03 lipca 2019

CIPOŚCISK /Jak kumpela kumpeli/

Na wstępie tylko drobiazg taki: 
Początek tekstu nie jest mojego autorstwa. Zgapiłem go z innego bloga, zrobiłem mu drobny makeup jedynie, a reszta to jakoś tak sama mi się dopisała. Jedziemy:
= = = = = = =
- W dzisiejszych czasach to już chyba łatwiej wygrać w totka niż pójść z facetem na drugą randkę!
- Czy coś się stało?
- No, bo każdy facet z którym pójdę na randkę i mnie nie zaliczy, już więcej do mnie nie dzwoni!
- Ale skąd ty tych facetów bierzesz? Z portali randkowych?
- No, głównie to tak. Chociaż ostatnio umówiłam się z facetem poznanym na szkoleniu. I to samo, chciał żebyśmy pojechali do niego, a jak odmówiłam, to nie zadzwonił już więcej!
Co jest ze mną nie tak?
- Skoro ktoś chce cię zaliczyć, to chyba tragedii nie ma?
- No, ale...
- Wyluzuj, żartowałam. Tu jest raczej wszystko okay. Ale jest inne nie tak. Powiem ci jak kumpela kumpeli. Tylko od razu mówię, że te twoje portalowe randki w ciemno mnie nie obchodzą. Powiedz mi tylko jedno, tak dla formalności tylko, bo i tak wiem, czy ten na szkoleniu podobał ci się, kręcił cię?
- Super ciacho to może nie był, ale miał to coś.
- Miałaś ochotę go zaliczyć?
- No tak, ale...
- To jesteśmy w domu. Wiesz, dlaczego nie zadzwonił już więcej? Jak nie wiesz, to ja ci to wyjaśnię dlaczego. Bo nie chciał sobie zawracać tyłka laską, która ma cipościsk na tle lękowym. To jest właśnie twoje nie tak. To zaś powoduje, że chcesz jedno, robisz drugie. Nazwij to sobie jak chcesz, jak lubisz ładne nazwy.
- No wiesz? Mam na pierwszej randce iść do łóżka z byle kim?
- Rzecz w tym, że już nie z byle kim.
- No, ale ja go w sumie nie znałam, mógł być jakiś zwyrol, który...
- Który po wejściu do niego zgwałci cię z marszu pornobrutalnie, zamknie w piwnicy ze szczurami, a potem sprzeda cię do burdelu kosowskiej mafii. Laska, ty chyba ostatnio naoglądałaś się za dużo tanich thrillerów. Zasada jest prosta, że jak ciacho samo prosi, by je zjeść, to się je.
- No, dobrze, ale jak nie będzie tak super?
- Tego akurat nie wiesz, dopóki nie spróbujesz. Inaczej się nie da. Zresztą jeśli na pierwszej randce miało być jakoś tam niesuper, to odwlekanie do piątej nic tutaj nie poprawi. Za to jeśli taki wytrwa do dziesiątej, to na pewno jakiś lamus łażący za tobą z fiutem po prośbie. Ale wiesz, masz trochę jednak racji.
- Że niby co?
- Na przyszły raz nie mów nie, tylko kompromisowo proponuj hotel. Zawsze to jakoś tak bezpieczniej tak na pierwszy raz, który...
- ... który zresztą wcale nie musi być ostatnim.
- Zuch dziewczyna, znowu cię lubię.
= = = = = = =
"Ewy w klasie to już takie są
Nikt nic nie wie, one bardzo chcą"
 

...
"Rozum z głowy won
Seksu masz się bać"
/Roman Kostrzewski - "Z boskim zyskiem" (wyb. fragm.)/

121 komentarzy:

  1. Znajomy po takim hotelowym razie opisywał mi rozkosze jakie przeszedł z okazji czegoś co nazwał "hiszpańskim płaszczem" (chodziło mu o jakąś chorobę, której dostał pomimo że karnie używał prezerwatyw). :) No ale tu chodzi żeby się zabawić, partnerki Simona Mola też nie miały cipościsku, za to później borykały się z innymi problemami...
    Nie wiem czy ten tekścik jest tylko tekścikiem, czy ma nieść jakieś przesłanie, natomiast nie wydaje mi się, żeby rozwiązaniem na pani na stworzenie dłuższej relacji było dyspozycyjne rozkraczenie się na pierwszej randce. Po prostu takie rzeczy determinowane są czym innym - jakąś fajnością, która sprawia, że chce się z kimś przebywać, a nie tylko fizyczną radochą z seksu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem pewien, czy demonizowanie hoteli, a przy okazji SanEpidu jest w tym momencie na temat...
      co do prezerwatyw, to każdy edukator seksualny świetnie wie, że nie działają, że przed niczym nie zabezpieczają, ale z nienawiścią na pysku łże, żeby seksualizować dzieci i rozbijać rodziny...
      tyle "strzału prawdy", natomiast rację masz, że dyspozycyjne rozkraczanie się na pierwszej randce niekoniecznie musi być dobrą strategią na tworzenie dłuższej relacji, ja takim paniom zalecam zaczęcie od wykonania kontrolnego loda...
      zaś tak już na poważnie, to uważam, że słabą strategią jest nastawianie się z góry na to, że z nawiązanej znajomości koniecznie musi wyniknąć ta dłuższa relacja...

      Usuń
    2. No przecież nie od hotelu się zaraził - ten mógł być prima sort, tylko cipa była nieco nieświeża.

      Poziom intymnych relacji między wścibianiem w usta, albo w krocze jest moim zdaniem zbliżony - choć fakt, że to drugie z jakichś przyczyn nosi nazwę "pójścia na całość". :)

      Usuń
    3. okay, ale zauważyłem, że spotkania w hotelach dla niektórych mają posmak czegoś "be", a przecież hotele to świetny wynalazek do różnych celów służący i robienie wokół nich klimatu sensacji wydaje mi się co najmniej niezdrowe...
      ...
      tu mamy consensus, dla mnie to są równorzędne techniki, niemniej jednak nie wszyscy tak to widzą i stąd ta moja rada, do nich adresowana, propozycja pewnego kompromisu, wariantu pośredniego /z ich punktu widzenia/...
      tu anegdota: miałem kiedyś kolegę, żonatego (z miłości), co zresztą nie przeszkadzało mu miewać intymnych relacji z innymi laskami, ale trzymał się jednej zasady: nie uprawiał z nimi coitus vaginalis, bo (według niego) "to już byłaby zdrada"... któregoś dnia trochę przesadził, małżonka go przypaliła z jakąś panną w ich małżeńskim łóżku... gość próbował się bronić: "przecież ja ją tylko w pupala", ale jego połowica miała inny pogląd na sprawę i odbyło się "klamoten aus hause weg!" z rozwodem jako gagiem finałowym...

      Usuń
  2. Sam nie wierzę w to, co napiszę. Zgadzam się z Radkiem ;) Nie jestem pruderyjny, gorzej! jestem zepsuty do szpiku kości i to nie tylko ze starości (sorry, za rym), ale też nie rozumiem przesłania, jeśli jakieś miało być. To chyba ciekawostka przyrodnicza z gatunku tych o blondynkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to nie chodzi o pruderię - ja nie mam problemu z ludźmi którzy chcą sobie pobaraszkować ze sobą bez bliższego zapoznania - kto wie, może nawet to się czasem przekształcić w związek, ale z pewnością nie jest to coś co o tym zadecyduje - a nawet bardziej prawdopodobne że na stracie taką znajomość rozpieprzy.

      Usuń
    2. Wciąż się z Tobą zgadzam. Piszę o braku pruderii w sobie, tylko tak do końca nie rozumiem, czego ta rozmowa „blondynek” ma dowodzić. Piotr ucieka od puenty, a wstęp jest bardziej usprawiedliwieniem niż wprowadzeniem.

      Usuń
    3. wstęp był po to, żebym czuł się w porządku wobec Autorki wspomnianego w nim bloga...
      natomiast nie sprecyzowałeś Asmo, z czym się zgadzasz z Radkiem?... chodzi o te hotele?... to w tym momencie ja się z Wami nie zgadzam, bo hotele przeważnie są okay...

      Usuń
    4. Nie o hotele, a o drugi akapit, zaczynający się od słów: "Nie wiem czy ten tekścik..."

      Usuń
    5. jakiegoś grubszego przesłania nie miało być, to było raczej podrzucenie tematu na dyskusję... co prawda sympatyzuję ze zdaniem jednej z bohaterek scenki /tej co "mówi na zielono"/, ale nie sympatyzuję z tak radykalnym postawieniem sprawy, jak ona to zrobiła... ale jak wiesz i rozumiesz, w takiej formie literackiej nie ma miejsca na jakieś szerze filozofowanie... od tego jest za to właśnie forum blogowe, żeby Kawiarnia to sobie rozwijała, każde po swojemu...

      Usuń
    6. @ Asmo

      " Piotr ucieka od puenty, a wstęp jest bardziej usprawiedliwieniem niż wprowadzeniem."

      Piotr chce miec latwy dostep. Dziewczyny chodzcie w spodnicach!! Taka z niego pchelka szachrajka.

      Usuń
    7. @Ania...
      wcisk... a do tego zdarta płyta...

      Usuń
    8. Mam podczas czytania tego tekstu (porady) jak to kumpela wobec kumpeli bajdurzy pewien obrazek. Jak to wlasnie troche takiej "zacisnietej", czyli bez latwego dostepu, panience facet baja , ze ma sie nie lekac, bo to tylko seks. Moze cos z tego wyjsc , a moze i nie wyjsc, wiec... odcisnij sie kobieto, nie rob ceregieli i daj.

      Gdyby gawedzily dwie laski, powiedzmy , ze w ty jedna troche scisnieta, mowiac jezykiem tematu twojego jakzesz wyluzowanego poscika, spraw porady polegalaby na tym, ze przede wszystki laska ma zadbac o siebie. To jej ma odpowiadac, jej zasadom, aby to ona mala po wszystkim lub nie po wszystkim dobre samopoczucie, aby niczego nie robila wbrew sobie. I jezeli uwaza, ze trzeba z tego zrobic ceregiele, ze np.: nie na pierwszej randce , to niech tak wlasnie robi. :))

      A to byla porada najzwyklejszego faceta, ktory chce na sile odblokowywac panienki, bo ... seks fajny jest, no i po co tracic okazje:)) Przede wszystkim "mu" ( domysl- facetom) to sie na pewno oplaci.
      Moze udziel porad facetom: jak facet facetowi , jak to nie byc burakiem w tych sprawach:)) Pamienki po taki wychowaniu panow beda , zareczam, odblokowane.
      Wiem zdarta plyta, bo co innego przyjdzie ci powiedziec?

      Usuń
    9. "Wiesz, dlaczego nie zadzwonił już więcej? Jak nie wiesz, to ja ci to wyjaśnię dlaczego. Bo nie chciał sobie zawracać tyłka laską, która ma cipościsk na tle lękowym. To jest właśnie twoje nie tak."

