28 maja 2018

Krótka historia marychofobii polskiej

Jak idę przez mój park Krakowski i przechodzę obok grupy młodych ludzi, od których czuć piwem, to obchodzę ich szerokim łukiem. Ale jak czuję trawę, to śmiało wchodzę w środek i czasem zagaduję. Owszem, nadużywanie marihuany powoduje kłopoty z pamięcią, koncentracją, ale to stan krótkotrwały. Nie mówię o skrajnych przypadkach, ale ich jest mało. Mniej niż po alkoholu. Człowiek powinien czasem oderwać się od rzeczywistości, żeby jakoś sobie z nią radzić.
/profesor Jerzy Vetulani/
Ten cytat wstępny może sugerować, że post będzie traktował o wyższości marihuany (MJ) nad narkotykami, centralnie zaś nad tym jednym, "jedynym słusznym, bo legalnym", tak jednak nie będzie. Po prostu teraz chodzi tylko o to, by wspomnieć nadzwyczaj zacną postać, która to z przyczyn natury zasadniczej na ostatnim konopnym Marszu pojawić się nie mogła. Zaś na Marszu, jak to na Marszu, nie było marszowo, lecz raczej tanecznie tak. Szczególnie wdzięcznie tańczyły konopielki, bo muzyka była jak najbardziej ku temu. Była też okazja pobyć wśród normalnych ludzi, pogadać, tudzież takie tam inne. Pogadać dla sportu, tudzież po to, by się czegoś dowiedzieć. Jeden gość chciał się dowiedzieć, podbił więc do mnie plus do kumpla, bo uznał, że jako nieco starsi od niego wiemy więcej. Zapytał, jak to było kiedyś w konopnym temacie, ale poza odpowiedzią "było lepiej" niewiele pozyskał informacji. Bynajmniej nie dlatego, że nie znaliśmy lepszej odpowiedzi, ale realia, na przykład akustyczne, nie sprzyjały rozwinięciu tematu na poziomie opowieści historycznej. Ale za to wymsknęło mi się zdanie, że raczej bardziej godne uwagi są pytania "dlaczego teraz jest gorzej?" oraz "dlaczego jeszcze przez dłuższy czas będzie gorzej?". Jednak wspomniane warunki nie pomagały, by wyłożyć mu dokładnie cały splot przyczyn, które spowodowały były owo "gorzej", ale kumpel mój zdążył zmieścić jedno nazwisko. Nazwisko człowieka, którego działanie było tylko jedną z tych przyczyn, niemniej jednak miało spore znaczenie.
Tamta rozmowa jakoś się wtedy urwała, jednak teraz jest okazja, by to opowiedzieć na spokojnie, na łamach bloga. Ten wspomniany człowiek również już nie żyje, gość zresztą mocno kontrowersyjny, gdyż swego czasu wykonał mnóstwo zaiste świetnych rzeczy, ale też popełnił sporo bałwaństw. Opiszę jedno, ale naprawdę grube.
Gdy Marek Kotański, bo o nim mowa, zrzekł się dyktatury nad stworzonymi przez siebie ośrodkami leczenia uzależnień, tudzież innych dysfunkcji będących wynikiem nadużywania narkotyków niealkoholowych, zaczął działać na polu profilaktyki. Jako, że fachowców w temacie było wtedy niewielu, poza tym mając naprawdę dużą siłę przebicia wylansował się jako wręcz celebryta, wielu ludzi zaczęło go traktować jak guru, tedy łykali niczym moja kotka bonusy nie tylko prawdy naukowe, ale także kompletne głupoty, które opowiadał. Taką bazową głupotą była tak zwana "teoria bramy", która z grubsza polega na tym, że ponoć "każdy ćpun zaczyna od MJ, a dalej wszystko leci od rzemyczka do koniczka". Tą głupotę pan Marek wyczytał w jakichś amerykańskich pracach na ten temat, tylko rzecz w tym, iż już wtedy Nauka zaczynała uważać treść tych prac za brednie. Do tego jeszcze kłamał twierdząc, jakoby wszyscy pacjenci Monaru zaczynali od ziela. Tak się akurat składa, że tak jak obecnie, jak też wtedy, pierwszym narkotykiem takiego pacjenta jest alkohol. Tu nawet nie trzeba twardych danych statystycznych, wystarczy zwykła logika. Ten narkotyk jest pod ręką, ogólnie dostępny, więc pierwszy eksperyment "zmienienia sobie czegoś w umyśle" jest zwykle dokonywany za jego pomocą. Oczywiście nie każdy staje się narkomanem (także alkoholowym) już po pierwszym kieliszku czy piwku. To tak akurat nie działa, ale to już jest osobny temat. Dodajmy jeszcze do tego fakt, że w onych czasach, gdy Kotański lansował tą debilną "teorię", wielu jego pacjentów nie widziało MJ na oczy, zaś reszta, która próbowała, miała ją w pogardzie. Zresztą teraz też tak jest, że dla narkomana zioło jest co najwyżej dodatkiem, ciekawostką jedynie.
