13 grudnia 2021

Czterdzieści lat minęło

Pułkownik Ivanow /nazwisko zmienione - licentia blogica/ w onym czasie był dopiero kapitanem. Dowodził on jednostką wojsk desantowych, które to w Polsce zwykło się popularnie określać słowem "komandosi". W grudniu 1981 roku jego oddział został przerzucony na obecną Białoruś i stacjonował kilkanaście kilometrów od granicy z Polską. Kilka dni później kapitan Ivanow otrzymał rozkaz w zapieczętowanej kopercie. Zawierała ona tekst tegoż oraz drugą zapieczętowaną kopertę, którą miał otworzyć dopiero na osobny rozkaz. Rzeczony tekst opisywał dane rejonu ewentualnego zrzutu spadochronowego, miał też załączony stosowny szkic sytuacyjny. Była to Warszawa, teren częściowo już nieużywanego lotniska na Bemowie. Zwykle ćwiczyło tam ZOMO, zaś już potem funkcjonowała giełda samochodowa. Obecnie teren zajmuje dzielnica mieszkaniowa, jedynie na jej skraju nadal funkcjonuje lotnisko sportowe. Oddział kapitana utrzymywany był w stałej gotowości bojowej, gdyż rozkaz co trzeba robić dalej mógł nadejść w każdej chwili. Nadszedł piętnastego grudnia. Znosił gotowość bojową, nakazywał zniszczenie wspomnianej drugiej koperty oraz przygotowanie wojska do transportu. Następnego dnia grupa kapitana Ivanowa została wycofana na dalsze tereny ówczesnego Związku Radzieckiego.
= = = = = = = = = = = = = = = = =
Pomijając nazwisko kapitan Ivanow jest postacią prawdziwą. Po opisanym wyżej wydarzeniu uczestniczył w radzieckiej interwencji w Afganistanie. Po rozpadzie Związku Radzieckiego, jako pułkownik przeszedł na emeryturę. Inne detale biograficzne są nieistotne dla tej opowieści. Jego losy po roku 2006 są już nam nieznane. Oszacowanie stopnia wiarygodności opisanej historii pozostawiamy intuicji Kawiarni.
Ponieważ od wielu lat trzymamy się zasady nie wchodzenia w dyskusję na temat, czy decyzja wprowadzenia stanu wojennego czterdzieści lat temu była słuszna, czy też nie była, niektóre ewentualne komentarze mogą być pozostawione bez odpowiedzi.

44 komentarze:

  1. No fakt, tu dyskusja pozostanie bez wyniku, bo każdy ma ten temat inne zdanie, w innym był wówczas miejscu i inne spojrzenie miał, bo zdarzenia przed wprowadzeniem stanu wojennego i po - inaczej w różnych częściach kraju i środowiskach wyglądały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to, każdy patrzy na stan wojenny przez pryzmat własnych doświadczeń i im boleśniejsze, tym trudniej o (względnie) obiektywną analizę historyczną, a tym bardziej o postrzeganie zabawnych momentów...

      Usuń
  2. "Czy decyzja wprowadzenia stanu wojennego czterdzieści lat temu była słuszna"

    To jest jedno z tych pytań na ,które nie będzie do końca merytorycznej odpowiedzi.
    Nawet jak ktoś powie TAK ,drugi powie NIE.
    Dyskusja więc a ten temat nie ma sensu.
    A poza tym jakie to ma już teraz znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. vide odpowiedź Jotce...
      aczkolwiek im dalej w czasie, tym łatwiej o dystans do sprawy, tak to działa psychologicznie, choć pewnie nie u wszystkich...

      Usuń
  3. Dobra, sam sobie usunę komentarz! Bo o czym pisać pod takim postem? Znowu o nieinternowaniu Prezesa Pana Naszego Amen?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecież on był internowany /sam się w domu internował/, już czarnek się postara, żeby to należycie, po linii partyjnej zabrzmiało w podręcznikach historii... inna sprawa, że obecna neokomuna nawet kłamać porządnie nie potrafi, ale czy dzieciak zapatrzony w srajfon zwróci na to uwagę?...

