22 kwietnia 2024

CZY WIEDŹMA MA WIEDZIEĆ WSZYSTKO? /odc.3/

Wkrótce przytuptała z powrotem. 
- No, to o co chodzi z Kaśką?
- W skrócie, to ma chłopa.
Roxy spojrzała na Anitę i zamrugała powiekami:
- Nie bardzo rozumiem. To ma być taka sensacyjna plota? Chyba każda fajna laska ma jakiegoś chłopa, jak nie na stałe, to chociaż na chwilę. Kaśka jest naprawdę super, więc powinna mieć ich całe stado.
- No tak, ale Kaśka...
- Czekaj, czy chcesz mi powiedzieć, że...
- Nie, Kaśka chyba raczej nie jest les, choć może ma jakieś tam inklinacje, jak większość bab. Ale tu jest coś innego na rzeczy.
Gdy Anita zrobiła pauzę Ruda od razu weszła w lukę:
- Kochanie, ja po prostu nie znam za dobrze Kaśki od tej strony. Mało ją znam tak w ogóle, nie tak, jak ty, czy Malina, ona jest z nią najbliżej. Czyli pewne rewelacje na jej temat po prostu nie robią na mnie wrażenia, bo w ogóle nie wiem, o co chodzi. Znam już dobrze Malinę, ale ona na temat Kaśki nie puści pary z dzioba. Jest szczelna jak tytanowy batyskaf.
- To się chwali. Lojalna przyjaciółka.
- Powiem ci tylko, tak na moje postrzeganie, że Kaśka robi na mnie wrażenie zimnej, aseksualnej suki. Ale to tylko moje przeczucie.
- Dobra wiedźma nie musi wiedzieć wszystkiego.
- Ale musi mieć zajebistą intuicję.
- No tak, nauki Cioci Lali.
Chwilę się obie pośmiały, wreszcie Roxy spytała:
- To o co wreszcie hula z tą Kaśką? Bo w końcu zaczęło mnie to naprawdę intrygować. Chcę po prostu zrozumieć. Może to też jakiś malinowy sekret?
- Nie, żaden sekret. Mnie też Malina nic nie powie, ale ja wiem wszystko od samej Kaśki. Ona to gada dość otwarcie, a mnie do żadnych sekretów nie zobowiązywała. Intuicję masz dobrą. Kaśka na co dzień to Królowa Lodu. Ale nawet Erebus czasem wybucha na chwilę ukradkiem.
- Już dotarło. Czyli ona miewa takie wybuchy? Czekaj, nie przerywaj mi teraz. I teraz chcesz mi powiedzieć, że pojawił się hero, który ten jej lód roztopił? Tak jakby bardziej? Teraz dopiero czaję sensacyjność tej wiadomości. Kto to jest? Znasz go? Weź opowiedz.
- Mój kolega z pracy. A raczej Borka kolega, taki jego dobry kumpel od piwa. Bardzo wielkie, naprawdę wielkie chłopisko.
- Gruby, czy dopakowany?
- To drugie. Ale ty go też raz kiedyś widziałaś. U mnie na imprezie. Takich hulków się nie zapomina.
- Wiem! Kojarzę. Pamiętam, jak się wtedy chichrałyśmy z dziewczynami, czy on wszystko ma takie wielkie. Czyli Kaśka już to wie. Chyba Adaś mu było na imię, ale do imion to ja słaba jestem.
- Kasia znalazła Adasia.
Obie panie chwilę się pośmiały, wreszcie Roxy sięgnęła do swojej torebki po telefon, po czym zmarszczywszy czoło oświadczyła:
- No, Anitko, obrobiłyśmy już Kaśce dupę, to teraz pomyślmy jakby nieco poważniej o naszych własnych. Mnie już mrówki mocno gryzą, a ty też się jakoś dziwnie kręcisz na tym krzesełku.
Anita uniosła się cieleśnie i rozejrzała po kafejce:
- Można panią do nas?
Kwiecień, drugi tydzień, wtorek lub środa
Malina wpadła jak bomba do fit klubu, posłała szybkiego całusa Jacusiowi siedzącemu za ladą sklepu, po czym pobiegła do szatni. Tam przebrała się błyskawicznie, za to nieco dłużej zajęły jej oględziny siebie przed lustrem, czy wszystko prawidłowo się wcina, tudzież także opina. Potem wkroczyła na salę, gdzie szybko zlokalizowała Kaśkę, która akurat tłumaczyła jakiemuś brzuchatemu klientowi, że lewa ręka to jest centralnie lewa ręka, zaś prawa noga to właśnie prawa noga.
- Możesz na chwilę?
- Lalka! Pracuję!
- Robota nie gęś, nie wytopi się. To jest naprawdę ważne!
Kaśka zmroziła Malinę spojrzeniem.
- No, niech będzie. Przepraszam pana na chwilę.
Obie kobiety odeszły na bok sali.
- Jak to nie będzie ważne, to...
- Cicho, nie strasz, bo się zesrasz. Słuchaj mnie tu uważnie. Otóż pod koniec ostatniego dnia kwietnia zaczyna się...
- Długi weekend. I co z tego?
- Jest jeszcze coś. Noc Walpurgii.
- To też wiem. Sabat będzie. Coś jeszcze?
- Najważniejsze. Będziemy miały inicjację. Obie naraz. Dociera!? Będziemy wreszcie czarownicami pełnymi dupami. Cieszysz się?
Kaśka zasępiła się marszcząc brwi.
- A to żmija. Nic mi wczoraj nie powiedziała.
- Kto?
- Anita. Wczoraj gadałyśmy.
- Ja też oficjalnie nic nie wiem. Od Borka wyciągnęłam.
- To ona mu mówi takie rzeczy? Zresztą nieważne, co mnie to obchodzi. Może chcą nam zrobić niespodziewajkę taką?
Spojrzała na rozpromienioną Malinę i dodała:
- Moja Słodka Głupotka, Dziewczynka Malinka, Wróżka Cipuszka z Księżyca. Nic, tylko cię lizać. Z tyłu i z przodu.
Mówiąc to Kaśka rozchmurzyła się i zakontynuowała:
- No, niech ci będzie, cieszę się. Tylko mam taką uwagę. Gdy zdałam egzamin na swój pierwszy czarny pas, to rozbeczałam się niczym siusiara. Z radości zresztą. Przyuważył to mój sensei, super koleś zresztą, podszedł, przytulił, pogłaskał, po czym wcisnął mi jad do ucha.
- Jak to?
- Niedosłownie, werbalnie tak tylko.
- Co powiedział?
- Z czego ty się cieszysz smarkulo? Ty się lepiej martw.
- Nie rozumiem. Nie wiem, o co chodzi.
- Podobno, tak jak słyszałam kiedyś, dobra wiedźma nie musi wszystkiego wiedzieć. Ale ja ci to już detalicznie wytłumaczę. Tylko za jakąś godzinę, po fajrancie. Teraz sobie idź poćwicz, dojędrnij poślady, a ja wracam do roboty.
KONIEC

