10 sierpnia 2020

ANTYWIRUS /odcinek 9/

- Będzie cię prosił, żebyś został świadkiem.
- Jakim znowu świadkiem?
- Nie rozumiesz? Zoe i Maks biorą ślub.
- Zoe i Maks?
- Podobno sam ich niedawno skojarzyłeś ze sobą.
- No, to trochę było inaczej...
- Jakby nie było, to teraz są parą, a niektóre pary tak już mają, że chcą sobie wziąć ślub. To chyba proste doktorku.
- Ale...
- Co chcesz wiedzieć? Jakie masz pytania?
- To ma być tu, na wyspie?
- Wyobraź sobie, że tu na wyspie. Ty chyba naprawdę nie ogarniasz tej sytuacji. To nie będzie żaden ślub urzędowy, bo jak kiedyś mi już tłumaczyłeś, wyspa ma niejasny status polityczny. To ma być ślub rytualny, symboliczny, dla nich to jest ważniejsze, niż jakieś tam kwestie prawne.
- Kto go ma udzielić?
- Koziołek Rududu. Rozczarowujesz mnie Doc. Na morzu ślubów udziela kapitan statku, a my tu jesteśmy jak na statku. Tak?
- Rozumiem, tylko czy on to wie?
- Się dowie. Pójdziemy do niego we trójkę, oni tego nie załatwią sami. Gadać z nim będę ja, sam powiedział, że mnie lubi, więc...
- Czy włożysz kostium Siostry Gorące Wargi?
- Świnia!
Objęci wzajem, wtuleni w siebie wrócili do ośrodka.
...
Po zadaniu leku pacjentom jeden i dwa Sue przebrała się, po czym poszła pod trójkę. Tam już czekały na nią Zoe i Zofia. Sue spojrzała z pełnym podziwu uśmiechem na Zofię mówiąc:
- Już panią kocham, pani Hulk. Idziemy dziewczyny.
Uśmiech zniknął z jej twarzy i cała trójka wkroczyła do pokoju. Na ich widok Ali zerwał się z łóżka na równe nogi i stanął na środku pokoju. Zoe podeszła do niego i poklepała po policzku:
- Brawo misiu, robisz postępy.
Gdy Zofia trzasnęła pejczem o stół, pacjent rzucił się na podłogę. Ale Zoe pochyliła się nad nim ze słowami:
- Nie misiu, idź tam.
Pokazała ręką miejsce pod stolikiem. Ali spojrzał zdziwiony, ale Zofia dotknęła go lekko pejczem i pokazała ten sam kierunek. Sue obserwowała to wszystko z nieruchomą twarzą stojąc z boku. Ali wykonując to polecenie chciał się położyć, ale Zofia dotknęła go znowu pejczem i pokazała, by pozostał w pozycji na czworakach. Zoe przystąpiła do przeglądu pokoju, ale najpierw rzuciła ostro:
- Nawet nie myśl o patrzeniu mi się na tyłek!
Ali posłusznie wlepił wzrok w ścianę naprzeciwko, zaś inspektorka po zakończeniu kontroli czystości pomieszczenia ukucnęła przed nim i znów poklepała go po policzku.
- Zasłużyłeś misiu na nagrodę.
Po czym sięgnęła dłonią do krocza i wyjąwszy stamtąd cukierka podsunęła go mężczyźnie pod nos.
- Otwórz buzię, zamknij oczy. Am!
Gdy Ali przyswajał cukierka Sue otworzyła szeroko oczy. Widać było wyraźnie, że walczy ze śmiechem, ale w końcu dała radę. Gdy Zoe wstała i odeszła na bok, Sue wreszcie się odezwała:
- Wyłaź już stamtąd i siadaj na fotelu.
Pochyliwszy się nad pacjentem dodała:
- Nie waż mi się tam zaglądać.
Zofia pejczem podniosła mu brodę do góry. Ali wyraźnie drżał i nie oddychał zbyt równo. Sue szybko mu podała lek, po czym zabrała się sprawnie za mierzenie ciśnienia. Zmarszczyła nieco brwi na widok odczytu i wyjęła drugą napełnioną strzykawkę. Już podczas aplikacji widać było, jak pacjent się rozluźnia i nieco mętnieją mu oczy. Zbierając rzeczy ze stołu Sue odezwała się nadspodziewanie łagodnym, wręcz miłym głosem:
- Teraz idź się położyć i porządnie wypocznij. Nie! Czekaj, wróć. Jeszcze wenflon muszę ci wyjąć. Chyba będzie już zbędny.
Gdy kobiety już wychodziły z pokoju, Zoe odwróciła się i posyłając całusa w stronę kładącego się na łóżku szepnęła namiętnie:
- Śpij słodko mój książę.
Sue trąciła ją w ramię rzucając:
- Sama jesteś słodka idiotka.
Gdy kobiety znalazły się już na korytarzu dostały nagłego ataku śmiechu. Nawet kamienna twarz Zofii drgnęła, a jej oczy śmiały się już bardzo wyraźnie. Gdy już ucichło Sue oznajmiła:
- Moje drogie koleżanki, dziękuję wam za te wspaniałe chwile. To była naprawdę istna przyjemność z wami pracować podczas tego zadania. Zofio, masz wolne do jutra rano, nie będziesz potrzebna doktorowi przy obchodzie po południu. Zoe, ty wracaj do swojej roboty i czekaj sobie spokojnie na mój telefon. Mamy dziś jeszcze audiencję u szefa, tylko najpierw muszę ją umówić.
Doc zabierał się do śniadania, gdy Sue weszła do dyżurki.
- Co z nim?
- Przecież widzisz wszystko na ekranie. Śpi. Ale wiesz, mało go nie rozsadziło, nawet nie chcesz wiedzieć, jakie miał ciśnienie. Więc mu coś podałam, bo chyba by oszalał.
- Na pewno nie na skutek naszego leku. Ale jutro już go może oszczędź, co? Niech lek zadziała na spokojnym obiekcie.
- Ależ tak. Ten projekt jest już zamknięty, koniec przebieranek do końca terapii. Mam inny pomysł, ale to już od pojutrza. Jutro tylko Zofia wyprowadzi go rekreacyjnej, niech sobie pohasa, ale bez żadnych atrakcji ekstra.
- Tylko mam jeszcze jedną sprawę.
- Znaczy?
- To nie jest sprawa służbowa, tylko bardziej prywatna. Wiesz, ten twój kostium Siostry Gorące Wargi naprawdę mi się podoba.
- Nie kończ. Sprawa załatwiona, z wielką przyjemnością założę go dzisiaj wieczorem. Ale teraz twoja siostra gorą... znaczy siostra oddziałowa bardzo chce coś zjeść.
...
