23 stycznia 2025

DŁUG (epilog)

Asertywność to sztuka takiego odmawiania, aby nie tworzyć dodatkowej złej krwi, złych wibracji na świecie. To sztuka takiego mówienia NIE, aby brzmiało jak TAK. To sztuka walenia w ryj tylko wtedy, gdy ktoś samemu się o to prosi. - -- Pupciaaa!
- Co jest Robalu? Coś znowu wykonał?
- Ty dzisiaj robisz jakiś sabat, czy inne czary mary?
- Nie, dlaczego?
- Bo tak stoję na schodach, stoję sobie i sobie widzę, że jakieś dupy nam się złażą do domu. To tak ma być?
- Co znowu za dupy?
- No, te nasze, same swoje.
- Ach, te nasze. To tak ma być.
- Rozumiem. No, to jak tak, to tak.
Podczas tej rozmowy Anita wyszła z sypialni dość mocno rozmamłana, rozczochrana, do tego rozmazana makijażowo. Objąwszy Borka w pasie wychyliła się zza jego pleców i krzyknęła do wiedźm rozgaszczających się po salonie na dole:
- Dziuńki! Poróbcie sobie tam coś do picia, czy coś. Bo nam się trochę zeszło, muszę się tego, tu, ogarnąć jakoś tam.
- Ależ Niteczko, nie rób zagadnienia. Damy sobie radę.
Roxy mówiąc te słowa posłała im buziaka i ruszyła do kuchni, przy wtórze radosnego trajkotania pozostałych, Kaśki i Maliny, głównie tej drugiej. A była to sobota, takie niezbyt późne popołudnie...
Po jakimś tam czasie, niezbyt długim zresztą, Anita już ogarnięta, choć nadal w stroju niezbyt dbałym schodziła po schodach. Po drodze tylko zatrzymała się na chwilę, odwróciła i krzykła:
- Słodziak, nakręć nam blantów! I zejdź z nimi do nas.
Nie czekając na odpowiedź sama zeszła do reszty. Gang był jakby nieco niekompletny, ale jak wiemy Mala w tym czasie była zajęta czymś innym. Czy może raczej kimś, tak przy okazji. Mimo to nastąpiła taka sytuacja, jak na każdym zebraniu, kiedy któraś musi zacząć pierwsza. Więc zaczęła Malina:
- To ja bym chciała się dowiedzieć czegoś tam więcej, jak się ta cała bajka skończyła? Bo komunikat, że już po sprawie jakoś mnie nie zadowala.
Anita szybko poparła:
- My z Rudą też nie wszystko wiemy. Tylko nasza Kasia zna bliższe szczegóły zakończenia i rozumiem, że...
- Dobrze rozumiesz. Po to tu właśnie siedzimy, żebym nie musiała kilka razy tego opowiadać, tak?
Kaśka przerwała, po czym niczym Anita wzięła głęboki oddech.
- Natchnęło mnie, jak zobaczyłam ten wzorek. Niby nic specjalnego, zwykły zygzak, zawijas, każda sygnatura to jakieś zawijasy. Ty masz takie, ty masz takie, ja mam takie. Akurat te wieśniary sobie upatrzyły ten jako święty.
- Kasiu, natchnęło ciebie, ale co centralnie?
- Natchnęło mnie, że znam już kogoś, kto ma taki mazaj na sygnaturze. Nie znam zbyt wiele wiedźm, tak jak wy, więc osobę skojarzyłam szybko.
- Tą dziewczynę, co pojechała?
Roxy burknęła nagle:
- Lalka, nie przeszkadzaj! Daj jej mówić.
- Ale co to za dziewczyna?
- Jak zamkniesz cipę na kłódkę, to się dowiesz.
Kaśka uśmiechnęła się i przerwała tą utarczkę:
- Już mówię. To jest dziewczyna z mojej...
- Sikorki, palenie idzie!
Tym razem wciął się Borek, ale Anita szybko zareagowała:
- Żadnego palenia na razie. Odstaw kochanie tą tacę gdzieś i chodź usiądź tu do mnie. No...
- Ale ja...
- Chodź, przytul mnie i bądź cicho. Potem ci opowiem, co i jak.
Gdy mężczyzna usiadł na sofie, Nita wkręciła się weń, po czym spojrzała na Kaśkę, która spokojnie czekała, aż się skonfigurują.
- No, mów Maczi, opowiadaj.
