Jest jeszcze Lato, chwilowo nie chce mi się tworzyć literatury, więc nasze "Czarownice" mogą sobie poczekać, zaś Kawiarnia też mnie raczej nie zahejtuje za tą przerwę. Dziś pobloguję sobie klasycznie, zwłaszcza że jest okazja, gdyż za jakiś ponad tydzień temu blogu stuknie pełnoletność. Nie planuję jednak na tą okoliczność specjalnego posta, uznajmy, że jest nim właśnie ten, co teraz. Duża część klasycznych blogów to opisy, gdzie ktoś był oraz co sobie kupił. Bo kupowanie jest przecież takie ważne. Pojechałem, więc kupiłem. Kupiłem, więc mam. Mam, więc jestem. Posiadanie jest osią, czy też treścią życia większości ludzi, tak?
No, to ja akurat pojechałem sobie do pobliskiego miasteczka. Nie ukrywam, że właśnie po zakupy. Nie, wróć! Głównie po zakupy, bo zajrzałem jeszcze do biblioteki dokonać wymiany stuffu do lektury. Zaś co kupiłem? To było kilka dni temu, nie starałem się za bardzo pamiętać listy tych rzeczy, ale na pewno była sobie wśród tych sprawunków główka sałaty lodowej. Tak! Zostałem szczęśliwym posiadaczem tejże sałaty.
Teraz według reguł klasycznego blogowania powinna być fotka. Ale nie będzie. Nie mam odruchu, czy też nawyku fotkowania wszystkiego, co się napatoczy. Zaś teraz już jest za późno, bo sałata jest niekompletna. Nie kolekcjonuję sałat, tylko je sukcesywnie zjadam. Można rzecz jasna wkleić jakąś inną sałatę. Net jest przecież pełen fotek takich sałat. Ale to by było oszukaństwo, więc tak się chyba nie robi?
No, ale oprócz odwiedzenia kilku sklepów do programu odwiedzin masteczka zmieściła się też przerwa. Przerwa spędzona na ławeczce na cetralnym skwerze. Już sięgałem po telefon, aby nim rytualnie pogadżetować, ale coś mi nie dawało spokoju. Bo nie byłem sam na tej ławeczce. Obok bowiem leżała gazeta, czysta, świeża, niezgęgana, aż sama się prosiła, żeby się nią zająć. Dość rzadko przeglądam takie, tego typu papierowe nośniki danych, więc czemu nie zajrzeć?
Gazeta okazała się być tabloidem, do tego nie takim poważnym, politycznym, jak niektóre tygodniki suportujące poprzedni reżim neokomunistów. To była taka zwykła szmata, tabloid codzienny, najniższa półka. Rzecz jasna wiem świetnie, co taki może zawierać, bo nieraz net nam funduje na chama linki do różnych wersji cyfrowych. Ale taki głupi małpi odruch przerzucania wziął spowodował, że doń zajrzałem. Jak zwykle było to samo, ale opiszę szkicowo kilka kwiatków. Kolejność randomowa, bez żadnych priorytetów.
Jako pierwsze niech będzie coś, co większość mediów by zamieściło, choć rzecz jasna nie wszystkie. Była to krótka relacja, jak dzielna policja przypaliła ekipę działającą na rynku narkotykowym. Normalny człowiek w normalnym kraju słysząc słowo "narkotyki" wizualizuje sobie jakieś butelki z wiadomym płynem, potem torebki z różnymi, przeważnie białawymi proszkami, tudzież może jeszcze jakieś tabletki. Ale to nie jest normalny kraj, tylko kraj, gdzie większość jest współuzależniona od alkoholu, do tego pełen marychofobów. Tu nie wolno nazywać alkoholu narkotykiem, bo choć co prawda za to nie ukamieniują, to potraktują jak idiotę. Tu bowiem, wbrew faktom naukowym, narkotykiem, do tego tym najgorszym, nazywa się Zioło. Tu nie wolno na temat Zioła mówić dobrze, bo gdy się zacznie mówić dobrze, to dojdzie wreszcie do jego legalizacji, zaś ta doprowadzi po latach do zahamowania narkomanii. Szczególnie alkoholowej. Tego zaś prawie nikt, szczególnie każdy kolejny reżim nie chce. Więc na fotce łupów zdobytych przez policję nie było żadnych butelek z trunkami, za to na pierwszym miejscu leżały torebki domyślnie zawierające Ziele narzucając ludziom fałszywe dane jako prawdę. I niestety cała masa niedouków to łyka.
