19 stycznia 2017

W kraju konserwatywnym kobiety mają wszystko. Są schody...

Agata, jak to w czwartek po południu, po wyjściu z pracy nie skierowała się do domu, lecz do Ewy, swojej siostry. Akurat córka wracała później, bo po szkole szła na pływalnię, stamtąd zaś już odbierał ją mąż. Była więc wtedy okazja na chwilę babskich plot, tak między siostrami. Tego dnia musiała chwilę zostać po godzinach, więc spieszyła się, by zdążyć, zanim wróci mąż Ewy. Niestety nie zdążyła. Spotkała go przy wejściu do klatki.
- No, to sobie z Ewcią nie pogadam.
Tak sobie mruknęła do siebie, tymczasem on na jej widok zawołał:
- Cześć Agatko. Do nas idziesz? Ewka się ucieszy.
- Cześć Adam.
Odparła cicho, nie siląc się bynajmniej na entuzjazm w głosie. Adam jednak nie zwrócił był na to uwagi. Wszedł pierwszy, ona zaś odczekała chwilę, by minęła ją chmura woni alkoholu, która towarzyszyła mężczyźnie. Po chwili jednak dogoniła go na schodach i stanęli przed drzwiami mieszkania na pierwszym piętrze. Po drugiej chwili byli już w środku. Adam zdjął z głowy beret, powiesił go na wieszaku, po czym ryknął w głąb mieszkania:
- Co się dzieje, kurwa!? Zasuwka była nie zamknięta! Złodzieje, różne nurki śmietnikowe łażą po domach, tylko patrzeć, jak wszystko wyniosą, a ty nic nie zauważysz! No, rozbieraj się, na co czekasz?
To ostatnie zdanie było już skierowane do Agaty. Ewa wyszła do nich, była w płaszczu, w chustce na głowie:
- Sama dopiero weszłam, ręki wolnej nie miałam, zakupy chciałam tylko położyć w kuchni. O, witaj siostrzyczko, co tam u was?
- Nie pyskuj, tylko zdejmuj ten swój paltocik, obiad mi grzej. Agacie też coś daj, czym chata bogata.
- Ja tylko herbaty, jeśli można.
Agata powiesiła kurtkę i szybko wśliznęła się do kuchni. Usiadła w kąciku na taborecie i w milczeniu patrzyła na krzątaninę siostry przy kuchence. Nie umknęło jej wzrokowi, że Ewa jakoś dziwnie stara się nie patrzeć na nią, odwraca się. Dla Agaty wszystko było jasne, wstała i podeszła do siostry. Odwróciła jej twarz w swoim kierunku, po czym szepnęła:
- No tak...
Ewa nic jej nie odpowiedziała, szarpnęła tylko głową, by uwolnić się od uchwytu. Sięgnęła po talerz i nabrała chochlą porcję zupy z garnka. Z pokoju dobiegł gniewny głos:
- Kurwa, ile mam czekać!? I piwo mi przynieś z lodówki!
- Agatko kochanie, obsłużysz się sama z herbatą? Wiesz, gdzie co jest. Ja nie za bardzo teraz mogę, jak widzisz.
- Widzę, widzę. I słyszę...
Gdy już minęło zamieszanie obiadowe, kobiety siedziały w kuchni przy stole. Milczenie przerwała Agata:
- To może zły moment, by o tym mówić, ale wiesz, znowu odmówili dotacji na moją fundację, tam gdzie pracuję. Nie wiem, co teraz dalej będzie.
/Ewa wiedziała o co chodzi, ale Czytelnik nie, więc narrator informuje, że ta fundacja to Centrum Praw Kobiet, Agata zaś miała na myśli to: ===TU===/
Już Ewa miała coś odpowiedzieć, ale do kuchni wszedł Adam. Podszedł do lodówki, wyjął puszkę piwa.
- Było mówić, że chcesz nowe, przyniosłabym.
- Ależ gadajcie sobie kobietki, Ewcia nie ma psiapsiółek, nie ma z kim potrajkotać, a jej przecież też się coś od życia należy. Tak Ewuś?
Adam zarechotał rubasznie, Agata zaś z trudem ukryła grymas niesmaku. On tymczasem otworzył puszkę z piwem, wychylił tęgiego łyka i dodał:
- Wiesz, Agata, ja naprawdę cię lubię, lubię, jak do nas przychodzisz. Miła jesteś, fajna...
Agata widząc obleśne spojrzenie Adama szybko obciągnęła spódnicę, ten zaś kontynuował:
- Tylko jednego nie rozumiem. Zawsze, gdy zajrzysz, to Ewcia taka jakaś dziwna jest potem. Stawia się i w ogóle...
- I w ogóle...
Agata powtórzyła machinalnie. Adam perorował dalej:
- Powiedz mi, co wy tam w ogóle robicie w tej waszej robocie? Marnujesz się. Mogłabyś się zająć czymś naprawdę potrzebnym...
Tu Adam znów rzucił okiem na kolana Agaty, ta zaś odparła:
- Przemoc domowa to poważny problem, tym kobietom naprawdę jest potrzebna pomoc. Więc jej udzielamy.
- Jak przemoc, kurwa, jaka przemoc? Tak było może kiedyś. Ale teraz nasz prezydent powiedział, że teraz kraj ma być konserwatywny. A w takim kraju żadnej przemocy domowej nie ma.
- Nie ma, kurwa, nie ma?! A to?!!!
Przy tych słowach Agata szybko wstała, chwyciła Ewę za brodę i skierowała ją twarzą w stronę Adama. Po czym wyszła z kuchni i skierowała się do przedpokoju. Gdy sięgała po kurtkę z wieszaka, dobiegły ją z kuchni słowa:
- Oj tam, oj tam. Ewcia ze schodów spadła. To przez te jej szpilki. Na płaskim obcasie chodziłaby jak normalna kobieta.
- Problem w tym, że Ewa nie chodzi w szpilkach.
Jednak Agata nie widziała już sensu, by to na głos mówić.
...
Ewa stała w łazience przed lustrem. Do oczu cisnęły jej się łzy, zaś usta szeptały w kółko, niczym mantrę, jedno pytanie:
- Co ja tu robię? Co ja tu, kurwa, jeszcze robię?
Z transu wyrwało ją nieco bełkotliwe wołanie:
- Ewcia, no chodź do tatuśka, co tak długo marudzisz?
- Już idę, kochanie.
Kobieta sięgnęła do klamki drzwi łazienki ze słowami:
- A teraz, normalna kobieto, czas zamknąć oczy i myśleć o Polsce.
...
W kuchni stała szklanka z niedopitą herbatą. Rano się umyje...