- To jest laska z mojej dzielnicy. Od jakiegoś czasu przychodzi do klubu. Do koleżanki na grupę hatha yogi. Mocno porypana, jak na mój gust, mocno zagubiona. Nieco starsza od Mali dodam, tak na moje oko. Trochę jakiegoś ćpania za dużo, trochę różnych takich innych. Co najważniejsze, ma moc. Taka nieświadoma krypta, ale taka jakby budząca się, czująca, że coś ma inaczej. Niewiele jest tej mocy, ale coś tam jest. Poczułam ją już jakoś wcześniej, więc sygnatura też mi wpadła do pamięci. Trochę gadałyśmy, nawet często, tak przy okazji, jak się spotkałyśmy gdzieś tam przy barku, między zajęciami. Na dzielni też ją czasem spotykałam, czasem też nieźle porobioną. Marnie wszystko to wyglądało. Wiecie, do klubu różni ludzie przychodzą. Nie tylko same superfit dupy, czy jacyś herosi. Nie jestem żadną terapką, nie mam takich kwalifikacji, ale znam dobrze to towarzystwo. Ja mam dla nich jakieś tam propozycje, ale samo fikanie nogami, czy machanie żelastwem to jeszcze nie wszystko. Tej małej nie dawałam zbyt wielkich szans na jakąś zmianę. Jeszcze walczy, kra nad nią szybko nie zamarznie, ale jest słaba, za bardzo nierówna. Są jakieś ośrodki dla uzależnionych, czy różne terapie, tylko że ona nie jest jeszcze żadną ostrą ćpunką, dopiero się zapowiada na jakąś pato. Wiele wpada dużo wcześniej, może ta jej moc ją jakoś trzymała tak długo na wierzchu? Tego już nie wiem.
Maczeta przerwała, pociągnęła łyk herbaty i podjęła dalej:
- Żeby się nie rozgadywać, to powiem tyle, że jak zobaczyłam ten wzorek na kartce, to skojarzyłam, że ona ma taki sam. Dalej już było proste. Przyszła na tą yogę, to ja przełożyłam jedne tam swoje zajęcia, poczekałam aż skończy, potem ją wzięłam na poważną rozmowę.
- Co, jakby nie przyszła?
- To bym ją znalazła. To moja dzielnica, wiem gdzie szukać. Opowiedziałam jej coś tam na temat Benges, tyle co wiemy do tej pory, spodobało się nagle. Chwyciła haczyk. Wtedy kazałam jej się szybciorem spakować, trochę, tak delikatnie pouroczyłam, żeby się nie rozmyśliła, a resztę to już wiecie. Nie wiemy za wiele na temat tych zakonnic, ale na moje wyczucie, to żaden kanał jej tam nie spotka. Na pewno lepiej tam trafiła, niż miałaby zostać na ulicy.
- Bardzo dobrze Kasiu, bardzo dobrze zrobiłaś!
Trudno orzec, czy to była tylko lojalność, czy szczera ocena, jednak Malina wyraźnie okazywała zachwyt swoją psiapsią. Wreszcie odezwała się Roxy:
- To wszystko już teraz wiemy. Ja nie widzę powodu, żeby dalej gadać na ten temat. Mala uratowana, dżankówa wyrwana z gówna, wojna skończona zanim się zaczęła, więc gdzie są te blanty Boreczku? Jest czas smędzenia, jest czas porządnego palenia. Tak?
Malina jednak zaoponowała:
- Czekajcie jeszcze. Mnie zastanawia, dlaczego one nie użyły jakiejś grubszej magii? Może są przereklamowane? Nie wszystko wam powiedziałam, co znalazłam w witchnecie, bo chwilowo było to bez znaczenia.
W tym momencie Anita odtuliła się od Borka:
- Ja uważam, że ta ich magia wcale taka do dupy nie jest. Może na początku nie chciały szaleć na nieznanym, obcym terenie? Może się cieszmy, że się nie uruchomiły, nie podciągnęły wsparcia.
- Przecież one wcale nie czarowały.
- To się Lalka naucz liczyć. Było co najmniej trzy razy. Zamek do drzwi to raz. Akurat to drobiazg, Kaśka umyślnie założyła słabe zaklęcie. Ale odporność na verakolę? Która to ma? Która umie zrobić taką kurwa blokadę? Sobie lub komuś? Ręka do góry. Jakoś nie widzę. Na koniec ta kawa.
- Jaka kawa?
- Ruda, opowiedz im, byłaś przy tym.
- To było tak, że w Pleciudze Zira, ta oberwiedźma teleportowała Nicie paczkę kawy do torebki. Widziałam to na swoje śliczne oczy. Żaden sceniczny trick, żaden królik z kapelusza, ani piłowanie gołej baby. Ja tego nie umiem, Nita też, wy tym bardziej. Może umie Ciocia Lala, ale jakoś nigdy nam tego nie pokazywała. Buddha podobno umiał.
Anita pociągnęła dalej:
- Dokładnie tak było. Więc nikt mi nie wmówi, że te wieśniary nie znają magii. Mnie już wystarczy ta mała próbka, którą wykonała Zira. Po coś to zresztą zrobiła. Więc dziękujmy Kaśce, że zamiast tym razem znowu komuś skopać ryja znalazła taki asertywny ruch. Słodziak, gdzie położyłeś tą tackę?
KONIEC EPILOGU