Tak poważniej, to nie jest aż tak tragicznie. Ludzie jednak się uczą, zaczynają łączyć kropki, jakaś tam edukacja konopna funkcjonuje, więc kiedyś będzie normalnie. Ale to idzie tak powoli, że ja na pewno tego nie dożyję.
Klimat tej niezbyt wesołej refleksji rozwiał drugi artykuł. Tym razem już kompletnie tabloidalny. Najpierw zacytuję tytuł: "Oburzające zachowanie celebrytki". Do tego jest podtytuł drobniejszym drukiem: "Pani Iksińska fotografuje się nago na bulwarze". No, i właśnie...
Czym się różni uczciwe, obiektywne dziennikarstwo od tabloidalnego? To pierwsze nic nie ocenia, tylko zapodaje fakty. Za to tabloid narzuca odbiorcy, co ma sobie na temat tych faktów myśleć. Tu akurat on ma się oburzyć, zapewne też potępić działania pani Iksińskiej. Dalej jest kilka zdań na temat miejsca oraz czasu akcji, na tym zasadniczo ta krótka notka się kończy. Puentuje ją wzmianka na temat interwencji straży miejskiej. Ale wisienką na torcie jest fotka demaskująca kłamstwo dziennikarza, gdyż na tej fotce pani Iksińska wcale nie jest nago! 😵
Za to trzeci, ostatni z omawiany artykułów to istny popis znajomości języka polskiego. Jego tytuł brzmi: "Zazdrosny mąż zastrzelił żonę i kochanka". Bardzo to jest dwuznaczne, bo nie wiadomo czyjego kochanka, żony, czy swojego. Być może korektor przeoczył brak słowa "jej" w tytule, ale dalszy tekst już wyjaśnia tą kwestię. Jednak to jeszcze nic.
Dalszy tekst relacjonuje przebieg wydarzeń. Otóż, gdy mąż wrócił do domu, zastał żonę baraszkujacą z owym kochankiem. Wtedy ich oboje zastrzelił. Notka nie precyzuje kwestii posiadania przez niego broni, ale autor widać uznał, że odbiorcy może to wcale nie interesować. Potem dowiadujemy się, że mąż sam zawiadomił policję, co czasem się faktycznie zdarza w takich sytuacjach. Natomiast najlepsze zaczyna się dopiero teraz. Autor miał wgląd we wstępne przesłuchanie zatrzymanego, co też czasem się zdarza, i nie omieszkał przytoczyć niektórych fragmentów. Mianowicie takiego, że ów mąż oświadczył, iż byli ze swoją żoną zgodnym małżeństwem i nigdy mu do głowy nie przyszło, że jego połowica może go zdradzić.
Ponieważ czytałem dość uważnie, ze zrozumieniem, to w tym momencie musiałem przerwać lekturę, aby spojrzeć jeszcze raz na tytuł, gdzie stoi jak byk, że gość był zazdrosny. Zaś teraz, kilka zdań niżej dowiadujemy się, że wcale nie był zazdrosny.
Przypomnijmy czym jest zazdrość? To taki rodzaj choroby psychicznej, zaburzenia urojeniowego, bazującego na lęku, że partner(ka) zdradza lub ma taki właśnie oto zamiar.