Obecny Monar nie podziela już tego poglądu swojego "mistrza założyciela", niestety jednak wśród całego mnóstwa ludzi ta bzdura funkcjonuje nadal. Niedawno zachciało mi się odpalić telewizornię, trafiłem wtedy na serial typu "Dlaczego trudne słoiki?", czy coś tego typu. Epizod jest taki, że jakiś gość na imprezie koi sobie ból duszy po przykrym wydarzeniu natury sercowej. Na stole stoją sobie butelki z piwem opróżniane powoli przez uczestników, on jednak po mołojecku wali wódę z gwinta. Nagle ktoś rzuca hasło, by wyjść na balkon, aby zapalić jointa pospołu. Nasz bohater robi wtedy kosmiczną awanturę, krzycząc histerycznie: "Co wy [peep] robicie, przecież od tego właśnie się zaczyna!". Podczas przerywniku polegającego na gadaniu do kamery /to taka konwencja tych seriali/ nasz ptyś tłumaczy, że jakieś dwa lata wcześniej jego siostra umarła od jakiegoś lewego towaru kupionego od ulicznego dilera. Potem awanturuje się dalej, wreszcie oburzony wychodzi sobie gdzieś, zaś komizm tej sytuacji polega na tym, że cały czas trzyma on w dłoni flaszkę, która opróżnia już na zewnątrz. Niestety producent filmu się nie zachował, nikt nie wykpił gościowi jego obłudy, zaś widz nie wie, co działo się dalej na tej imprezie. Można tylko przypuszczać, że było normalnie, ludzie bawili się dalej, zaś dzięki tym jointom zachowano umiar w spożyciu napojów narkotycznych, więc nie było żadnego gnoju, który często jest efektem takiego braku umiaru. Tak to przeważnie działa, według starej zasady "kto jara ziele, ten nie chla wiele", więc mniejsze szkody są zwykle efektem takiej imprezy. Obawiam się jednak, że intencją twórców filmu taki przekaz wcale nie był.
Marihuanofobiczne klimaty towarzyszą też zwykle przekazom medialnym, gdy video news informuje o rozwaleniu jakiejś dilerskiej szajki. Próżno jednak szukać na ekranie butelek z wiadomym płynem, nie ma tam nawet paczek pełnych jakiegoś białego proszku, za to jest zwykle sporo ziela. Po takim przekazie przeciętny zjadacz medialnej papki na pewno mądrzejszy być nie może. Dodam, że to nie jest kwestia newsów państwowej kurwizji bynajmniej, takie bzdety zapodają także stacje na wyższym poziomie.
Wróćmy jednak do Marszu, który można uznać za udany, gdyż frekwencję oceniam jako większą, niż była rok, czy dwa lata temu. Jednak udany nie oznacza succesful, na temat sukcesu będzie można pogadać, gdy Marsz przestanie być potrzebny. Niestety dużo czasu jeszcze upłynie, wiele Marszów się odbędzie, do tego bez edukacji oddolnej, pracy od podstaw same Marsze niewiele zdziałają. Tymczasem zaś terapeuci mają mnóstwo roboty z ofiarami mocno chorego prawa, którego jedną z przyczyn jest marychofobia właśnie. Swojego czasu Marek Kotański napisał ciekawą książkę, taką trochę autobiograficzną pod kątem własnych doświadczeń zawodowych, pod prowokacyjnym tytułem "Ty zaraziłeś ich narkomanią". Równie prowokacyjna jest okładka pierwszego wydania, na której napis "tu wklej swoje zdjęcie" oraz miejsce na to zdjęcie. Myślę, że jego zdjęcie tam również pasuje, bo obecny rozkwit polskiej narkomanii to także wynik wspomnianej marychofobii, którą on właśnie zaszczepił wśród ludzi. Trzeba stanowczo podkreślić, że za swoje zasługi Panu Markowi należy się niejeden pomnik, ale nie można zapomnieć też koszmarnego błędu, który przy okazji popełnił. Bynajmniej nie po to, by mu to wypominać, lecz po to, by ten błąd odkręcić. Powoli, stopniowo, krok po kroku... Aż do chwili, gdy wizja pokazana na ilustracji startowej stanie się rzeczywistością.
= = = = = = = = = = =
Tak przy okazji, jako suplement, kilka zdań edukacyjnie:
Alkohol został także zakwalifikowany jako substancja, od której najczęściej się zaczyna całą przygodę z narkotykami – dotyczyło to 88% respondentów. Wg badania 40% palaczy po zapoznaniu się z Mary Jane nie sięgnęło już po żadną inną używkę. /.........../. Nie można natomiast w jaraniu zioła upatrywać przyczyny tego, że ktoś sięgnął po inne/silniejsze środki narkotyczne.
Całość tekstu jest ===TU===, lecz trzeba zwrócić uwagę na pewną nieścisłość natury badawczej. Podane tam dane mówią o użytkownikach narkotyków (czyli także alkoholu) oraz MJ bez wnikania jaki jest to rodzaj używania, czy są to sporadyczne próby po jednej stronie, czy nadużywanie po drugiej, zwane też używaniem ryzykownym. Niemniej jednak nawet wtedy można je uznać za wystarczające do obalenia mitu.