Pan Hagen jak zwykle nie zaszczycił spojrzeniem wchodzącej Sue, ale gdy do gabinetu weszła jeszcze Zoe i Maks podniósł wzrok jakby nieco zdziwiony. Stanęli za Sue gdy podeszła do biurka.
- Proszę mówić, pani Sue.
Gdy dziewczyna wyłuszczyła przedmiot sprawy zapadła chwila ciszy. Pan Hagen patrzył raz na Zoe, raz na Maksa, po czym na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Naprawdę fascynujące. Jak zapewne wiecie moja firma nie jest bezduszną korporacją zabraniającą romansów, czy też związków pomiędzy pracownikami. Uważam za właściwsze, aby panowała tu rodzinna atmosfera, to ma bardzo dodatni wpływ na efekty naszej działalności. Wymagam jedynie od ludzi uczciwej pracy, lojalności, dyskrecji oraz braku wścibskości. Tak więc wasz związek ma jak najbardziej moją akceptację. Przyznam jednak, że wasz pomysł jest bardzo niecodzienny, wręcz pierwszy raz na tej wyspie coś takiego ma miejsce. Ale mnie się to podoba, więc udzielę wam tego ślubu, tylko mam parę uwag. Pewne względy powodują, że taki ślub będzie miał jedynie znaczenie rytualne, symboliczne, nigdzie nie będzie miał mocy prawnej. Ale to już dobrze wiecie. Po drugie, to ja wyznaczę termin, bo nie do końca jestem panem swojego czasu. Wyznaczam go na niedzielę po południu. Pani Sue, jak dobrze widzę motor tej całej sprawy, do sobotniego południa dostarczy mi konspekt, taki szkic jak to wszystko ma wyglądać. Rozumiem, że mogę też czuć się zaproszony na ewentualne after party? Ja ze swojej strony udostępnię wam do tego nieco zasobów działu gospodarczego. A teraz dziękuję już państwu, wracamy do pracy, tylko panią Sue zatrzymam jeszcze na chwilę.
Zoe i Maks wyszli z gabinetu.
- Pani Sue, prosze mi nalać szklankę wody. Rzadko mi się zdarza taka perora. Dziękuję bardzo. Mówiłem już kiedyś, że panią lubię, ale teraz dodam, że nie tylko za pracę. Lubię panią też za to, że mi pani nie przerywa, gdy mówię.
Gdy cała trójka szła korytarzem, Zoe zapytała:
- O co mu chodziło z tym brakiem wścibskości?
- Maks wytłumacz to ty, bo ja jej zaraz jebnę.
- To chodzi o to, żeby nie pętać się po wyspie tam, gdzie nie masz żadnej sprawy. Tak ja to przynajmniej rozumiem.
...
Gdy Sue podczas obiadu z egzaltacją nastolatki referowała Docowi przebieg audiencji u pana Hagena zadzwonił telefon.
- Co jest?
- ...
- Owszem, mogę, ale dopiero za jakąś godzinę. Zaraz mam obchód pacjentów, ale długo mi to nie powinno zająć. Może być?
- ...
- No, to na razie.
- Kto to dzwonił?
- Szefuńco coś wspominał o braku wścibskości.
- Sam mi zaraz powiesz.
- Mówił też o dyskrecji?
- No weź nie świruj już.
- Dzwonił Sato.
- Szefa ochrony?
- Tak, chce się spotkać, ale nic więcej nie wiem.
- Za to ja wiem, że zaraz tam sama jadę.
- Tam, to znaczy gdzie?
- Do baraku ochrony, testy im robić.
- Ale ja jadę nad zatoczkę.
- Ujuj, jakaś męska schadzka.
- Przez telefon nie chciał mówić. Więc pewnie coś poważniejszego, ale może daj mi wreszcie spokojnie zjeść.
...
Gdy Doc dotarł nad zatoczkę, Sato już tam był i uważnie lustrował teren spacerując po plaży usianej skałami.
- Widzisz Doc, sprawy mam dwie, jedna ważna służbowa, druga prywatna, też ważna, ale tylko dla mnie. Od czego mam zacząć?
- Może od tej drugiej, pewnie jest krótsza.
- Dobrze. Jutro na wyspę mają przypłynąć dwie pielęgniarki. Chodzi o wzmocnienie ambulatorium, jako pomoc zakładowemu.
- To co ja mam do tego?
- Widzisz, to ma być taki konkurs. Lepsza zostaje na kontrakcie, druga wraca do domu. System jest taki, że jedna będzie robić tam, druga trafi do ciebie. Po tygodniu się zmienią miejscami. Rzecz polega na tym, żeby wygrała konkretnie ta, nie inna.
- Rozumiem, że ściągnąłeś tu swoją dupę.
- Coś w tym rodzaju, można tak to nazwać.
- Sato, nie podoba mi się to za bardzo.
- Ale daj spokój. Obie są naprawdę tak samo dobre, przeszły już sito na kontynencie, więc różnice są na poziomie niuansów.
- No, dobrze, ale to chyba zakładowy zadecyduje?
- Teoretycznie tak, ale ta twoja Sue ma takie gadane, że owinie go sobie dookoła palca podczas dyskusji na ten temat.
- Dobrze Sato, idę na to, ale jeśli panienka okaże się całkiem do dupy, to nie było tej rozmowy. Ale to jeszcze nie koniec. Ostatnie słowo ma Sue, jeśli ona się zgodzi, to sprawę mamy załatwioną. Do wieczora dostaniesz ostateczną odpowiedź. Może tak być?
- Jak tak mówisz, to musi.
- To teraz ta druga sprawa.
- Pierwsza. Pamiętasz tą agentkę, co nie tak dawno...
- Co na niej testowałem Veracoco? Jasne.
- Więc wyobraź sobie, że to dało wyniki. Ten cały jej naćpany bełkot był na pozór szumem informacyjnym, ale wywiad szefa coś jednak z tego wydłubał. Nie znam wiele detali, tyle że chłopaki szefa kogoś tam złapali, stuknęli też paru ważnych z tego gangu, ale to nas już nie obchodzi. Ważne jest, że wiemy, że jutro rano możemy się tu spodziewać ostrego wjazdu. Dlatego tak sobie tu łażę, żeby wiedzieć, jak mam rozstawić chłopaków ze sprzętem. Do ciebie też kilku przyjdzie, wpuścisz ich na dach na noc.
- Wjazd, mówisz...
- Pamiętasz, kiedyś ćwiczyliśmy na wyspie tak scenariusz.
- Pamiętam.
- Tym razem będzie serio, to nie będą ćwiczenia.

