np. w jednej wiosce tego dnia obowiązywał zakaz grania, śpiewania i w ogóle wydawania zbyt głośnych dźwięków, za to w drugiej sąsiedniej panował nieopisany harmider muzyczny, a co ciekawe jeden i drugi zwyczaj miał swoje "racjonalne" (religijne) uzasadnienie...
Usuń...
hm, trudno powiedzieć... ja na przykład pierwszy raz o Walentynkach /na przykład/ dowiedziałem się jako dzieciak z książek do angielskiego, to w tamtych czasach było niezłe źródło informacji o zwyczajach zgniłego zachodu... ale to nie wyjaśnia chęci świętowania... bo niby dlaczego w Polce nie obchodzić Dnia Dziękczynienia?... hodowcy indyków zatrudniają słabych speców od marketingu, że jeszcze na to nie wpadli... zresztą po co od razu indyk?... wystarczy zwykły kurczak plus odpowiednia bajera... zresztą dla wielu Polaków najodpowiedniejszy byłby burak, chociaż trochę niepoprawny politycznie, bo "vege", ale nie takie niepoprawności już w tym kraju przechodziły, więc what da fuckin' problem?...
A ja nadal mam dynię na balkonie i nie zrobiłam ani zupy.. ani lampionu.. Chyba jestem zbyt leniwa na to całe Halloween. :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie to prawdziwe amerykańskie Halloween, ale bardziej z punktu.. kulturowego niż samej "hecy". Może kiedyś uda mi się być w Stanach podczas Halloween? A nawet jeśli nie.. to żałować nie będę!
Pozdrawiam. :)
taka wycieczka do Stanów byłaby fajna, tak w roli uczestnika hecy, jak w roli badacza, kulturoznawcy naraz, umiałbym to pogodzić ze sobą... niczym Tony Halik, który nie obserwował z boku, jak Indianie palą faję, ale sam z nimi zapalił...
Usuńpozdrawiam :)...
Haha 😆
OdpowiedzUsuńA ja nie gustuję w dyni
Nawet zupa z dyni nie bardzo mi smakuje
Za to robię psikusa i zbieram cukierki bo łasuch ze mnie
do kompletu brakuje cukierków dyniowych, bo arbuzowe są już od dawna... ale kto wie, skoro dynia (plus marchew) często są w składzie wyrobów mających w nazwie słowo "pomarańczowy"...
UsuńNie wychodziłem w tym dniu na dwór, więc nijak się nie mogę na własnych odczuciach oprzeć. Jednak strona WIOŚ z pomiarami wskazała 200, przy normie 50 chyba. Może jeszcze te stacje pomiarowe nie są skalibrowane czy coś, bo natknąłem się na informację o wyłączeniu paru w Warszawie, na rzecz jakichś rozmieszczonych w innych dzielnicach czy coś podobnego. Może faktycznie jeszcze trzeba zaczekać z paniką, zobaczyć więcej tych pomiarów.
OdpowiedzUsuń:) I to są muzyczne odkrycia dopiero. Parę już zaliczyłem takich sytuacji, że jakiś zespół, z bliskiego lub dalszego od nas kraju przesiekał mi mózg na kawałki, po czym uznałem, że taka muzyka jest warta głębszego poznania. Ostatnio spodobał mi się dość smętny repertuar projektu Diary of Dreams, ale wynika to po prostu ze stylistyki i gatunku. Na jesień pasują takie dźwięki idealnie.
Pozdrawiam!
Ani mnie to święto bawi ani drażni, nie wiem po co mam malować ryj na ch....o (widziałem takie coś nie raz). Tak po prostu coś jest i ludzie się bawią. A że taka nazwa co ja mam się tym zajmować. Tu coś wypić "na zdrowie" i tam też. Pobawić się potańczyć czy co. Jest wesoło i tyle. Zupa z dyni jest zajebista.
OdpowiedzUsuńPs. ten koleś z teledysku to chyba mutacje jakąś ma. Wera daje lepiej.
https://www.youtube.com/watch?v=-dJHmtITSYY
Pozdro. Marek
ja nie widziałem, więc nie mam zdania... reszta wywodu jest okay, po prostu neutralne podejście do sprawy...
Usuńco do Wery - pełna zgoda...
pozdro :)..
Ja mam kolejną puentę: my Polacy nie potrafimy się bawić, z jakichś powodów świętowanie na wesoło nie wchodzi w grę w kraju nad Wisłą. W związku z powyższym zabawy z dynią i duchami są niegodne mądrego narodu. I już. Nawet 100-lecie tegoż kraju świętowaliśmy bez uśmiechu i radości z tego, że u siebie jesteśmy.
OdpowiedzUsuńno, chyba że podczas tego świętowania spłonie jakaś ruchomość lub nieruchomość, ktoś dostanie w dziób, lub dojdzie do innej przykrości, wtedy dopiero zaczyna być wesoło... wesołość się zwykle kończy, gdy padnie jakiś trup, realny, a nie halloweenowy przebieraniec, ale to już osobna sprawa... choć niekoniecznie osobna, bo jest kolejny pretekst, by świętować na smutno, narodowo zaiste...
UsuńI koniec końców wyszło na moje ;-)
Usuńnie próbowałem polemizować, tylko rozgadałem się przytakując :)...
UsuńZastanawiam się, tak po cichu, skrycie kiedy PK notkę zmienicie ???
OdpowiedzUsuńZaglądam i zaglądam każdego dnia a tu wciąż treść ta sama.
To miała być chwilówka a zanosi się na miesięcznicę; czyżby było Tobie żal tych miesięcznic co się bezpowrotnie minęły?
"chwilówka" oznacza coś innego, ale masz rację, że coś mi się zakorkowało w procesie twórczym /nie samym blogiem bloger żyje/ i w weekend chyba podgonię z robotą...
UsuńNigdy nie świętuję,ale nie przeszkadza mi to u innych ;)
OdpowiedzUsuńokay, sedno tkwi właśnie w drugiej części Twojego zdania :)...
UsuńJa tak dla hecy straszyłam dzieci przychodzace do mnie po cukierki. Ja mialam ubaw i one w sumie też :p. Niby rozumiem, że niektórym może przeszkadzać, kiedy dzieciaki zakłocają spokój chodząc po domach ale w końcu kolędnicy robią to samo. W obu przypadkach można nie otwierać.
OdpowiedzUsuń