11 lipca 2024

NIEWŁAŚCIWY MOMENT, NIEWŁAŚCIWY OBIEKT

Pati, siostra Anity trochę kwękała na pomysł imprezy:
- Jeszcze urna porządnie nie ostygła, a ty chcesz balować...
Usłyszała jednak:
- Żałoba to jest sprawa prywatna, nie publiczna. Poza tym chyba pamiętasz jedne z ostatnich słów mamy? Mamy żyć normalnie. To ja się jej posłucham. Okazje są trzy naraz. Dwie parapetówy i nasza trzecia rocznica z Borkiem.
- Jak to dwie?
- Bo my się sprowadziliśmy tu, a Mala do chaty Borka.
- A tą rocznicę to jak liczysz?
- Normalnie. Trzy lata temu wpuścił mnie do wyrka, spodobało nam się to bardzo i jakoś podoba do tej pory. Bo znać, to już znaliśmy się wcześniej.
- W sumie logiczne. Ale my z Majką liczymy to inaczej.
- No, i pięknie, nie ma jednej metody. Aha, a sama impreza będzie skromna, jakiś grillek w ogrodzie, trochę trawki, trochę piweczka...
- Po czym Malina jak zwykle wykona striptiz i zazgoni.
- Z tym striptizem to ludzie jej nie odpuszczą, musi być, taka już świecka tradycja, ale z tym drugim to chyba się pomylisz.
- Czyli?
- Gadałam z nią, powiedziała, że od ostatniego chlania minęło jej za krótko czasu, więc tym razem zachowa pewną powściągliwość.
Lalka dotrzymała słowa. To akurat można zaspojlerować. Przez całą imprezę wypiła jedną puszkę piwa do spółki z Kaśką. Bo ta druga to wiadomo, jej używanie narkotyków zawsze sprowadzało się do takich niewielkich ilości od wielkiego dzwonu. Za to Ziela był dostatek, bo Roxy znowu wykonała godne zaopatrzenie, gdyż kaśkowe i anitowe uprawy jeszcze nie zakwitły. Czyli tym razem dosłownie, dokładnie nikt się nie zdoił. Zaś sam striptiz Maliny też nie był jakiś zbyt rozbudowany, bo było strasznie gorąco, więc nie za bardzo miała co zdejmować, nawet majtek nie miała na sobie, tylko jakąś kusą przewiewną koszulinkę.
Ale wróćmy do początku całego ewentu. Miejsce akcji było znane wszystkim oprócz Miśka, chłopa Roxy, który od razu zwiedził wszystkie kąty, a potem zaczął podrywać Malę. Tak dla żartu, rzecz jasna, więc tak samo dla żartu Ruda wzięła go na bok i przez parę minut było trochę głośno. Bo choć Roxy to też super dupa, niczym Anita, więc nie bywa zazdrosna, ale świetnie umie to udawać. Takie ma poczucie humoru. Dlaczego Misiek zwrócił uwagę akurat na Malę? Ano dlatego, że Malina tak ją wylaszczyła, jak jeszcze nigdy, niczym do konkursu jakiejś Miss Wszystkich Missek.
Tylko pytanie teraz, czy Mala na pewno dobrze się bawiła? To nagle stało się przedmiotem dłuższej wymiany zdań na boku między trzema naszymi wiedźmami. Trzema, bo Kaśka nie robiła wrażenia zbyt zainteresowanej. Akurat była świeżo po zwróceniu uwagi Miśkowi, że przy niej się nie opowiada kawałów o blondynkach. Co bardzo z kolei zaciekawiło jego, bo przecież jak wiemy, Kaśka jest czarnowłosa, więc spytał:
- Dlaczego?
- Nie myśl o tym. Po prostu nie rób tego.
Na jego szczęście wiedział już wcześniej od Roxy, że podpaść Kaśce to oznaka wyjątkowej głupoty, więc temat wygasł. Za to swój temat miała wspomniana wcześniej trójka: Anita, Roxy oraz Malina. Jako pierwsza zaczęła ta ostatnia:
- Teraz dopiero to widzę.
- Ale co?
Spytała Ruda i usłyszała:
- Mala jest tak zapuszczona w Borku, że ja pierdolę.
- Po czym poznałaś?
- Po aurze. Jak Kaśka ją tu przywiozła z klubu na motorze, to wszyscy już prawie byli. Borek też. Gdy Mala tylko na niego spojrzała, to aura jej się kompletnie zmieniła.
- Tylko tyle?