Tu jakby nie chce mi się powstrzymać od dygresji, jakże bawi mnie czytanie w necie opinii różnych takich domorosłych psychologów, jakoby odrobina zazdrości ma być zdrowa, bo jest to wyraz troski o partnera/kę. Primo, to nie wyraz troski, tylko braku zaufania, pogratulować tak udanych związków. Zaś secundo to tak, jakby stomatolog gadał o walorach zdrowotnych małego, takiego odrobinowego ubytku zęba 😁
Tymczasem mąż zeznał, że nic takiego nie miało miejsca. Jak więc można wyjaśnić sprzeczność, że tytuł mówi jedno, zaś dalsza treść coś innego? Najwyraźniej autor nie zna za dobrze języka polskiego. To już do tego doszło, że tabloidy zatrudniają aż tak źle wykształcony personel?
Tym retorycznym pytaniem zakończyłem wtedy lekturę. Zaś samą gazetę zabrałem ze sobą. Bynajmniej nie tylko po to, aby innych chronić przed zgłupieniem do reszty. Planuję wykonać remont domku dla pewnego kota, który do nas zagląda, ale nie jest stałym domownikiem, zaś papier to świetna izolacja cieplna. Nie mam zbyt dużo tego gruzu na stanie, więc tabloid akurat się przyda. Ku chwale Bastet Mądrej i Nadobnej.
No, to ja akurat pojechałem sobie do pobliskiego miasteczka. Nie ukrywam, że właśnie po zakupy. Nie, wróć! Głównie po zakupy, bo zajrzałem jeszcze do biblioteki dokonać wymiany stuffu do lektury. Zaś co kupiłem? To było kilka dni temu, nie starałem się za bardzo pamiętać listy tych rzeczy, ale na pewno była sobie wśród tych sprawunków główka sałaty lodowej. Tak! Zostałem szczęśliwym posiadaczem tejże sałaty.
Teraz według reguł klasycznego blogowania powinna być fotka. Ale nie będzie. Nie mam odruchu, czy też nawyku fotkowania wszystkiego, co się napatoczy. Zaś teraz już jest za późno, bo sałata jest niekompletna. Nie kolekcjonuję sałat, tylko je sukcesywnie zjadam. Można rzecz jasna wkleić jakąś inną sałatę. Net jest przecież pełen fotek takich sałat. Ale to by było oszukaństwo, więc tak się chyba nie robi?
No, ale oprócz odwiedzenia kilku sklepów do programu odwiedzin masteczka zmieściła się też przerwa. Przerwa spędzona na ławeczce na cetralnym skwerze. Już sięgałem po telefon, aby nim rytualnie pogadżetować, ale coś mi nie dawało spokoju. Bo nie byłem sam na tej ławeczce. Obok bowiem leżała gazeta, czysta, świeża, niezgęgana, aż sama się prosiła, żeby się nią zająć. Dość rzadko przeglądam takie, tego typu papierowe nośniki danych, więc czemu nie zajrzeć?
Gazeta okazała się być tabloidem, do tego nie takim poważnym, politycznym, jak niektóre tygodniki suportujące poprzedni reżim neokomunistów. To była taka zwykła szmata, tabloid codzienny, najniższa półka. Rzecz jasna wiem świetnie, co taki może zawierać, bo nieraz net nam funduje na chama linki do różnych wersji cyfrowych. Ale taki głupi małpi odruch przerzucania wziął spowodował, że doń zajrzałem. Jak zwykle było to samo, ale opiszę szkicowo kilka kwiatków. Kolejność randomowa, bez żadnych priorytetów.
