Post niniejszy jest targetowany do kompletnych laików w temacie "narkotyki i marihuana", bez względu na to, czy oni wiedzą, że są laikami, czy wydaje im się, że nimi nie są. Prostym, potocznym, nienaukowym językiem spróbujemy im coś wyjaśnić, żeby czegoś się dowiedzieli. Po przeczytaniu będą już to wiedzieć. Ale nie wszystko, bo skupimy się na jednej konkretnej sprawie, na niczym więcej. Na wstępie jednak uprzedzamy, że tytuł posta jest sporo na wyrost, gdyż na warsztat weźmiemy tylko jeden narkotyk, ten najbardziej popularny, taki najbardziej znany, czyli alkohol. Choć niekoniecznie reprezentatywny, gdyż takiego po prostu nie ma. Substancji istotnie zmieniających stan umysłu, potocznie zwanych "narkotykami" jest sporo, każda ma swoją specyfikę, więc post omawiający wszystkie, nawet tylko te bardziej znane byłby po prostu za długi, za obszerny, zbyt męczący.
Alkohol jest dość prosty: im więcej go ktoś pobierze podczas jedej sesji, tym bardziej mu to zmieni percepcję i zachowanie. Rzecz jasna wiele zależy od różnych czynników, ale ogólny mechanizm jest taki, że każda kolejna porcja zwiększa poziom rauszu, haju, czy jakby to jakoś inaczej nazwać. Wreszcie prędzej, czy później dochodzi się do momentu, gdy ów ktoś traci kontrolę nad sobą, nad sytuacją. Jeśli ciało nadal działa na tyle, aby pobierać kolejne porcje, to następuje zgon. To ostatnie zdarza się dość rzadko, poza tym ciało potrafi się bronić przed nadmiarem narkotyku sposobem womitalnym, ale schemat wygląda właśnie tak, jak opisano.
Marihuana (lub haszysz) jest jeszcze prostsza, ale ta prostota ma inny charakter. Po pierwszej porcji coś się zmienia. Zmienia się rozmaicie, zależnie od tej porcji, osoby, tudzież innych czynników. Nigdy jednak nie zmienia się aż tak istotnie, by nazywać MJ "narkotykiem", tylko co najwyżej "semi-". Mowy tym bardziej nie ma o utracie kontaktu z rzeczywistością, kontroli nad ciałem lub zachowaniem. Po drugiej porcji nie zmienia się już nic. Mogą się zmienić jakieś detale, ale intensywność haju pozostaje na tym samym poziomie. To samo jest po trzeciej porcji i po następnych. Nie ma takiej możliwości, aby ten poziom sobie podbić. Czyli nie można się tak nawalić, jak alkoholem, tym bardziej też nie można doprowadzić się do zgonu. Jedyny ewentualny skutek kolejnych porcji to odwleczenie momentu, gdy rausz się skończy. Ale tak bez końca też nie da rady, bo im dłużej trwa ta zabawa, tym bardziej górę bierze pojawiające się znużenie, więc nikt tak nie robi.
Alkohol jest dość prosty: im więcej go ktoś pobierze podczas jedej sesji, tym bardziej mu to zmieni percepcję i zachowanie. Rzecz jasna wiele zależy od różnych czynników, ale ogólny mechanizm jest taki, że każda kolejna porcja zwiększa poziom rauszu, haju, czy jakby to jakoś inaczej nazwać. Wreszcie prędzej, czy później dochodzi się do momentu, gdy ów ktoś traci kontrolę nad sobą, nad sytuacją. Jeśli ciało nadal działa na tyle, aby pobierać kolejne porcje, to następuje zgon. To ostatnie zdarza się dość rzadko, poza tym ciało potrafi się bronić przed nadmiarem narkotyku sposobem womitalnym, ale schemat wygląda właśnie tak, jak opisano.
Marihuana (lub haszysz) jest jeszcze prostsza, ale ta prostota ma inny charakter. Po pierwszej porcji coś się zmienia. Zmienia się rozmaicie, zależnie od tej porcji, osoby, tudzież innych czynników. Nigdy jednak nie zmienia się aż tak istotnie, by nazywać MJ "narkotykiem", tylko co najwyżej "semi-". Mowy tym bardziej nie ma o utracie kontaktu z rzeczywistością, kontroli nad ciałem lub zachowaniem. Po drugiej porcji nie zmienia się już nic. Mogą się zmienić jakieś detale, ale intensywność haju pozostaje na tym samym poziomie. To samo jest po trzeciej porcji i po następnych. Nie ma takiej możliwości, aby ten poziom sobie podbić. Czyli nie można się tak nawalić, jak alkoholem, tym bardziej też nie można doprowadzić się do zgonu. Jedyny ewentualny skutek kolejnych porcji to odwleczenie momentu, gdy rausz się skończy. Ale tak bez końca też nie da rady, bo im dłużej trwa ta zabawa, tym bardziej górę bierze pojawiające się znużenie, więc nikt tak nie robi.
Popatrzmy na poniższy wykres:
Diagram ma rzecz jasna charakter orientacyjny, ilustrujący jedynie sam mechanizm. Oś pionowa obrazuje stopień intensywności zmiany percepcji i zachowania, oś pozioma bieg czasu, na niej zaś oznaczone są kolejne umowne porcje przyswojonej substancji. Linia żółta to granica kompletnego uwalenia się, utrata kontaktu oraz kontroli nad sobą, czerwona oznacza zgon, zaś ta niebieska przerywana to pułap haju MJ, którego przeskoczyć się nie da.
Jednak przeciętna, realna sesja trwa krócej, więc do kompletu nieco danych na temat, po jakim czasie od ostatniej porcji ma miejsce powrót do zerowego poziomu zmiany, do stanu zanim ta sesja się zaczęła. Przy alkoholu większość zależy od tego, ile narkotyku ma w sobie ów ktoś po przyjęciu ostatniej porcji. Gdy było tego sporo, to dochodzi jeszcze kwestia zmiany pod wpływem kaca, kiedy narkotyk już nie działa, ale organizm jest zatruty aldehydem octowym plus inne jeszcze czynniki. Czyli rozpiętość czasu może być naprawdę bardzo spora, od trzech godzin do kilkudziesięciu. Przy MJ sprawa wygląda inaczej. Niezależnie od tego, ile się przyswoi, to po dwóch, góra czterech godzinach od ostatniego razu już jest po wszystkim. Jeśli sesja była długa, obfita, to można doliczyć kilka godzin na znużenie tą całą zabawą. Co ciekawe, substancja czynna, zwana THC, która powoduje zmianę może siedzieć w organizmie kilka dni, nawet tygodni. Tyle tylko, że ona w ogóle nie działa. Ta nader dziwna właściwość MJ może być kłopotliwa dla kierowców, bo można być kompletnie trzeźwym, dawno zapomnieć, że się cokolwiek używało, ale test mimo to wykaże obecność wspomnianego THC w organizmie. Na szczęście popularne, szybkie testy badają ślinę, ta zaś jest już "czysta" po dwunastu godzinach.