      Usuń
  4. Dobrze, że to opisałeś. Masz moje większe zaufanie, niż politycy :) Bez obrazy. Czemu? Bo nie masz żadnego interesu, żeby kłamać. W sumie każdy pozostanie i tak przy swoich przekonaniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Instrukcja wkroczenia wojsk Układu istniała na pewno, mógł ją rzeczony Ivanow dostać, więc nie podważam tu tego co Piotrek pisze. Ale...

      Mniej więcej 10 lat temu opublikowano w gazetach (na pewno w Neewsweeku) odnalezioną w archiwach bodaj Stasi notatkę ze spotkania Jaruzelskiego z generałem Wiktorem Kulikowem, głównodowodzącym wojsk Układu Warszawskiego. Wtedy, podczas spotkania w nocy z 8 na 9 grudnia Wojtuś prosił go o gwarancję interwencji w razie gdyby w Polsce sytuacja wymknęła się spod kontroli, a dzień później poruszono ten temat na spotkaniu politbiura, bo Kulikow sam nie mógł i nie dał takiej gwarancji. 10 grudnia podjęto ostatecznie decyzję o tym, żeby Ślepowrona spuścić na drzewo, czego dowodzą zaprotokołowane wypowiedzi członków politbiura:
      Szef KGB Jurij Andropow:
      "Towarzysze polscy wspominają o pomocy wojskowej ze strony bratnich krajów. My jednak powinniśmy trwać zdecydowanie przy naszej decyzji o niewprowadzaniu wojsk do Polski”.
      Andriej Gromyko:
      "Nie możemy ryzykować. Nie mamy zamiaru wprowadzać wojsk do Polski. Jest to stanowisko słuszne i musimy trzymać się tego do końca. Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeżeli Polska dostanie się pod władzę "Solidarności", to będzie to tylko tyle."
      Przewodniczący komisji Biura Politycznego KC KPZR do spraw Polski Michaił Susłow: „Jeżeli wojska wkroczą, nastąpi katastrofa. Sądzę, ze wszyscy podzielamy pogląd, że o żadnym wysłaniu wojsk nie może być mowy”.
      3 dni później Jaruzel wprowadza stan wojenny, jedyne co ruscy robią to kilka ruchów związanych z przemieszczeniem sił.

      Usuń
    2. @Szarabajka...
      bo ja wiem, czy ja nie mam żadnego w tym interesu?... ale materialnego z pewnością nie, od blogowania jakoś mi w kieszeni nie przybywa...

      Usuń
    3. @Radku...
      generalnie chodzi o jedno: "ruskie" szykowali się do wejścia i stan wojenny temu zapobiegł, a kto za tym stał, kto o to prosił, to osobna sprawa... tak na czystą logikę, to byłoby czystym idiotyzmem z ich strony nie postawić jakiegoś wojska w gotowości, tak na wsjakij pożarnyj słuczaj, bez cudzego proszenia...

      Usuń
    4. Małym problemem w Twojej narracji jest tylko to, że nie wynikało to z wypowiedzi panów, którzy decydowali o tym wejściu. Ale każdy wierzy w to co chce, nawet jeżeli nie jest to Bóg.

      Usuń
    5. @Radku...
      moja narracja (w poście) jest relata refero i nie ma w niej żadnej sugestii na temat przyczyn, z powodu których pułkownik sterczał przy granicy z giwerą i kopertą w ręku, a na temat tych przyczyn, czy ktoś prosił, czy nie, każdy już niech sobie spekuluje samodzielnie...
      oczywiście pułkownik mógł to sobie zmyślić, niczym dziadek Hieronim, który twierdził, że wziął do niewoli generała Kuropatkina, a w rzeczywistości nigdy nie był w wojsku... mogłem ja zmyślić Ivanowa... ale jak sam wspomniałeś: każdy wierzy etc :)

      Usuń
    6. Luzik, nie musiał zmyślać żaden z Was, naprawdę. Po prostu te jego koperty, świadczące o gotowości wojska do takiej akcji, nie dowodzą, że władze chciały je wysłać do Polski i dopiero stan wojenny je powstrzymał. Stos takich kopert znaleziono w siedzibie UB przy jego likwidacji - w razie jakiegoś scenariusza mieli się do nich stosować. Nie tworzono ich z myślą o konkretnej akcji, one po prostu były na wszelki wypadek.