26 komentarzy:

  1. Na sam koniec się załapałam. Ale "lepiej późno niż wcale - rzekł Żyd spóżniwszy się na pociąg".
    I żeby nie było całkiem beznadziejnie to dodam, że wywód na temat asertywności bardzo mi się podoba :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świat, w którym Stokrotka jest beznadziejna jest dla mnie nie do przyjęcia :* :)

      Usuń
    2. Dlatego... bo doceniam Twoją inteligencję ...gdybyś był koło mnie dostałbyś w ten ryj tylko leciutko... tak dla zasady...

      Usuń
    3. od Ciebie przyjmę z pewną nieśmiałą dozą przyjemności... najlepiej zrób mi to podpaską, tylko taką nie za bardzo... tego... nie jak rączka od walizki... trza mieć ambicję, LOL...

      Usuń
  2. Fajny wątek. Szkoda, że się skończył. Stworzysz jakiś nowy, równie sensacyjny? Na przykład o tajemniczej, ledwo widocznej sygnaturze, której nie da się zidentyfikować i nie wiadomo do kogo należy. Albo o ukrytym w podziemiach miasta tajnym laboratorium taumatologicznym jakiegoś potężnego maga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cykl "Czarownice" jest tworzony jest od prawie trzech lat i jakoś nie planuję tego porzucać, a wątki bywają różne, nie tylko sensacyjne...

      Usuń
    2. Tak, ale ten konkretny miał w sobie to "coś" - ten przebłysk literackiego geniuszu!

      Usuń
    3. okay, dziękować :)

      Usuń
  3. Czyli nawet wiedźmom potrzebny czasami szczęśliwy zbieg okoliczności!
    W dodatku nikt nie ucierpiał, brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no pewnie, przypadki są nieodłącznym elementem życia, także wiedźm i tylko idiota w nie nie wierzy...

      Usuń
  4. W sumie, w sumie, jakoś czuję niedosyt. Po części uważam, że może Kaśka dobrze zrobiła, bo wybrała dla tej dziewczyny mniejsze zło: zamiast się stoczyć w życiu, zostałą wysłana do jakiejś społeczności, która może się nią zaopiekuje i da jakieś poczucie przynależności i stabilizacji. Z drugiej strony, uważam, że jak sie wyśle taką dziewczynę ze słabą psychiką i podatną na uzależnienia, to uzależni sięod pomocy i aprobaty ze strony Benges i nie będzie nadal samodzielną jednostką. No i druga rzecz, która mi zgrzyta, hym, hym, skoro te Benges wcale nie są takie złe, że aż nasze wiedźmy zdecydowały się wepchnąć w ich ręce tę dziewczynę, to w takim razie powinny im były oddać Malę. Bo skoro Benges nie są złe, to powinny Malę wziąć, bo nic by sie jej tam nie stało, si? Bo czym różniłoby się oddanie Mali od oddania tamtej dziewczyny? Mala nasza, więc nie można jej oddać, a tamta nie nasza, więc sobie wkręcimy, że robimy jejprzysługę wybierając za nią i ją oddając? Trochę taki Kali ukraść krowę to dobrze, ale Kalemu ukraść krowę niedobrze : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystko fajnie, tylko w Twoim wywodzie zgubiła się najważniejsza sprawa: Mala nie chce tam jechać, nie chce tam być i to jest centrum całego zagadnienia...
      za to pomoc dla zagrożonej pato laski... primo, to ona chce tam jechać, może trochę z drobną "pomocą" Kaśki w tym chceniu, ale jednak... secundo, to nigdzie nie jest wspomniane, że czeka ją tam kąpiel w bitej śmietanie i karmienie boską ambrozją, być może na dzień dobry ostro dostanie w dupę, przynajmniej w okresie nowicjatu, jeśli Benges coś takiego praktykuje... tertio, to takie ośrodki raczej nie mają na celu kształtowania samodzielnych jednostek, samodzielność jest tylko dla liderek, a poza tym nie wszyscy ludzie nadają się do tego mentalnie, aby być samodzielnymi jednostkami...
      tak w ogóle to Benges jest dość paradoksalną konstrukcją, bo z jednej strony wiedźma faktycznie powinna być samodzielną jednostką, zaś one raczej nimi nie są, na przykład wyznają jakąś religię, która niejako z założenia, jak każda religia wzmacnia stadność...