- Nie tylko. Poobserwujcie, jak ona się przy nim zachowuje. Ja z nią najwięcej przebywam, więc już zdążyłam zauważyć, jak reaguje na facetów. 
- Czyli jak reaguje?
- Właśnie nie reaguje. Tak trochę po kaśkowemu. Za to na Borka zupełnie inaczej, całkiem się zmienia. Ruja ruj.
Ruda wzruszyła ramionami:
- Może masz rację. Tylko, że mnie to mało obchodzi, właściwie wcale. A ty Nita, co ty na to wszystko?
- Ja? Nic.
Malina przewróciła oczami.
- No nie, dziewczyny, tak nie można. Przecież ona cierpi. Poza tym jak tak dalej pójdzie, to mogą być kiedyś kłopoty. Na razie, to ona to ukrywa, to znaczy jej się wydaje, że ukrywa, ale słabo ukrywa.
Anita najpierw spojrzała na Rudą, potem na Lalkę.
- Fajnie, tylko co z tym można zrobić, jeśli w ogóle coś z tym trzeba robić? Masz jakiś pomysł?
- Oduroczyć?
Roxy pokręciła głową:
- Nie kochana, to tak nie działa. Oduroczać to ja mogę magiczne uroki. Ale tu akurat nie ma żadnej magii. Urok ona rzuciła wtedy na niego, sprawa odkręcona, zapomniana, ale na nią nikt. Działała na rozkaz matki, zbiegiem okoliczności chłop jej się spodobał, zrobiła to, co zrobiła, widziałyśmy wszystkie w szklanej kuli, było jej fajnie, więc się zabujała. Czysta fizjologia, czy też neurologia. Jak ja jej zacznę majstrować magią w głowie, to jej mogę krzywdę zrobić. Za to internet jest pełen porad, jak się odkochać, większość tych naturalnych metod zresztą nie działa, ale na tym pole bezpiecznego manewru się kończy, dalej już jest spore ryzyko. Poza tym to ona sama musi tego zachcieć. Rozmawiałaś z nią na ten temat?
- No weź, gdzie, kiedy? Przecież dopiero sama to zauważyłam jakąś godzinę temu. To najpierw poleciałam do was.
Anita odparła:
- To nasze zdanie już znasz. Poza tym jakich kłopotów to jej zakochanie może narobić? No? Jakich? Może związek mi rozwali? Takie bzdurzydła to się tylko w tabloidach, czy jakichś pimpelkach czyta, albo w maglu można usłyszeć. Nigdy nie jest tak, że ta trzecia osoba może rozwalić związek.
- Ale może sobie coś zrobić, pociąć się, czy takie tam.
- O! To już brzmi sensownie. Ona ma dopiero szesnastkę, takim młodym piczkom takie akcje mogą się zdarzać. Poza tym ona jeszcze dochodzi do siebie, minęło dopiero kilka tygodni, więc może warto z nią porozmawiać. Ja mam z nią do pogadania, ale nie teraz i na zupełnie inne tematy. Jeśli już ktoś, to najlepiej ty. Chyba ci do niej najbliżej, najwięcej czasu spędzacie razem. Tylko proszę, żadnych czarów, Ruda ma rację. Jak ona się nie chce tego podjąć, to my tego lepiej nie zrobimy.
- To ja jeszcze to przemyślę.
- Chodźmy zobaczyć, czy wszystkiego piwa nie wyżłopali.
- Nie grozi. Adaśko chyba pół wana przywiózł.
Impreza toczyła się dalej własnym tempem, w pewnym momencie Anita zauważyła, że Malina podeszła do Mariolki, swojej dziewczyny od niedawna jak wiemy, coś jej szepnęła do ucha, po czym ruszyły do budynku zgarniając po drodze Malę. Trochę ich nie było na boisku. Za to gdy wróciły, zgodnie ze świecką tradycją Lalka wykonała to, co zawsze, tym razem jednak była trzeźwa jak ten przysłowiowy gwizdek. Ale o tym już była mowa na początku.
Za to w nocy, czy właściwie nad ranem, gdy już było po imprezie, Anita moszcząc się w łóżku zrobiła figlarną minkę do Borka i spytała:
- Słodziak, co byś powiedział na takie małe urozmaicenie, żebyśmy sobie kiedyś wzięli Malę do trójkącika?
- To taki żart ma być?
W ramach odpowiedzi Falibor usłyszał:
- Dobranoc kochanie.