42 komentarze:

  1. Brakuje jeszcze do kompletu dr Albana
    https://www.youtube.com/watch?v=4uPDfuC3Jck.... muza oczywiście, chociaż to nie o MJ, ale też "w temacie" :):)
    Niestety... boszszszsz, NIESTETY- jak to brzmi obrazoburczo, no ale niestety, większość skazana jest na wódę, bo zioło jest niedostępne. Takie życie:(
    A ostatnio młodzi nasi smarują obolałe miejsca maścią z konopi:):0 ponoć pomaga:)Kurcze, ale zapach nie tego, odrzuca i tyle:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, pytanie jeszcze ile jest tej konopi w maści z konopi... bo kosmetyki z konopi zrobiły się modne i niektórzy producenci do ich wyrobu używają wielu rzeczy, które koło konopi nawet nie leżały...
      zresztą z samą MJ też się zrobił problem na rynku, bo ten rynek jest nielegalny, więc nikt tego nie kontroluje, ludzie się nacinają na różne shity i potem wina jest zwalana na MJ... w Holandii wchodzisz do kofiszopa i wiesz, co jarasz, żadna chemia nie przechodzi...
      w Polsce teraz chyba najbezpieczniejsza jest własna uprawa, kupujesz porządne nasiona, dobrą lampę i robisz prosty growbox, który zajmuje wszystkiego pół metra kwadratowego, albo cały metr, jak trzeba komuś więcej... nasiona najlepiej odmian tzw. "automatycznych", to jest opcja dla leniuchów, bo niewiele jest przy tym roboty... różnie to wychodzi na koniec, ale ważne jest, że naturalne, bez jakichś gównianych domieszek...
      ...
      do kompletu muzycznie to jest naprawdę spory wybór... chyba najwięcej czasu poświęciłem przy tym poście na dobranie kawałków, których zresztą 90% czytelników i tak nie klika, by posłuchać...
      po prostu tak to jest...
      p.jzns :)...