      Usuń
    7. A wczoraj w "Kropce nad i" Komorowski mówił, że były opracowane plany (na papierze!) i obowiązek utrzymywania tzw. wolnych dróg na wypadek potrzeby szybkiej interwencji wojsk radzieckich. I ja mu akurat wierzę, bo miał w swojej karierze możliwości, żeby takie dokumenty widzieć.
      Więc tak naprawdę nic wtedy nie było pewne!

      Usuń
    8. No Chryste były. Tak samo jak wokół Warszawy rozlokowano wojska obrony rakietowej na wypadek ataku wojsk NATO na Układ Warszawski. I co z tego?

      Usuń
    9. Nie tak samo, bo one nie były przygotowywane na wypadek ataku NATO tylko "bratniej pomocy" Jaruzelskiemu w razie potrzeby. Ot, żeby pułkownik Iwanow nie musiał błądzić albo się przepychać między maluchami (gdyby Rademenes nie wiedział, to taki samochód popularny niegdyś na polskich drogach). ;)

      Usuń
    10. Mają jednak kilka wspólnych cech - po pierwsze kilku trepów otrzymało koperty z planami wojny konwencjonalnej z NATO, a z drugiej strony wydano podobne, za którymi szło stosowne rozlokowanie armii, w ramach czegoś co sę nazywało MC 14/3. Infrastruktura drogowa i wodna była przygotowywana do wojny z Zachodem już za Bieruta, kiedy Ivanow biegał jeszcze po poligonie, albo może nawet w krótkich spodenkach.
      Po drugie ani jedno ani drugie nie nastąpiło i nie ma się co spuszczać dalej na ten temat, bo nie przeszkadza mi Twoja mitologiczna opinia o Jaruzelskim zbawcy narodu i Michniku Wielkim, jego przyjacielu, bo nic ona już w historii nie zmieni.

      Rademenes nie ma 20 lat, żeby nie wiedział co to maluch, albo mydelniczka. Nawet wyobraź sobie że stan wojenny pamiętam. A TY Mario wiesz co to mydelniczka?

      Usuń
    11. Wiem Rademenesie co to mydelniczka, niepotrzebnie mi przypisujesz "mitologiczną wiedzę", wiem też, że nie budowano nowych dróg, żeby Ivanow mógł w razie czego pośpieszyć z pomocą. Dla mnie wystarczające jest, jeśli odkurzono i sięgnięto do istniejących od lat planów i je przeanalizowano pod kątem bieżących potrzeb, a kopie dołączono do dokumentacji planowanego stanu wojennego.

      Zmieni nie zmieni. Oczywiście, że czasu się nie cofnie, zdarzeń tamtego czasu też nie, ale może zmienić ich postrzeganie, można opiniami o tamtych czasach manipulować, zakłamywać je tworząc "historię" niejako na nowo.

      I przy okazji tej rocznicy taki paradoks mi się przypomniał - w moim ulubionym TVN24 było wiele wywiadów wspomnieniowych z dawnymi aktywnymi i kiedyś opozycjonistami (np. p. Staniszewska, p.Hall, p. Komorowski), internowanymi i prześladowanymi, z których żaden nie używał wobec Jaruzelskiego takich skandalicznych określeń jak Duda czy Morawiecki (zapewne jeszcze wtedy robiących za przeproszeniem w majty).
      I to jest właśnie w tej naszej historii bolesne. :(

      Usuń
    12. Historia to nie matematyka i to, że kiedyś ktoś coś powiedział nie znaczy, że ma to obowiązywać po wsze czasy. Przez ćwierć wieku może Ci nie przeszkadzało, że karmiono Cię kłamstwami o kulisach Magdalenki, że robiono bohaterów ze zwykłych łachudrów - ale ja to nazywam mitologią wytworzoną na potrzeby układu pomagdalenkowego - o czym ludzie powinni wiedzieć, bo tłumaczy to dlaczego teraz tkwimy w bagnie z opuszczonymi do kolan majtami. Zgadzam się tylko, że obecna polityka historyczna usiłuje wykreować nową mitologię, a nie pokazać prawdę, ale to trzeba umieć wyłuskać ziarno z plew i wiele się wyjaśnia - głównie rzeczy o których się mówiło już dawno, a które teraz dopiero znajdują potwierdzenie w dokumentach.