Powyższy tekst jest czysto informacyjny, nieopiniotwórczy, nie sugeruje żadnych wniosków. Nie argumentuje za niczym, nie argumentuje też przeciwko niczemu. Mimo że, jak wspomniano na początku, targetowany jest do laików, to jednak zakładamy, że samodzielnie myślących. Co nie wyklucza rzecz jasna dyskusji na forum, ale na miłość Sziwy, Jah i Rgiełca bez wciskania tekstów typu "od marychy sie zaczyna" świadczących o kompletnym idiotyzmie. Ten temat został już dawno omówiony do spodu, już dawno ustalono, że jest to bzdura, więc nie chce nam się do niego wracać. Bo to jest po prostu nudne, nużące, tudzież żenujące.
Uwaga końcowa:
Post traktuje na temat MJ, czyli o naturalnych produktach konopi. Nie zajmujemy się tu żadną "metylomarihuaną" (określenie Kamila Sipowicza), "marychujaną" czy jak tam inaczej zwać wszelki stuff na bazie konopi oferowany przez oszustów, rasowany przez nich różnymi dodatkami. Ta ich (zapewne) radosna twórczość może działać naprawdę rozmaicie, często nie do przewidzenia jak. Nie zajmujemy się tu również "kadzidełkami kolekcjonerskimi", jak często nazywa się pewien rodzaj dopalaczy. Wiele z nich zawiera w swoim składzie syntetyczne kanabinoidy pokrewne THC, które działają rozmaicie. Semi-narkotycznie, narkotycznie, zaś inne po prostu są trujące. Nie interesuje nas to w tej chwili.
Jednak przeciętna, realna sesja trwa krócej, więc do kompletu nieco danych na temat, po jakim czasie od ostatniej porcji ma miejsce powrót do zerowego poziomu zmiany, do stanu zanim ta sesja się zaczęła. Przy alkoholu większość zależy od tego, ile narkotyku ma w sobie ów ktoś po przyjęciu ostatniej porcji. Gdy było tego sporo, to dochodzi jeszcze kwestia zmiany pod wpływem kaca, kiedy narkotyk już nie działa, ale organizm jest zatruty aldehydem octowym plus inne jeszcze czynniki. Czyli rozpiętość czasu może być naprawdę bardzo spora, od trzech godzin do kilkudziesięciu. Przy MJ sprawa wygląda inaczej. Niezależnie od tego, ile się przyswoi, to po dwóch, góra czterech godzinach od ostatniego razu już jest po wszystkim. Jeśli sesja była długa, obfita, to można doliczyć kilka godzin na znużenie tą całą zabawą. Co ciekawe, substancja czynna, zwana THC, która powoduje zmianę może siedzieć w organizmie kilka dni, nawet tygodni. Tyle tylko, że ona w ogóle nie działa. Ta nader dziwna właściwość MJ może być kłopotliwa dla kierowców, bo można być kompletnie trzeźwym, dawno zapomnieć, że się cokolwiek używało, ale test mimo to wykaże obecność wspomnianego THC w organizmie. Na szczęście popularne, szybkie testy badają ślinę, ta zaś jest już "czysta" po dwunastu godzinach.
Powyższy tekst jest czysto informacyjny, nieopiniotwórczy, nie sugeruje żadnych wniosków. Nie argumentuje za niczym, nie argumentuje też przeciwko niczemu. Mimo że, jak wspomniano na początku, targetowany jest do laików, to jednak zakładamy, że samodzielnie myślących. Co nie wyklucza rzecz jasna dyskusji na forum, ale na miłość Sziwy, Jah i Rgiełca bez wciskania tekstów typu "od marychy sie zaczyna" świadczących o kompletnym idiotyzmie. Ten temat został już dawno omówiony do spodu, już dawno ustalono, że jest to bzdura, więc nie chce nam się do niego wracać. Bo to jest po prostu nudne, nużące, tudzież żenujące.
Uwaga końcowa:
Post traktuje na temat MJ, czyli o naturalnych produktach konopi. Nie zajmujemy się tu żadną "metylomarihuaną" (określenie Kamila Sipowicza), "marychujaną" czy jak tam inaczej zwać wszelki stuff na bazie konopi oferowany przez oszustów, rasowany przez nich różnymi dodatkami. Ta ich (zapewne) radosna twórczość może działać naprawdę rozmaicie, często nie do przewidzenia jak. Nie zajmujemy się tu również "kadzidełkami kolekcjonerskimi", jak często nazywa się pewien rodzaj dopalaczy. Wiele z nich zawiera w swoim składzie syntetyczne kanabinoidy pokrewne THC, które działają rozmaicie. Semi-narkotycznie, narkotycznie, zaś inne po prostu są trujące. Nie interesuje nas to w tej chwili.
Z wykształcenia jestem chemiczką, w zakładzie pracy byłam odpowiedzialną za "trucizny" [oznakowane trupią czaszką]; wśród nich był alkohol etylowy :)
OdpowiedzUsuńZ Marihuaną (lub haszyszem)nie miałam styczności, więc zamilknę;
notka pomogła mi się troszkę podszkolić w kwestii "używek"
pozdrawiam :)
cieszę się, że pomogła, bo w sumie o to chodziło...
Usuńpozdrawiam :)...
Ja tam się nie znam zbytnio, niemniej jednak zauważam, że podobny post pojawia się u Ciebie cyklicznie i za każdym razem kojarzy mi się wręcz z promowaniem tej maryśki, co jest dla mnie trudno zrozumiałe. Wszystko jest dla ludzi, ale skutki uboczne takie czy siakie ona jednak ma i jednak chyba nie zastanawiać się co jest lepsze, a co gorsze tylko najlepsze dla człowieka będzie jak nie będzie jarał wcale. :D
OdpowiedzUsuńdobrze zauważasz /przynajmniej z grubsza/, bo faktycznie raz na jakiś czas pojawia się u mnie post "maryśkowy", ale Twoje kojarzenie postrzegam już jako kompletnie z dupy, bo nigdy w żadnym takim poście nie było nawet cienia promowania maryśki i to z kolei dla mnie jest trudno zrozumiałe, skąd takie kojarzenie...
