W języku prawym zbrodnią nazywa się czyn, za który kodeks karny przewiduje karę odsiadki od trzech lat wzwyż. Za to w mowie potocznej jest to określenie jakiegoś działania, które oceniamy jako wyjątkowo niefajne. Definicja prawnicza jest dyskursywna, potoczna jest intuicyjna. Obie funkcjonują w różnych systemach wartości, więc czasem dochodzi do paradoksów. Na przykład za uprawę Zioła na większą skalę można nieźle posiedzieć, mimo że zbrodnią jest ukaranie takiego growera i zniszczenie jego plantacji w majestacie prawa przez androidy, którym za to płacą.
Zwykle słowo "zbrodnia" kojarzy się nam z jakimś seryjnym lub też masowym mordem, można nawet mówić o pewnym consensusie. Co prawda czasem może dochodzić do sporów, kto był autorem większych zbrodni, na przykład Franco, czy Ceausescu, jednakże takie różnice zdań nie mają zbyt wielkiego znaczenia. Trochę inna sytuacja jest przy gwałtach, istnieje mianowicie bowiem spora ilość buraków (narodowych), która za zbrodnie tychże gwałtów nie uważa argumentując, że "te szmaty same chciały".
Zostawmy to jednak i skupmy się na innej zbrodni, która ma miejsce od bardzo dawna i (prawie) każda naga małpa ma w niej jakiś drobny współudział. Można by tu rzec, trawestując pewien znany cytat: "Kto nigdy nie użył torebki foliowej niech pierwszy rzuci plastikową skrzynką". Ta torebka to rzec jasna tylko drobny przykład, gdyż jest całe mnóstwo innych, do tego cięższego kalibru, jak naga małpa zabija Ziemię na raty, przy okazji zaś siebie. Tak jak ćpun, który stracił kontrolę nad przyswajaniem różnych legalnych lub nielegalnych płynów, czy innych substancyj popełnia samobójstwo na raty, by już na końcu sobie zdechnąć wcześniej, niż Natura założyła. Różnica jest może tylko taka, że naga małpa z tego gówna już nie wylezie, może jedynie opóźnić, odwlec cały ten anizotropowy proces.
Czyli zachodzi potrzeba pewnego okrojenia definicji zbrodni, żeby nie wyszło, iż wszyscy są zbrodniarzami. Do nich zaliczymy jedynie tych, którzy ów wspomniany proces przyspieszają ponad miarę. Niektórzy są znani medialnie, choćby taki były polski minister (niszczenia) środowiska naturalnego. Długo by ich wymieniać, nie ma to teraz zbytniego sensu, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu to szemrane towarzycho ma swojego mistrza. Któż to taki zacz? To nietrudna zagadka, zaś gdy podpowiem że "tańczy nad własnym grobem, gdy las deszczowy płonie" to wszystko jest jasne.
Zwykle słowo "zbrodnia" kojarzy się nam z jakimś seryjnym lub też masowym mordem, można nawet mówić o pewnym consensusie. Co prawda czasem może dochodzić do sporów, kto był autorem większych zbrodni, na przykład Franco, czy Ceausescu, jednakże takie różnice zdań nie mają zbyt wielkiego znaczenia. Trochę inna sytuacja jest przy gwałtach, istnieje mianowicie bowiem spora ilość buraków (narodowych), która za zbrodnie tychże gwałtów nie uważa argumentując, że "te szmaty same chciały".
Zostawmy to jednak i skupmy się na innej zbrodni, która ma miejsce od bardzo dawna i (prawie) każda naga małpa ma w niej jakiś drobny współudział. Można by tu rzec, trawestując pewien znany cytat: "Kto nigdy nie użył torebki foliowej niech pierwszy rzuci plastikową skrzynką". Ta torebka to rzec jasna tylko drobny przykład, gdyż jest całe mnóstwo innych, do tego cięższego kalibru, jak naga małpa zabija Ziemię na raty, przy okazji zaś siebie. Tak jak ćpun, który stracił kontrolę nad przyswajaniem różnych legalnych lub nielegalnych płynów, czy innych substancyj popełnia samobójstwo na raty, by już na końcu sobie zdechnąć wcześniej, niż Natura założyła. Różnica jest może tylko taka, że naga małpa z tego gówna już nie wylezie, może jedynie opóźnić, odwlec cały ten anizotropowy proces.
Czyli zachodzi potrzeba pewnego okrojenia definicji zbrodni, żeby nie wyszło, iż wszyscy są zbrodniarzami. Do nich zaliczymy jedynie tych, którzy ów wspomniany proces przyspieszają ponad miarę. Niektórzy są znani medialnie, choćby taki były polski minister (niszczenia) środowiska naturalnego. Długo by ich wymieniać, nie ma to teraz zbytniego sensu, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu to szemrane towarzycho ma swojego mistrza. Któż to taki zacz? To nietrudna zagadka, zaś gdy podpowiem że "tańczy nad własnym grobem, gdy las deszczowy płonie" to wszystko jest jasne.
Ano właśnie, skoro już o grobie mowa, to zaiste tragedią jest, że jeszcze nikt tego ptysia nie stuknął, tak raz, a porządnie. Ja tego nie zrobię, za krótkie mam ręce, ale wielu jest takich, którzy mają je co najmniej w sam raz. Ale nikt tego dotąd nie wykonał. Czyż nie jest to uzasadniony powód, aby jeszcze bardziej nie lubić tego idiotycznego i zbrodniczego gatunku?
Tym mizantropicznym akcentem na dziś zakończymy...
Tym mizantropicznym akcentem na dziś zakończymy...