      Usuń
    2. Wcale nie zgubiłam kwesti, czy Mala chce tam jechać czy nie. Cały mój komentarz opieram o to, że tamta dziewczyna też nie chce tam jechać, a raczej ,,nie wie, czy chce tam jechać", Kaśka sobie ją poczarowała, a jeśli nie poczarowała, to zabawiła się we wciskającego sprzedawcę. Dziewczyna robiła za naiwniaka, który dał się omamić i wmówić sobie, że to co sprzedaje Kaśka, to akurat coś, czego ona chce. Dlatego uważam, że nie powinny jej wpychać do tamtego ,,zakonu'', bo dziewczyna wcale nie chciała od razu brać, jak dawali, trzeba ją było do tego zachęcić, przekonać, podejść ją, żeby jej się wydawało, że sama chce.
      Nie mówię, że będą ją tam karmić ambrozją. Chodzi o poczucie przynależności, bezpieczeństwo i stabilizację. Jak należę do rodziny, klanu, grupy znajomych, to też nikt mnie tam nie choduje jak ukochanego króliczka i i tak muszę tam ,,zarabiać i pracować na siebie'', ale społeczność, bo od tego jest społeczność, szczególnie taka zamknięta, daje mi wsparcie, gada ze mną, nakierowuje, uczy, wyciąga mnie z tarapatów itd.
      No właśnie, takie ośrodki nie są do produkcji samodzielnych jednostek- więc po kiego grzyba Kaśka wysyła dziewczynę, która nie umie być samodzielna, do ośrodka który pogłębi ten problem, bo tym bardziej nie nauczy ją samodzielności?
      I tak na samym końcu- to, czy Mala chce tam być, czy nie, w ogóle nie ma znaczenia. Dziewczyna jest nieletnia, nikogo nie będzie obchodzić, jaki ma kaprys i gdzie chce mieszkać. To raz. A dwa, że tamta podstawiona dziewczyna też nie do końca chce tam być- ktoś jej po prostu dobrze sprzedał pomysł, więc w czym jest gorsza od Mali, że ją oddali wbrew woli, a Mali nie oddali. Tylko dlatego, że Mala głośniej krzyczy i wydaje jej się, że tak super wie, co chce robić, a czego nie chce robić? A tamta była ,,no nie wiem, może, ale raczej nie, nie wiem" i tyle wystarczyło, żeby ją namówić z pełną świadomością, że się nie wysługują, bo tak im wygodnie w obronie psiapsi, żeby mogła sobie dalej robić, co jej się żywnie podoba i z kim jej się podoba? Nie lubię takiego nierównego traktowania, ,,bo tamta sobie pozwoliła wejść na głowę, a Mala manifestuje swoje foszki, więc damy jej specjalne traktowanie'' : (

      Usuń
    3. niestety nie znamy do końca treści rozmowy Kaśki i tej dziewczyny, jak ona jej zareklamowała ten zakon (czy też ośrodek), nie wiemy też, jak bardzo ta dziewczyna chce zmienić swoją sytuację na inną (w domniemaniu "lepszą") i tu możemy sobie tylko pospekulować... wiadomo jednak /z wielu doświadczeń/, że takie osoby, ćpuny lub "początkujące" ćpuny, takie na pograniczu, same nie wiedzą do końca, czego chcą, gdzie chcą być... nieraz trzeba im w tym pomóc, coś podpowiedzieć, zasugerować... bez wątpienia zadanie jest delikatne, żeby się nie ustawić w roli kogoś, kto "wie lepiej", co jest dla kogoś dobre, co nie...
      za to Kaśka jest tu jakby w podwójnej roli: trochę terapki, taką ma zresztą pracę, że choć nie jest nią wprost, to jednak pomaga ludziom, klientom klubu /cytuję: "mam dla nich jakieś tam propozycje"/, z drugiej zaś strony (i chyba przede wszystkim) jest rzeczniczką interesów Mali, interesów takich, jak ona to widzi i pojmuje...
      no, i na koniec ta nieletniość Mali... no cóż, wiedźmy zagrały wcześniej va bank, potraktowały ją jak dorosłą, nawet jej papiery sfabrykowały i jak na razie to działa, więc chyba nie ma sensu cofać się i nagle uznać, że ona jednak nie jest dorosła...