TO BE CONTINUED...

8 komentarzy:

  1. Za dużo roboty to tam pielęgniarki nie mają, ale rozumiem, że pacjenci to tylko jeden z priorytetów:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przy trzech pacjentach na krzyż wiele roboty nie ma, ale nie zapominajmy, że to jest bardziej ośrodek badawczy, niż szpital i funkcja pielęgniarki to tylko jedno z zadań tejże pielęgniarki...

      Usuń
  2. A mi się wydaję, że Ali jest za grzeczny, daje się pomiatać, nie broni się. Co, jak co, ale arabusy mają wprawę w nękaniu, znęcaniu się oraz zabijaniu kobiet nawet, jeśli to tylko jakiś syn szejka. Doc. dobrze zrobił polecając Sue, aby sama do tego arabusa nie wchodziła, bo to nie jest bezpieczne, faceci z islamskiego kręgu kulturowego to zwyrole, więc trzeba uważać, Widzę też, że panowie stęsknieni za mizianiem sprowadzają sobie na wyspy pielęgniarki najpierw był Doc. a teraz Sato sprowadza sobie kobietę na wyspę, która pewnie nawet nie wie, dlaczego tam została ściągnięta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. profil psychologiczny Alego Sue rozgryzła już w poprzednim odcinku... zaś co do Sato i pielęgniarki to /spoiler!/ sprawa się nieco wyjaśni w następnym...

      Usuń
  3. Coraz większe zamieszanie poznawcze. Gdyby nie komentarze i komentarze do komentarzy dawno bym się pogubił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jako że sam się muszę ostro pilnować, żeby się nie zgubić w tym wszystkim, to znakomicie rozumiem to zamieszanie u innych :)

      Usuń
  4. To ja sobie tylko poczytam; nie będę komentować;
    może pod koniec wszystko mi się rozjaśni;
    a może nie będzie końca???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak to mówią: wolny człowiek w wolnym(?) kraju :)

      Usuń