Jako pierwsze niech będzie coś, co większość mediów by zamieściło, choć rzecz jasna nie wszystkie. Była to krótka relacja, jak dzielna policja przypaliła ekipę działającą na rynku narkotykowym. Normalny człowiek w normalnym kraju słysząc słowo "narkotyki" wizualizuje sobie jakieś butelki z wiadomym płynem, potem torebki z różnymi, przeważnie białawymi proszkami, tudzież może jeszcze jakieś tabletki. Ale to nie jest normalny kraj, tylko kraj, gdzie większość jest współuzależniona od alkoholu, do tego pełen marychofobów. Tu nie wolno nazywać alkoholu narkotykiem, bo choć co prawda za to nie ukamieniują, to potraktują jak idiotę. Tu bowiem, wbrew faktom naukowym, narkotykiem, do tego tym najgorszym, nazywa się Zioło. Tu nie wolno na temat Zioła mówić dobrze, bo gdy się zacznie mówić dobrze, to dojdzie wreszcie do jego legalizacji, zaś ta doprowadzi po latach do zahamowania narkomanii. Szczególnie alkoholowej. Tego zaś prawie nikt, szczególnie każdy kolejny reżim nie chce. Więc na fotce łupów zdobytych przez policję nie było żadnych butelek z trunkami, za to na pierwszym miejscu leżały torebki domyślnie zawierające Ziele narzucając ludziom fałszywe dane jako prawdę. I niestety cała masa niedouków to łyka.
Tak poważniej, to nie jest aż tak tragicznie. Ludzie jednak się uczą, zaczynają łączyć kropki, jakaś tam edukacja konopna funkcjonuje, więc kiedyś będzie normalnie. Ale to idzie tak powoli, że ja na pewno tego nie dożyję.
Klimat tej niezbyt wesołej refleksji rozwiał drugi artykuł. Tym razem już kompletnie tabloidalny. Najpierw zacytuję tytuł: "Oburzające zachowanie celebrytki". Do tego jest podtytuł drobniejszym drukiem: "Pani Iksińska fotografuje się nago na bulwarze". No, i właśnie...
Czym się różni uczciwe, obiektywne dziennikarstwo od tabloidalnego? To pierwsze nic nie ocenia, tylko zapodaje fakty. Za to tabloid narzuca odbiorcy, co ma sobie na temat tych faktów myśleć. Tu akurat on ma się oburzyć, zapewne też potępić działania pani Iksińskiej. Dalej jest kilka zdań na temat miejsca oraz czasu akcji, na tym zasadniczo ta krótka notka się kończy. Puentuje ją wzmianka na temat interwencji straży miejskiej. Ale wisienką na torcie jest fotka demaskująca kłamstwo dziennikarza, gdyż na tej fotce pani Iksińska wcale nie jest nago! 😵
Za to trzeci, ostatni z omawiany artykułów to istny popis znajomości języka polskiego. Jego tytuł brzmi: "Zazdrosny mąż zastrzelił żonę i kochanka". Bardzo to jest dwuznaczne, bo nie wiadomo czyjego kochanka, żony, czy swojego. Być może korektor przeoczył brak słowa "jej" w tytule, ale dalszy tekst już wyjaśnia tą kwestię. Jednak to jeszcze nic.
Dalszy tekst relacjonuje przebieg wydarzeń. Otóż, gdy mąż wrócił do domu, zastał żonę baraszkujacą z owym kochankiem. Wtedy ich oboje zastrzelił. Notka nie precyzuje kwestii posiadania przez niego broni, ale autor widać uznał, że odbiorcy może to wcale nie interesować. Potem dowiadujemy się, że mąż sam zawiadomił policję, co czasem się faktycznie zdarza w takich sytuacjach. Natomiast najlepsze zaczyna się dopiero teraz. Autor miał wgląd we wstępne przesłuchanie zatrzymanego, co też czasem się zdarza, i nie omieszkał przytoczyć niektórych fragmentów. Mianowicie takiego, że ów mąż oświadczył, iż byli ze swoją żoną zgodnym małżeństwem i nigdy mu do głowy nie przyszło, że jego połowica może go zdradzić.
Ponieważ czytałem dość uważnie, ze zrozumieniem, to w tym momencie musiałem przerwać lekturę, aby spojrzeć jeszcze raz na tytuł, gdzie stoi jak byk, że gość był zazdrosny. Zaś teraz, kilka zdań niżej dowiadujemy się, że wcale nie był zazdrosny.