Usuń...
dla jednych najlepsze jest, gdy nie jarają wcale, dla innych najlepsze jest, gdy jarają niewcale... nie ma jednego "najlepsze" dla wszystkich i tu się ten temat kończy, jeśli go spłycimy do samego jarania...
no, i właśnie cały problem w tym, że ludzie tak płytko to wszystko widzą...
...
zróbmy tak... skoro zauważyłeś już istnienie "cyklu" /tak to roboczo, choć niedokładnie nazwijmy/ postów, to wróć proszę do nich i spróbuj ogarnąć o co w nich chodzi, po co one są... bo o tym, że nie chodzi w nich o promocję maryśki już wiesz, bo się właśnie dowiedziałeś... ja spróbuję trochę pomóc na dniach (jutro, pojutrze) i zbiorę je razem jakoś, otaguję, czy coś w tym guście, żeby było łatwiej znaleźć... a potem pogadamy dalej... daj znać, jak wszystkie przeczytasz...
Może z dupy, może z czegoś innego.
Usuńhttps://ptr17.blogspot.com/2017/08/2-in-1-edukacja-plus-promocja-post.html
naprawdę zapoznałeś się tym postem?... tam jest wyraźnie sprecyzowane, że promocja dotyczy inicjatywy "Lekarze Kobietom" i z maryśką to nie ma kompletnie nic wspólnego...
Usuńjedyne co "promuję" /jeśli można tak to od biedy nazwać/ to ideę legalizacji MJ jako sposób /jeden ze sposobów/ i warunek konieczny (lecz nie wystarczający) powstrzymania, zahamowania rozwoju zjawiska narkomanii... przy okazji też "promuję" Politykę Redukcji Szkód, jako że ta legalizacja /taka, czy inna forma/ jest jej elementem...
Usuńhowgh...
Zapoznałem się z tym tekstem, nawet przypomnę nieśmiało, że go komentowałem. Zechciej też sobie przypomnieć... nasza wymiana zdań nadal tam jest. Zresztą masz naćkane bannerów z góry z dołu - wystarczy otworzyć i przeczytać - "Nasza misja to promowanie i rozwój rynku konopnego."
UsuńWiec może Piotrek przestać lecieć w kulki, bo nie jestem idiotą, pomimo, że za takich zwykłeś uważać ludzi, którzy mają nieco różne poglądy od Twoich...
Czyli można popierać ideę legalizacji - bez popierania produktu, którego realizację się popiera? Pokrętne.
Usuńchyba źle zaczęliśmy, bo nie ustaliliśmy co to znaczy "promować"... to słowo robi teraz tak zawrotną karierę, oznacza już prawie wszystko, że ruchu nawet zrobić nie może żeby się nie okazało, że coś się promuje... czy wyrażenie pozytywnej opinii o czymś to wg. Ciebie już promowanie?... bo wg. mnie jeszcze nie...
Usuńja marychy /w znaczeniu "MJ rekreacyjna", bo takie funkcjonuje powszechnie/ na pewno nie promuję, bo nikogo nie zachęcam ani do używania, ani do kupowania, ani do uprawiania, hodowania... o to tak naprawdę poszedł spór, którego pewnie by nie było, gdybyś nie wyskoczył z tym słowem "marycha"...
No marycha czyli marihuana - nie musi być w postaci jointa według mnie.
UsuńNie chcę się tu wbijać zresztą w zaciekłą dyskusję, ale gdzieś natknąłem się na bloga, którego właścicielka - wieloletnia amatorka zioła dzieli się wrażeniami, które jednak nie do końca robią tak wielką granicę z tym alkoholem. - Twierdzi np. że z koncertów z lat spożywania nie pamięta dokładnie nic, oprócz sum które wydała na bilety. :D
Jeżeli Ty piszesz o skutkach, porównujesz - przy czym THC wychodzi z tych porównań jako coś mniej szkodliwego - jest to promocja, nawet jak nie krzyczysz słynnego "handele, handele".
Albo jeszcze Ci wytknę jedno - "Faktem zaś empirycznie stwierdzonym jest, że jeśli oprócz tego narkotyku obecne jest zioło, to większa jest szansa na to, że zabawa przebiegnie kulturalniej i nie zakończy się jakimś syfem."
UsuńKto niby empirycznie stwierdził ten fakt? Bo ja pamiętam co innego osobiście, między innymi wiem że wyobraźnia do robienia różnych "ciekawych" rzeczy bardziej wzrastała po zjaraniu trawy niż po samym alkoholu.
akurat w tym poście to ja nie porównuję szkodliwości alko i MJ, pozostawiam to czytającym... ale skoro po MJ nie traci się kontroli nad sobą, a po alko się to zdarza, to można sobie z grubsza oszacować szkody i prawdopodobieństwo ich zaistnienia, przynajmniej w pewnym zakresie...
Usuń...
"kulturalniejsza zabawa"... tu faktycznie żadnych badań naukowych nie ma, jest tylko zbiór doświadczeń moich i wielu innych ludzi, którzy w niejednej balandze brali udział oraz spostrzeżeń przez nich poczynionych... plus logika wynikająca ze starego przysłowia "kto jara ziele, chla niewiele", które też się wzięło z różnych doświadczeń i spostrzeżeń... być może uściślenia wymaga słowo "kulturalniej", które przyjąłem domyślnie jako "mniej agresywnie, mniej awanturnie"... dawno zaś już zostało stwierdzone i nikt z tym nie polemizuje, że alkohol podkręca agresję, a MJ wprost przeciwnie...
...
większość ludzi nie pamięta prawie nic z koncertów, nawet gdy byli tam kompletnie na trzeźwo... pamięta się tylko detale jakieś i tu z kolei bez znaczenia jest, czy się wcześniej jarało, czy nie... aczkolwiek jest pewne ziarno prawdy w tym, co ta kobitka pisze, bo zioło zaburza czasem pamięć chwilową, czasem się zdarza że ktoś traci wątek i zapomina o czym się przed chwilą rozmawiało, co zresztą bywa nieraz powodem niezłego śmiechu... ale czy to jest "szkodliwość"?... o szkodliwości można mówić tylko wtedy, gdy zdarzy się komuś zajarać w sytuacji /np. w jakiejś pracy/, gdy nie powinien sobie tej pamięci zaburzać, gdy nie powinien tego ryzykować...