29 komentarzy:

  1. Nie jestem zwolenniczką tego aby uczyć Małe teraz na maga , czarownice . To jest dziewczyna po traumie i najpierw powinna swoje życie ułożyć i odbudować , na to jest za wcześnie .Choć magowie i szamani uczą nawet już małe dzieci magii i pracy magicznej . Jeżeli chodzi o Borka i Male to ja bym uważała niby ma ochronę Borek Anity ale ochronę można przerwać i obejść i tutaj nie byłabym taka pewna co do zagrożenia.
    Widzę ,ze dziewczynayjako czarownice wychodzą z tzw traum .Roxy po związku z tym magiem którego zajebała Kaska weszła w związek z Miśkiem a Malina po związku z tym płodojebcem związała się z Mariolką . Dziewczyny powoli się ustatkowują . Jestem ciekawa dalszych losów Mali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kwestia ewentualnej kariery Mali jako czarownicy jest tu chyba największą niewiadomą nawet dla niej samej... oczywiście największy ból dupy może mieć Anita, która decydując się na pomaganie dziewczynie w tych zwykłych, niemagicznych sprawach wzięła na siebie odpowiedzialność za całość, ale tak faktycznie, to Malą zajmują się "młodsze" wiedźmy: Kaśka ją monitoruje w pracy, a Malina tak ogólnie, życiowo... gdyby Mala nagle zaczęła czarować na własną rękę, to obie by to od razu wychwyciły i zrobiłaby się nowa sytuacja... czy spokój Anity jest prawdziwy, czy tylko pozorny, udawany?... to chyba wie tylko Roxy, która na razie zrobiła swoje i najmniej się teraz miesza, jednak możemy przypuszczać, że jakby co, to od razu skoczy na pomoc Anicie...
      ale na razie nic się jeszcze nie dzieje...
      co do spraw miłosnych, to zwróć uwagę na ostatnią scenkę z Borkiem, ten jej żart o trójkącie wcale nie był taki do końca na luzie, to może wyglądać na rodzaj testu, tak na wszelki wypadek...

      Usuń
    2. To może być test, ale jeśli tak faktycznie jest to takowe testowanie może świadczyć o braku zaufania w związku... na zasadzie:" a sprawdzę go" . Babki tak robią i niewątpliwie cierpią. My jesteśmy jakby nie było, emocjonalne

      Usuń
    3. czyżby to było tak, że nawet ta najbardziej pewna siebie chce mimo wszystko jeszcze się upewnić?... zawsze 105 procent to większa pewność, niż 100 procent :)
      ...
      a tak w ogóle, to żeby trochę urealnić tą bajkę, to konstruując postacie świadomie funduję bohaterkom jakieś chwile słabości, żeby nie było zbyt plastikowo...

      Usuń
    4. Nie ma 100 % pewności siebie. Piszesz o kobietach. One potrafią każdy pieprzyk na swoim ciele odkryć i być niezadowoloną.

      Usuń
    5. toć wiem, wspomniałem Iw, że to uniwersum ma być blisko reala, więc nie mogę wymyślać lasek wyciętych z komiksu... one w sumie sporo takie są, ale to ze względu na wymuszoną realiami bloga krótką formę opowiadań, która wymaga uproszczeń, ale dla równowagi muszą też mieć jakieś cechy normalnych bab, chociaż śladowe...

      Usuń
  2. Podejrzewam Anitę o jakieś złe intencje, oby nie obróciły się przeciw niej!
    Ale właśnie, każdy rocznice liczy inaczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyznam, że zaciekawiło mnie, na czym by mogły polegać te "złe intencje" Anity?... masz jakiś konkretny pomysł, czy tylko poczułaś bliżej nieokreślony szept Intuicji, że coś tu jest nie tak?...
      ...
      ludzie różnie liczą te rocznice... od chwili poznania, od pierwszego buziaka, od pierwszej konkretnej randki, albo od dnia rejestracji /jeśli taka była/, pomysłów na "ważną chwilę" może być naprawdę dużo...