Przypomnijmy czym jest zazdrość? To taki rodzaj choroby psychicznej, zaburzenia urojeniowego, bazującego na lęku, że partner(ka) zdradza lub ma taki właśnie oto zamiar.
Tu jakby nie chce mi się powstrzymać od dygresji, jakże bawi mnie czytanie w necie opinii różnych takich domorosłych psychologów, jakoby odrobina zazdrości ma być zdrowa, bo jest to wyraz troski o partnera/kę. Primo, to nie wyraz troski, tylko braku zaufania, pogratulować tak udanych związków. Zaś secundo to tak, jakby stomatolog gadał o walorach zdrowotnych małego, takiego odrobinowego ubytku zęba 😁
Tymczasem mąż zeznał, że nic takiego nie miało miejsca. Jak więc można wyjaśnić sprzeczność, że tytuł mówi jedno, zaś dalsza treść coś innego? Najwyraźniej autor nie zna za dobrze języka polskiego. To już do tego doszło, że tabloidy zatrudniają aż tak źle wykształcony personel?
Tym retorycznym pytaniem zakończyłem wtedy lekturę. Zaś samą gazetę zabrałem ze sobą. Bynajmniej nie tylko po to, aby innych chronić przed zgłupieniem do reszty. Planuję wykonać remont domku dla pewnego kota, który do nas zagląda, ale nie jest stałym domownikiem, zaś papier to świetna izolacja cieplna. Nie mam zbyt dużo tego gruzu na stanie, więc tabloid akurat się przyda. Ku chwale Bastet Mądrej i Nadobnej.
Do szpiku kości wkurzają mnie tytuły wiadomości, czy artykułów. Czytasz, masz nadzieję, że przeczytasz o tym, o czym sygnalizuje tytuł, a potem jest tak, jak piszesz. Druga rzecz, która mnie wkurza, to w jednym artykule powtarzanie kilka razy tej samej treści. No dobra, gratki z okazji nastu lat blogowania i trzyma tak dalej:):) To blogowanie, oczywiście ( powinna napisać of course wzorem niektórych blogierów, co to makaronizują ile wlezie, ha! ha!)
OdpowiedzUsuńPS, Te fotki na blogach serio Cię drażnią? Och....:):):):):)
Ech, no... muza jak zawsze wymiata:):):)
Usuńto się mądrze nazywa "media opiniotwórcze", czyli prozaiczne wciskanie ludziom, jak mają myśleć i czuć...
Usuńfotki mnie wcale nie drażnią, wprost przeciwnie, skąd ten wniosek?... jeśli chodzi o drażnienie, to raczej moje lenistwo mnie drażni, że sam tego nie praktykuję...
Alice Cooper zawsze był super, ale odkąd gra z nim NIta Strauss, to już w ogóle super do kwadratu się zrobiło...
A tak mi się nasunęło, bo ja mam też różne spostrzeżenia ma temat blogów i stwierdzam, że największe wzięcie mają te, kw których toczą się osobiste wynurzenia na temat rodziny, swoich uczuć i historie chorobowe. Potem te plotkarskie i te, na których toczą się wojenki. Nie czepiam się, stwierdzam fakt tylko.
UsuńJa wklejam dużo zdjęć, bo uważam, że świat należy pokazywać na okrągło i poprzecznie- jest tyle fajnych obrazków do zobaczenia, to czemu nie?
Ploty czytam głównie na Onecie, ale spływają po mnie, denerwujące są zachowania dziennikarzy, którzy z pierdoły zrobią news świata. Papierowe też są- Polityka i Newsweek.
Wiesz, że lubię taką muzykę i ostre granie:):):)
Gratuluję blogowi pełnoletności, zaś autorowi życzę by Wena nigdy go nie zdradziła.