      Usuń
    2. Z tą uprawą to wynik jest prosty- nalot i za kilka łodyg ziela niezła jazda. ja tu ciągle czytam, jak to nasza dzielna policja i straż graniczna złapała "5 dag" marihuany. Wiesz.... Tu z Czech sobie przywożą trochę, a afera jak za pół tony haszu. Mnie nie ciągnie. Do alkoholu zresztą też nie. Ja nie znoszę ograniczeń dla dorosłych ludzi. Ograniczeń jakichkolwiek praw czy działań, które nie szkodzą drugiemu człowiekowi, a ograniczającemu wydaje się, że jest "panem człowieczego losu" i wszystko mu wolno. Zresztą juz pisałam o tym w wielu komentarzach. Marycha jest dla człowieka tym, czym jest papieroch- jedni lubią dyma, inni zioło, a inni alkohol. O skutkach ich zażywania pisałeś już. Kto jest mądry, powinien sam wyciągnąć wnioski i wybrać lub w ogóle nie zawracać sobie głowy używkami. A ci, co narzucają ograniczenia i zabraniają, powinni dostrzec w społeczeństwie dorosłych odpowiedzialnych ludzi, a nie stado bezmyślnych baranów (nawet po przyjęciu tego procenta baranów istniejących).
      Dopowiem złośliwie, to takie katolickie myślenie- pasterz i owieczki jego, których trzeba pilnować i je ograniczać. Rany, jak głęboko w mentalność Polaków zapadł taki obraz, że teraz dają się wodzić za nos jak te barany.I to nie tylko w kwestii maryśki.

      Usuń
    3. pisząc o bezpieczeństwie miałem na myśli sytuację, że domowa uprawa daje największą gwarancję, że zioło jest okay, a nie jakieś podrasowane gówno...
      natomiast w kwestii bezpieczeństwa od policji, to już jest inna kwestia, bo jak ktoś Cię bardzo nie lubi i jest pozbawiony zasad, to Cię zakapuje nawet wtedy, gdy nic nie uprawiasz...
      ...
      co do reszty Twojej wypowiedzi, to mamy zgodność i nie ma co tracić czasu na jałowe gadanie...

      Usuń
  2. Widzę logiczne niekonsekwencje w traktowaniu przez państwo używek. Można to streścić w pytaniu: Jeśli marihuana jest nielegalna, to dlaczego legalny jest alkohol? To się kupy nie trzyma. Ale nie to jedno jest w społeczeństwie bez sensu. Natomiast cała reszta nie dla mnie ... jak pachnie marihuana dowiedziałam się kilka tygodni temu, bo ktoś mi na ten zapach zwrócił uwagę. Ani to, ani alkohol nie jest mi w życiu potrzebne. Można mi zarzucić, że nie paliłam to nie wiem ... no cóż ... wypiłam lampkę lub dwie wina ... nic ... nada ... w moim domu rodzinnym otwarta butelka leżała po świętach miesiącami i wietrzała. Alkohol po prostu nie był związany z niczym wartościowym. Z żadną inicjacją, z żadnym "ojdyrydy jak się wspaniale po nim czuję". Nie wiem jak to jest z badaniami na temat uzależnień i czy te 40%, które nie sięgnęły już po żadną używkę to mało czy dużo. Ale fakt, że marihuana jest bardziej cool od alkoholu, bo jest zakazana, jest po prostu słaby. Nie chcę być cool w taki sposób. Może ma to też coś wspólnego z tymi naszywkami-taniochami na co drugim gadżecie dla gimnazjalistów na które napatrzyłam się przez lata. Włącza mi się natychmiast chęć pójścia pod prąd. Mam wrażenie, że z jointem czułabym się tak .... not cool.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to się kupy nie trzyma... zważywszy na to, że stopień szkodliwości (społecznej) MJ jest relatywnie niewielki w porównaniu z alkoholem, to brak logiki prawa aż wali po oczach...
      niestety kiedyś mnóstwo ludzi dało sobie wmówić jeszcze większe mnóstwo kłamstw na temat zagrożeń ze strony tejże MJ i jest tak, jak jest...
      ...
      osobiste doświadczenia /obojętnie jakie, także zerowe/ związane z jakąś używką /narkotyczną, czy semi-narkotyczną/ nie mają w tej sprawie żadnego znaczenia... wiele osób rozumuje tak: "nie używam, więc mnie to nie dotyczy"... otóż dotyczy, nawet bardzo... gdy go napadnie pijany żul na ulicy albo okradnie na głodzie, to już zaczyna dotyczyć... to teraz wystarczy sobie uświadomić, że gdy MJ jest legalna, ryzyko takiej przykrej przygody jest mniejsze... niestety problem polega na tym, że związku pomiędzy jednym i drugim nie da się wyjaśnić w dwóch słowach, więc dla wielu pojęcie go jest za trudne...