      Usuń
    2. To raczej intuicyjne, czekam więc, co ty wymyślisz, albo może historia sama się pisze...

      Usuń
  3. Rozwiazanie z ta Mala jest proste ale jestem ciekawa jak pokierujesz jej losem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkiców pomysłów jest już kilka, ale nie planuję zbyt daleko do przodu dalszych opowiadań cyklu, tworzę je raczej na spontanie, więc zbyt dokładnie, detalicznie sam jeszcze nie wiem :)

      Usuń
  4. Ewidentne igranie z ogniem. No, ale ponoć wiedźmy to lubią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sytuacja wydaje się być całkowicie bezpieczna, jedyne ewentualne zagrożenie to takie, że młodej damie może znienacka coś odbić, ale jest pod troskliwą i dyskretną obserwacją, więc raczej nie ma co tworzyć problemu z niczego, a z czasem powoli, stopniowo owa dama powinna się stabilizować...

      Usuń
  5. To ja poczekam na rozwój sytuacji z Malą. Bo to magiczny świat a nie realny, w którym mogłabym ewentualnie się wypowiedzieć
    serdeczności i pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żaden świat literacki nie jest realny, choć nie każdy jest magiczny, za to magiczne światy mogą być bliżej, czy dalej reala lub też całkiem odklejone, ten został tak skonstruowany, że jest dość blisko reala... w tym świecie czarownice latają na miotłach tylko w wyjątkowych sytuacjach, na co dzień jeżdżą po mieście autem lub komunikacją miejską, a także chodzą do dentysty lub do ginekologa, bo nieraz to jest po prostu łatwiejsze, niż magiczne grzebanie sobie w zębach, czy też w... tej tam... no... tego...
      serdeczności i pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Zgadza się, zauważam mocne osadzenie czarownic w realu, z tym, że ich bardzo otwarte poglądy na tematy różnych związków to już nie jest taka zwykła, a szczególnie polska codzienność. :)
      I w tym momencie otwiera się też szereg innych możliwości, czyli jakbym do tego podchodziła, żyjąc w tak otwartym i szczerym otoczeniu.
      Więcej pytań niż odpowiedzi :)))

      Usuń
    3. można by rzec, że te konkretne czarownice stanowią pewną elitę mentalną, jeśli chodzi o sprawy obyczajowe, może żeby nie było tak słodko, wprowadzić jakąś taką bardziej zacofaną, chociażby jako postać epizodyczną? :)
      inna sprawa, że jest Lato, a ta pora jakoś nie sprzyja mi w tworzeniu zbyt konfliktowych sytuacji...

      Usuń
  6. Istnieją takie kobiety, które widząc zainteresowanie innej kobiety ich partnerem, próbują się do takiej kobiety zbliżyć. Zapoznać, zaprzyjaźnić z taką panią ( może trójkącik z nia stworzyć- to takie , jak na mòj gust skrajne ) stać się psiapsią potencjalnej rywalki, bo chcą mieć nad tym wszystkim pewną kontrolę. Jak najstarsza małżonka, czy też nałożnica w haremie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okay, to się zdarza, taka próba oswojenia zagrożenia... ale to wciąż jest lękowe, widać, że taka pani nie jest siebie zbyt pewna, nie czuje się, nie jest "super dupą", brak jej wiary w siebie...
      a generalnie to jest tak, że jeśli pojawi się "ta trzecia osoba" i dojdzie do jakiejś zdrady, czy nawet w końcu do rozwalenia się związku, to wcale nie jest zasługa "tej trzeciej", tylko w tym związku było już coś nie tak...

      Usuń
    2. W każdym związku bywacoś nie tak, zawsze mogłoby być lepiej. Życie to nie łąka z motylkami, na której się wylegujemy. Zresztą sama czołówka twojego bloga mówi, że to są tylko chwile. Czyli zdajesz sobie sprawę z ulotności tych pięknych momentów.
      Uwielbiam ten tekst, że trzecia osoba nie może związku rozbić jeżeli wszystko jest w nim ok. Nigdy nie ma 100% ok.
      A taka młoda Mala, która w życiu przeżyła jeszcze niewiele, może iść w psucie związku jak w masło ( w końcu jest napalona). Druga rzecz Anita ma przewagę nad Malą poprzez swoje doświadczenie, ale Mala ma w ręku atut swojej młofości i cielesności.
      Borek z nie jednego pieca chleb jadł. Toż niewinną rusałką aż do spotkania Anity nie był. Zna ból rozstania i potrafi się szybko z tego otrząsnąć. Nie raz to przechodził. Może wejść w układ z Malą, bo czemu nie spróbować?

