O tej porze dnia kafejka "Pleciuga" miała szczyt ruchu. Nie było wolnego stolika, każdy był już obsadzony przez jakąś ekipę pań, które przychodziły tu oblablać różne swoje bardzo ważne, wręcz kluczowe dla świata babskie sprawy. Tylko przy jednym panowała cisza, niesłyszalna zresztą wśród ogólnego szczebiotania. Bowiem Anita i Roxy chwilowo nie miały potrzeby uruchamiać swoich uroczych pysiów. Zresztą na bazowe tematy nie gadały już od dawna, gdyż jako wiedźmy wiedziały wszystko. No, może prawie wszystko, zgodnie z naukami ich mentorki, Cioci Lali, według których wiedźma nie musi wszystkiego wiedzieć. Prawie wszystko wiedziały też na swój temat, znały nawet wzajemnie detale własnych cipek, gdyż ich psiapsiowanie zaczęło się już za czasów licealnych, czasów różnych imprez, balang, baletów, czy innych takich spotkań, kiedy to poznawały tajniki spraw zasadniczych. Już wtedy to zarysowała się między nimi pewna różnica upodobań. Roxy zmieniała chłopaków prawie codziennie, zaś Anita miała skłonność do nieco dłuższych romansów. Wreszcie ostatnimi czasy ta druga jakby się trochę ustatkowała. Od paru już lat bzykała najlepsze ciacho na mieście, na żadne zmiany nie miała bynajmniej ochoty. Zaś ta pierwsza, pomijając jeden, raczej mało udany związek, jechała wciąż tą samą strategią, co zawsze. Być może do czasu, bo nagle Anita usłyszała:
- Wiesz... Niewykluczone, że się zakochałam.
- Serio?
- Chyba tak. Nie widać po aurze?
- Widać. Jakoś jej nie kontrolujesz. Ale nic nie mówiłam, czekałam, aż sama mi to powiesz. Jakaś epidemia, najpierw Kaśka, teraz ty. Rozumiem, że to ten twój ostatni, co mu mówisz Misiek?
- No...
- Fakt, jak na ciebie, to trochę już trwa. Ma jakieś imię?
- Misiek.
- Znaczy Michał?
- Tego nie wiem. Ja go nazwałam Misiek, więc jest Misiek.
To się zgadzało. Roxy nigdy nie przywiązywała zbytniej wagi do oficjalnych kodów identyfikacyjnych w swoich prywatnych relacjach z mężczyznami.
- Tylko jest drobna różnica. Kaśka zabujała się w ciemno.
- Ale chyba dobrze trafiła? Więc różnicy już nie ma.
- Wygląda na zadowoloną. Ale za to ja się zabujałam na pewniaka, już po solidnym przetestowaniu materiału. I też jestem zadowolona, nawet bardzo. Najbardziej lubię, jak...
- Nie, Ruda, zamknij się! Nalegam! Kawa ci stygnie.
Tym razem Anita zadziałała w tempo i skutecznie nie dała Roxy uruchomić jej erosomańskiej opowiastki. Zapytała tylko przekornie:
- Czy poza mizianiem coś jeszcze razem robicie?
- No pewnie. Raz byliśmy w kinie.
- Aha. I tam mu wykonałaś epickiego loda wszechczasów?
- Nieee, tylko rąsią było, nie chciałam tracić akcji filmu.
Być może Anita chciała poznać tytuł tego filmu, ale nie zdążyła zapytać, gdyż do stolika dosiadła się Kaśka:
- Cześć Balbiny, co robicie?
Na to retoryczne pytanie nie padła żadna odpowiedź, gdyż do kompletu pojawiła się Malina. Zaraz po niej do stolika podeszła kelnerka widząc nowe ewentualne klientki. Gdy odeszła odebrawszy zamówienie, Lalka zagaiła:
- Cóż ja widzę? Świeżo zabujaną czarownicę.
Kaśka skromnie opuściła wzrok i mruknęła:
- Wcale nie tak świeżo, przecież wiecie...
- Ale ja nie o tobie mówię.
Kaśka spojrzała na Anitę, potem na Roxy.
- Aha. Teraz już widzę.
Anita upiła łyk kawy i stwierdziła:
- Malinka nam bardzo zbystrzała po sabacie.
- Nie po sabacie. Widzieć aury umiałam już wcześniej.