      Usuń
    4. Z tego, do czego Kaśka się przyznała, jak ta rozmowa mniej więcej wyglądała, to oceniam, że nie podoba mi się jej zachowanie. I nie podoba mi się faworyzowanie Mali, bo ,,nasza'' i bo ,,pyskata''. I tyle wystarczy, żeby być ,,lepszą'' i żeby inne nadstawiały za nią karku. Nie dość, że tamta już sie stacza, to jeszcze ma posłużyć jako poświęcenie, żeby Mali było lepiej. A idź pan z tym : ) Przy okazji muszę przyznać, że do Mali jestem uprzedzona, tak czysto zewzględu na swoje doświadczenia z takimi ludźmi. Za dużo jej sie przyfarciło.

      Usuń
    5. czy Mala na pewno jest "pyskata"?... nie ma tak wiele opisów jej codziennego zachowania, ale zwykle jest wspominana jako "uśmiechnięta całą sobą", czyli w domyśle dość miło nastawiona do otoczenia, a w rozmowach "między psiapsiami" raczej mało się odzywa, czasem tylko coś piśnie... nie ma za to ani słowa, jak się zachowuje wobec swoich podwładnych w pracy, jako ich szefowa z błyskawicznego awansu... być może warto to uzupełnić w jakichś dalszych tekstach...
      żeby nie było, to nie próbuję z Tobą polemizować, szanuję Twój odbiór tych postaci, Twoje zdanie, po prostu sobie na luzie rozmawiamy :)

      Usuń
    6. Hym, no może masz rację, że aż taka głośna nie jest. Ale nie do końca mi sie podoba, kiedy ktoś żyje w sposób ,,to mi się nie podoba, to nie będę tego robić", ,,tamten mi się nie podoba, to nie będę z nim gadać", ,,a tamten mi się podoba, więc będę z nim w furgonetce". To są dla mnie zachowania osoby, która nie zdaje sobie sprawy z żadnych konsekwencji, bawi się, a potem świat za nią sprząta : (

      Usuń
    7. tu już chyba zapolemizuję, bo Mala jest ukazana jako osoba chętna do każdej roboty, czy do pomocy, można by nawet przypuszczać, że ma adhd połączone z pracoholizmem... dość pasywna jest jedynie na pogaduchach ze swoimi starszymi /wiekiem i doświadczeniem/ "siostrami", co dla jednych może być wadą lub zaletą, ale z pewnością nie jest jakaś ekspansywna w tych relacjach...

      Usuń
  5. Czyli mamy klasyczny happy end, wszyscy żyli długo i szczęśliwie, dzięki czemu mogą powstać nowe przygody wiedźm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy wszyscy?... czterech chłopów dostało po ryju, to ilu jeszcze powinno oberwać, żeby było nieklasycznie?... ja rozumiem, że to były złole, ale złol też człowiek, więc czemu ma mu brakować szczęścia? LOL...

      Usuń
  6. Nosz kurde... A ja się zastanawiałem gdzie mi się paczka Inki podziała. Czy w tych czarodziejskich rozgrywkach zawsze Bogu ducha winny mugol musi ucierpieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się nazywa realizm magiczny, w tej konwencji literackiej mugol /tu zwany "bezmocem"/ ma przeważnie przesrane... choć zdarzają się wyjątki, choćby taki Borek raczej nie ma powodów do narzekania...

      Usuń
  7. Nawet fajnie to zakończyłeś dowiedzieliśmy się trochę gdzie trafiała ta dziewczyna i ,że w normalnym życiu raczej by padła . Może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło niemniej jednal liczyłam na pewne spektakularne czary Benges .Licze na to ,ze jeszcze wrócisz do Benges w swoich opowiadaniach i dowiemy się czegoś więcej o nich i ich mocach.
    Brakuje w twoich opowiadaniach o czarownicach kota lub kotów a wiadomo ,ze czarownica musi mieć chowańce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie można wykluczyć, że Benges jeszcze się pojawi w którymś z opowiadań, dowiemy się wtedy czegoś więcej o tych wiedźmach, jakby nieco innych, niż główne bohaterki cyklu, za to deficyt chowańców, zwłaszcza kotów, faktycznie można uznać za pewne niedopatrzenie i sprawa faktycznie jest warta zajęcia się nią w dość bliskiej przyszłości...

      Usuń
  8. A ja to jestem ciekawa, jak się życie tej obcej babeczki ułoży :). Może jeszcze się spotkają w innych opowiadaniach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na przykład wspinając się po drabinie kariery, wykuwając ciało i umysł w ogniu bólu i wyrzeczeń zostanie Wielką Mistrzynią Benges i zdobędzie cały świat... plus jeszcze jakieś okolice w miarę wolnego czasu :)

      Usuń