      Usuń
    3. teraz to już się zaczyna filozofowanie, bo faktycznie można wymyśleć sytuację idealnego superzwiązku, w której pojawia się nagle na horyzoncie jakaś superdupa/supergamoń i ktoś tym związku głupieje na maxa...
      ale realnie, jeśli w takim związku wszystko gra, to jest nie do ruszenia... rzecz w tym, że w obecnych czasach wiele związków jest z dupy... wypili raz razem kawę, nie zdążyli się jeszcze pociupciać, bo jeszcze kawy nie dopili i od razu przy tej kawie myślą o związku... a nawet jak raz zdążyli, to co z tego?... na pierwszej randce każde się starało, tylko że na trzeciej, czy czwartej już im się nie chce, bo przecież są już w związku...
      a domach z betonu wolnej miłości nie ma, nie ma jeszcze w naszej kulturze takiej luzackiej formuły bycia ze sobą, ona dopiero teraz zaczyna się tworzyć, a Polska w ogóle jeszcze z drzewa nie zeszła...
      ...
      co do Borka, to na razie wiadomo tyle, że jak się związał z Anitą to beniaminem nie był, ale co najwyżej przelotnym dupiarzem i w takim poważniejszym związku jest po raz pierwszy... poza tym jest gamoń, nie widział wczesnych zakusów Roxy /tego akurat mógł nie widzieć/, nie widzi Mali, nie widzi też tej całej Ewci z pracy, która delikatnie próbuje intrygować, wciąż ma nos po uszy zapatrzony w cipę Anity i od niego nie można się niczego spodziewać...
      Anita ma większe doświadczenia, tej jej drobne związki chociaż co nieco trwały...
      za to Mala na razie jest w dupie... doświadczenia z chłopami ma traumatyczne, dopiero ten Borek jakimś cudem okazał się być okay, strasznie przelotnie i chwilowo zresztą, takie małolackie zauroczenie... ale z drugiej strony nie jest kretynką, jak jej mamuśka i wie, że niech tylko spróbuje ostrzej się do Borka zbliżyć, to ma przesrane, bo straci los na loterii, który też cudem dostała od dziewczyn...

      Usuń
    4. Co oznacza " luzacka forma bycia ze sobą"?
      Bo w sumie to nie wiem. Może to, że jeśli się np.: któremuś z partnerów poślizgnęło i wpadł na moment w inne ramiona to... luz, nie róbmy z tego problemu, przecież w końcu wróciła któraś ze stron w ten stały luzacki związek. Zapomnijmy bo ona lub on byli pod wpływem czarów (p) i ... stało się. :)

      " niech tylko spróbuje ostrzej się do Borka zbliżyć, to ma przesrane, bo straci los na loterii, który też cudem dostała od dziewczyn..."
      Nie przesadzasz z tą wdzięcznością dla dziewczyn i , że ta wdzięczność wobec dziewczyn ma chronić Borka i że taka młódka już to pojmuje? Ona powinna parę razy właśnie " zadooopić", żeby się życia nauczyć.
      I sprawa Borka jeszcze... czyżby to był faktycznie taki gamoń, że gdyby coś zaszło z Malą to przerąbane będzie miała ona, a on zwolniony z odpowiedzialności?
      Bo mówisz o tym że dziewczyna będzie miała przerąbane.