- Pytanie co z twoją aurą? Odstajesz od grupy.
- Mnie zabujanie na razie nie grozi. Poza tym ostatnio ślubowałam czystość. Chcę się bardziej, solidniej skupić na wiedźmowaniu. Pomedytować trochę, poćwiczyć. Moje mrówki w dupie śpią, mają przerwę, wakacje. Tymczasowe rzecz jasna, nie zachorowałam psychicznie, co to, to nie.
Roxy robiła wrażenie lekko zdezorientowanej:
- Co ślubowałaś? Przecież myć się trzeba zawsze.
Anita pospieszyła z wyjaśnieniem:
- To taki żart miał być.
- To ja go nie czuję. Nie mój trip.
Kaśka dodała:
- Do mnie też nie dociera.
- Oj, bo to taki głupi, niszowy żargon. Zaraz wam wyjaśnię.
Anita już miała wziąć głębszy oddech, ale Roxy ją uprzedziła:
- Może później. Miałyśmy obgadać ostatni sabat. A ja nie mam zbyt dużo czasu, za jakieś pół godziny was opuszczę.
- Rozuuumiem. Przecież widzę, jak się wiercisz na tym krześle.
- Mróweczki w kropeczki i suty sztywne jak druty.
To już dodała Malina i zachichotała blondynkowato. Roxy ani myślała się zmieszać. Zrobiła tylko poważną minę i dodała:
- Skoro wszystko jasne, to może przejdźmy do tematu.
Przeszły. Jednak tematem były tak hermetyczne babskie sprawy, że narrator nic nie pojmował, więc odpuścił, postanowił zrobić sobie jakieś pół godziny przerwy. Wreszcie Roxy wstała od stolika.
- No, to na mnie już czas. Pa dupeńki.
- Rośnijcie w siłę i bawcie się dobrze. Poliż czule Miśka ode mnie, wiesz, tam gdzie najbardziej lubi.
Gdy Ruda ruszyła do wyjścia Malina dodała:
- A wam siostry powiem, że nie jesteśmy same na tej sali.
Anita odparła z uśmiechem:
- No pewnie, że nie. To jest przecież babska knajpa. Godziny największego ruchu, zewsząd słychać gromadne trajkotanie i szczęk ton broch.
- Nie o tym sprawa. Naprawdę nic nie czujecie?
Anita i Kaśka spoważniały nagle, obie przymknęły oczy na chwilę. Pierwsza odezwała się ta pierwsza:
- Lalka ma rację. Tu jeszcze ktoś ma moc.
- Też już czuję, ale gdzie dokładnie?
- Na twojej piętnastej Kasiu, tylko dyskretnie. Do tego ja je znam, znaczy jedną z nich, ta druga to jej córka. To akurat też wiem.
- Faktycznie, podobne. I co dalej?
- Na dwoje jędza wróżyła. Albo kłopoty, albo nie.
KONIEC, ale tylko tego odcinka, będzie CIĄG DALSZY
- Wiesz... Niewykluczone, że się zakochałam.
- Serio?
- Chyba tak. Nie widać po aurze?
- Widać. Jakoś jej nie kontrolujesz. Ale nic nie mówiłam, czekałam, aż sama mi to powiesz. Jakaś epidemia, najpierw Kaśka, teraz ty. Rozumiem, że to ten twój ostatni, co mu mówisz Misiek?
- No...
- Fakt, jak na ciebie, to trochę już trwa. Ma jakieś imię?
- Misiek.
- Znaczy Michał?
- Tego nie wiem. Ja go nazwałam Misiek, więc jest Misiek.
To się zgadzało. Roxy nigdy nie przywiązywała zbytniej wagi do oficjalnych kodów identyfikacyjnych w swoich prywatnych relacjach z mężczyznami.
- Tylko jest drobna różnica. Kaśka zabujała się w ciemno.
- Ale chyba dobrze trafiła? Więc różnicy już nie ma.
- Wygląda na zadowoloną. Ale za to ja się zabujałam na pewniaka, już po solidnym przetestowaniu materiału. I też jestem zadowolona, nawet bardzo. Najbardziej lubię, jak...
- Nie, Ruda, zamknij się! Nalegam! Kawa ci stygnie.