      To znaczy jakich konkretnie skandalicznych określeń nie używał, których teraz się używa? Duda nazwał Jaruzela tchórzem i zdrajcą, Suworow pisał o nim per lokaj, co na jedno wychodzi. :) Może to właśnie Michnika zasługa, że nie jawi się już on jako czerwonoręki kat, a tak przedstawiała go drukowana na powielaczach prasa konspiracyjna. Mam jej w muzeum całe pudło...

      A może masz na myśli jebać PIS? Masz rację, nie pamiętam , żeby krzyczano jebać PZPR...

      Usuń
    13. Jakby Jaruzelski był takim czerwonorękim katem, to zapewne wśród nas nie było by wielu z tych zapiekłych opozycjonistów z tamtego czasu, którzy teraz mamią młodszych i razem robią nam to bagno.
      Tyle, że my żyjemy tu i teraz i nie powinniśmy się dawać robić w bambuko, nawet przez najbardziej zasłużonych ówczesnych bojowników.

      Sam widzisz różnice klas - teraz opozycja krzyczy j..ć PIS, a "patrioci" chętnie by powiesili zamiast liści na drzewach tych, których uważają za komunistów. Czy lepiej być wyj...nym i jednak zachować życie czy zawisnąć na drzewie na amen. Kto jest bardziej dziki i krwiożerczy? ;)

      PS. Nie psuję sobie głowy Magdalenką. Ostatnio ktoś (Hall?) powiedział, że obie strony siadały do Okrągłego Stołu z zamiarem oszukania przeciwnika. Strona solidarnościowa okazała się lepsza... :))
      Pozostało jej chyba to do dziś!

      Usuń
    14. No tak, mogli ich więcej wybić. Co to jest 100 osób, zaraz mi powiesz może że "PISi" mają ich na koncie więcej, dlatego Jaruzelski jest fajniejszy od Kaczyńskiego. :D

      Właściwie to część patriotów którzy tak krzyczą powiesiłaby przy okazji i kaczystów, więc odpowiedz sobie na to pytanie sama, bo ja nie wiem jak mam tu rozdzielić krwiożerczość.

      Pewnie po co sobie psuć głowę. Choć nie wiem w czym strona solidarnościowa okazała się lepsza.

      Usuń
    15. Ja napisałam "patrioci", a Ty patrioci na określenie tej samej grupy ludzi. Niby niewielka różnica, a jednak chyba to tu tkwi zasadnicza różnica między naszym oglądem rzeczywistości.

      Przeczytaj jeszcze raz ten PS (ze zrozumieniem) to się dowiesz ... :)

      Usuń
  5. Pewne, że "mniejszym złem" od stanu wojennego by był okrągły stół. Ale już w połowie 1981 r. sytucja w Polsce wymknęła się wszystkim spod kontroli. Wałęsa tracił władzę, w wojsku zaczęły się tworzyć frakcje upatrujące szansę w zmianie dowództwa. "Czekanie na Gorbaczowa", nie miało szans, gdy prawicowe oszołomy żądały krwi. Myślę, że to było najlepsze rozwiązanie. Po wprowadzeniu stanu wojennego gratulacje płynęły do Jaruzelskiego od wszystkich najważniejszych głów państw zachodnich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mowy wtedy nie było o żadnym okrągłym stole, za dużo było ludzi żądnych "komuszej" krwi, którym się w dupach poprzewracało od nadmiaru luzu, a o Gorbaczowie nikt wtedy nawet nie myślał, wyskoczył już później jak diabełek z pudełka zaskakując praktycznie wszystkich swoimi pomysłami...

      Usuń
    2. Ten "okrągły stół" - wziąłem teraz w cudzysłów, bo nie chodzi przecież o nazewnictwo, czy o ten prawdziwy stół - w latach 1980/1981 proponowały obie strony, czyli rządowa i solidarnościowa i namawiał do tego "wschód i zachód". W rzeczywistości jednak każdy chciał ugrać więcej. Podobnie było z tym "Gorbaczowem", bo to oznaczało, że czekało się na formalne zejście ówczesnego Wielkiego Czerwonego Brata, albo na objęcie władzy przez kogoś z wizją gorbaczowską (to mógł być nawet "późniejszy Jelcyn").