20 kwietnia 2024

CZY WIEDŹMA MA WIEDZIEĆ WSZYSTKO? /odc.2/

Na czym polegał błąd Anity? Otóż wiadomym jest, że prawdziwe psiapsie mówią sobie wszystko, jednak Roxy brała tą zasadę na poważnie. To zaś przekładało się na to, że gdy obie panie spotykały się centralnie we dwie, Ruda miała inklinację do opowiadania swoich randek ze wszystkimi detalami. Zwykle Anicie udawało się jakoś temu zapobiec, ale czasem traciła czujność, więc musiała wysłuchać kompletnego scenariusza filmu dla dorosłych. Bo gdy Roxy się zapowietrzyła, to była wtedy nie do zatrzymania. Anicie nie pozostawało wtedy już nic innego, jak spokojnie to przetrzymać popijając kawę, czasem też wrzucając jakieś rytualne "aha", tak dla grzeczności. Tym razem nagle na koniec usłyszała:
- I właśnie zadzwonił telefon. Zwykle wtedy olewam telefony, ale tym razem czułam, że ten konkretny trzeba odebrać.
- Aha, wtedy właśnie dowiedziałaś się, że...
- Resztę już wiesz. 
- Tak, wiem. Dzwoniłaś do mnie już stamtąd. To teraz mi opowiedz, jak tam było. Co to było w ogóle?
- Medycznie to ja pojęcia nie mam. Jakiś zjadliwy kowid, coś w tym guście. Cała rodzina w proszku, nie wiedziałam, gdzie najpierw ręce wsadzić. Nie opowiem ci detali, to było zbyt dynamiczne, nawet jak na mnie.
- A jaka puenta? Wszyscy już zdrowi?
- Prawie. Babcia wyzdrowiała inaczej. Ale babcia dogasała już wcześniej, jeszcze przed tym zamieszaniem, nawet we dwie nie dałybyśmy rady.
Tu Roxy wreszcie zamilkła i siorbnęła z filiżanki. Chwilę tak sobie jeszcze pomilczały, zapewne nad babcią, wreszcie Anita spytała:
- Kiedy przyjechałaś? Dziś?
- Nie, wczoraj, tylko najpierw zajęłam się robotą. Niby wszystko mam online, ale wiesz jak jest. Jak sama nie dopilnujesz, to jest niedopilnowane.
- Rozumiem, ty wczoraj nie zadzwoniłaś, ale Malina?
W tym momencie Anita sięgnęła do torebki po telefon.
- Nie! Czekaj. Dzwoniła. Wczoraj wieczorem.
- Ale ty pukałaś się gęsto ze swoim Boreczkiem. Dalej nie tłumacz. Wczoraj się z nią tylko minęłam, dziś dopiero pogadałyśmy dłużej. Awansowałam ją.
- Czyli?
- Rozwijam firmę. Robię nabór do nowej grupy dziewczyn. Malinę chcę zrobić nad nimi. Jak wczoraj wróciłam, to Tami nie mogła się jej nachwalić.
- Ja też ją muszę pochwalić. Na Wiosennym była zajebista.
- Czyli już nie masz zastrzeżeń?
- Znaczy o co ci chodzi?
- Zgadzasz się na jej inicjację?
Anita spojrzała na Roxy zdumionym wzrokiem.
- Przecież nie musisz mnie pytać o zgodę? To twoja uczennica.
- Wiem, znam zasady. Ale mam też swoją zasadę.
- Niby jaką?
- Zasięgać twojej opinii w pewnych sprawach.
- Toś mnie dowartościowała siostro Mocy. Nigdy nie byłam przeciwna. Ja tak tylko kwękałam, manipulacja motywacyjna to była.
Obie wiedźmy nagle roześmiały się pospołu. Wreszcie Roxy spoważniała na twarzy nieco i spytała równie poważnym tonem:
- Kiedy?
- Co kiedy? W Walpurgię. Jakby taka naturalna data. Tylko ja jeszcze ciebie dowartościuję. Zgadzasz się na inicjację Kaśki?
Roxy spoważniała jeszcze bardziej, wreszcie odpoważniała:
- No pewnie. Obie za jednym zamachem. Ale potem zrobimy super balangę! Już sobie to wizualizuję. 
- To na koniec, skoro jesteśmy przy Kaśce, to...
- Czekaj, muszę iść oko poprawić, bo świat trochę na żółto widzę. Jak wrócę, to mi wszystko opowiesz. Czuję wreszcie jakieś prawdziwe babskie ploty.
Roxy wstała od stolika i potuptała w stronę toalet.
CDN