OdpowiedzUsuńdziękować :)
UsuńNiemal od 7 lat nie wpadła mi w ręce jakakolwiek polska gazeta, ale wcale mnie to nie martwi, jakoś nie odczuwam braku wypocin polskich dziennikarzy. Mało tego - nie czytuję również owych wiadomości w wersji cyfrowej. Co do tematu "konopnego" -nie mam zdania, nie używałam i nie będę używać, ale wiem,że człowiek może się uzależnić nieomal od wszystkiego- nawet od zżerania cukierków miętowych, więc podejrzewam, że od "popalania maryhy" także i być może ona jednak dość często bywa początkiem spirali wkręcającej w narkotyki. No to jesteś ode mnie starszy blogowo o 2 lata- gratuluję wytrwałości!
OdpowiedzUsuńgazety papierowe dawno już zostały wyparte z rynku przez ich wersje elektroniczne i choć jeszcze funkcjonują na tym rynku, to z samych takich gazet utrzymać się jest nie sposób, bez względu na jakość ich treści...
Usuńproszę nie rozczarowuj mnie powtarzając slogany o uzależnieniach i o spirali, fikcyjnej zresztą... dobrze chociaż, że asekuracyjnie piszesz "niemal", gdyż są środki od których nie sposób się uzależnić, choćby psychodeliki...
uzależnienie od marychy istnieje, ale w ilościach śladowych, jedna osoba na milion, czy może jeszcze więcej, pisałem już nieraz o mechanizmie błędów metodycznych, które stoją za fałszowaniem statystyk na ten temat...
zaś spirala nie istnieje, ten mit został obalony już wiele lat temu, obecnie jest już tylko obiektem żartów, a nie poważniejszych rozważań...
Skoro pełnoletność, to niech strzelają korki od szampana, a pomysły na wpisy tryskają niczym górskie potoki.
OdpowiedzUsuńNo to dowaliłeś, bo i u mnie fotki i relacje z zakupów, ale cóż, taki klimat blogowy.
Tabloidy nie różnią się dziś od portali internetowych. Przestałam już zaglądać na Onet itp. bo ich poziom sięgnął dna. Mieliśmy kiedyś fajne stronki lokalne, teraz to reklamy zasłaniają tekst, a tekstu na lekarstwo.
Naloty na dziuple z dragami, a pustych butelek na trawnikach przybywa jak grzybów po deszczu...
te portale informacyjne działają jak papierowe tabloidy, nie ma żadnej różnicy, zaś co do reklam, to spróbuj się zainteresować jakim zakupem przez net, to już nie zaznasz spokoju, bo potem na każdym kroku będą wyskakiwać na ekranie reklamy tego produktu...
UsuńNiedouczeni dziennikarze piszą dla niedorozwiniętych, a przy tym same sprzedajne rzeczy, bo to niedorozwój kupuje. Na szczęście nie klikam, nie włączam. Ostatni raz czytałam, że syn zabił matkę kiełbasą i to w moim mieście. Próbowałam to sobie wyobrazić i nijak nie szło.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
kiełbasa była albo zmarznięta na kość i zabił bezpośrednio, albo zatruta i zabił pośrednio... bardzo łatwa zagadka, faktycznie mało ambitna, raczej dla niedorozwojów... bo rozumiem, że to było z jakiegoś działu łamigłówek tego pisma?... ale ja bym dodał, tak dla kompletności obrazu, że nie tylko pisane dla niedorozwojów, ale też przez niedorozwojów...
Usuńserdeczności :)
Niekoniecznie dla niedorozwiniętych. Pamiętam jak dobre kilka lat temu pracownik stacji benzynowej (Polak) obronił się przed napastnikiem za pomocą peta polskiej kiełbasy. Dziennik telewizyjny podał to jako pierwsza wiadomość, a Polak prawie został ogłoszony bohaterem narodowym, nie mówiąc o kiełbasie.