      Usuń
    3. luz, rozumiem te metafory... o usiąściu do stołu /choć bez precyzowania designu/ wspominał już Wałęsa na pamiętnym spotkaniu w Stoczni z Rakowskim, ale żadna ze stron za bardzo nie kwapiła się do realizacji... natomiast na temat następcy Loni to ja nie wiem, to była raczej mieszanka strachu przed jeszcze gorszym i nadziei na jakąś powtórkę z odwilży...

      Usuń
  6. Nawet w czasie Stanu Wojennego nikt nic nie wiedział (poza tymi, którzy go wprowadzili), natomiast zdania były i są do dziś podzielone. W mojej ocenie, gdyby nie ofiary śmiertelne, nie byłoby za bardzo o co kruszyć kopii. Z początkiem lat 80-tych w Polsce panował totalny chaos zarówno kompetencyjne jak i gospodarczy. Ten drugi z każdym dniem się pogłębiał. Jaruzelski był przekonany, że wojskowym drygiem opanuje jedno i drugie. Totalnie się pomylił. Nikt i nic nie był w stanie powstrzymać gospodarczego regresu (czytaj: zapełnić półek sklepowych i powstrzymać inflacji). Nawet Okrągły Stół w zasadzie nie przyniósł żadnych zmian, poza pierwszym (chyba najważniejszym) etapem pokojowego odsunięcia komunizmu od władzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde odsuneli komunizm od wladzy? Ja mysle, ze tylko podzielili sie z opozycja stolkami i zadbali o to aby nikt ich nie przepedzil od koryta.

      Usuń
    2. patrząc pod kątem "trupogennym" to dyktatura Jaruzelskiego w porównaniu z innymi może się pochwalić (prawie) czystym kontem, te ileś tam ofiar nie przekraczało granic błędu statystycznego... ale wiesz, jak to jest: gdy wszędzie nafajdane, to nikt pojedynczej kupy nie zauważy, ale gdy jest czysto, to jedna kupa staje się problemem na skalę globalną...
      gospodarczo stan wojenny poprawił sytuację, ale tylko na chwilę, bo system był chory już od podstaw, a potem znowu wszystko zaczęło się sypać... pytanie tylko, czy bez stanu wojennego wszystko by się sypnęło do imentu, ale to już jest jałowe gdybanie i nie ma sensu oczekiwać odpowiedzi...

      Usuń
  7. Ten Ivanow... ale wojskowi tak maja. Jak cos jest planowane, cos sie ma wydarzyc to oni sa w gotowosci bojowej z kopertami przed i z kopertami po... mam wuja pulkownika to wiem. Zolnierz ma byc w gotowsc i koncentracji kiedy dzieja sie lub maja sie zadziac wazne wydarzenia. Takim wydarzeniem niewatpliwie bylo planowanie stanu wojennego.
    Nie wiadomo bylo jak lud na ow stan zareaguje, moze ludziska chwyca za orez i mlocic beda?
    Dlatego zolnierze przed tego typu akcjami sa w 100% gotowosc. Wierchuszka spina sie wtedy na potege.
    Nic wyjatkowego z tym Ivanowem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, Ivanow nawet już jako emeryt miał mentalność trepa, a najgorzej (moim zdaniem) uszkodził go ten późniejszy trip do Afganu... niemniej jednak była to postać nader ciekawa i kto wie, czy kiedyś nie opiszę na blogu moich wspomnień rozmów z tym typem... co do stanu wojennego, to on nie rozwijał swojego widzenia tamtej sytuacji, podawał tylko suche fakty, bezrefleksyjnie, tak jak pamiętał...

      Usuń
  8. A ja myślałam że już skończyłeś 40 lat :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo skończyłem /pora przestać to ukrywać/, jakoś tak niedawno i niezła balanga była z tego tytułu, ale co tu opisywać, a la fete comme a la fete...

      Usuń
  9. Ale rozczarowanie! Po tytule myślałem, że wpadam na imprezę urodzinową, coś wypiję, coś zapalę... A tu nawet podyskutować nie można...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tytuły postów często są zwodnicze, np. "Słoń" niekoniecznie oznacza, że będzie o słoniu... a wypić i zapalić zawsze można, medycznie, rzecz jasna, dla zdrowotności, bo jakże by inaczej...