      Usuń
    2. "gdy MJ jest legalna, ryzyko takiej przykrej przygody jest mniejsze... niestety problem polega na tym, że związku pomiędzy jednym i drugim nie da się wyjaśnić w dwóch słowach, więc dla wielu pojęcie go jest za trudne...'

      A może to jest jednak zbyt łatwe? Mogę tylko gdybać, przynajmniej do stworzenia takiego społecznego eksperymentu, gdzie mierzono by ilość napadów na tym tle przed zalegalizowaniem MJ i po. Do tej chwili zostaje tylko opinia przeciw opinii, bez względu na to jak błyskotliwa jest argumentacja :-)

      Usuń
    3. społeczny eksperyment miał już miejsce, a właściwie już się zakończył sukcesem w Holandii, gdyż ilość, a raczej gęstość /procentaż/ występowania ćpunów w tym kraju jest mniejsza w porównaniu z innymi krajami, a to się przekłada na mniejszą gęstość napadów na tym tle...
      co do związku "nie dającego się wyjaśnić w dwóch słowach", to być może po prostu ja nie potrafię wyjaśnić tego w dwóch słowach i potrzebuję do tego więcej tych słów... więc na razie w tej dyskusji sobie to wyjaśnianie odpuściłem, bo ten konkretny post tym się nie zajmuje...

      Usuń
  3. Ja tak się zastanawiam - lubię alkohol, jak misio miodek (powiedzenie mojego kumpla od kieliszka). Kiedyś miałem innego kumpla od kieliszka i też razem popijaliśmy razem sporo. A mimo to, w pewnym momencie okazało się, że on już ma problemy z tym, żeby przestać pić.
    Czyli chyba jeszcze coś jest w człowieku, co go predestynuje do uzależnienia,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uzależnienie nie jest jedyną dysfunkcją mogącą być skutkiem nadużywania...
      ale mniejsza z tym... faktycznie istnieje taka hipoteza, że jakiś tam procent ma wrodzoną skłonność do ulegania uzależnieniom, nawet próbuje się szacować ten procent... nie mówię "nie", ale nie powiem też "tylko tak", bo zbiór przyczyn i wzajemnych powiązań między nimi wydaje mi się być mocno bardziej skomplikowany...

      Usuń
  4. Kosmetyki są z konopi siewnych i są naprawdę bardzo dobre. Niestety czeskie.
    Prof. Vetulani zmarł zbyt szybko. Właściwie zginął w wypadku.
    W piątek, w Krakowie odbył się pogrzeb Krzysztofa, prawnika z Narkopolityki, super życzliwego kolegi.
    Ja nie jestem zainteresowana relaksacją za pomocą marihuany, ale myślę o tym, że gdyby mi kiedyś przyszło wybierać między chemią, a marychą, wybrałabym pogodne pożegnanie się ze światem. I oby taka możliwość była mi dana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. terminologia jest bardziej poplątana, bo Canabis sativa /czyli "konopie siewne"/ też ma odmiany "wysokooktanowe" jeśli chodzi o zawartość THC... na niskooktanowe mawia się zwykle "konopie przemysłowe", ale zważywszy na istnienie całego mnóstwa krzyżówek, bałagan nazewniczy jest już kompletny... nadmienię, że te krzyżówki są tworzone w różnych celach, także kosmetycznych i mogą mieć znikomą zawartość THC...
      ...
      ujujuj, zabić się przy pomocy Maryśki?... to strasznie ambitne zadanie, jeśli mamy na myśli palenie jointów, taka sztuka nikomu się jeszcze nie udała...
      tak da radę tylko, gdy się nabije faję jakimś syntetycznym kanabinoidem, ale to już jest chemia i sama śmierć podobno mało przyjemna...