      I tam potem ze jak to faceci nie lubia byc odrzucani , bo cos tam… nikt nie lubi byc odrzuconym, ale to jest tekst broniacy panow. Nie sa gwalcicielami, nie zgwalca was panienki… ot nadgryza troche ciacha, zastanowia sie- bo tyle tych ciach biega po swiecie, ze szkoda na jednym sie skupiac…. nie lekajcie sie i zacznijcie miec do tematu inne podejscie. Mowiac oztwarcie meskie podejscie. Co wy tam z tymi swoimi bajdurzeniami o romantyzmie jakims, sam seks w sobie jest wystarczajaco romantyczny, odpowiednim klimatem sytuacji… no co wy kobiety - dorosnijcie:))

      Usuń
    10. okay Aniu, to ja może jednak wyjaśnię... "wcisk" to taka informacja zwrotna, która jest tylko pozornie informacja zwrotną, bo tak naprawdę wcale nią nie jest, jest tylko stwierdzeniem bez pokrycia w faktach, wyrazem myślenia życzeniowego jak chcielibyśmy widzieć jakąś osobę, gdy nie chcemy lub nie umiemy zobaczyć jaka ona jest de facto...
      a "zdarta płyta" to była aluzja do identycznego wcisku kiedyś tam, gdy pisałem o zakazie aborcji jako wyrazie braku szacunku do kobiet... chyba pamiętasz, jak o tym gadaliśmy, a jeśli nie to... to "trudno" się mówi, bo nic więcej z tym nie można zrobić...
      ...
      a co do meritum... początek tekstu był zgapiony, ale reszta i w ogóle całość oparta była już o własne spostrzeżenia... co prawda trochę sympatyzuję z tym, co mówiła ta druga /ta mówiąca czcionką "na zielono"/, ale nie identyfikuję się z tym... nie jest to więc porada ode mnie, tylko opisałem to, co kiedyś sam usłyszałem z ust kobiety właśnie...
      chyba powinnaś coś pojąć... masz jakiś swój pogląd na relacje damsko - męskie /nie wnikam w to, czy sama doń doszłaś, czy tylko klepiesz, powtarzasz za kimś innym/, ale ten pogląd nie jest reprezentatywny dla wszystkich kobiet, jest wiele innych, które mają inne poglądy i są one tak samo dobre, jak Twoje...
      ...
      natomiast w jednym się z Tobą zgodzę: chyba nikt nie lubi być odrzucany /płeć tu akurat nie ma znaczenia/ i być może to tak jest, że strategia tej pierwszej laski /tej, co gada "czarną czcionką"/ jest prewencyjną obroną przed odrzuceniem już po fakcie owego seksu... nie zmienia to jednak faktu, że ta strategia nie ma zbytniego sensu, że jest to takie prewencyjny strzał we własną stopę... to się nazywa "mechanizm autohandicapu", zostało zbadane, opisane i miewa miejsce w różnych sytuacjach, niekoniecznie zresztą związanych z seksem...

      Usuń
    11. Cobys tu nie tworzyl , jakie bys mi teksty nie wciskal, ze pisales o radzie, ktora zgapiles od kobiety do kobiety na temat seksu, to nie ulega watpliowsci, ze roznimy sie w podejsciu do spraw seksu. Nie tylko na plaszczyznie: "rozne podejscia kobiet do seksu", ale przede wszystki na plaszczyznie: podejscie mezczyzny do seksu i podejscie kobiety do seksu.

      Wyobraz sobie, ze rowniez gadamy w kregu kobiet o seksie. Nie tylko o dzierganiu skarpet i dzieciecych kupach. Kobiety nie unikaja tego tematu pomiedzy soba. I jakos nigdy nie znalazlam takiej seksualnej doradczyni, ktora mowila by jednoznacznie, ze: masz kobieto lekowe , fobiowe, cipozaciesnieniowe tudziez inne schizofreniczne reakcje w obliczu okazji do zaspokojenia bazowych potrzeb psychicznych… uff ten twoj pogmatwany zbitek slowny (?), wrazowy(?)- ale niech ci bedzie.

      Dla mezczyzny jest to byc moze bazowa potrzeba psychiczna, dla kobiety zas moze to bazy nie stanowic. Dlatego gdyby tam siedziala kumpela na przeciw kumpeli i by jej cosik radzila to wtedy proponowalabym wersje bycia w zgodzie z sama soba. Zeby sytuacja nie przyniosla jej pewnego niesmaku: czy to nie wchodzac w ow seks na pierwszej randce, czy tez wchodzac w niego. Ma babencja przemyslec, co stanowi dla niej baze psychiczna.
      Widzialam, rozmawialam z facetami- takimi wlasnie "nadgryzaczami ciacha", co to raz a potem ... niekoniecznie ponownie - choc w sumie nawet niezle bylo, bo cos innego pojawilo sie na horyzoncie, wiec nadgryzacze sprobuja nadgryzc inne ciacho. Bardzo wielu takich swiezyzn szczegolnie po rozwodach, co to wrota wielu "cip" sie przed nimi otworzyly, powiedzmy, ze w zamysle.

      Kobieta powinna wiedziec czego chce, jezeli zaspokojenia bazowej potrzeby psychicznej jaka dla niej stanowi seks, to nie ma znaczenia z kim , gdzie i jak... wazne aby potrzeba zostala zaspokojona. Jakby fizycznie jej partner nie odpowiadal, wtedy mozna mu gazete na gebie polozyc (p) . Przepraszam wszystkich przystojnych panow. A w sumie czy nie bezpieczniej w takim przypadku zaopatrzyc sie w wibrator? Wiadomo przynajmniej, ze czegos niepozadanego sie nie zalapie.

      Jezeli kobiecie chodzi o zwiazek, to pierwsza randka (?).... slabo widze szczesliwe zakonczenie, spelnienia takiej kobiecej bazowej potrzeby psychicznej, jak poznanie goscia w lozku na pierwszej randce.
      I oczywiscie zgadzam sie , ze to moje widzenie sprawy. Moze na pierwszej randce zaiskrzyc, ale mozna trafic na najzwyklejszego ,nadgryzacza ciacha, wiec .... po co rozluzniac cipe. Jezeli facet chce zwiazku i cos go w danej kobiecie pociaga to nie odejdzie jezeli na pierwszej randce cipa tej kobiety bedzie zacisnieta. Nie uwazasz? Moze bedzie chcial ja wlasnie poznac. I wierze, ze sa mezczyzni, ktorzy nie domagaja sie tego od kobiet juz na pierwszych randkach.
      Taki napaleniec , powiedzmy, ze na szkoleniu, ktory chce tego za pierwszym razem, wydaje mi sie z lekka podejrzany. To ty nie chcesz nawet poznac tej kobiety czlowieku? No chyba , ze on zaczyna poznawac kobiete od strony doopy. A bywaja tacy, nie powiem:))

      Usuń
    12. @Ania...
      czyli nadal projekcja, przypisywanie wszystkim kobietom własnych poglądów i podejścia do seksu), tylko tym razem wsparta próbą argumentacji "bo ja nie mam takich znajomych"...
      a może jednak masz znajomą, która ma poglądy mniej lub bardziej zbliżone do tej "zielona czcionka", tylko ich przy Tobie nie artykułuje, bo się obawia, że ją zgęgasz?...
      ...
      poza tym robisz drobny błąd w interpretacji, bo z tego tekstu wcale nie wynika, że każda "pierwsza randka" koniecznie musi się zrealizować w łóżku lub jakoś tam inaczej w tym stylu...
      tak więc w sumie monologujesz, próbujesz polemizować z niczym, z fikcją, ze stwierdzeniami które nie padły: ani w poście, ani ja też ich potem wcale nie artykułowałem...

      Usuń
    13. Dlugo myslales nad tymi paroma zdaniami, ktore tutaj skrobneles. Spodziewalam sie wiecej. Rozczarowujesz. Takie dlugie myslenie i taki sredni "piard":))

      To ze brak ci dystansu do tego co sam myslisz, co chcesz ludziom przekazac to wiadomo, nie od dzis. Dla mnie, ktora zna cie juz troooche, to absolutnie nie nowina.
      Nibys taki wyluzowany, ale spiecie, zacisniecie jest ci nie obce. Wyluzuj spiety panie.

      Masz problem z czytaniem ze zrozumieniem.

      Moj tekst:
      " Dlatego gdyby tam siedziala kumpela na przeciw kumpeli i by jej cosik radzila to wtedy proponowalabym wersje bycia w zgodzie z sama soba. Zeby sytuacja nie przyniosla jej pewnego niesmaku: czy to nie wchodzac w ow seks na pierwszej randce, czy tez wchodzac w niego. Ma babencja przemyslec, co stanowi dla niej baze psychiczna. "

      Co mi imputujesz? Co chcesz powiedziec, ze co … ze wkrecam kobiety w ciposcisk?
      "a może jednak masz znajomą, która ma poglądy mniej lub bardziej zbliżone do tej "zielona czcionka", tylko ich przy Tobie nie artykułuje, bo się obawia, że ją zgęgasz?."
      Przeciez napisalam wyraznie, ze ma wiedziec czego chce, jezeli seksu na jedna noc to co mi do tego, czy ocenilam takowa pania? Jezeli zwiazku to seks na jedna noc go nie wrozy.
      I mowisz mi, ze ty nic tu nawet podswiadomie nikomu przekazac nie chcesz? Nie chcesz powiedziec czegos w stylu" Nie lekajcie sie " ? "Seks jest gut, sehr gut..."?
      Jezeli mi zarzucasz geganie to ... sam gegasz.
      Niezmordowanie, na rozne sposoby. Wyrazasz opinie, podajesz przyklady, to jest po prostu dyskusja i nie unikniesz jakichs swoich opini i zdania... chyba Juilanna , w ktorym komentarzu ci napisala , ze skupiasz sie na sobie... co ty bys, jak ty bys.
      No ale jezeli w moim komentarzu jest cos napisane co ty blednie interpretujesz to najlepiej bys mnie zagegal, albo wcisnal mi geganie abym zamilkla. Niezla metoda dyskusji.
      Sorry jezeli cos ci tu psuje. Tak sie meczysz, taka misja, a tu ... ups!
      Ale nie mam intencji psucia komukolwiek czegokolwiek. Po prostu dobrze, kiedy kobieta wie, czego chce i tyle. Od dzisiaj bede gegac tylko tak, jak ta gegajaca zielona trzcionka. Postanawiam solenna poprawe. Nie wiedzialam, ze bladzilam, ales mnie nawrocil.


      Usuń
    14. widzę Aniu, że zaczynasz się zapowietrzać... sama zrobisz sobie przerwę, czy Ci trzeba pomóc? :)...

      Usuń
    15. Pomoz sam sobie:)) Zrob cos z tymi spinami w sobie. I udawaniem luzu:))

      Usuń
  3. Facet, z którym kobieta od "pierwszego wejrzenia" ma naprawdę ochotę iść od razu do łóżka jest niemal tak popularnym zjawiskiem jak mityczny jednorożec. A tak nawiasem- sam seks, nawet najlepszy pod słońcem to trochę za mało, żeby z kimś tworzyć parę.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci powiem Anabell, jako "doświadczony" życiem senior, jesteś w błędzie z tym jednorożcem :D Jak długo żyję, takich dziewczyn nigdy nie brakowało...

      Usuń
    2. to kto jest tym jednorożcem?... on, czy ona?... chyba się do końca nie dogadaliście w tej kwestii...

      Usuń
    3. A wydawało mi się,że napisałam jasno - w moim odczuciu facetów z którymi kobieta już na pierwszej randce ma ochotę iść do łóżka jest bardzo mało. I nie mówię tu o tym jakie wzorce wychowania wyniosło się z domu

      Usuń
    4. napisałaś jasno... ale sama sprawa nie jest do końca jasna... próbuję ją jakoś ugryźć, rozłożyć na czynniki pierwsze i słabo mi to wychodzi...
      ...
      natomiast masz rację, że sam seks to trochę za mało, by stworzyć parę, co najwyżej związek typu "fuckin' friends", który wielu ludziom wystarcza, przynajmniej na jakiś czas...
      za to jeśli mówimy o związku w klasycznym znaczeniu, to oprócz seksu przydałoby się coś jeszcze...
      natomiast nie może to być argumentem, że seks nie ma znaczenia... otóż ma i to bazowe, bo bez kompatybilności w tym seksie taki związek nie ma sensu...
      tylko tu mus wyjaśnić, co znaczy owa "kompatybilność"... nie chodzi o detale fizyczne, nie chodzi o zgodność gustów i temperamentów, tylko o całościowe podejście do tematu "seks"... skrajnym przykładem może być para kompletnie aseksualna, o zerowym libido z obu stron i taka para też jest kompatybilna seksualnie, zdolna do stworzenia naprawdę fajnego związku...
      natomiast wracając do tematu, to skoro ta kompatybilność jest warunkiem koniecznym /choć niewystarczającym/, to odwlekanie w czasie sprawdzenia tego w praktyce może prowadzić do bolesnych rozczarowań, tym boleśniejszych, im głębiej to zabrnie w emocje...

