27 kwietnia 2017

Słów nieco o dziewictwie i aspektach tegoż

Słowo "dziewictwo" wraz z pojęciem "dziewiczości" funkcjonuje w wielu kontekstach, często jako żartobliwa metafora. Jednak jest to sprawa wtórna, zaś bazowe znaczenia są dwa. Choć nieco ze sobą skorelowane, to jednak nie tożsame. Różnic jest bowiem mnóstwo, na ich czele zaś taka, że to drugie znaczenie dotyczy centralnie tylko kobiet. Bo jakoś do tej pory nie odkryto męskiego odpowiednika hymenu. Co nie oznacza bynajmniej, że sprawa ich nie dotyczy, zabawne jest jednak, że większy problem z nią związany potrafią sobie stworzyć mężczyźni właśnie. A przecież hymen to tylko atawizm, coś zupełnie nieistotnego, czym nie warto sobie zawracać głowy. Pozostaje jeszcze jednak sprawa dziewictwa rozumianego jako brak doświadczeń bliskości z drugą osobą, bez względu na stronę techniczną owej bliskości. Tu faktycznie pewne napięcie psychiczne wydaje się być naturalne, gdyż powstaje ono przy każdym pierwszym razie czegokolwiek, jakiegokolwiek doświadczenia dowolnego rodzaju. Owe napięcia zaś, jak to napięcia, bywają różne i różnie z nimi bywa.
Wróćmy jednak do tematu samego dziewictwa. Każdy człowiek ma swoje podejście do sprawy, zaś różnorodność poglądów, postaw i zachowań bywa różnorodna. Wszystko jest okay, dopóki nie wpadnie on na pomysł, że jego podejście jest najmojsze. Potem ta mojszość może się klonować i w końcu powstają takie pokraczne obyczaje, jak obowiązkowe wystawianie publice do wglądu prześcieradeł po nocy poślubnej lub równie pokraczne kulty, jak kult dziewictwa. Stado zaś pilnuje, by ową mojszość wszyscy przyjęli jako swoją mojszość. Jako, że każda akcja rodzi jakąś reakcję, zaś świat dąży do pewnej homeostazy, to powstają stada, których mojszość jest zupełnie na odwrót. W tych stadach dla odmiany dziewictwo funkcjonuje jako obciach. Takie stada są raczej rzadkością, niemniej jednak spełniają rolę ważnego czynnika równoważącego, co można traktować jako pewną wartościową wartość. Szczególnie obecnie, gdy państwowa edukacja ma być coraz mniej edukacją, coraz bardziej zaś indoktrynacją pewnej mojszości, której kult dziewictwa jest dość istotnym elementem. Ale to już jest inszy, sporo rozleglejszy temat, na osobniejszą dyskusję przy inszej okazji.
Teraz zaś pora na jakąś zabawną puentę. Zacznijmy od truizmu, że człowiek jest zwierzęciem, czasem lepszym, czasem gorszym od innych zwierząt. Nie wiadomo, jaki jest sumaryczny bilans, bo zależy on od indywidualnego systemu kryteriów oceny, a także od chwilowego humoru oceniającego. Niemniej jednak w temacie tworzenia sobie problemów z niczego /na przykład hymenu/ jest najlepszy bezdyskusyjnie. Efektem zaś tego bywają pewne chore mojszości ideologiczne, które postulują, by jeden człowiek dyktował drugiemu, co ma ze sobą robić /lub nie/ i kiedy ma to zrobić po raz pierwszy. Co zresztą zbyt zabawne nie jest.