Usuńdobry komandos wszystkim potrafi zabić, nawet porcją farszu do kiełbasy, ale generalnie jak do tej pory ani wojsko, ani policja, ani gangsterzy raczej nie są uzbrojeni w żadne wędliny...
UsuńTylko egzorcyści zbroją się w salceson.
UsuńGraruluję rocznicy bloga długo już blogujesz i bloguj dalej , fajnie się te twoje notki czyta zwłaszcza opowiadania . Co do tabloidów i innych artykułów o przemocy to prawda jest taka ,że poprawność polityczna nakazuje wybielać sprawców w stylu był zazdrosny , coś w nich pękło itd. Chodzi o to aby nie napisać w artykule kobietozabójstwo oczym wielokrotnie piszą i mówią osoby zajmujące się przemocą wobec kobiet i dzieci . Mamy wszak patriarchat zmierzający do ideału latynoskiego lub islamskiego i próbę cofnięcia zmian społecznych . A Bastet zawsze dba o swoich podopiecznych zarówno kotów jak i ich opiekunów i chwała jej za to .
OdpowiedzUsuńnie odebrałem tego "zazdrosny' jako próby wybielenie, czy też usprawiedliwienia sprawcy zabójstwa, ale z drugiej strony, skoro autor artykułu nie wie, co oznacza słowo "zazdrosny" to wszystko jest możliwe...
Usuń" temu blogu stuknie pełnoletność"
OdpowiedzUsuńSzampan będzie
I jeszcze jakieś imprezy poboczne?
U mnie ta pełnoletność za trzy lata będzie, jeżeli stary blog mogę wliczyć.
Jeżeli nie, to ja dzieciak jeszcze jestem.
"Zaś teraz, kilka zdań niżej dowiadujemy się, że wcale nie był zazdrosny."
Może kto inny tytuły tworzy, kto inny treści?
chyba powinno się liczyć stary blog, albo rozmnożyć rocznice: blogowania jako takiego i początek konkretnego bloga... czyli wychodzi na to, że rocznica mi minęła jakoś w lipcu, bo wtedy wystartował mój najpierwszy blog, taki jakby prototyp, który założyłem i prowadziłem do spółki...
Usuńteż tak pomyślałem, że artykuł pisała jedna osoba, a tytuł druga, tak zwykle jest z ilustracjami albo z okładkami książek... a że ludzie rzadko uważnie czytają teksty, to tytuł wyszedł dziwny...
Od czytania szmatławców, także w wersji elektronicznej, może łeb wybuchnąć. Piszą je ludzie wykształceni inaczej, którzy do niczego nie mają kwalifikacji i nawet parkingu by dobrze nie pozamiatali..
OdpowiedzUsuńdlatego dałem radę tylko trzy artykuły, a z tym parkingiem trafna uwaga, bo do zamiatania trzeba wiedzieć, którym końcem szczotki się to robi...
UsuńFaktycznie w lekkiej atletyce było dużo pewniaków i sporo zaskoczeń. W tym roku wszyscy jakby zmęczyli się zawodami niższej rangi i tylko w opowieściach swoich byli dobrze przygotowani. Bo jakoś nie rozumiem jak Piotr Lisek na przykład był na najlepszym poziomie swoim i nic nie osiągnął. Strach myśleć jakby był na niskim.
OdpowiedzUsuńW sumie to powodów można znaleźć bez liku. Pytanie tylko czy ktoś ma na te problemy w sporcie jakieś rozwiązania dobre.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
to, co się stało w lekkoatletyce jest już dla mnie w ogóle niepojęte...
Usuńpozdrawiam! :)
Moje gratulacje z okazji urodzin! Osiemnastka dla bloga to jak czterdziestka dla człowieka - już coś niecoś człowiek wie, ale wciąż się łudzi.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, trochę się dziwię, że w ogóle wziąłeś ten tabloid do ręki, no, ale jak nie ma co czytać, to człowiek nawet skład Domestosa wykuje na pamięć.
tak, jak wspominałem, to był taki jakiś odruch, ze są jakieś literki, to ciekawość powoduje, by sprawdzić, w jakie szlaczki te literki są ułożone...