      Usuń
    5. @ Asmo

      "A ja Ci powiem Anabell, jako "doświadczony" życiem senior, jesteś w błędzie z tym jednorożcem :D Jak długo żyję, takich dziewczyn nigdy nie brakowało…"

      Bede troche Anabell bronila. Nie jestem facetem, a tym bardziej doswiadczonym seniorem, ale pamietam wuja. Zona w tych sprawach trudna byla, a on potrzebowal. I czesto gesto probowal ot tak... poznal jakas kobiete , wpadla mu ona w oko i … niestety nie konczylo sie to z reguly sukcesem, tzw. pojsciem do lozka.
      Mialam jakies 20 lat , czyli co nieco bylam juz w stanie zrozumiec, np.: to, ze ludziom roznie sie uklada i rozwod czasami nie wchodzi w gre, bo pod pewnymi wzgledami cos tam ludzi wiaze, a pod innymi niekoniecznie. Na wynurzenia wuja wzielo i tak razu ktoregos wyluzowal sie w mowie, twierdzac, ze kobietom jest o wiele latwiej w tych sprawach bo chetnego na jeden raz faceta szybciej znajda , niz mezczyzna chetna ku temu kobiete. Nie powiem, znajdowal wuj chetne panie, ale nigdy nie bylo to przyplacone latwizna. Przysiasciem na laweczce, spojrzeniem se gleboko w oczy i … pojsciem w krzaki:))

      Moze ma to cos wspolnego z wiekiem takiego pana (?), ale wujowi nie mozna bylo zarzucic nigdy braku higieny, przystojnosci czy oglady:))

      Ps. Ok. Mialam kolezanki, ktore zaczynaly w wieku 14 lat. Nie stronily w kiblach na dyskotekach. Czesto zakrapialy. Takie tez na studiach sie trafialy. Ale chyba nie o takich mowa?

      Usuń
  4. Naczytałam się na blogach młodych jakieś takie właśnie rozterki. Cholerne polskie wychowanie- pruderia, wstyd i zakłamanie. W dodatku obciążenie patriarchalnym- on może, kiedy ma ochotę, a ona powinna zaczekać do ślubu. Jak ona chce i on chce... nie widzę powodu by było na nie. Przecież nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie potem, a spróbować warto, bo może okazać się, że zaiskrzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to też mnie zawsze wkurzało - o facecie nigdy się nie mówi że się "puszcza", a przecież mechanizm jest ten sam. :)

      Usuń
    2. Jaskółka zgadzam się na 100 % z tym, co napisałaś. Nie podobają mi się te podwójne standardy, że facet to zawsze może nawet skoki w bok sobie zafundować, ale kobieta postępująca podobnie to już dziwka i kurwa.

      Usuń
    3. Rademenesie ciebie wkurzały te podwójne standardy ? Nie wierzę . Nie rób sobie jaj ...;-)

      Usuń
    4. polska obyczajowość jest jak polska onkologia: stoi w rozkroku między wiekiem XIX i XXI...

      @Julianne...
      uspokój się pls :)...

      Usuń
    5. Julianne,
      Bez obaw, to taki tylko przelotny powiew nowoczesności w moim zaścianku... :D
      Tak naprawdę już układam scenariusz niechcianej ciąży, depresji i zmarnowanego życia, o ile oczywiście nie wkroczysz w porę do akcji... :D

      Usuń
    6. Ja cie p....szczę:)Tylko nie zaczynajcie wojny pro i anty lajfowej. Dla mnie sprawa jest jasna. Jak babeczka chce i wie, czego chce, to nie ma sprawy, znajdzie "onego" na raz, a potem może na wiele razy. To babeczka, która zna swoją wartość i nie poddaje się presji zaścianka. Natomiast ta presja w Polsce sięga szczytów Himalajów i jakoś ma się dobrze, co mnie wk...a na maksa.

      Usuń
    7. Nie no żartobliwie to miało być, ani myślę bawić się tu w agitację, każdy wie co myślę i wystarczy.

      Usuń
    8. @Jaskółka...
      na temat ekologii oni chyba nie dyskutują... tu wyjaśnię, że "pro-life" i "anty-life" tak mi właśnie kojarzy: normalnie...
      a sama dyskusja wygląda na bezpieczną, znamion jatki w niej nie percepuję... czyli luz :)...

      Usuń
    9. Bo ja Rademenesie zawsze jestem gotowa do pomocy potrzebującym, w takich przypadkach można na mnie liczyć i ty też możesz, bo wszak wpadki zawsze się mogą zdarzyć ;-)))) Nie raz prolajfer zamieniał się w pro choice, kiedy dopadła go niechciana ciąża;-)
      Natomiast, co do podwójnych standardów to nie dotyczą one tylko spraw łóżkowych, ale także tym, że mężczyźni mogą bardziej dosadnie wyrażać swoje zdanie.
      Jakieś 5 lat temu na pewnym forum napisałam, że kobiety są traktowane w Polsce jak krowy rozpłodowe . Po napisaniu tych słów skowyt konserw był niesamowity i trwał przez KILKA LAT. Nie dawno na blogu Asmodeusza sam Asmodeusz napisał, że „ Nie traktuj kobiet jak klacze rozpłodowe, i, że niektórzy traktują kobiety jak inkubatory” , ale żadnego oburzenia na jego słowa nie było. Komentuję u niego niejaki Józef od różowych miśków teraz już z nimi skonfliktowany też swego czasu wściekał się na necie o te moje krówki rozpłodowe, ale zero reakcji było na słowa Asmodeusza , który użył słów klacze rozpłodowe i inkubator w swoim komentarzu,

      http://zrzeda.blogspot.com/2019/06/organ-pciowy-na-wyacznosc-posiadam.html

      Usuń
    10. PKanalia nie bój się nikomu nie rzucę się do gardła;-))

      Usuń
    11. Ja nie jestem prolaiferem, moje podejście do tych spraw wynika z filozofii życiowej, mojej prywatnej nieskażonej w żadną wiarę w Boga, czy inny transcendentny byt, czy inne powszechnie używane ideologie. No i pewnej wiedzy, że kiedyś komuś skomplikowałem życie, dobrze że starzy nie mieli Cię pod ręką. :D

      Usuń
    12. @Julianne...
      zachowuj się, żadnych różowych miśków, miej trochę empatii: niektórzy mogą to czytać przy jedzeniu...

      Usuń
    13. No waśnie, zaróżowiło mi się przed oczami TFU! A na różowych bez zmian- gadajo a raczej pier....o w swoim stylu- taki klan niereformowalny.
      Julianne- pamiętam to oburzenie i pamiętam, że nie tylko Faceci naskoczyli, bo i baby też. Było, minęło... To są takie seksistowskie standardy- on może, jej nie wypada.

      Usuń
    14. @J.&J...
      jak pamiętam to było jakoś tak, że oryginalnie brzmiało: "kobiety są traktowane jak krowy rozpłodowe", a ktoś to (z premedytacją?) przekręcił, że to Julianne tak tym kobietom pocisnęła, co akurat było nieprawdą...
      to mi się trochę kojarzy z przypadkiem duetu W.&F., którzy nabijali się z kmiotów niefajnie traktujących sprzątające u nich Ukrainki, ale dla tłuszczy dowcip okazał się za trudny i podniósł się wrzask, że chłopaki "obrażaaają" Ukrainki...
      różnica między tymi przypadkami jest taka, że dowcip Julianne nie był za trudny, to nawet nie był dowcip, waliła otwartym i klarownym tekstem, ale mimo to ktoś się uparł, by sens Jej słów przekręcić...

      Usuń
    15. @Radku...
      czy pisząc "nie jestem prolajferem" chcesz poinformować, że jesteś anty-eko i los Ziemi, czy Natury masz gdzieś?... nie podejrzewałem Cię o to :)...
      ...
      rozumiem, że czaisz o co chodzi w tym żarcie?... na wszelki wypadek wyjaśnię... otóż mocno forsuję puryzm językowy w pewnych kwestiach, zwalczam politpoprawną nowomowę lansując gadanie po ludzku... w myśl tego ludzie, którzy się sami obłudnie nazwali "pro-life" de facto są "ANTI-CHOICE", a pro-life po ludzku oznacza realne dbanie o życie, np. w formie postawy "pro-eko" albo np. powszechnego szkolenia w pierwszej pomocy, wspieranie schronisk dla zwierzaków, bezpiecznej jazdy samochodem, czy też coś innego w tym guście, będącego naprawdę "pro-life"... bo nazywanie "pro-life" dążeń do spierdolenia życia niektórym kobietom jest co najmniej niesmaczne...
      być może to. co robię to walka z wiatrakami, bo uzus językowy to uzus językowy, mocna sprawa, ale nie można zapomnieć o tym, że to właśnie od manipulacji słowami, np. przypisaniu terminowi "pro-lfe" kulawego znaczenia ta cała antyaborcyjna paranoja się zaczęła i w efekcie mamy w Polsce prawo robiące z kobiet przedmioty... tak więc mając na względzie odkręcenie tego prawa uważam, że warto powalczyć o przywrócenie słowom ich właściwego znaczenia, nawet jeśli ta walka robi wrażenie naiwnej...

      Usuń
    16. Fakt różowi są obrzydliwi, co może powodować odruch wymiotny, na co wrażliwszych czytelników tego bloga, ale podany przeze mnie przykład najbardziej pokazuje podwójne standardy dotyczące ocen zachowań kobiet i mężczyzn i że te podwójne standardy nie dotyczą tylko spraw łóżkowych i uważam, że należy o tym mówić po to, aby nie spłaszczać problemu dyskryminacji.

      Tak Jaskółko było minęło i prawda jest, że nie tylko baby darły swoją mordę, ale niestety kobiety mają syndrom sztokholmski i zawsze stoją po stronie , którą uważają za silniejszą, czyli zawsze są po stronie katów nie ofiar. Trudno wyjść z roli ofiary a jak się nie za bardzo umieją bronić to raczej nie staną po właściwej stronie, bo samem oberwą nauczone doświadczeniem.

      Rademenesie aborcja była legalna do 92 roku w wersji bardzo luźniej, bo można było usuwać ciąże bardzo zaawansowane nie było limitów. Myślę, że urodziłeś się przed 90 rokiem, więc moja pomoc nie była konieczna. Twoi rodzice najwyraźniej nie szukali żadnej pomocy, dlatego miałeś okazje się urodzić. Natomiast na pewno nie jest to miłe uczucie, że komuś skomplikowałeś a może zniszczyłeś życie ….Pociesz się tym, że większość dzieci czy są chciane czy nie zawsze w jakiś sposób niszczą , utrudniają życie swoich rodziców, więc może nie myśl ciągłe, co by było gdyby …

      Usuń
    17. @PK, no co mam powiedzieć... anti-choice ma szersze znaczenie, skoro bawimy się w tzw. puryzm językowy, bo nie wystarczy być przeciwnikiem aborcji. Są to osoby które kwestie życia traktują dość wybiórczo - tzn. niby są przeciwne aborcji, ale nie przeszkadzają im inne formy pozbawiania ludzi życia - czyli są np. antypacyfistami - lub popierają karę śmierci.
      Pisząc, że nie jestem proliferem, mam na myśli, że nie jestem entuzjastą wywieszania zdjęć wybebeszonych płodów, ani nie pochwalam takiej narracji jak "mordowanie nienarodzonych" itp., bo jako osoba myśląca wiem, że niedoszła matka po prostu pozbywa się problemu na etapie gdy nie ma przed sobą stosu pieluch, a nie planuje zabójstwo. Nie zmienia to faktu, że narracje o zlepku komórek, zygocie itp. są takim samym pierdoleniem - mającym na celu dla odmiany zbagatelizować problem aborcji. Zresztą samemu będąc przeciwnikiem - mam coraz większe wątpliwości, czy jakieś zakazy prawne mają jeszcze sens - wobec faktu istnienia coraz większej rozbieżności w tym co uważa się za człowieka a co człowiekiem jeszcze nie jest.
      Natomiast żadne eko chyba nie zażegna katastrofy cywilizacyjnej - one się dzieją cyklicznie i są elementem rozwoju człowieka. :)

      @Julianne, wiem, powinienem już dawno dla przyzwoitości sczeznąć, albo chociaż mieć wyrzuty sumienia...:D
      No i niezupełnie masz rację - owszem było luźniej, ale nie aż tak luźno jak myślisz. :) Do istniejących dziś obostrzeń dochodziła tylko kiepska sytuacja materialna - zgodę na aborcję z tego względu można było uzyskać w urzędzie. Zresztą problem ze mną był trochę bardziej złożony, ale też nie widzę sensu go rozkminiać tutaj u kolegi na blogu, ani dalej się w ogóle wypowiadać w kwestii tego niszczenia życia, po prostu cieszę się że osób z takim poglądem jak Twój jest raczej niewiele, nawet jeżeli ktoś popiera prawo kobiety do tego słynnego wyboru, czy chce, czy nie chce rodzić.

