Ano właśnie, a co tak naprawdę ten kot widzi przez to okno? Jak percepuje świat? Niestety, choć kot ma nam zwykle sporo do powiedzenia, to tego akurat dokładnie nam nie opowie. Możemy tylko użyć Nauki, zbadać jak działa kocie oko, zbadać zachowanie kota, po czym dokonać pewnej konstrukcji, a raczej wizji, jak wygląda świat widziany kocimi oczami, mając jednak świadomość, że jest to tylko nasza wizja, wciąż niepełna, wciąż nie dokładna. Fotki na wstępie to przykład takiej wizji zgapiony ze strony, raczej witryny "crazynauka.pl", którą przy okazji na tych łamach lokujemy. Co z tej wizji wynika? Otóż na przykład to:
1. Kot widzi więcej od nas, ale w tym sensie, że ma szersze pole widzenia. Taki ma po prostu rozstaw oczu. Czyli punkt dla kota.
2. Ale drugi punkt już oddaje, gdyż w porównaniu z nami kot jest po prostu krótkowidzem. To co jest dalej, niż około sześciu metrów jest już dla niego mocno nieokreślone.
3. Za to jednak kolejny punkt, a być może nawet dwa, należy już wybitnie do sierściucha. Noc to jest pora, gdy kot mógłby nam służyć za przewodnika. Tu myk polega na budowie kociego oka, które wybitnie wzmacnia światło, które doń wpada. Nie wymagajmy jednak od kota cudów. Gdy zapanuje kompletna ciemność, widzi on tyle samo, co my, czyli nic.
4. Tu znowu punkt dla kota, który też nadrabia nieco stratę spowodowaną krótkowzrocznością. Bo choć niewiele on widzi poza wspomniane sześć metrów, to żaden, nawet drobny, szybki ruch nie umknie jego uwadze. My na takie zmiany otoczenia jesteśmy po prostu ślepi.
5. Punkt ostatni jest jednak dla nas. To kwestia kolorów. Co prawda kot je rozróżnia, ale nie wszystkie, ma na przykład problem z zielenią, zaś czerwień to dla niego tylko jakaś odmiana szarości.
Można by rzec, że remis z wybitnym wskazaniem na kota, ale nasz mechaty przyjaciel nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pora na nokautujący coup de grace. Ujmijmy to tak, że gdy kot patrzy na powierzchnię, którą my postrzegamy jako jednobarwną, to on tam widzi zaiste psychodeliczny deseń. Dlaczego tak jest? Otóż kocie oko postrzega ultrafiolet, może nie pełne pasmo, ale na pewno my tego zobaczyć nie możemy. Kociarze zapewne znają grę "duchy", którą uprawiają młode koty walcząc z urojonym przeciwnikiem, dając nam przy okazji mnóstwo uciechy. Bynajmniej nie jest to do końca urojenie, bo kot naprawdę coś widzi. Zapewne jest to feeria punktów, światełek, plamek na pozornie, przynajmniej dla nas, pustej ścianie. To przy okazji wyjaśnia, dlaczego wizja na fotkach nie może być doskonała, kompletna.
Na koniec pytanie, co z kotem, który straci wzrok? Toć bywa różnie, zaś kotom tak samo się to może zdarzyć, jak nam. Odpowiedzią jest znane powiedzenie "KOT SOBIE PORADZI". Co prawda nie jest to do końca zdanie prawdziwe, ale po utracie wzroku kot nadal potrafi świetnie funkcjonować. Zaś co ciekawe, niejeden opiekun kota może tego nie zauważyć nawet przez parę lat. Dlaczego tak jest? Bo wzrok nie jest dla kota najważniejszym zmysłem. Ważniejszy jest węch, bo choć koci nosek nie jest aż tak wszędobylski, jak psi, to tak samo czuły. Ex aequo zaś, a być może nawet na pierwszym miejscu jest słuch. Kocie uszy niczym czułe anteny łowią każdy szmer otoczenia, zaś koci mózg błyskawicznie dokonuje interpretacji oraz wyboru, które dźwięki olać jak niewarte kociej uwagi. Do kompletu dochodzą jeszcze WIBRYSY, potocznie, aczkolwiek błędnie nazywane "wąsami". To także jest organ słuchu, ale nastawiony na infradźwięki, drobne drgania powietrza, na które my jesteśmy głusi.
Skoro była mowa o mózgu, to jako suplement ciekawostka. Otóż koci mózg waży tyle samo w stosunku do wagi ciała, co mózg delfina w takiej właśnie proporcji. Do tego jest mocniej pofałdowany, niż mózg innego naszego kumpla, psa. To chyba daje sporo do myślenia w temacie kociej mądrości. Ta mądrość dodana do doskonałości ciała powoduje, że kot jest perfekcyjną maszyną do zabijania, ale przy okazji również pełnym empatii, przyjaznym, życzliwym nam zwierzakiem. Znane są przykłady kotów, które pomagają socjalizować inne zwierzaki, niekoniecznie tylko koty zresztą, na przykład tak bywa w schroniskach, albo potrafiących jednym dotknięciem łapki uspokoić płaczące dziecko. Zaiste kocia magia, nieprawdaż?
Trudno zakończyć tekst tego posta, bo o kotach można zaiste długo, tudzież jeszcze dłużej. Nie sposób jednak nie wspomnieć o innym jeszcze kocim zmyśle. Czasem nazywa się go "szóstym", czasem "telepatią", kociarze już wiedzą, co jest na rzeczy. Tu chodzi o pewne kocie zachowania, których część można wyjaśnić, ale niektórych nijak się nie da. Przykładem może być kot, który gdy opiekun wraca do domu, ale jest jeszcze od tego domu jakieś ładne parę minut drogi, stoi pod drzwiami mieszkania i drze japę. To ma racjonalne wytłumaczenie, gdy ów ktoś tak działa regularnie, niczym korpoludek: praca - dom - praca i tak dalej w kółko. Ale gdy sam nie potrafi przewidzieć chwili powrotu, gdy dzieje się to w zupełnie losowych porach dnia? Zaiste POROBISKO, jak mawiają starzy górale, czyli sprawa, której nawet Jackson Galaxy nie da rady ogarnąć.
Ale na pewno da się ogarnąć, że choć koty inaczej widzą świat, niż my, to tak samo jak my, lubią czasem sobie to widzenie zmienić...