Usuńco prawda miałem ze sobą też książki z biblioteki, wybierane już świadomie, ale były na dnie torby ułożone na płask pod innymi zakupami, poza tym sama przerwa spędzona ławeczce nie była planowana na zbyt długi odcinek czasu...
Ja czytam tylko tytuły e gazetach . Okazuje się , że jeżeli w jakiś sposób zmuszę się do przeczytania całego artykułu to niczego nowego lub temat zostanie rozwinięty i tak się niczego nowego nie dowiem.
OdpowiedzUsuńtytuły nieraz są tak sprytnie formułowane, że nic się z nich nie można dowiedzieć... za to chyba najbardziej wkurzające są takie artykuły /dotyczy neta/ pisane krótkimi odcinkami, zaś kluczowa informacja jest dopiero na końcu... pytanie po co taki trick?... tu chodzi centralnie o to, że czytelnik zaciekawiony sensacyjnością tematu klikając kolejne odcinki niechcący, podświadomie rejestruje reklamy, które przy okazji towarzyszą tekstowi... gdy się zauważy, że te artykuły dotyczą zwykle spraw kompletnie nieistotnych, to szybko się łapie nawyk olewania takich newsów...
UsuńPrzyznaj się, że wcale tej sałaty nie kupiłeś, tylko otrzymałeś w ramach współpracy barterowej, jak typowy bloger :P. A nie... Bez zdjęcia chyba by nie przeszło...
OdpowiedzUsuńKurcze dawno nie miałam w ręku gazety, jeśli to, co piszesz, jest prawdą, to faktycznie niewiele się różni od tego pseudodziennikarstwa wciskanego nam na social mediach. Jeśli tam zaglądam, to tylko po to, żeby się pośmiać. Gazeta jednak ma swoje plusy patrząc na końcowe jej przez Ciebie zastosowanie :)
ciekawe ile i czego może kosztować sałata... ostatnimi gazetami, jakie kiedyś kupowałem były "Brydż" i "Świat Brydża", ale pisma hobbystyczne to chyba inaczej trzeba liczyć...
UsuńGratulacje i podziw, nie każdy może osiągnąć pełnoletniość. Jest to ogrom pracy i czasu spędzonego przy klawiaturze. No, ale Ty to lubisz i łączysz z talentem. Posłusznego pióra, wdzięcznych czytaczy oraz następnej osiemnastki życzę.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
jakby tak zebrać czas, który się zużyło na blogowanie, to faktycznie trochę by się uzbierało przez te lata, chociaż w sumie tak jest z każdym hobby, ale najważniejsze jest, że się nie żałuje ani sekundy, nawet tych, które się spędziło na międleniu w głowie pomysłów, które w końcu idą do kosza...
Usuńserdeczności :)
jak brakuje pomysłu na blog, to znika w okamgnieniu. łatwo jest zacząć, a trudniej wytrwać. blogi dorosłe nie są zbyt liczne. część "zawodowców" przesiada się na poważniejszą działalność. hobbystów jest mało. gratuluję.
OdpowiedzUsuńtak naprawdę, to ten blog nigdy nie miał na siebie jakiegoś wykrystalizowanego pomysłu, jakiejś konkretnej linii programowej, której mógłbym się konsekwentnie trzymać...
Usuńnieśmiałe ambicje zawodowe miałem na samym początku, nawet udało mi się sprzedać hurtem kilka tekstów, do tego wraz z prawami autorskimi, byłem wtedy w dupie finansowej, więc dość miękko negocjowałem warunki... ale to był pojedynczy przypadek, a mi dość szybko wyszło, że wolę to robić dla funu, dla czystej beki, a nie dla kasy...
czyli koneser, a nie zawodowiec. lubię blogi prowadzone nie dla zysku, a dla jakiejś mniej finansowej podniety.
Usuń