      Usuń
    18. @ Rademenes
      Trzeba rzeczywiście było porozmawiać z lekarzem, że ma się trudną sytuację materialną i lepiej będzie, jeśli pozbędzie się kobieta ciąży, ale jeśli ktoś nie rozmawiał, lecz czekał na jakiś cud, że ciąża sama zniknie to rzeczywiście problemu nie rozwiązał.

      Muszę cię zmartwić takich osób z moimi poglądami jest bardzo dużo a Czarny Protest obudził kobiety z letargu przymusu akceptowania kompromisu aborcyjnego. Większość kobiet jest za liberalizacją ustawy anty aborcyjnej i będzie nas coraz więcej. Także mężczyźni popierają aborcje na życzenie, może dlatego ,że mają empatię i sami nie chcieliby aby na żywca ktoś ciął ich części intymne nożyczkami lub skalpelem a potem na żywca ich z szywał . ;-) Więc prędzej czy później aborcja będzie legalna na życzenie to kwestia czasu.
      https://oko.press/az-69-proc-polek-i-polakow-za-prawem-kobiety-do-przerwania-ciazy-do-12-tygodnia-najnowszy-sondaz/

      Usuń
    19. Rademenesie nie wiem czy masz dzieci, ale jeśli tak to dzieciom zdarzają się także wpadki, co prawda młodzi mężczyźni ponoszą mniejsze konsekwencje, ale też komplikuje im się życie, więc może kiedyś będą chciały, chcieli pozbyć się ciąży by nie być rodzicami i co wtedy zrobisz? Zmusisz ich do pełnienia funkcji, której nie chcą pełnić? Zmusisz kogoś do porodu ? Życie lubi płatać figle…
      Właściwie ta nasza rozmowa nijak nie ma się do postu autora bloga, sam zacząłeś ten temat tak mimochodem i się rozkręciło…
      PS; Rozumiem, że nie chcesz mówić o prywatnych sprawach odnośnie rodziców i jak to było, że nie zdecydowali się na aborcję, O prywatnych sprawach nie powinno się mówić na blogach to nie jest bezpieczne…

      Usuń
    20. Czarny protest był wielką ściemą, zawłaszczoną przez skrajne feministki. Tak się składa, że brała w nim udział moja żona, która była po prostu przeciwna zaostrzeniu przepisów aborcyjnych, zresztą tak jak większość jej koleżanek z pracy, więc nie kupuję żadnych historii o przebudzeniach z letargu na zasadzie że wszystkie uczestniczki tego protestu chciały tego samego. JA wiem, że według Twojego rozumienia ci faceci co popierają to są ci fajni, co mają prawo się wypowiadać - reszta won. Zasada empatii jest tu zresztą mocno dyskusyjna ze względów etycznych, ale to po prostu zależy od perspektywy i kontekstu.
      Ale tak, zapewne masz rację - prędzej czy później będzie legalna. Chyba że czas lewicy i dziedziców tak rozumianej wolności minie, takie rzeczy lubią się zmieniać jak w kalejdoskopie. Zresztą pal licho tą legalność już. Bardziej mi przeszkadza łatwość podejmowania takich decyzji - uznawanie jej za proste i łatwe rozwiązanie "problemu".

      Sam miałem przez chwilę taką sytuację i nie myślałem o aborcji, moja partnerka też nie, a zacząłem właśnie studia, więc jest to też kwestia światopoglądu a nie przymuszania kogokolwiek do czegoś.
      Ano ma niby nijak... zauważyłem tylko, że niezobowiązujący seks może mieć i takie konsekwencje. Każdy zresztą.

      Usuń
    21. A jeszcze jedno mi się przypomniało, bo w międzyczasie kiedyś sobie poczytałem na ten temat. Odpowiedź na Twój odwieczny argument o niszczeniu sobie zdrowia ciążą. Też wypada słabo wobec opublikowanych przez lekarzy badań - że osoby bezdzietne żyją krócej i mają częściej problemy natury psychicznej, nie mówiąc już że według niektórych badaczy są obarczone większym ryzykiem raka piersi i jajników. Polemika już nie ze mną na ten temat, artykułów na ten temat jest multum, rzadko się zdarza, żeby gdzieś twierdzono, że brak dziecka jest korzystny dla zdrowia.

      Usuń
    22. @Radku...
      "zawłaszczyyyły"... klituś bajduś... poziomem retoryki jest to niżej wora, bliskie wypowiedzi niejakiego, pożal się Brahmo czy inny Allahu, żałosnego posła Żaleka /chyba już byłego, ale tego nie wiem, mało mnie interesują ci najbardziej żałośni/, że Czarny Protest zmontowały "nie kobiety, tylko JAKIEŚ feministki"... też tam byłem, mało zresztą oka nie straciłem od tych parasolek, więc za blisko do centrum się nie przedzierałem... ale po iluś tam rozmowach z różnymi ludźmi podczas tego ewentu i innych obserwacji już po widzę to tak:
      faktycznie iskrą zapalną była niezgoda na jeszcze większe restrykcje w temacie zakazu usuwania ciąży i niektórym kobietom tylko o to chodziło, ale wiele w wyniku tego wydarzenia zmądrzało, mocno przejrzało na oczy, że już sam obecny tzw. "kompromis" jest przegięciem... tak więc słowa Julianne na temat "przebudzenia z letargu" są jak najbardziej na miejscu...
      ...
      gdy byłem młodszy i niedoinformowany wierzyłem w mit, że kotka musi co najmniej raz być pokryta i mieć kociaki, bo wtedy będzie się lepiej chować... teraz jestem już co nieco starszy, ale za to zdrowszy...

      Usuń
    23. Nie wiem nic na temat Brahmo, czy Żaleka - też mnie mało interesują.
      I nie napisałem że zmontowały czarny protest JAKIEŚ feministki, tylko że potem zawłaszczyły go w mediach, wciskając kit, że wszystkie te kobiety wyszły domagając się aborcji na życzenie. A to potem wyszło w praniu, bo do biur poselskich PISu poszły podpisane petycje, zresztą czytałem komentarze na fejsie po wypowiedziach różnych czarnych pań w mediach, które usiłowały taką narrację przepchnąć. Czarna parasolka w oku niczego jeszcze nie dowodzi, panie kolego.

      Doprawdy taki doinformowany już jesteś? A spróbuj niewysterilizować kotki. Jak nie będzie kociąt, nowotwór sutków masz niemal murowany.

      Usuń
    24. te petycje do biur poselskich faktycznie przesadzają sprawę, aż miażdżą i masakrują...
      tak się teraz zastanawiam po jaką cholerę organizować wybory?... wystarczy "strzał prawdy": krótka notka we "wPolityce" i pasek w TVP INFO, że "przeważająca większość" narodu nadesłała petycje domagające się kontynuacji "dobrej zmiany" i po temacie...

      Usuń
    25. Mam gdzieś paski w TVP i artykuły wPolityce - to o czym mówię możesz sobie przeczytać także w Neewsweeku i tym podobnych.

      Na fejsie był page czarnego protestu i czytałem komentarze - możesz też sobie jeszcze odnaleźć. O petycjach wiem - bo przychodziły ich wzory na maila w firmie, mojej i mojej żony - wiem z czym one po prostu poszły.

      Cała zadyma wynikła w związku z projektem Ordo Iuiris, który domagał się całkowitego zakazu aborcji - i przeciw temu większość protestowała, a nie za aborcją na życzenie. I na tym kończę temat przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek.

      Usuń
    26. Niemal wszystkie kobiety uczestniczące w Czarnym proteście były i są za liberalizacją ustawy antyaborcyjnej, wiele kobiet przez ten protest się obudziło, bo do tej pory rzeczywiście żyły w jakimś letargu i uważały, że kompromis jest nie do ruszenia.
      Jednak mała liczba kobiet była za zachowaniem kompromisu, był jakiś list do Broszki w tej sprawie, ale liczba podpisów pod tym listem nie stanowiła nawet połowy osób uczestniczących w protestach, więc o zawłaszczeniu mowy nie było. Faktem jednak jest, że pod Protest podpięły się partie polityczne, które wcale nie były za liberalizacją a nawet jak posłowie PSL głosowały za zaostrzeniem, mimo że przychodziły na protesty.
      Jeśli chodzi o kwestie zdrowotne po porodach już ci linki wklejałam, jakie są konsekwencje porodu i wklejam jeszcze raz dla przypomnienia na końcu mojego komentarza.
      Znam wiele kobiet, które rodziły niektóre kilkakrotnie i żadna kobieta nie ma dobrego zdrowia.
      Moja sąsiadka matka 5 dzieci ostatnie dziecko z zespołem Downa zachorowała po piątym porodzie na raka piersi jest po mastektomii.
      Druga moja sąsiadka matka dwójki dzieci zachorowała na raka także piersi
      Matka ośmiorga dzieci w wieku 55 lat zachorowała na Alzheimera.
      Znam jeszcze dwie kobiety, które rodziły a potem usunięto im narządy rodne, miały mięśniaki, cysty itd.
      Nie widzę w życiu realnym, aby kobiety miały dobre zdrowie po porodach i aby to, co ty piszesz było prawdą. Widzę i czytam, że kobiety borykają się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Nawet wielkie gwiazdy jak Angelina Joile , która także rodziła musiała sobie wszystko wyciąć piersi, narządy rodne, bo zachorowała na raka.
      Pewnie można jakieś nieprawdziwe badania znaleźć pseudo lekarzy, prplajferów w stylu Chazana, które niby potwierdzają dobroczynność porodu na stan zdrowia kobiet, ale te badania nie są potwierdzone w faktach, Mają one zachęcać do porodów, bo to wpływa dobrze na gospodarkę mimo walki z przeludnieniem na świecie. Z tego co czytam i widzę to te choroby które wymieniłeś w swoim komentarzu pojawiają się w wyniku ciąż i porodów a nie z braku ich ;-)
      https://parenting.pl/powiklania-po-porodzie
      http://www.mjakmama24.pl/porod/cesarskie-ciecie/negatywne-skutki-cesarskiego-ciecia-powiklania-po-cesarce,545_1925.html
      http://www.mamamoja.pl/porod/
      http://f.kafeteria.pl/temat/f10/trauma-po-porodzie-p_5818670
      https://oko.press/przemoc-na-porodowce-nie-pajacuj-kazdy-ssak-to-potrafi-macne-sobie-raport-rodzic-po-ludzku/

      Usuń
    27. Rademeniesie napisałeś
      Bardziej mi przeszkadza łatwość podejmowania takich decyzji - uznawanie jej za proste i łatwe rozwiązanie "problemu".