...
nie spotkałem się z przypadkiem, by na "medyczną" mówiono "marycha" lub używano innych slangowych określeń... ale to, że ja nie spotkałem nie świadczy, że tak się wcale nie mówi...
tak przy okazji, to się zastanawiałem, czy mógłbym promować (zachęcać, namawiać) do tej medycznej... tieoreticznie tak, choć kompetencje moje są ograniczone, bo "medyczna" to całe spektrum, od ziółek konopnych dostępnych w każdym sklepiku zielarskim, po leki stosowane przy konkretnych chorobach, a na tym ostatnim nawet lekarzy w Polsce zna się niewielu... ale że medycznej też nigdy na blogu nie promowałem, więc tak tylko mi się pomyślało o tym, niezobowiązująco...
Jak ze wszystkim (lub prawie) problem jest nie tyle z substancją, ile z jej użytkownikami -niby wszystko jest dla ludzi... ale. Oczywiście tak, jak w przypadku dopalaczy nigdy nie wiemy, z czym naprawdę mamy do czynienia.
OdpowiedzUsuńza wszystkie nieszczęścia wynikłe z używania dopalaczy współodpowiedzialne jest państwo ze swoją "(anty)polityką narkotykową"... gdyby MJ była (mniej lub bardziej) legalna, problem dopalaczy byłby marginalny, tak jak jest w tych właśnie krajach, które mają liberalne podejście do wspomnianej MJ...
Usuńtak swoją drogą, to wiele z tych pierwszych dopalaczy, które legalnie sprzedawano w sklepach wcale nie były zbyt groźne... ale państwo rozszerzając listę prohibitów spowodowało pojawienie się coraz gorszych, coraz bardziej szkodliwych wynalazków i doprowadziły sytuację do wręcz upiornego stanu...
Teraz alkohol jest legalny, a mimo to niektórzy kupują i piją różne świństwa, nawet za cenę zdrowia lub życia.
Usuńniektórzy, czyli kto?... margines skuszony ceną, bo alkohole niespożywcze nie są obłożone akcyzą... przecież tego nigdy nie wyeliminujesz na sto procent...
UsuńW moim odczuciu pomijasz jeden ważny aspekt „narkotyzowania” się czymkolwiek. Alkohol uzależnia nie dlatego, że coś się dzieje w organizmie (przynajmniej we wstępnym etapie), ale dlatego, że komuś stan haju się podoba. Aby go osiągnąć trzeba coraz większych dawek, a w stanie choroby alkoholowej dawka nie jest już istotna. Wystarczy piwo.
OdpowiedzUsuńZapytam więc: po co człowiek zażywa marychę? Żeby osiągnąć jakiś stan, nieosiągalny w inny sposób. Skoro, jak sam twierdzisz, używanie tego narkotyku nie powoduje stopniowego wzrostu odczuć „mistycznych”, siłą rzeczy konsument może zapragnąć mocniejszych wrażeń. Jak to pragnienie spełni, nie ma dla niego ratunku.
aha, czyli jednak upierasz się, że "od marychy się zaczyna"... czasem już nie mam siły i mam ochotę się pochlastać...
Usuńcytuję Ciebie: "siłą rzeczy konsument może zapragnąć mocniejszych wrażeń"...
dobrze, że piszesz "może", łagodząc błąd tkwiący w Twoim rozumowaniu... bo tak się składa, że mnóstwo konsumentów nie pragnie mocniejszych wrażeń... wielu użytkowników MJ dlatego jej używa, bo jest bezpieczna w porównaniu z narkotykami... gdyby nie istniała lub była kompletnie niedostępna, to większość z nich od razy by się zabrała do substancji dostarczających tych mocniejszych wrażeń, często z tragicznym skutkiem... legalnie dostępna MJ tworzy pewną "barierę" dla nich, zatrzymują się oni na niej i dalej już tych mocniejszych wrażeń nie szukają... tak jest właśnie w krajach, gdzie MJ jest (mniej lub bardziej) legalna... czyli bardziej prawdziwe jest stwierdzenie "na maryśce się kończy"...
Jakoś mnie nie przekonujesz. W końcu jako używający alkoholu (sporadycznie i w ilościach bardziej niż umiarkowanych) też nie wpadnę w alkoholizm. Więc jeśli używasz pewnych porównań bądź konsekwentny. Nie jest dla mnie miarodajne określenie „mnóstwo konsumentów”, ono może oznaczać pięćdziesiąt procent, sześćdziesiąt ale zawsze jest jakaś grupa, która będzie chciała doznać większych wrażeń, tak jak wśród tych spożywających alkohol.
UsuńWyjaśnię, nie jestem za całkowitym zakazem używania marychy, ale nie wmawiaj nikomu, że ona jest w pełni bezpieczna. Bo alkohol też nie jest w pełni bezpieczny.
z kim i z czym Ty polemizujesz?... bo ja nie napisałem, że jest w pełni bezpieczna, tylko że jest bezpieczniejsza od narkotyków /w tym alkoholu/, czyli mniejsze jest prawdopodobieństwo napytania sobie i komuś jakiejś biedy... "bezpieczniejsza" nie oznacza, że nikt nigdy sobie jej nie napyta... ba, mogę Ci nawet opowiedzieć, jak sobie można zrobić kuku po jej zapaleniu...
UsuńNie napisałeś, ale narysowałeś, zaznaczając, że niebieska przerywana linia to pułap haju, którego przekroczyć się nie da.
UsuńAsmo - tu akurat trzymam stronę Piotra, zawsze można zapragnąć innych wrażeń, niezależnie od tego co sobie zapodajesz. I faktycznie nie napisał że jest w pełni bezpieczna - polemizować można czy bezpieczniejsza, ale tu nie mam wiedzy...
Usuńexactly... niebieska linia oznacza jedynie pułap stopnia oderwania się umysłu od rzeczywistości, ale poniżej tego pułapu też może odbić ochota na owo mocniejsze wrażenie... przecież kompletnie trzeźwemu też może odbić...