18 kwietnia 2024

CZY WIEDŹMA MA WIEDZIEĆ WSZYSTKO? /odc.1/

Marzec, kilka dni przed Wiosenną Równonocą
Gdy zadzwonił leżący na sofie telefon siedząca obok Roxy ujrzała między swymi szeroko rozchylonymi udami równie szeroko otwarte oczy wyrażające nieme pytanie. Czarownica zareagowała:
- No, co jest z tobą misiu? Telefon jest do mnie. Kontynuuj, jest super.
Szybko sięgnęła po aparat.
- Co tam?
- ...
- No, nie gadaj. Wszyscy?
- ...
- Żesz ja pierdolę!
- ...
- Czuj się jakbym już tam była.
- ...
- Nie, nie jestem w domu, ale...
- ...
- Co? Nie, od razu jadę prosto do was.
- ...
- Nie wiem dokładnie. Jak dojadę to będę. 
Roxy odłożyła telefon, a mina na jej twarzy zmieniła się podczas tej rozmowy wybitnie. Przestała ona wyrażać błogość, stała się skupiona i pełna napięcia. Kobieta chwyciła za dłonie trzymające jej uda, uwolniła je od nich, po czym zgrabnym, sprężystym wygibasem stanęła była na równe nogi na podłodze pokoju. Klęczący przy sofie golas obserwował bicie rekordu ubierania się, który wcześniej należał do proximiańskich strażaków. Potem Roxy pochyliła się nad nim i sięgając po telefon leżący na sofie obdarzyła golasa szybkim, aczkolwiek czułym, ciepłym pocałunkiem. Po czym spytała:
- Dasz mi swój numer? Bo koniecznie musimy to dokończyć.
Po chwili zaś zniknęła, ale zanim to zrobiła całkowicie odwróciła się jeszcze na ułamek sekundy i rzuciła zmysłowo wystylizowanym głosem:
- Dokończymy na pewno, słowo Gargamelli.
Siedząc już w aucie znowu spojrzała na telefon i obok świeżo wpisanego numeru wyklikała "Misio". A gdy odłożyła aparat na fotel obok przesunęła dłonią po materiale spodni opiętych na biodrze, zmarszczyła czoło i spytała głośno samą siebie:
- Czy ja włożyłam te majtki, czy ich nie włożyłam?
Nie wiadomo, jakiej udzieliła sobie odpowiedzi. Zaś jej auto ruszyło nagle ulicą i z piskiem opon zniknęło za najbliższym rogiem.
Kwiecień, pierwszy tydzień, czwartek
Anita i Borek wyszli z gmachu firmy, ruszyli na parking, zaś dochodząc do auta kobieta nagle przystanęła i przytrzymała swojego partnera za łokieć.
- Zmiana planów. Ty prowadź.
Borek posłusznie zajął miejsce za kierownicą i dopiero gdy Anita umościła swoją pupę na fotelu obok zapytał:
- Ale czemu tak? Co się stało?
- Podrzucisz mnie tylko do galerii, zakupy zrobisz już sam, tu masz kartkę, potem po prostu jedź prosto do domu. Ja jakoś sama tam dotrę, długo nie będziesz musiał czekać. Mrówki w dupie pracują mi dziś dość intensywnie.
Mówiąc to czarownica pogłaskała go po udzie.
- No, ale ja zadałem pytanie, tak?
- Roxy wróciła. Koniecznie musimy ze sobą pogadać.
- Tylko...
- Spokojnie kochanie. Naprawdę się nie zasiedzę.
Szybko pocałowała go w policzek i dodała:
- No? Ruszaj. Wcześniej dojadę, wcześniej wrócę, tak?
Nie wiadomo do końca, czy to przypadek, czy świadomy zamysł, aby kafejka Pleciuga była targetowana do konkretnych klientów. Czy też raczej klientek, bo przy stolikach siedziały same kobiety. Po dwie lub po trzy, omawiały bez wątpienia bardzo, bardzo ważne babskie sprawy. Anita siedziała sama, ale nagle wstała na widok zbliżającej się psiapsi. Po wstępnych wyściskaniach wzajemnych przyjrzała się jej uważnie i spytała:
- Chyba nie dla mnie się tak wylaszczyłaś?
- Chciałabyś. Nie, po prostu potem jeszcze jadę dokończyć randkę. Siadajmy, nie patrz już tak. Zamówiłaś już coś?
- Tak, to samo dla ciebie i dla mnie. Jak to dokończyć randkę?
Nagle Anita ugryzła się w język, ale było już za późno.
CDN