      Wiem, że ci przeszkadza, ale to jest łatwe i zawsze będzie łatwe. W pierwszych tygodniach ciąży do 7 tygodnia rozwiążesz ten problem tabletkami Ibuprom lub Nurofenem, Piciem herbatki z szałwii, rumianka , krwawnika a w późniejszych tygodniach witaminą C.
      Chodzi o to, aby kobiety nie musiały z zaawansowanych ciążach brać tylko tabletki z Women on Web a usuwał ciąże lekarz, żeby nie musiały tego robić same w domu i kupować leków od niewiarygodnych sprzedawców.

      Usuń
    28. Tak tak, wszędzie czają się w kitlach Chazany i dowodzą temu linki o powikłaniach poporodowych (nie udało się znaleźć linków do powikłań poaborcyjnych???)... a najbardziej dla ludzi zabójcze jest rozmnażanie i powinno się go czym prędzej zaprzestać.

      Usuń
    29. @Radku...
      wszystko jest okay, nie ma różnicy zdań co do początku Czarnego Protestu... natomiast nie ma zgody na przekłamywanie dalszych wydarzeń jakoby jakieś "skrajne feministki" czy inne zielone ludki "zawłaszczyyyły" to wydarzenie na postawienie swoich postulatów... sytuacja była dynamiczna, sam protest zmieniał swoją strukturę podczas swojego trwania... część kobiet faktycznie przyszło z zamysłem bardziej ambitnym, aby przy okazji domagać się normalnego traktowania i nie tylko w temacie aborcji na życzenie... przy okazji, obserwując to, część reszty protestujących kobiet uświadomiła sobie, że te postulaty pokrywają się z ich pragnieniami i temat protestu niejako samoistnie się rozszerzył... aczkolwiek nie wszystkie kobiety tak do tego podchodziły, ale większość tak...
      ups... korekta: nie tylko kobiety w tym proteście brały udział, ale także sporo mężczyzn /tak na oko: 25 - 30%/, tych rozumiejących, że to nie tylko "babska sprawa", że normalne traktowanie kobiet przez państwo leży także w ich interesie...
      ...
      w kwestii definicji "feministki", do tego "skrajnej" proponuję protokół rozbieżności, bo obaj rozumiemy to słowo zupełnie inaczej /kiedyś o tym gadaliśmy/, przykre jest tylko jedynie, że skądinąd niegłupi ludzie ulegają stereotypom i w tym temacie niekoniecznie gadają po ludzku...

      Usuń
    30. Piotrze - staram się jak mogę nie ulegać stereotypom - czego dowodem jest fakt, że do niektórych rzeczy udało Ci się mnie bezboleśnie przekonać stosując odpowiednie argumenty.
      Natomiast czytam publicystkę różną - w różnych periodykach, są tam felietony takich czy innych kobiet, mieniących się feministkami i daruj szczerość - w 90% jest to dla mnie bełkot, pod którym nawet nie widać co się tak naprawdę kryje. I nie dziwi mnie nawet porównanie do manifestów socjalistycznych - bo to niemal identyczna maniera.

      Usuń
    31. @Rademenes
      Powikłania po aborcyjne stanowią jakieś 1 procent ( w pierwszym trymestrze) i są po stokroć mniejsze od powikłań po porodowych. Także aborcje późne wykonane przez lekarza jak i tabletkami z Women on Web to mały Pikus przy powikłaniach po porodzie.
      Jeśli poszukasz sobie powikłań po aborcyjnych i porównasz z tymi linkami, które ci podałam to się dowiesz, że aborcja jest bezpieczniejsza niż poród. Wiem, że ci się to nie podoba, ale taka jest prawda.
      Podaję link do filmu i artykułów o Emily Letts, która jest pracownikiem kliniki aborcyjnej w USA, Ona opowiada jak wygląda aborcja i jakie ma skutki uboczne.
      https://www.youtube.com/watch?v=Y4xiVUeecNQ
      http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,15947743,Emily_Letts_sfilmowala_swoja_aborcje.html?disableRedirects=true
      Link do artykułuu o brakach traum po aborcji .
      https://oko.press/u-wiekszosci-aborcja-wywoluje-traumy-a-95-proc-kobiet-zaluje-czyli-przynajmniej-zachodzie/

      Usuń
  5. Zawsze gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że może i ja sama niczego w życiu nie osiągnę, ale przynajmniej będę inspiracją dla jakiegoś znamienitego twórcy!:D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że podobało się?...

      Usuń
    2. Bardzo!😂A „lamus z fiutem po prośbie” to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek przeczytałam w Internecie🤣

      Usuń
    3. to był taki twórczy impuls, full spontan na pełnym luzie, zero zbędnego myślenia a priori...

      Usuń
  6. Ja podziwiam z kolei te niewiasty, które postanawiają czekać ze współżyciem do ślubu, to dopiero jest ryzyko!
    A podobno są i takie w dzisiejszych czasach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w pewnym sensie zasługują one na jakiś tam podziw, ale tylko w pewnym sensie :)...

      Usuń
  7. Facet, którego poznała na szkoleniu raczej nie był zwyrolem, przecież to szkolenie mogło potrwać kilka dni, więc widziała i rozmawiała z nim kilka razy. Wydaję mi się, że spokojnie mogła ponieść się emocjom i skorzystać z nadarzającej się przygody. Jednak nie oszukujmy się kobiety muszą być bardziej ostrożne niż faceci i nie, dlatego że a co ludzi powiedzą, ale dlatego, że facetów zwyrodnialców jest znacznie więcej niż kobiet z odchyłami .
    Natomiast ja uważam, że jednak z tą kobietą jest coś nie tak, przecież można się zorientować, jakie plany ma facet czy szuka przygody na jedną noc , jakie ma plany na przyszłość odnośnie związków, czy szuka kogoś na poważnie czy raczej niezobowiązująco . A kiedy mężczyzna zaprasza do swojego domu to można przecież spytać czy chcę jednorazowej przygody, a po seksie czy spotkamy się jeszcze czy raczej nie. Ta kobieta jest jakaś niedomyślna, niekomunikatywna, niewyczuwająca intencji, które nie zawsze musza być powiedziane wprost. Powinna popracować nad komunikacją i mową cala, po tylu porażkach to można zauważyć jakieś wspólnie style zachowań, które pokazują, kto jakie ma intencje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakby nie było, zwyrole też się czasem szkolą, ale to jest tak jak z cegłą, która może nam spaść na głowę na spacerze po mieście - nie jest to powód, by nie chodzić na spacery...
      czy można się zorientować, jakie plany ma facet?... szczerze mówiąc nie wiem... bo w końcu może tak być, że to jest normalny, zdrowy facet, który żadnych takich planów wcale sobie nie tworzy...
      natomiast kobitka robi wrażenie, jakby się wkręciła w schemat: "idziemy do mnie?" - "nie", ale jeszcze nie wie, że ten schemat jest do bani...

      Usuń
    2. A pamiętasz PKanalio przypadek takiej kobiety, która poznawszy chłopaka w autobusie i poszła z nim na niby imprezę do jego domu. Zaprosił ją a potem ją zgwałcili wielokrotnie, chyba kobieta tej imprezy nie przeżyła. Ale facet jak go zaprosi koleżanka ledwo poznana w tramwaju i pójdzie z nią na imprezę, na którą ona go zaprasza może zostać jedynie okradziony i pobity w najgorszym przypadku, ale raczej nie zbiorowo zgwałcony. Kobiety raczej nie mają potrzeby gawłacenia mężczyzn, ale mężczyźni taką potrzebę mają. Dlatego napisałam, że kobiety muszą być ostrożniejsze i nie ma, co temu faktowi zaprzeczać.
      Faceci w Polsce i chyba nie tylko w Polsce tworzą sobie takie plany np. sex na jedną noc i nie ważne jaki by on fajny był . To tylko ty Planalio nie tworzysz sobie takich planów, ale przecież kiedyś takie plany sobie tworzyłeś, ustalałeś w głowie, więc sex na pierwszej randce raczej nie wróży budowaniu związku, może się tak zdarzyć, ale to rzadkość taki jest kod kulturowy w Polsce

      Usuń
    3. wszystko fajnie, tylko to już jest nieco inna sprawa, nie (ewentualnego) seksu na pierwszej randce, tylko pójścia na chatę do kogoś, kogo wcale się nie zna... to wtedy nie jest już nawet randka w ciemno, tylko losowa decyzja podjęta kompletnie na ślepo...

      Usuń
    4. Myślę PKanalio, ze ty za bardzo skupiasz Se na sobie, jak ty byś postąpił, jakie ty masz do tych spraw podejście a zapominasz o swoich kolegach, którzy w większości mają podejście konserwatywne i wcale nie są wyluzowani a kobiety no cóż stykają się z takimi osobnikami, więc nie są tak wyluzowane jak być powinny czy by chciały.
      Przeczytaj sobie ten artykuł, który pokazuję, że na innej pozycji stoją kobiety a na innej mężczyźni.

      https://kobieta.onet.pl/zdrowie/psychologia/staneli-po-stronie-ojca-uwazali-ze-matka-oszalala-na-stare-lata-a-ona-powtarzala-dosc/etzjrhc

      Usuń
    5. tak Julianne, przyznaję, czasem sam dokonuję projekcji i zdarza mi się przez chwilę wtedy zapominać, że istnieją kolesie, które traktują kobiety jak szmaty... a przecież wiadomo, że tacy są, przykładem jest choćby obecna ustawa antyaborcyjna, której nie przegłosowały bynajmniej androgyniczne krasnoludki...

      Usuń
  8. Wczoraj napisałam tak:

    Kiedyś myślałam sobie, że będę miała, co wnukom opowiadać. Dziś już wiem, że nic im nie opowiem, bo kto chciałby słuchać babci? ;) Poza tym każdy sam musi dokonywać wyborów. Jedni szybko skracają dystans, także ten do minusowej odległości :), inni potrzebują więcej czasu. W zawieraniu zwykłej przyjaźni też.

    ...ale nie mogłam za diabła umieścić komentarza. Może dziś się uda.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "skrócić dystans do minusowej odległości"... zajebiste!... kupuję, ba, nawet nie kupuję, tylko biorę jak swoje i nie płacę...
      na pewno lepsze, niż "wymienić płyny" w kwestii matematyka Jona Nasha Jr (Russel Crowe) w filmie "Piękny umysł"...

      Usuń
  9. To byłoby straszne gdyby ludzie pragnęli poznawać się tylko po to aby pieprzyć się jak surykatki, opowiadając kumplom, że odkryli miejsce gdzie pieprz i wanilia puszczają wspólne pędy, a kumpelom, jak to trzymała nogi razem.
    Ze swojej perspektywy powiem Ci, że uwielbiam ludzi, mężczyzn, spotykam się z nimi nagminnie, ale fascynuje mnie mózg.
    Jest jak penis, a najlepiej, jak przypomina zasięgiem planetę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie, pieprzyć się z kobitką bez mózgu to jakaś porażka, to ja już wtedy wolę to zrobić sobie sam :)...

      Usuń
  10. Narcyz😄😃😗

    Chciałam przez to powiedzieć,że potężnym narzędziem podniety wielu kobiet stanowi mózg, a nie zwyczajny penis ..
    Bo ,co komu po bezmózgim penisie???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro piszesz "wielu", a nie "wszystkich" to za bardzo nie ma zahaczenia do polemiki... bo na temat "jak wielu?" to ja za dokładnie nie wiem, z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że z grubsza jest jakoś tak fifty - fifty...

      Usuń
    2. Nie mogę odpowiadać za wszystkich, byłoby to z gruntu nienormalne.
      Używający mózgu facet robi z kobietą wszystko, bez ogarnięcia technik socjo-technicznych...
      Penis to jedynie narzędzie bez mózgu za dużo nie może...