Usuńna (alkoholowej) imprezie z towarzyszeniem zioła też może się zdarzyć jakaś "niekulturna" afera... mowa jest jedynie o zaobserwowanych tendencjach... a tendencja jest taka, że w krajach, gdzie MJ jest legalna (w takiej, czy innej formie) całe mnóstwo ludzi pragnących chwilowej zmiany idzie do coffee shopu, wypala jointa, po czym większość z nich idzie grzecznie do domu i dalszych wrażeń już nie szuka, bo im wystarczy to, co już osiągnęli...
a gdy coffee shopu i legalnej MJ nie ma, to mają do wyboru albo się legalnie napić alkoholu /i część z nich ma potem kłopot/ albo wdać się w jakieś inne dziwne sytuacje, które również grożą kłopotem...
legalny dostęp do MJ tworzy pewną "barierę" odcedzającą część ludzi, którzy mogliby jakiś kłopot spowodować lub weń wpaść samemu... tak to właśnie działa...
...
trochę się rozgadałem, ale to tylko na dobre wyjdzie czytającym... im więcej z nich załapie o co tu chodzi, tym mniej ćpunów na świecie będzie za ileś tam lat i mniej problemów...
Dwie podstawowe zalety Marihuany, to raz: nie uzależnia, dwa: nie sposób jej przedawkować. Wiem, piszesz o tym, ale długo, więc nie wiem, czy wszyscy doczytali :)
OdpowiedzUsuńCzy ma jakieś skutki uboczne? Jasne. Np. zwiększa apetyt ;)Pewnie i inne, ale skąd to można wiedzieć, kiedy "służby" karczują nawet konopie siewne, więc jak można prowadzić regularne badania?
akurat o uzależnieniu nie pisałem nic, nie zajmowałem się tym w tym poście... ale skoro o tym mowa, to spotkałem i poznałem w życiu mnóstwo ludzi palących zioło, a wśród nich tylko DWIE osoby, o których mógłbym powiedzieć, że są uzależnione, ale też nie na pewno...
Usuńale wiem też, jak się "nadmuchuje" statystyki uzależnionych od MJ... to jest dość proste... przychodzi do poradni pacjent mający problem z jakimś dragiem /helka, koka, amfa, etc/... podczas wywiadu wstępnego pytany jest o doświadczenia i wielu z nich przyznaje, że próbowało zioła... wielu diagnostom z Koziej Dupy to wystarczy, by orzec "uzależnienie krzyżowe" lub "mieszane", a w nawiasie jest wpisane zioło... no, i taka bzdura idzie do statystyk... nieraz byłem przy takich sytuacjach, widziałem sporo takich papierów, więc wiem co mówię /piszę/...
swojego też czasu, jak było wojsko z poboru, sporo używających zioło sami się zgłaszało jako rzekomo "uzależnieni" żeby się wymigać od woja, to też nadmuchiwało statystyki...
Trochę mi trudno się wypowiadać bo ani nie piję, ani nie palę. Mam tylko podejrzenie, że gdyby "maryśka" była produkowana przez państwo to byłaby produktem dozwolonym jak papierochy i alkohol. Ludzkość od pradziejów starała się raz na jakiś czas zmieniać swój stan świadomości, podobno by mieć choć czasowy kontakt z bogami. Poza tym chyba odkryli, że niezbyt duża dawka nikotyny, zielska, alkoholu a może i wywaru z grzybków powodowała miłe stany odprężenia. Rzecz głównie w tym, że wszystkie te produkty uzależniają, bo działają na nasz ośrodek odczuwania przyjemności. Jakoś tak się dzieje, że o dostęp swobodny do maryśki
OdpowiedzUsuńnie walczą ci, co nigdy jej nie popalali, ale ci, co jej działanie znają. Mnie osobiście wisi i powiewa swobodny dostęp do maryśki, nikotyny, alkoholu- bo ja tego nie używam, poza tym nie lubię być wesoła bez prawdziwego powodu. Pewnie mnie teraz zupełnie znielubisz.
maryśka sama z siebie nikogo weselszym nie czyni, jakiś prawdziwy powód musi być do tego, a kto ma doła, to ryzykuje, że się tą maryśką dobije...
Usuń...
w Urugwaju to właśnie państwo ją produkuje i dystrybuuje... nie jest to zbyt mocny produkt, ale tam jest taki styl używania, że zbyt mocnego ludziom nie trzeba... a jeśli ktoś chce mocniej, to może uprawiać sam, legalnie do 6 /chyba?/ krzaków... jest tylko zakaz handlu, tu już monopol ma państwo...
...
jest sporo ludzi, którzy popierają legalizację choć sami nie palą i nawet nie mają zamiaru, ale rozumieją konieczność legalizacji, ich też ona dotyczy... bo w tej legalizacji wcale nie chodzi o to, by zrobić dobrze palącym, to tylko skutek uboczny... dokładniej masz to wyjaśnione tu:
https://ptr17.blogspot.com/2019/01/bazowy-cel-legalizacji-marihuany.html
No cóż,akurat takie tematy to dla mnie czarna magia.Czyli nie znam się.A jak się nie znam to się nie wypowiadam ;)
OdpowiedzUsuńwiedza, że się na czymś nie zna jest okay... są ludzie, całe mnóstwo zresztą, którzy nawet tego nie wiedzą...
UsuńTemat maryśki jest mi znany, więc raczej do laików się w tym temacie nie zaliczam, ale dobrze, że o tym piszesz w przystępny sposób, ponieważ bardzo wielu ludzi nic o tym nie wie a także nie chce wiedzieć, bo tak jest im wygodnie.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie lubisz tagów i etykiet, ale posty o maryśce powinieneś oznaczyć
widocznym tagiem, etykietą, po to, aby można było je szybko znaleźć. To by się przydało także dla tych, którzy pierwszy raz odwiedzają twojego bloga i zainteresuje ich jakiś post, maryśkowy, więc szybko znajdą inne. Jeśli nie ma oznaczonych etykiet to szukanie zajmuje więcej czasu i ktoś może zrezygnować z dalszego szukania a szkoda.
Ja dodam od siebie, że marihuana pomaga w leczeniu wielu chorób a także działa profilaktycznie na pewne schorzenia., Więc każdy obywatel tego kraju powinien sobie móc maryśkę posadzić w doniczce lub ogródku a całe społeczeństwo by zdrowotnie na tym skorzystało.
A tu znalazłam pewien link, w którym jest napisane, że maryśka może pomagać alkoholikom (punkt 10)
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/marihuana-medyczna-10-chorob-w-ktorych-leczeniu-pomaga-marihuana/ehgh3x#slajd-10
coś takiego zamierzam zrobić, żeby te posty z elementami edukacyjnymi wydłubać i np. otagować...