      Usuń
    5. może po kolei /aczkolwiek w skrócie/...
      w tej "naszej" kulturze na pierwszym miejscu jest "bycie w związku", dopiero potem "bycie z kimś" i to jest syf... nieraz o tym pisałem...
      a teraz wróćmy do treści cyklu:
      moim zdaniem, to dziewczyny /z inicjatywy Anity/ wyciągają Malę z gnoju, a chłopaki /głównie Borek/ pojęcia nie mają, co tu się w ogóle dzieje... Mala wie, że jest w gnoju, jest wręcz w desperacji, bo inaczej nie zwróciłaby się o pomoc do Anity, do której na "nie" ustawiała ją Pamala, jej matka...
      za to Borkiem jest tak:
      otóż nieraz chłop w związku nie odbiera sygnałów od innych kobiet, za to jego kobieta potrafi widzieć to doskonale, choć czasem faktycznie to mogą być tylko jej paranoje... znam przykłady z reala...
      z tym "przerąbaniem" to jest po prostu tak, że zakładam, iż Mala nie jest idiotką, mimo małolactwa, więc dlatego ma problem, stąd jej ucieczka do kibla w klubie, gdy Borek się nagle tam pojawił... naiwnie zakładam?... może tak, może nie... znamy takie małolaty od zupełnie innych stron... nigdy nie byłem matką szesnastki, a Ty się z taka nie dmuchałaś...
      a jeśli mimo wszystko Mala zgłupieje do reszty i znowu go przeleci, bez żadnych czarów tym razem, to Borek jako zdradzający będzie miał przesrane u Anity, ale Ty teraz podpowiadasz mi jakiś fatalny dalszy ciąg wypadków... akurat nie planuję aż takiego kryzysu w ich związku...

      Usuń
  7. Trochę się zgadzam, a trochę nie zgadzam z ,,Nigdy nie jest tak, że ta trzecia osoba może rozwalić związek.'' Oczywiście winą za rozwalenie związku obarczamy zarówno osobę trzecią, jak i osobę ze związku, która rzuciła się na tę trzecią. Z drugiej strony uważam, że często okazja czyni złodzieja i prawdopodobnie ta ''osoba tzrecia'' rozwaliłaby absolutnie każdy związek: i osoby, która z niskiego poczucia własnej wartości nabiera się na zainteresowanie osoby tzreciej/ często się zakochuje, związek osoby która akurat ma gorsze dni w pracy i potrzebuje się częściej wypłakać partnerowi, a tego nie ma obok, albo jakieś inne życiowe sytuacje ,,umożliwiają'' tej trzeciej osobie opętanie osoby w związku. Albo inaczej, jakieś życiowe sytuacje sprawiają, że osoba ze związku daje się opętać/ chce zostać opętana przez osobę trzecią/ nudzi jej się itd. A z trzeciej storny uważam, że za takie rozwalenie związku jest odpowiedzialna również osoba zdradzona, bo związek psuje się przez czyny obu partnerów na raz: on daje jej mniej bepieczeństwa, więc ona musi więcej na siebie brać pracy i obowiązków, co sprawia, że jest zmęczona i nudzi go w łóżku, i zaczyna się błędne koło, że on mi to, a ona mi to i w takich warunkach osoba trzecia tylko dodaje trochę swojej energii do tego gara i cały związek się rypie, bo rypał sie już wcześniej. Ale uważam, że można też ,,rozwalić'' szczęśliwe związki, bo absolutnie każdy przechodzi przez trudniejsze chwile: zawodowo, zdrowotnie, psychicznie itd. Tak samo jak ,,zdrowy jak koń'' złapie grypę, kiedy jest osłabiony, tak i nawet najszczęśliwsza i najlepiej dobrana para się wykolei, kiedy przyjdą problemy w pracy, zdrowiu, z bachorem itd. Więc tak, trzecia osoba ,,rozwali'' związek jak sie będzie nieuważnym i nie będzie się o związek dbać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moim zdaniem Anita nieco idealizuje, bo można się zgodzić, że nawet najbardziej udany związek może mieć jakąś chwilę słabości, a tą chwilę może wychwycić nader sprytna osoba trzecia, która poluje na którąś ze stron i wykorzystując tą lukę spowodować większy kryzys, dopaść ofiarę, na chwilę lub na jakieś dłużej, w porywach do na stałe, a przy okazji niejako ów związek się rozwala... generalnie jednak zwalanie winy za rozpad związku na tą trzecią osobę wydaje mi się przeważnie bezsensowne, bo kolejność jest taka, że najpierw w związku jest coś nie tak, a dopiero potem pojawia się ta trzecia osoba i ewentualnie włącza się w proces jego psucia... gdy związek ma się dobrze, to jest nie do ruszenia i nic z zewnątrz nie może tego procesu napocząć...

      Usuń