      Usuń
    3. @Zołza Texa
      Do stosunku płciowego niekoniecznie jest potrzebny mózg, podniecenie prowadzące do erekcji można wyzwolić już za pośrednictwem rdzenia kręgowego stymulując odpowiednio bodźce.
      Zdrowy biologicznie i psychofizycznie facet ma ok. 3-7 erekcji nocnych. To dlatego byłem "też brany pod uwagę" podczas snu, albo pogrążenia alkoholowego (tu trochę rzadziej). Tym co nie poznali smaku akademickiego życia (albo chociaż nie oglądali moralności p. Dulskiej") wyjaśniam, że przed egzaminem materiał z wykładów powtarzało się w większym gronie, z udziałem dziewcząt i alkoholu, bo to sprzyjało zapamiętywaniu, o czym studenci psychologii wiedzieli. Ktoś czytał na głos, reszta słuchała, albo się posuwała, potem była zmiana.
      Co do reszty pełna zgoda.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. sam penis jako taki to może niewiele może, ale bez mózgu też bywa wartościową zabawką dla kobiety... rozumiem, że wiesz co to jest "świtaniec"?... wtedy męski mózg jeszcze śpi, ale penis już nie... wielu kobietom to wystarczy (plus ich własny mózg)...

      Usuń
  11. No coz panie drogie. Rozluznijcie cipy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. post nie ma przekazu, pozostawiłem wszystkim luz w dośpiewaniu go sobie... tedy dośpiewałaś, tak jak potrafiłaś...

      Usuń
    2. Pierwsza kojara przy zapoznaniu sie z tym nieco zbyt wyluzowanym tematem posta ; "ciposcisk"

      Usuń
    3. chyba zacieśnionym albo skróconym, bo jakoś nie sposób w jednej linijce tytułu zmieścić "zespół reakcji neurotycznych i schizofrenicznych w obliczu okazji do zaspokojenia bazowych potrzeb psychicznych"...
      czyli może "rozluźnijcie mózgi"?... bo jak luz w umyśle, to cipa rozluźnia się już sama... to tylko taka propozycja, pomysł, ja od siebie żadnej puenty nie formułuję...

      Usuń
  12. Wedlug mnie ten temat powinien brzmiec jakos tak :
    "Ciposcisk, jak kumpel chcacy miec latwy dostep do cipy kumpeli" a nie jak .. kumpela kumpeli. >Wydaje mi sie, ze nie dasz rady byc "kobietom"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co mam ja do tego wszystkiego?... "ja nie wiem, o co chodzi, ja tylko gram na gitarze" /P.Luczyk zapytany o satanizm/...
      poza tym na dostęp nigdy nie miałem powodu narzekać, więc żadnego osobistego interesu w tym ne mam...

      Usuń
    2. A ja jestem zolw ninja:) No wypada pogratulowac, spotkalam czlowieka seksualnego sukcesu:))
      I co jeszcze wypada mi tu powiedziec? Aha - caluje raczki (p) :))))

      Usuń
    3. nie wiem Aniu, czy pojęcie "sukces" ma w tym temacie jakiś sens... dla mnie nie ma...

      Usuń
    4. Ma sens, jak najbardziej:)
      Dlaczego nie mozna teraz u ciebie, wykasowywac swoich wlasnych komentarzy?

      Usuń
    5. Sorry... mozna:)

      Usuń
  13. Jakoś tak mi się ułożyło, że w okresie akademickiego życia, szczególnie z tego okresu studiów podyplomowych (gdy większość studentów była już ustawiona życiowo i zawodowo), punktem honoru dla obu płci było zaliczenie jak największej ilości "trafień". Nie bardzo mi to odpowiadało bo raczej byłem długodystansowcem, ale dostosowałem się. Już po dwóch latach zauważyłem, że mijając znajome twarze dziewczyn nie tylko zapominałem jak miały na imię, ale nieraz nie potrafiłem sobie przypomnieć, czy z nimi spałem. To "seks safari" zakończyło się pewnego dnia w 1985 r., gdy świat obiegła wieść o pladze AIDS ...
    Poruszyłeś Piotrze temat z gatunku "niekończących się opowieści" dlatego spointuję to znanym powiedzeniem, że: "lepiej pokutować za grzechy popełnione, niż żałować, że do nich nie doszło".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie to było trochę inaczej... nigdy nie miałem ambicji powiększania listy "zaliczeń", to się działo jakoś tak samo z siebie, spontanicznie, bez żadnych dążeń i starań... ale też miewałem kłopoty z pamięcią podobne do Twoich, tylko że nie tworzyłem sobie problemu z tego powodu, mnie to tylko bawiło...
      aha, dodam jeszcze że nigdy nie pojmowałem tego sportu w kategoriach jakiegoś "grzechu" i tak mam zresztą do tej pory...
      ...
      co do owej "plagi", jak to raczyłeś nazwać, to pamiętam jedynie jakąś idiotyczną dyskusję z kumplami na temat "co zrobisz, jak się dowiesz, że jesteś trafiony?"... dyskusję czysto teoretyczną zresztą, bo w Polsce o "pladze" można było mówić jedynie w odniesieniu do środowiska ludzi "grzejących po batach", a że sam tym grzaniem nie byłem zbytnio zainteresowany jako uczestnik, to mnie ten temat nie dotyczył... tak więc za bardzo się tą plagą nie przejąłem, jedynie rozważniej podejmowałem pewne decyzje... poza tym zaraz tak nieco później poznałem pewną swoją Byłą i przez ileś tam lat inną cipę widziałem tylko na obrazku...
      ...
      tylko ja mam pytanie... co to wszystko ma wspólnego z treścią posta?... no nie, coś tam ma, ale tak na moje oko to nie za wiele...

      Usuń
    2. Pierw wyjaśnienie: "trafiony/a" to nie zarażony AIDS, tylko ktoś po mniej lub bardziej udanym stosunku płciowym.

      Zanim trafiłem do tego akademickiego pierdolnika "zaliczyłem" (albo mnie zaliczono) kilkanaście dziewczyn, średnio 1/rok. To nie jest chyba rekord dla faceta po studiach, singla w wieku ok 30 lat, z własnym mieszkaniem i Polonezem (przełom 1970/1980). W akademiku już po kilku miesiącach trudno było policzyć wszystkie "okazje", ale statystycznie musiało to być ok. 160 trafień/ na 3 lata.

      Co to ma wspólnego z postem? Właściwie chyba bardzo dużo. Pominąłem szczegóły, bo zakładałem, że t.zw. damski cipościsk to to samo co męski chujopad. Czyli generalnie to niej jest obawa przed fizycznym nieznanym bólem, ale bardziej przed psychospołeczną kompromitacją. Nie udawajmy, że każdy kontakt seksualny to epilog "aby dwoje chciało na raz". To dlatego podczas większości pierwszych kontaktów najczęściej stajemy się aktorami odgrywając mniej lub bardziej fałszywe role. Przecież dobry seks - zakładając, że stopień pożądania i pobudzenia seksualnego obu stron jest porównywalny - musi być poprzedzony nie mniej dobrym rozpoznaniem.

      Mnie też śmieszyło to, że nie pamiętałem wszystkich "trafień", szczególnie, gdy różnica wieku była znaczna, najmłodsza partnerka miała 17 lat (studentka pierwszego roku), najstarsza, pani profesor wykładowczyni ... 62 lata (kiedyś miss polskiego uniwersum, pisałem kiedyś o tym na blogu). I wtedy pojawiał się dodatkowy problem, bo mijając na uczelni te trafione nie wiedziałem, czy byłem z nimi na "pan.pani", czy na "ty". Wbrew pozorom pójście do łóżka ze starszą o 32 lata nie musi upoważniać do przejścia na ty. Nie chcę tego rozwijać, bo ten akurat akapit faktycznie nijak się odnosi do cipościskowego postu.

      Usuń
    3. okay... z tym trafieniem to nieporozumienie czysto słownikowe, bo wśród moich znajomych "trafiony/a" /bez precyzowania dalej czym/ oznaczało właśnie osobę zarażoną HIV... ot, taki żargon, czy też slang, jak zwał, tak zwał...
      ...
      za to co do "zaliczeń" to jak pamiętam takich informacji między sobą nie wymienialiśmy, bo jak się widziało gościa z panienką, to raczej oczywiste było, że ją posuwa i nikt specjalnie dalej w to nie wnikał... czasem tylko padał jakiś żart lub komentarz i najzabawniejsze było wtedy, gdy był niecelny... np. kiedyś przyprowadziłem swoją kuzynkę z innego miasta na trening żeby sobie popatrzyła jak to wygląda i po tekstach w szatni "fajna ta twoja nowa lalunia" nie sposób było baranów przekonać, że to nie żadna lalunia tylko kuzynka i "żadne takie" nie wchodzi tu w rachubę :)...
      ...
      z tym (nie)pamiętaniem to nie jest tak, że NIC nie pamiętam... co więcej, niektóre przypadki to ja pamiętam wręcz fotograficznie, włącznie z pieprzykiem na pupie, czy gdzieś tam i przebiegiem całego eventu... ale z drugiej strony, wielu przypadków nie pamiętam do tego stopnia, że nie wiem, czy w ogóle miały miejsce...
      i bynajmniej nie była to niepamięć z powodu odurzenia, bo seks i większe odurzanie się zawsze mi się kłóciły ze sobą i zawsze było albo jedno, albo drugie, nigdy na raz...
      być może tak właśnie działa pamięć, że mniej istotne /z jakichś powodów/ przypadki szybko wymazuje z dysku i wyrzuca do kosza, to już jest obszar do badań dla wyższej psychologii i neurologii, nie na letni sobotni poranek :)...
      ...
      no tak, uprzednie rozpoznanie jest ważne, bo im więcej wiesz, tym lepiej /przynajmniej tak mówi teoria/, ale nie umniejsza to wartości "rozpoznania bojem"... jako, że chodzi mi po głowie, żeby temat pociągnąć w następnym poście, to na razie nie będę tego rozwijał za bardzo...
      natomiast prawdą jest, że podczas "pierwszego razu" człowiek chce pokazać się od jak najlepszej strony i dlatego choć całe mnóstwo fajnych związków ma początek właśnie w łóżku, to wiele po krótkim czasie przestaje być fajnymi, bo pary starczyło na pierwsze sto metrów, a potem to już się tak trochę mniej chce...
      ale to chyba jest szersza sprawa, nie dotyczy jedynie kwestii seksu...
      ...
      za to wracając do seksu: kobiety mają gorzej, wiele jest ofiarami "tradycyjnego" wychowania, uwarunkowanymi na opóźnianie, odwlekanie tego, czego chcą tak samo, jak mężczyźni i to nieraz prowadzi do neurotycznych lub wręcz schizofrenicznych zachowań...
      ...
      kwestia "per ty" na uczelni nie stanowiła problemu, jak pamiętam, zasada była prosta: na zajęciach i sytuacjach "służbowych" /np. w dziekanacie/ obowiązywało "per pan", a we wszystkich innych "per ty", aczkolwiek przy sporej różnicy wieku ta zasada nie zawsze działała, nawet przy brydżowym lub szachowym stoliku, gdzie normą było "per ty"... wspomniany przez Ciebie przypadek jest na tyle rzadki, że bez wątpienia wymagał jakiegoś osobnego, unikalnego rozwiązania :)...

      Usuń
    4. No to wg. Twojej definicji "zaliczeń" moja rubież by wzrosła o jakieś 30%. Po prostu spora grupa dziewczyn chciała iść na piwo, albo do knajpy, ale same się bały (i słusznie!) więc prosiły nas o eskortę. Niektóre mając dość chamskich podrywów na uczelni prosiły o odegranie roli "chłopaka".

      Podyplomówka była zasadniczo dla tych co mieli pow. 23 lat. Ale w PRL, jak i w III RP, trzeba było jeszcze mieć trochę stażu, więc pierdolnik akademicki to było zgromadzenie osób dorosłych, ustawionych życiowo, w wieku ok. 25-65 lat. A, że zajęcia jednak odbywały się równolegle z tymi z dziennych, więc "koszono wszystko równo przy ziemi".