Usuńkonopia to faktycznie wspaniała roślina nie tylko jako zabawa, ale jako lek, także te odmiany "niemaryśkowe" z niskim procentem THC, bo w niej jest całe mnóstwo innych pozytywnych składników... w zamyśle mam osobny post na ten temat... wspomnę tylko, że jest całe spektrum zastosowań: od konopnych herbatek praktycznie dla każdego, po specjalistyczne leki pomocne w leczeniu poważnych chorób...
na temat pomocniczej roli MJ w leczeniu alkoholizmu czytałem i słyszałem, nie zetknąłem się z tym realu, ale jak najbardziej jestem w stanie sobie wyobrazić to zastosowanie zarówno w leczeniu skutków alkoholizmu, jak i samego uzależnienia... ale to już detaliczny wykład raczej dla fachowców, więc sobie daruję z racji braku czasu i miejsca...
cześć. trochę na temat trochę nie. Często tak bywa że trucizna podana w małych ilościach - może pomóc i pomaga...więc jeśli coś ma być użyte by wyleczyć to Tak a jeśli trucizna jest używana dla zabawy to Nie. (Np. na podobnej zasadzie działa homeopatia...)
OdpowiedzUsuńNiestety używki to cienka granica, wszystko może i często prowadzi do uzależnienia. Ja jestem uzależniona od podróży i z tego nie mam zamiaru się leczyć ;) pozdrawiam
ja jestem uzależniony od kobiet /ale niekoniecznie zaraz seksu/, metalu /muzyki takiej/ i od kotów... to ostanie szczególnie: dom bez kota to głupota, a na ulicy na widok kota dostaję kota i potrafię przerwać w pół słowa rozmowę z każdą kobietą... staję wtedy jak wryty i mówię: "zobacz jaki zajebisty kot!"...
Usuńpowszechnie się uważa, że uzależnienie to "zuo", ale to nieprawda, bo są też uzależnienia zaiste dobroczynne...
tak na poważnie, to słowo "uzależnienie" jest koszmarnie nadużywane... znany terapeuta Robert Rutkowski twierdzi nawet, że tak naprawdę uzależnia tylko alkohol i heroina... trudno się z tym zgodzić biorąc to dosłownie, ale gdy przyjmiemy, że jest to metaforyczna krytyka wspomnianego nadużywania to już jest do przyjęcia...
pozdrawiam :)...
Dlaczego przeciwstawiasz alkohol i inne narkotyki marihuanie? Przeczytałam Twoją wymianę zdań z Rademenesem i nadal jestem zaintrygowana. Dlaczego tak dużo o tym piszesz?(od razu mam odhaczoną odpowiedź, że "aby informować" - już jestem poinformowana). To jest lajtmotif na Twoim blogu, więc pytanie domaga się jakiejś prostej odpowiedzi ;)
OdpowiedzUsuńdużo?... a mnie się wydaje, że wciąż za mało...
Usuńdlaczego piszę?... a raczej pisuję, bo ten post to tylko drobny element pewnej sporej całości... można uznać, że stoi za tym pewna misja ograniczenia, zahamowania rozwoju zjawiska narkomanii /z alkoholizmem włącznie, bo to też narkomania/, redukcji szkód będących jej następstwem... uważam, że warunkiem koniecznym /choć NIE wystarczającym/ jest legalizacja MJ, jakaś jej forma...
za mało jest jednak podzielających ten pogląd i aby ich było więcej trzeba im dostarczyć pewnych informacji, aby prędzej czy później do tego doszli...
to tak w skrócie...
Jakim cudem legalizacja marihuany ma zahamować zjawisko narkomanii (łącznie z alkoholizmem)?
Usuńzahamować, ograniczyć, zredukować, mniejsza o słowa... częściową zwięzłą odpowiedź masz w wymianie zdań z Radkiem i Asmo /podobno czytałaś/, nieco szerzej jest tu:
Usuńhttp://ptr17.blogspot.com/2019/01/bazowy-cel-legalizacji-marihuany.html
tylko żeby uniknąć zbędnych dyskusji: to nie jest sprawa na rok, czy dwa i nie można oczekiwać spektakularnych sukcesów...
Wywody przejrzałam, ale ... w linku, który podałeś nie odnosisz się do żadnych badań empirycznych. Vetulani ... ok, jakieś jego badania na ten temat. Czy jest jakieś państwo w którym po zalegalizowaniu marihuany spadła ilość osób uzależnionych? Bo przysłowie "Kto jara ziele chla niewiele" mnie nie przekona.
UsuńCzy w Holandii ilość alkoholików spadła, gdy zalegalizowano marihuanę? Mam nadzieję, że masz namiar na jakieś statystyki "przed i po". Dobrze wiesz, że sam fakt, że gdzieś jest mniejsza ilość uzależnionych nie oznacza, że ma to jakikolwiek związek z faktem, że tam marihuana jest legalna. Może to być korelacja, którą można sobie wsadzić ...
materiałów jest sporo /czasem mnie przerasta przekopanie się przez to/, tak na szybko z neta np. to:
Usuńhttps://watermark.silverchair.com/agn037.pdf?token=AQECAHi208BE49Ooan9kkhW_Ercy7Dm3ZL_9Cf3qfKAc485ysgAAAj4wggI6BgkqhkiG9w0BBwagggIrMIICJwIBADCCAiAGCSqGSIb3DQEHATAeBglghkgBZQMEAS4wEQQM0pyG10UUPJc-_x0aAgEQgIIB8SxTfJDVSkvOoOUnEtebhgyYayD17Be-0I0N3T8-uNSb6kaYOgs8wTyUUW8FCpAASoOgH5kEuPRcBrwH1PLA4QuC8_wa9095mEMxrCk4KXoHs0ukdqThIw6n8wAWOOeVMv2-wXdRVc8KIat2tvJNUAx0iH_281bwxNpsve4Hfkge-zQ1V_0nYXCzLCRRkIIbUB2auBh5XjK-LBNn96nFeugOHXau28hQmuTlk8x_eJc3_c5apZeDpqC8nteA1Uue0Vex8CP9Cf36aNFoSF8SlgNkRuKsx2WHvTd3gJoPM-X4WYRF62lybK_2jbgAxu8LmNZjAHgnFQSTS6CiVxdKS74WcK9JMEbDer6pDocUesN3MWSNzewBf3DdRYGZNFISLko5-5DOkyZatqBRv70_m1Py25kwOSFUI6ORKuOxXLdSwSQ029jaJpQnps8zfXhURR6eYgoebCtSX0rGbJCm0chgcbxC-vbosZJjRgoWTBY6N2yIcjICOyxluwN8RRJUxZXISlXOSO4KuTs7zvAcsnC_-nPghgWqWB1aUwPZFN4I5APJQ632Stfs37KskmKKrdcLDnLNH7n6lbE3vNCa0Chj_DbXuIKWDTmxqC3vPZ-q6J3kkyxHcyb2QWLJotjZe4RgRvkjS4uTVFQ-FgzLHefh
nie jest to statystyka zdiagnozowanych uzależnień co prawda, ale pokazuje spadek odsetka pijących ryzykownie /"binge drinking"/ w dekadzie kilka lat po zmianach w prawie dotyczących MJ...
oczywiście wiem, że przyczyną tego spadku nie musi być tylko zmiana tego prawa w Holandii...