Tym razem Anita zadziałała w tempo i skutecznie nie dała Roxy uruchomić jej erosomańskiej opowiastki. Zapytała tylko przekornie:
- Czy poza mizianiem coś jeszcze razem robicie?
- No pewnie. Raz byliśmy w kinie.
- Aha. I tam mu wykonałaś epickiego loda wszechczasów?
- Nieee, tylko rąsią było, nie chciałam tracić akcji filmu.
Być może Anita chciała poznać tytuł tego filmu, ale nie zdążyła zapytać, gdyż do stolika dosiadła się Kaśka:
- Cześć Balbiny, co robicie?
Na to retoryczne pytanie nie padła żadna odpowiedź, gdyż do kompletu pojawiła się Malina. Zaraz po niej do stolika podeszła kelnerka widząc nowe ewentualne klientki. Gdy odeszła odebrawszy zamówienie, Lalka zagaiła:
- Cóż ja widzę? Świeżo zabujaną czarownicę.
Kaśka skromnie opuściła wzrok i mruknęła:
- Wcale nie tak świeżo, przecież wiecie...
- Ale ja nie o tobie mówię.
Kaśka spojrzała na Anitę, potem na Roxy.
- Aha. Teraz już widzę.
Anita upiła łyk kawy i stwierdziła:
- Malinka nam bardzo zbystrzała po sabacie.
- Nie po sabacie. Widzieć aury umiałam już wcześniej.
- Pytanie co z twoją aurą? Odstajesz od grupy.
- Mnie zabujanie na razie nie grozi. Poza tym ostatnio ślubowałam czystość. Chcę się bardziej, solidniej skupić na wiedźmowaniu. Pomedytować trochę, poćwiczyć. Moje mrówki w dupie śpią, mają przerwę, wakacje. Tymczasowe rzecz jasna, nie zachorowałam psychicznie, co to, to nie.
Roxy robiła wrażenie lekko zdezorientowanej:
- Co ślubowałaś? Przecież myć się trzeba zawsze.
Anita pospieszyła z wyjaśnieniem:
- To taki żart miał być.
- To ja go nie czuję. Nie mój trip.
Kaśka dodała:
- Do mnie też nie dociera.
- Oj, bo to taki głupi, niszowy żargon. Zaraz wam wyjaśnię.
Anita już miała wziąć głębszy oddech, ale Roxy ją uprzedziła:
- Może później. Miałyśmy obgadać ostatni sabat. A ja nie mam zbyt dużo czasu, za jakieś pół godziny was opuszczę.
- Rozuuumiem. Przecież widzę, jak się wiercisz na tym krześle.
- Mróweczki w kropeczki i suty sztywne jak druty.
To już dodała Malina i zachichotała blondynkowato. Roxy ani myślała się zmieszać. Zrobiła tylko poważną minę i dodała:
- Skoro wszystko jasne, to może przejdźmy do tematu.
Przeszły. Jednak tematem były tak hermetyczne babskie sprawy, że narrator nic nie pojmował, więc odpuścił, postanowił zrobić sobie jakieś pół godziny przerwy. Wreszcie Roxy wstała od stolika.
- No, to na mnie już czas. Pa dupeńki.
- Rośnijcie w siłę i bawcie się dobrze. Poliż czule Miśka ode mnie, wiesz, tam gdzie najbardziej lubi.
Gdy Ruda ruszyła do wyjścia Malina dodała:
- A wam siostry powiem, że nie jesteśmy same na tej sali.
Anita odparła z uśmiechem:
- No pewnie, że nie. To jest przecież babska knajpa. Godziny największego ruchu, zewsząd słychać gromadne trajkotanie i szczęk ton broch.
- Nie o tym sprawa. Naprawdę nic nie czujecie?
Anita i Kaśka spoważniały nagle, obie przymknęły oczy na chwilę. Pierwsza odezwała się ta pierwsza:
- Lalka ma rację. Tu jeszcze ktoś ma moc.
- Też już czuję, ale gdzie dokładnie?
- Na twojej piętnastej Kasiu, tylko dyskretnie. Do tego ja je znam, znaczy jedną z nich, ta druga to jej córka. To akurat też wiem.
- Faktycznie, podobne. I co dalej?
- Na dwoje jędza wróżyła. Albo kłopoty, albo nie.
KONIEC, ale tylko tego odcinka, będzie CIĄG DALSZY