      Usuń
  10. Co ja się będę tu wypowiadać, jak mnie jeszcze nie było :). Wszystkiego najlepszego życzę, jeśli imprezka nie tak dawno była :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wypowiedzieć się każdy może, czasem lepiej, czasem gorzej, aczkolwiek bywają tacy, którzy lepiej żeby się nie wypowiadali, nawet gdy już wtedy byli :)

      Usuń
    2. Wypowiadać się mogą i powinny te osoby, które w tamtym czasie żyli i byli dorośli a nie małolaty, co sikały w pieluchy lub bawili się w piaskownicy jak Morawiecki czy bracia Karnowscy.

      Usuń
  11. Nie moje czasy, więc nie moje małpy i nie mój cyrk.;-) Jednak swoją drogą szkoda, że Jaruzelski nie rozprawił się solidaruchami, dziś kobiety nie musiałyby umierać i nie byłyby oklaeczne jak śp Alicja Tysiąc w pseudo niby europejskiej wolnej Polsce. Te solidaruchy pierwsze, co zrobili, gdy doszli do władzy do zajęli się zawartością macic i aborcją, więc z mojej perspektywy szkoda, że Jaruzelski ich porządnie nie ujebał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uprościłaś sprawę do granic absurdu, ale szanuję, rozumiem i podzielam emocje związane z licznymi ofiarami państwowego terroru antykobiecego zaistniałego na początku lat 90-tych /który obecnie również osiągnął granice absurdu/, o których nawet media niechętne obecnemu reżimowi boją się wspominać...

      Usuń
  12. Z żołnierzami już tak jest i inaczej nie będzie. Jak im się każe strzelać i wskaże cel to strzelają. Jak im rozkaże pushbacki robić też robią. Oni po to są, i nie oni ponoć za to będą odpowiadać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak też opowiedział ten epizod Ivanow w realu, po żołniersku, suche fakty bez wnikania w ich detale natury politycznej...

      Usuń
  13. Jako osoba, która przyszła na świat ponad 10 lat później niż stan wojenny się skończył, to mogę tylko powiedzieć, że warto o tym rozmawiać ze swoimi dziećmi. Jest to część historii, która na pewno jest zakłamana- nie tylko przez obecny rząd, ale nawet ci, którzy myślą, że znają prawdę, to na pewno nie wiedzą wszystkiego, bo tamtejszy reżim już się o to postarał, by wszystko utajnić i tak dalej. Dlatego warto informować swoje dzieci o tym, jakie zdanie i wspomnienia z tego okresu mają ludzie, którzy to przeżyli na własnej skórze jako zwykli obywatele. Do tej części historii rzadko kiedy się dociera na lekcjach historii. Teraz jeśli się do tych wydarzeń dociera, to wątpię, żeby były merytorycznie poprawne, patrząc na to, jaki mamy obecny rząd. Dlatego wkurzają mnie wszyscy dorośli, którzy mówią, że ,,to zbyt straszne przeżycia, by o nich mówić'' i milczą jak zaklęci- a to wcale nie pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ideałem byłoby państwo otwarte na różne wersje historii i różne jej interpretacje, ale to jest raczej utopia, gdyż każde państwo używa historii narzędziowo do realizacji swoich interesów /zaś niekoniecznie już obywatela/ i to chyba raczej trzeba przyjąć, zaakceptować, ale realny problem powstaje wtedy, gdy państwo zaczyna forsować na chama jakieś swoje warianty tej historii w ramach tzw. "polityki historycznej", tak jak robi to obecne państwo polskie tworzone przez PiS i satelitów ,które zbliża się coraz bardziej do dystopii opisanych przez Orwella i innych autorów social fiction /u Orwella nazywało się to "Ministerstwo Prawdy"/, a stan wojenny jest dość wdzięcznym tematem do manipulacji...
      to prawda, że nikt całej prawdy o stanie wojennym nie zna, ale faktycznie warto opowiadać dzieciom o przeżytym przez siebie fragmencie, aby one z kolei umiały się bronić przed wspomnianą manipulacją... masz rację, że nonsensem jest oszczędzanie dzieciom "strasznych" momentów, bo straszność trzeba przeżyć samemu, aby ją pojąć, poczuć, a same gadanie o straszności niczym dziecka nie straumatyzuje, więc nie ma przed czym go chronić...

      Usuń