Tych "sporo materiałów" to jest jeden link, który wcale mi nie otwiera. Ale pewnie masz jeszcze inne, więc ponawiam pytania o porównanie do statystyki przed zmianą prawa. Nie musi to być link, może krótkie streszczenie ilościowe. Próbuję racjonalnie ocenić to, co inni Twoi komentatorzy kwitują "jestem laikiem, ale w tym musi coś być". No jestem laikiem właśnie i chcę się dowiedzieć, a nie bezmyślnie potaknąć.
UsuńMożesz mi teraz zarzucić, że tak to płytko widzę, bo "od marychy się nie zaczyna" i jestem żenująca, bo to wszystko gdzieś omówiono, ale jeśli jest to taka oczywistość, to da się to przedstawić płytko (właśnie od statystyki przed i po), a potem się można zagłębić w inne czynniki.
Czytam też to "konopia to wspaniałą roślina" do tekstu Czytelniczki "Ja dodam od siebie, że marihuana pomaga w leczeniu wielu chorób a także działa profilaktycznie na pewne schorzenia". Znowu bądźmy racjonalistami i nie róbmy z konopii amolu wszechczasów. Wielu jakich? Ile z nich to zaburzenia psychosomatyczne na które podziała też placebo? Akurat Maryśka jest substancją zmieniającą świadomość już w małych dawkach, w przeciwieństwie do innych wspaniałych roślin, których też nie żremy garściami. A ja czytam na stronach wikipedii po angielsku (po polsku jest tylko podniecenie, że leczy wszystko, chociaż faktycznier to na wszystko "trwają badania"), że są "insufficient data" "not clear" "evidence is lacking" "somewhat effective", obok tego kilka badań, że wystawienie na THC jednak może podnieść ryzyko wystąpienia psychozy. Wiem, jestem adwokatem diabła, ale psychozy nikt z nas tu zebranych nie chciałby mieć ;)
link faktycznie był kulawy, bo miał ograniczony czas ważności, nie wiedziałem o tym wcześniej, sorry... żeby to domknąć zapodaję inny z tą samą (chyba?) treścią:
Usuńhttps://academic.oup.com/alcalc/article/43/4/477/128919
ale dalszych nie będzie... nie jesteś laikiem, tylko osobą zabetonowaną w pewnych poglądach, nie chcesz się niczego dowiedzieć, tylko zagrać ze mną w jakąś odmianę NIGYSOB, która nie ma sumy zerowej, bo ile bym danych nie zapodał, to i tak będzie mało i że do dupy... tak więc odchodzę pod stołu, nie bawi mnie taka gra...
...
co do "medical MJ" to nie do mnie adresuj, tylko do owej Czytelniczki... mało się znam na tym, aczkolwiek zgadzam się z Tobą co do robienia z konopi amolu, serum na wszystko... tylko że Ona akurat wcale tego nie zrobiła... i czy ktoś w ogóle inny robi?...
...
"Maryśka jest substancją zmieniającą świadomość już w małych dawkach"...
no weź, c'mon... butelka piwa (podpiwku?) Karmi też zmienia świadomość... tylko o czym my w tym momencie rozmawiamy?...
coś Ci opowiem... nie pijam kawy i mam małą tolerancję na wszelkie stymulanty... ale kiedyś byłem strasznie śpiący w pracy i strzeliłem sobie tytułem wyjątku kawowego szatana, bo inne opcje już nie działały... wystrzeliło mnie z kapci i nagle zacząłem funkcjonować jak po kresce uczciwej amfy... ja to czułem i inni też to widzieli /miałem informacje zwrotne od nich/...
jaka puenta?... skoro mówimy o zmianie świadomości, to najpierw ustalmy o jaki level chodzi...
Butelka piwa też zmienia świadomość, ale nie o butelce piwa rozmawiamy :) Kurcze zmieniasz temat (pomińmy wątek personalny a zabetownowaniu). Mnie akurat temat marihuany w nie kręci (w przeciwieństwie do tematu alkoholizmu) - mam do niej stosunek taki mniej więcej jak do kawy, z tymże mam świadomość, że dla innych jest to rodzaj owocu zakazanego ... co też zresztą mnie dość bawi. Pamiętam jak zareagowałam na doniesienia o problemach prawnych Kory. Moja pierwsza myśl? "Co za dziecinada".
UsuńJeśli chodzi o linki ... nasza rozmowa zaczęła się od tego, że naprawdę byłam ciekawa dlaczego właśnie temat marihuany tak Ciebie porusza. Piszesz mi, że to misja zahamowania zjawiska narkomanii, ale wyłania się z naszej rozmowy, że nie ma żadnych przesłanek dla tego wątku poza Twoim żarliwym przekonaniem. Oczywiście, dopuszczam do siebie, że mogę się mylić.
A na koniec, ciekawy jest link, który mi zapodałeś ... nie wczytywałam się we wszystko, zazwyczaj w takich sytyuacjach przyglądam się liczbom i podsumowaniu. I np. generalnie autorzy oceniają, że spożycie szkodliwe jest na przestrzeni lat stabilne, z drugiej strony wydaje się, że panowie w wieku 18-24 piją sporo mniej niż dawniej, z trzeciej strony szpitale podają statystykę osób w wieku 10-15 bardzo przygnębiającą. Między 2000 a 2005 rokiem sześciokrotny wzrost leczenia szpitalnego z powodu zachlania w tej grupie wiekowej. Dodatkowo badanie jest sprzed ponad 10 lat. Więc ciekawie byłoby poczytać na ten temat coś nowego ... może tam jest potwierdzenie Twoich przeczuć ...