      Oczywiście masz rację, że pamiętało się szczegóły fizyczne, może bardziej zachowanie, a to jak miała na imię nie było już takie ważne. Do olbrzymiej kompromitacji jednak dochodziło, gdy jakiejś asystentce, albo pani doktor walnęło się "na Ty", a to było jednak pudło. Podobnie było w odwrotną stronę. No i do tego trzeba dodać sytuacje, o jakich pisałem do "Zołzy" ...

      Usuń
    5. przypomniałeś mi pewną sytuację, gdy pewna laska mnie wzięła na celownik, ale ja za bardzo nie chciałem być przez nią zaliczony, bo była głupia, paskudna i w ogóle mnie nie kręciła... w ramach akcji obronnej poprosiłem koleżankę z roku, byśmy poudawali trochę parę, żeby tamta się odczepiła... ale po trzech dniach tego udawania jakoś tak się porobiło, że wylądowaliśmy w jakimś zakamarze na X piętrze PKiN, w tych zakamarach przeważnie toczyły się nocne boje karciane, ale nam akurat nie karty były w głowie... tak nam się to spodobało, że fikcja stała się prawdą i chyba przez jakiś miesiąc byliśmy tą parą...
      ...
      no nie... uwalenia się /z towarzyszeniem jakichś panienek w pobliżu/ nie traktuję jako "zaliczenie"... takich sytuacji piwno - knajpianych, o których piszesz również... to były normalne kumplowskie relacje i tyle...
      ...
      ależ tak, stanowczo... pieprzyk na pupie jest bardziej wart pamiętania niż imię, zwłaszcza że to imię niekonieczne się w ogóle znało... i w sumie słusznie, bo taki pieprzyk to naturalna właściwość, a imię to sprawa czysto umowna...

      Usuń
    6. Pieprzyk, jak pieprzyk ... o wiele bardziej pamiętałem fizjologię (sucha, mokra, strefy erogenne, i tp. reakcje), oraz psychofizyczne kwestie okołoorgazmowe - namiętna, oziębła, krzyczy, gryzie, płacze, drapie, prosi, mruczy, itd., itp., ... O lekkich "zbączeniach" - typu aktywność, pasywność, dominacja, sadomaso, itd. nie będę wspominał, bo znowu byśmy otworzyli tamę.
      Trafnie jednak poruszyłeś wątek pierwszego kontaktu, bo faktycznie to prawie zawsze była loteria, dobry seks pojawiał się nieraz po ... latach. Bo tak jak w tangu, trzeba ćwiczyć, aby się dopasować w kroku. ;) Dlatego śmieszą mnie wyimaginowane problemy z pójściem do łóżka na pierwszej randce, bo życie to "nie jebajka, to jebitwa", i nie można go opierać tylko na łóżku.

      Usuń
    7. okay, nie przywiązujmy się do tego pieprzyka, potraktujmy go jako uogólnienie, skrót myślowy określający pewne cechy i właściwości mniej umowne, niż imię...
      ...
      natomiast skoro mowa o pierwszym kontakcie, zwarciu w dystansie ujemnym /pozdrawiać Szarabajkę za to poetyckie określenie :)/ to mam pewne spostrzeżenia w temacie "dobry (udany) seks", nie są to zresztą jedynie moje spostrzeżenia, bo także cudze, które miałem okazję poznać... pominę już kwestię definicji "dobrego seksu", bo dla mnie jest to pojęcie czysto intuicyjne i nie podejmę się jego naukowej, precyzyjnie ubranej w słowa definicji... otóż spostrzeżenie jest takie, że czasem spotkają się dwie osoby doświadczone, co to "wszystko" już wiedzą i "wszystko" umią, ale mimo to owo spotkanie bywa mało satysfakcjonujące dla obu stron...
      co to oznacza?... można z tego wyciągać całą furę wniosków, od słusznych(?) do całkiem bzdurnych... dla mnie sensowny jest tylko jeden: nic nie oczekiwać, na nic się nie nastawiać, tylko puścić zestaw "umysł + ciało" na luz, na pełen spontan, bez zbędnego, nadmiarowego myślenia, które zawsze przeszkadza, a w tym temacie szczególnie... a gdy partner(ka) jest wyraźnie mniej doświadczona/y i bynajmniej tego nie ukrywa, to w pełni to zaakceptować, nie tworzyć problemów z niczego, bo w seksie pojęcia takie jak "lapsus" czy "gafa" po prostu nie istnieją... w końcu to ma być dobra zabawa na luzie i nic poza tym...
      ...
      w sumie to nie wiem po co ja to teraz piszę, próbuję tłumaczyć dorosłemu człowiekowi oczywiste oczywistości... no, ale z drugiej strony, może to przeczytają jakieś siusiumajtki, czy inne młokosy, więc niech się czegoś dowiedzą, gwoli pomnożenia dobrych wibracji na świecie :)...

      Usuń
    8. Widzę, że powoli dochodzimy do consensu, zachęcającego do podsumowania tej dyskusji, ale może lepiej poprzestańmy na tej naszej wymianie wiedzy wyniesionej m.in. z programów edukacyjnych, a nie jak "kobitki" myślą, że z naszych podbojów osobistych.
      Nie wiem, czy zauważyłeś, że kobitki (specjalnie używam tego pejoratywnego określenia) zamiast operować argumentami atakują nas presonalnie? A więc brak komunikacji to główna wada relacji damsko męskich. Czy zatem tak trudno zauważyć, że "pierwsza randka" ma zupełnie inne znaczenie dla: a/ małolatów, b/ poszukujących partnera/ki, c/ chcących poznać osobowość partnera/ki a nie jego/jej walory organów płciowych, d/ oszustów matrymonialnych, e/ prawdziwych macho szukających wrażeń, f/ zboczeńców, itd., itp., ... Wrzucanie wszystkich "pierwszych randkowiczów" do jednego wora, albo nadawanie im hurtowo miana "zwyrola", jak randka się nie uda, to chyba dowód olbrzymiej infantylności.

      Usuń
    9. słowa "podboje" używam tylko w żartobliwych kontekstach i w sumie rzadko, bo jak już wspomniałem, nigdy nie traktowałem tematu zadaniowo, np. w kategoriach owego "podboju"...
      za to "kobitki" to dla mnie żaden pejoratyw, tylko pieszczotliwe określenie, takie w kategorii lajt /większy ładunek owej pieszczotliwości mają np. "dupencje" lub jeszcze milej: "dupeczki"/, do tego bez żadnego lekceważenia, czy protekcjonalności...
      a nasze opowieści each other według mnie nie przekraczają granicy "chwaleeenia sie", aczkolwiek zdarzają się dzbany, które tak to określą...
      ...
      jedno z moich ulubionych haseł to trawestacja Clintona brzmiąca: "komunikacja głupcze!", bo obok higieny osobistej uważam komunikację za sprawę bazową, w każdych zresztą relacjach, nie tylko tych "damsko - męskich"... to jest po prostu dla mnie temat poza dyskusją...
      ...
      jak już zapowiadałem, temat "pierwsza randka" zamierzam niezadługo ogarnąć postem, mimo że już tyle zostało powiedziane pod obecnym... tylko że teraz od tematu portali randkowych się chyba nie wykręcę i to może być wyzwanie, bo choć nieco znajomości zdarzyło mi się nawiązać przez internet, z takim lub innym skutkiem, to co do tych portali randkowych moje doświadczenie jest bliskie zeru... jakoś nigdy mnie ten sposób nie jarał... raz tylko dałem się namówić przez kumpla na założenie konta na którymś z tych portali, tak dla sportu raczej, dla hecy wręcz... coś tam wpisałem o sobie w profilu, bez zbytniej ściemy zresztą, po czym namierzyłem jakąś miłą buźkę i skrobnąłem maila... szybko dostałem odpowiedź, ale po drugim nawrocie zorientowałem się, że coś tu jest nie halo... po trzecim już wiedziałem, że tam po drugiej stronie nie ma żadnej konkretnej kobitki, tylko jakaś fundacja dla samotnych matek, która subtelnie(?) próbuje mnie naciągnąć na jakieś dutki... w międzyczasie też mnie ktoś namierzył, tylko rzecz w tym, że nie wiem co to było... tekst był efektem netowego translatora, tak więc mimo że po polsku, to nic nie rozumiałem... tedy uznałem, że nie dla mnie taka zabawa, skasowałem konto i na tym moja krótka przygoda z portalem randkowym się skończyła...

      Usuń
    10. Z portalami randkowymi też nie mam żadnego doświadczenia - pominąwszy to, że często mój blog jest tak traktowany, gdy poruszam kwestie psychoseksuologii - więc moje uwagi nie będą przydatne. Ale nie przejmuj się, Czytelnicy i tak Ci napiszą to co będą chcieli, a nie to co by miało się wiązać z tematem postu.

      Usuń
    11. ależ tak, co prawda czasem się zżymam, gdy ktoś komentuje nie na temat, ale z drugiej strony, skoro to ma być (względnie) wolne forum, to nie ma co z tego robić zagadnienia...
      natomiast Ty się nie przejmuj pewną Panią, która się tu specjalizuje w technice ad personam, trochę już się z Nią znamy, wiem, że Ona inaczej nie umie rozmawiać, więc dopóki nie przekracza pewnych granic, to jako admin traktuję Ją wyjątkowo pobłażliwie...

      Usuń
    12. Tą "... pewną Panią, która się tu specjalizuje w technice ad personam ..." też już polubiłem, więc nie ma obaw. ☺

      Usuń
    13. Nie zbaczajcie z tematu.Trzymajcie sie linii komentowania, ale... cos ci powiem Anzai. Masz dobry gust. Lubisz to, co wartosciowe. ;)

      Usuń
    14. Nie chcąc zbaczać z tematu nawet nie podziękuję za pewnie niezasłużoną pochwałę. ☺
      Co do tematu to szkoda, że wszyscy znacznie odbiegliśmy od głównego tematu jaki wyznaczył Piotr. Wydaje się, że ten "cipościsk" odnosi się głównie do pierwszych życiowych prób małolatów i małolatówek zaistnienia w seksualnym świecie. A tutaj faktycznie panuje "zaklęty krąg" ciemnogrodu opanowanego przez płaskoziemców.

      Usuń
  14. Na szkoleniu warto coś zaliczyć, bo punkty zdobyte na wyjeździe liczą się podwójnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bingo, zwłaszcza, że podczas tworzenia posta chodził mi po głowie tekst o "golu na wyjeździe" i mało brakowało, bym go gdzieś tam wcisnął...

      Usuń
  15. Tak seke jest ważny w życiu, ale czy najważniejszy. Przez lata, wieki ten sam problem. Każdy sam musi zdecydować. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pytanie, czy seks jest najważniejszy jest tyle odpowiedzi, ile jest ludzi...
      nie, wróć!... jest tyle odpowiedzi, ile jest hierarchii ważności, list priorytetów, czyli mniej niż ludzi, bo wielu ludzi nie ma własnego zdania, tylko pozwala innym by decydowali za nich...
      ale nadal jest to sporo i każda jest tak samo dobra...
      ale to jest kompletnie bez znaczenia... ważne jest tylko, że gdy dwoje ludzi pójdzie do łóżka, spodoba im się to i zapragną związku ze sobą, to dobrze by było, aby mieli podobne zdanie na temat, czy jest najważniejszy, czy jest na drugim, czy może piątym miejscu na swoich listach priorytetów...
      serdeczne pozdrowienia z nad kubka zielonej herbaty :)...

      Usuń
  16. Witam. I kto by pomyślał że temat sexu będzie tak chodliwy... ;) W niedzielne przedpołudnie powiem, że to jest sprawa indywidualna niech robią co chcą. Ja jestem Za a nawet Przeciw. O 'gustach' się nie dyskutuje... Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nie przypuszczałem, że tak się to rozkręci... to chyba magia Kupały tak długo jeszcze działa...
      ...
      niech robią co chcą, jasne i oczywiste, tylko w tym akurat przypadku ktoś Cię nie posłuchał uważnie i ze zrozumieniem, bo chciał, ale nie zrobił, więc stąd to całe zamieszanie...
      miłej niedzieli :)...

