20 listopada 2025

kompocik, czyli jakie to proste /chwilówka zastępcza/

Czasem tak jest, że gdy nagle pada prąd, to dzieją się dziwne rzeczy, na przykład znika pół nowego tekstu nowego opowiadania o czarownicach. Czasem wtedy też tak jest, że nie ma się ochoty na zaczynanie roboty od nowa, tylko się ją przekłada na czas, aż ta ochota znowu się pojawi. Ale jeśli nadal jest ochota na popełnienie czegoś mniej ambitnego, niejako zastępczego, to czemu nie?
Otóż jak wiadomo miastu i światu, nowy marszałek Sejmu jednym szybkim ruchem skasował sprzedaż narkotyków w gmachu Sejmu, centralnie zaś tego jedynego legalnie w kraju sprzedawanego oraz najbardziej popularnego. Czyli alkoholu, dokładniej zaś produktów zawierających tą substancyję. Jakież to proste, nieprawdaż? Ciach i po krzyku. Osobiście i prywatnie popieram ten zakaz, popieram też argumentację za nim stojącą. Z grubsza chodzi w niej o to, że trudno jest wymagać od ludzi, aby wspierali różne ograniczenia dotyczące sprzedaży owego środka, jeśli sami prawodawcy tolerują taką sprzedaż w ich własnym miejscu pracy. Tylko tyle, bez żadnej nadętej gadki na temat ograniczenia picia przez posłów przed pracą lub podczas przerw, aczkolwiek nie byłoby wcale głupio pójść za ciosem i wprowadzić wyrywkowe testy wśród tych posłów za pomocą alkomatu. Ale to już osobny temat.
Za to rozbawiły mnie dwa komentarze w necie dotyczące tej nowej regulacji. Pierwsza to znany mi pan, który formułuje różne fikuśne poglądy, nas jednak interesuje tylko to, że bardzo chętnie stawia diagnozy uzależnienia, komu tylko popadnie. Przy okazji więc przypisał tą przypadłość wielu posłom. Ale ten typ tak już ma, właściwie nie jest to nic specjalnego, zwłaszcza że tym samym rozpoznaniem potrafią szafować bez sensu nawet niektórzy fachowcy od tematu. Zaś drugi to pan, który się temu pierwszemu pięknie podłożył. Otóż zadał on płaczliwe pytanie, przy czym się teraz będzie rozmawiać? Może przy kompociku? Zacznijmy może od tego, że jeśli ktoś siada do rozmawiania, do tego na tematy najwyższej wagi państwowej, to siada do rozmawiania, nie do konsumpcji rekwizytów stojących na stoliku. To są tylko gadżety towarzyszące, nic więcej. Zaś jeśli taki ktoś ma przy tej okazji dokonywać owej konsumpcji, to chyba naprawdę lepiej, żeby używał do tego czegoś, co nie zmieni mu percepcji, stanu umysłu, tak? Oczywiście nikt wcale nie twierdzi, że taka ewentualna niekompocikowa zmiana musi być zawsze taka, jak u bohatera filmu poniżej, ale wydaje się, na pograniczu pewności zresztą, że nam, znaczy obywatelom, nie pasuje żadna.

3 komentarze:

  1. Mi tam wiele nie pasuje. Najbardziej to mi ten p.Alfons nie pasuje .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie stawiamy tu ograniczeń w komentowaniu nie na temat, co najwyżej podziwiamy rozmach tych komentarzy :)

      Usuń
  2. A ja byłam zaskoczona tym zarządzeniem. Dla mnie było oczywiste, że w miejscu pracy się nie wali w ryło.

    OdpowiedzUsuń