Nie czuję się takim zupełnym laikiem w tym temacie ;), ale i tak przeczytałam z dużym zainteresowaniem, bo tekst jest, mimo lekkiej i przystępnej formy, bardzo merytoryczny i wyważony. Natomiast wykresy- totalnie epickie, jestem oczarowana! :D <3
OdpowiedzUsuńSzanuję, że chce Ci się edukować, w naszym kraju, gdzie ludzie uważają, że "te narkomany se wstrzykują tę marihuanę!", a jednocześnie "oj tam, Stachu se popił i leży w kałuży własnych rzygów, bo przecież piąteczek, piątunio", to dość brawurowa i karkołomna misja ;)
A temat, w dużej mierze, rozbija się o cynizm i hipokryzję polityków- jak zresztą wiele innych kwestii...
trafnie posumowałaś mentalność polaczków mieniących się "prawdziwymi Polakami"... ale stop, nie chcę tworzyć oxymoronu wkręcając się w ich "narrację"... powiedzmy, że po prostu robię swoje robiąc to, co robię...
UsuńW kwestii marihuany jestem laikiem i wiele się od ciebie dowiedziałam. Za co naprawdę dziękuję. Nie wiem czemu alkohol wydaje się większości osób za bezpieczniejszy. Bo go znamy od zawsze? Bo jest powszechny w domach? Bo Polacy zawsze pili? Tylko ci, którzy znają skutki uzależnienia wiedzą jakie to świństwo i jak długo trzyma. Wprawdzie nie na własnym przykładzie - na szczęście - ale znam ten problem i nikomu nie życzę.
OdpowiedzUsuńobłudne podejście do alkoholu w Polsce (i nie tylko zresztą) to temat na niejednego posta... co najciekawsze, to w rankingu szkodliwości "zmieniaczy umysłu" plasuje się w czołówce, zaś MJ jest w ogonie tabeli...
Usuńświat powoli idzie po rozum do głowy, legalizuje, liberalizuje zioło, kiedyś wreszcie stanie to w Polsce, ale dopiero gdzieś an samym końcu, bo w rankingu zdrowego rozsądku to Polska jest w ogonie tabeli...
ja tej chwili być może już nie dożyję, cała nadzieja w młodych...
A nie można by żyć bez alkoholu i zioła???
Usuń@Aisab...
Usuńależ oczywiście że można, choć zdarzają się przypadki /dość sporo zresztą/, że ktoś bez alkoholu żyć nie może, zdarzają się nawet przypadki /dość sporadyczne, ale zdarzają/, że ktoś nie może żyć bez zioła...
tylko to Twoje pytanie jest dość podchwytliwe, bo zawarta w nim jest ukryta sugestia, że każdy kto używa alko lub zioła nie może bez nich żyć... a to akurat jest nieprawda...
@Aisab, no niby można, ale co to by było za życie??! :P
UsuńJakoś tak przez całe życie obserwując wpływ i akoholu i zioła tudzież innych używek na różnych ludzi nie stwierdziłam u siebie jakiegoś pociągu do powyższych. Owszem czasem lubię dobre wino, byle nie słodkie. I kończę na jednym kieliszku, jako że lubię pozostać w pełnym kontakcie, a jeden daje mi smak, a nie odbiera tegoż kontaktu. Czasem zdarzą się dwa, ale że to już bywa, że grozi mi na drugi dzień bólem głowy (niektóre niestety tak działają na mnie), to też wolę pozwalać sobie na to rzadko. Więcej nie wcisnę. A na inne zabawki jakoś mi się nie chciało ani narażać, ani próbować. Może to też kwestia środowiska, znalazłam sobie takich znajomych, wśród których nikogo to specjalnie nie pociąga. A więc i nie ma z kim konsumować.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia najserdeczniejsze
nie miejsce i pora na analizy, kto jakimi zabawkami się bawi lub nie, dlaczego tak jest i dlaczego co poniektórzy nie umieją się nimi bawić...
Usuńco do "smakoszy" /"ja piję TYLKO dla smaku"/ to 90% kłamie, ale Tobie akurat wierzę, bo drugi kieliszek już zwykle nie smakuje tak jak pierwszy - tak po prostu działają receptory smakowe po spotkaniu z alkoholem...
natomiast ciekawe jest dlaczego te 90% tak kłamie, ale temu tematowi mam zamiar poświecić osobny post...
pozdrowienia hiperserdeczne :)...
Też jestem zdania, że jeśli już ktoś musi dodać sobie powera, to lepiej żeby to byla maryśka niż alkohol. Sam wygląd ludzia po maryśce nie jest tak odrażający, jak pijanego zasmarkańca.
OdpowiedzUsuńI racja, że obłudne państwo niby dba o nasze(? )zdrowie. Przepływ maryśki trudniej kontrolować, a ponadto obłudnicy w parlamencie widzą wszędzie samo zło. Najlepiej, żeby zawsze i wszędzie było , jak było.
A mądrzy i z akcyzą na alkohol sobie radzą. Nic nie jest tak dobre jak cytrynówka na dobrym...,od dobrego i znanego producenta.
Nie boli głowa i kieszeń.
P.s pomiziaj kota ode mnie
estetyka jak najbardziej, też ma pewne tu znaczenie...
Usuńależ tak, akcyza akcyzą, ale zaufane źródełko, to zaufane źródełko...
kota dziękuje /to znaczy mnie się tak wydaje przynajmniej/...
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękować, pozdrawiam :)
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńdziękować, pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się spodobało, zwłaszcza, że takich publikacji jest niewiele, większość z nich raczej straszy urojonymi zagrożeniami ze strony MJ...
UsuńOstatnio mój bliski znajomy zrezygnował całkowicie z alkoholu i przeprowadziliśmy dłuższą rozmowę na temat używek. Mimo iż po zioło nigdy nie sięgał, też popiera legalizację i nie może się nadziwić, że jet to ciągle tak negatywnie postrzegane, podczas gdy alkohol... No tu wręcz abstynenci nie mają życia.
OdpowiedzUsuńżyjemy w społeczeństwie współuzależnionym od alkoholu i choć są jednostki od tego wolne, to jednak statystyczny ogół już nie jest... a ponieważ MJ ma tą dziwną własność, że większość jej używaczy mniej pije ten alkohol, czasem nawet wcale, to nie jest w interesie producentów i sprzedawców alko, aby na temat Ziela mówić dobrze...
Usuń