      Usuń
  17. Nie dodam zadnego chodliwego komentarza do tak rozbudowanej historii mysli innych czytelnikow, dorzuce jedynie slowa o tytule. "Cipościsk" - tak wiele w sobie niosacego znaczen pieknego neologizmu jezykowego, dawno juz nie doswiadczylem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie to nie wiem, czy to ja ten neologizm wymyśliłem, czy go gdzieś wcześniej nie usłyszałem... ot, wyświetlił się spontanicznie głowie podczas procesu twórczego i tyle :)...

      Usuń
  18. Powiem tak: i się z Tobą zgadzam, ale jednocześnie się nie zgadzam. :)
    Czyli: owszem, seks jest w porządku, a jeśli ktoś Cię mocno kręci od pierwszego razu, to czasem nie ma co odwlekać tej przyjemności.
    Ale jednak nadal rządzą nami tradycyjne role i pewne uproszczenia: pierwsza z tych uproszczeń i tradycji jest taka, że jeśli robi to facet, to wszyscy klaszczą, łącznie z kobietami. Jeśli natomiast na taką spontaniczną pierwszą randkę kończącą się od razu seksem decyduje się kobieta, to już niekoniecznie facet potem wie, jak się zachować. Z jednej strony może mieć ochotę na kolejny raz, z drugiej włącza mu się atawizm polegający na tym, że skoro króliczek dał się złapać tak od razu (albo nawet dał się zaliczyć i zaliczył na drugiej-trzeciej randce), to jest jakby mniej wartościowy od króliczków, które czekają z tą przyjemnością nieco dłużej... Chociaż tak naprawę nikt nie umie powiedzieć, ile wynosi ten magiczny czas na "odczekanie".
    Siłą rzeczy często fajni faceci trafiają na taką dość zimną laskę, która po prostu nie ma potrzeb, albo ma ograniczone, więc z łatwością umie rozegrać ten mecz i potrzymać gościa w niepewności dłużej. A potem obie strony są rozczarowane.
    Bo on po pierwszej fascynacji albo nawet dopiero po dłuższym czasie odkrywa, że jego wybranka to jednak tak naprawdę nie bardzo ma chęć na igraszki, albo że bardzo szybko jej to przechodzi, bo przecież ona już osiągnęła swój cel - ma faceta, ma związek.
    Albo kobieta, która uzna faceta za wartego grzechu i pójdzie na przysłowiową całość już od razu, bo tak, bo ma ochotę i daje sobie prawo do przeżycia także tej przyjemności od razu z kimś, kto ją mocno kręci, zostaje na lodzie (i w dodatku bez loda), bo on uznaje ją za łatwą i idzie dalej polować na trudne króliczki. Które potem nie będą już chętne... I koło się zamyka. :)

    I sama nie wiem, co dopisać jako puentę, ale te podsumowania chyba wystarczą same w sobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ze mną się zgadzasz i nie zgadzasz?... aha, rozumiem... toć wspomniałem przecież na forum, że choć nie identyfikuję się z żadną z bohaterek, to nieco sympatyzuję ze zdaniem jednej z nich...
      no, ale mniejsza z tym...
      jeśli chodzi o puentę, to myślę, że trudno tu o taką, nawet odnośnie tej konkretnej sytuacji, bo tekst zawiera bardzo szkicowe informacje wstępne na jej temat... tak w sumie miało być, bo moją intencją podczas pisania nie było jej szukanie, tylko aby dalsza dyskusja się rozlała w różnych nieokreślonych kierunkach, co zresztą się stało...
      ciekawa jest Twoja uwaga o tych tradycyjnych rolach... ja to widzę tak, że w wielu ludziach funkcjonują jeszcze, mniej lub bardziej, pewne stare schematy i gdy dojdzie do konfrontacji z osobą, która jest od tych schematów wolna, to ta pierwsza, obciążona tymi schematami wpada w dysonans poznawczy...
      np. taka orzykładowa sytuacja /nie tak rzadka zresztą/:
      kobieta aż piszczy do seksu z konkretnym facetem, ale gdy ten jej zakomunikuje, wprost lub nie, że też tego chce, to ona nagle wpada w panikę... gdy on to widzi, sam wpada w dysonans, głupieje po prostu, nie wie "o co jej chodzi" i wycofuje się z tej interakcji...
      i się robi dziwnie, bo "mogło być fajnie", a zamiast tego NIC się nie wydarza... ale ona widzi to już dopiero później, gdy jest pozamiatane... albo nie widzi i zadaje sobie pytanie "co jest ze mną nie tak?"... on ma zwykle wtedy łatwiej, bo racjonalizuje sobie, że (np.) "głupia jakaś" i to mu kasuje ewentualną frustrację z powodu, że wyszło owo NIC :)...

      Usuń
    2. No wiesz te tradycyjne role są jednak dość mocno zakorzenione w podświadomości, do nich dochodzą też często tzw. porady z boku (bądź niedostępna, udawaj niedostępną), które dodatkowo powodują jeszcze większy dysonans poznawczy.
      Z czasem powoli zbliżam się do podejścia, żeby każdy robił tak, żeby było mu z tym dobrze. Staram się od dłuższego czasu żyć w zgodzie ze sobą i mieć tę samą prawdę wobec wszystkich i na każdą okoliczność. To bardzo pomaga pozbyć się wszystkich naprawdę czasem głupich ograniczeń. :)
      Ale kiedyś różnie bywało, często to panowie nie bardzo wiedzą co zrobić z ofertą, że się komuś podobają. :)

      Usuń
  19. Właściwie nam obawy czy się wtrącać, bo rozmowa już na dobre trwa 😊 moim skromnym zdaniem, czyli osoby ze średnim doświadczeniem w sprawach damski-męskich, w sensie iluś tam partnerów łóżkowych, wydaje mi się, nie uogólniając, bo tego nie lubię, że jest wiele kobiet i wielu mężczyzn, którzy chętnie pierwszą randkę zakończyłoby seksem. Jednak uwazam, że wśród tych pierwszych jest więcej odmów i nie ma znaczenia, że odmawiające nawet bardziej chcą tego seksu od tych drugich. Po prostu znaczenie ma to "co sobie o mnie pomyśli", "nie wypada", "pomyśli sobie, że jestem łatwa" etc. Jest wciąż jakby większe przyzwolenie na to, że facetowi bardziej przystoi, niż kobiecie, z czym osobiście się nie zgadzam się. I mam nadzieję, a właściwie miałam taką, bo dzisiaj wszystko próbuje wrócić do przeszłości,że mimo wszystko tendencja zrównania tych zachowań rośnie., Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtrącaj się, wtrącaj, tu doświadczenie nie ma nic do rzeczy, nikt nie ma obowiązku o nim opowiadać i nie jest z tego rozliczany /na pewno nie przeze mnie :)/...
      masz podobne spostrzeżenie, co parę innych osób na forum, które można zhasztagować jako #schematy_kulturowe, w które faktycznie bardziej uwikłane są kobiety, niż mężczyźni /statystycznie rzecz widząc/... a efektem nieraz są takie paradoksalne sytuacje, że np. ona chce jeszcze bardziej, niż on, a mimo to efekt jest taki, że NIC się nie dzieje, do niczego nie dochodzi :)...
      pozdrawiam :)...

      Usuń
    2. Zgadza się. Pozdrawiam 😊

      Usuń
  20. Zaglądam i zaglądam ... i nadal nie widzę, aby ktokolwiek zdecydował się na wrzucenie kluczowego tematu. No to go wrzucam! F I Z Y C Z N A A T R A K C Y J N O Ś Ć S E K S U A L N A
    Ten czynnik niewątpliwie koreluje z t.zw. "cipościskiem", bo nie udawajmy, że tak bardzo przejmujemy się tym co on/ona pomyśli sobie o nas w sensie moralności i obyczajności. Przecież po nieudanej randce drogi nasze rozchodzą się i raczej nikt nie jedzie po naszych - z reguły tylko wirtualnych - śladach. Natomiast dręczy nas, czasem podświadomie, niepewność, czy nasze parametry fizyczne narządów płciowych odpowiadają wyobrażeniu potencjalnego współpartnera, albo chociażby ogólnie przyjętym standardom?! Bo tutaj natura nie była zbyt pomysłowa i wyposażała jak leci. Na YT jest sporo materiałów pokazujących jak do najmniejszej pochwy lekarz nie może wprowadzić bez znieczulenia nawet wziernika, którym bez problemu bada wnętrze ... cewki moczowej penisa męskiego. Z kolei największa pochwa swoimi skrzydełkami/płatkami (nb. piękne pochodzenie nazwy od motyla, albo róży) potrafi prawie całkowicie objąć głowę dorosłego człowieka, itd., itp., ...
    Bardziej wysmakowani dopatrują się finezji w przebiegu stosunku płciowego, umiejętności odgrywania pewnych ról i empatii (ze wsparciem scenografii, choreografii i kostiumologii). Jeszcze inni zastanawiają się nad tym jak z danym współpartnerem będą wyglądały codzienne relacje w tej sferze. Domysłów i pomysłów jest tyle, że zdecydowałem się do rozwinięcia tego tematu na blogu. Nie jest to efekt braku pomysłu na temat, po prostu w komentarzu nie można zamieścić zbyt wielu zdjęć i linków poszerzających temat.
    Pozdrawiam wszystkich Czytelników i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tekście stoi:
      "Super ciacho to może nie był, ale miał to coś."
      czyli gość był w taki, czy inny sposób atrakcyjny, więc może dlatego Kawiarnia nie podjęła tego zagadnienia?...
      ...
      zaś co do meritum Twojej wypowiedzi, to sytuacja jest na swój sposób ciekawa, bo zanim dojdzie do konkretów, to pewne detale są ukryte i jedyne co można zrobić, to ekstrapolować ich atrakcyjność na podstawie atrakcyjności tego, co już widać... co zresztą bywa złudne, bo można się nieźle pomylić, tak co do ich urody, jak kwestii higieny... czy spodziewał byś się na przykład, że czyściutka i zadbana lekarka może hodować "dziada", czyli dzikie chaszcze, do tego jeszcze zamieszkane? :)...
      ...
      no cóż, temat ruszyłeś zaiste ciekawy, a ja na razie sobie poczekam z szerszym wyrażeniem zdania, niech inni się najpierw wypowiedzą...
      chociaż mam takie wrażenie, że dyskusja już się mocno wystrzelała energetycznie, tedy nie spodziewam się zbytniego nawału reakcji...
      ...
      na razie tylko zdjąłem moderację, która domyślnie jest ustawiona na posty starsze, niż 7 dni, a której celem jest głównie moja wygoda w sprawdzaniu, czy nie wpłynął jakiś komentarz dotyczący poprzednich postów... a jako że nie wiem, czy do końca tygodnia wykonam nowego posta, więc na razie nie ma sensu, by obejmowała ona ten bieżący...

      Usuń
    2. No tak ... strzelaliśmy ślepakami i w płot, nikt nie wybrał ciężkiej i konwencjonalnej broni.
      Pewno Cię to zdziwi, ale ja np. lubię kremówki papieskie polewane sosem czekoladowym, a gdy mi się to znudzi to przegryzam, cholernie słonym śledzikiem w occie z ostrą papryką. Podobne "gusta" mam w zakresie owłosienia (nie tylko pod pachami, ale i na łydkach, udach, czasem pod nosem), lubię i to i to, tylko we właściwym czasie i miejscu.
      Też bym nie liczył na c.d., dlatego spróbuję temat podrążyć u siebie od strony psychomedycznej i socjologicznej.

      Nie wiem z jakiego szablonu korzystasz, bo ja sam, pisałem program w HTML, ale komentarze można podzielić na grupy, i wtedy w każdej grupie masz chronologię i możliwość odpowiedzi, albo zdeletowania. Ludzie piszą komy z różnych powodów, np. wrzucając hasło do Google'a. Niedawno dostałem koma na blogu z 2006 r. ;)

      Usuń