05 stycznia 2017

Wydłubane ze z prezenta świątecznego

Pytanie: Czy praktyka /praktyka zen - przyp. PK/ może pomóc nam, abyśmy mniej szkodzili innym, nawet nieświadomie? 
Odpowiedź: Praktyka w ogóle w niczym nie pomaga. Kiedy praktykujemy, możemy szkodzić wszystkim, jest to dozwolone. Możesz szkodzić komu chcesz. A co, masz zamiar komuś zaszkodzić? 
Pytanie: ...no, nawet nieświadomie, a zwłaszcza nieświadomie... 
Odpowiedź: Aha... to mi tak szkodzisz... Kiedy praktykujemy zazen, nie zawracamy sobie głowy tym, czy szkodzimy, czy nie. Jeśli myślę, że mi szkodzisz, to opieprzę cię lub uderzę... jak chcesz, możesz mi oddać... To proste, szczególnie, gdy dzieje się nieświadomie. Przestańcie ciągle mieć do czynienia ze swoim sumieniem. Nie ma sumienia, niczemu nie jesteśmy winni. /.../ Czasami macie takie miny, jakbyście wlekli za sobą armię generałów, którzy wewnątrz was toczą wojnę... "to jest dobre, a tamto nie"... "jestem genialny"... "jestem zły"... "chciałbym się obudzić"... "czemu nie jestem obudzony"... "czemu nic nie rozumiem"... To wszystko jest niepotrzebnym gadulstwem myśli, które się nudzą. Nie trzeba za nimi iść, trzeba po prostu istnieć. Co to znaczy szkodzić komuś? Coś takiego nie istnieje. /.../  Pozbądźcie się tych wszystkich istot, które przeszkadzają wam w środku, które uważacie za wyższe nad wami, których się boicie i do których się modlicie - wyrzućcie te wszystkie demony. Kiedy pozbędziecie się wszystkich i nie będzie już nikogo, zostaniecie tylko wy, wasze czyny, wasze odpowiedzialności, jedyny Umysł całego wszechświata. Wtedy zaczniecie istnieć naprawdę, nie tylko w tym życiu, ale poprzez wieczność. Musicie pozbyć się wszystkich strachów, idoli, bogów, strażników, aniołów, wszystkich patriarchów nękających wasz umysł. /.../ Kiedy rozumiemy, że jesteśmy całym wszechświatem, nie mamy już myśli o tym, czy komuś szkodzimy, czy nie. 
/.../ 
Nigdy nie róbcie niczego ze strachu, ani z obowiązku. Róbcie to, co macie do zrobienia, harmonizując się z miejscem, czasem i przestrzenią.
/Kaisen - "Podróż w Pustce"/
...
Mile będą widziane komentarze /jeśli będą/ w postaci niezwerbalizowanej, na przykład link do obrazka, fotki, ewentualnie do klipu muzycznego. Bo zawsze przeważnie są jakieś słowa, słowa i słowa, a przecież słowa to tylko słowa, tak niewiele w sumie znaczą, tak niewiele z nich wynika...