      Usuń
    2. A gdzie ja napisałam, że chcę się zabić?! Myślałam o rodzaju terapii w przypadku beznadziejnym.

      Usuń
    3. no, nie wiem, czy akurat Marysia jest dobra jako terapia w przypadku beznadziejnym, po prostu nie zawsze działa... daruję sobie wykład o receptorach, ale na takie przypadki raczej tylko Makowa Panienka, która ciepło utuli w drodze na haju do raju...
      ...
      to nie żart... wielu lekarzy onkologów i anestezjologów wyznaje pogląd, że po cholerę truć takiego pacjenta syntetycznymi ersatzami w jego dniach ostatnich, skoro można mu podawać naturalne opiaty... myślę, że opór przed tym jest uwarunkowany jakąś dziwną przekładką umysłową, że "syntetyk - cacy, bo to lek, a naturalna /np./ heroina - be, bo to narkotyk, czyli ZŁOOO"...
      nie wiem, czy słyszałaś o przypadku Maryli Rodowicz, która w jakimś wywiadzie wspomniała o tym, jak brała morfinę w kryzysowych momentach choroby kręgosłupa... buractwo zawyło w "Kundelkach" i obrzucili ją ostrym hejtem...

      Usuń
    4. Pewnie nigdy tak naprawdę nie cierpieli :(

      Usuń
  5. Może to Cię zainteresuje. To już też historia...

    https://www.cannabisnews.pl/cenzura-youtube-usunal-kanal-apel-wideo-o-pomoc/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie znałem tej sprawy... generalnie to wydaje mi się, że myk polega na tym, iż te wszystkie portale są monitorowane nie przez żywych ludzi, tylko przez boty reagujące na kombinacje słów kluczowych... boty reagują też na donosy o przekroczeniach regulaminu, zupełnie automatycznie, kompletnie nie weryfikując ich prawdziwości... za mało się znam na tych wszystkich niuansach, by coś konkretniej stwierdzić... wiem tylko, że trzeba mieć anielską cierpliwość i odporność psychiczną, by takie sprawy odkręcić...

      Usuń
  6. Uważam, że zarówno zioło jak i wóda są bardzo niebezpiecznie.
    Oczywiście wszystkiego można spróbować gdy jest się młodym i ciekawym wszystkiego tego co jest w zasięgu ręki a szczególnie zabronione. I tylko od silnej woli i rozumu zależy czy się granicę przekroczy czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikt nie twierdzi, a na pewno ja tak nie twierdzę, że zioło jest kompletnie nieszkodliwe i bezpieczne... ale te zagrożenia w porównaniu z zagrożeniami ze strony alkoholu są o całe rzędy wielkości mniejsze, to akurat jest poza dyskusją...
      co do reszty to masz rację, choć w temacie najsilniejszych odmian dopalaczy bym dyskutował, bo pierwsza próba czasem może być ostatnią...
      tylko trzeba się zastanowić, dlaczego akurat te odmiany dopalaczy funkcjonują na polskim rynku?... akurat odpowiedź jest dość prosta: można za to "podziękować" polskim prawodawcom, twórcom obecnej "polityki"(?) narkotykowej... w Holandii też są na rynku dopalacze, do tego na legalnym rynku, ale ich odmiany, które ja nazywam prywatnie "truciznami" kompletnie tam nie funkcjonują... i znowu pojawia się pytanie: dlaczego?...

      Usuń
  7. Ktoś powiedział, że wszystko jest dla ludzi, ale nie wszyscy ludzie potrafią z tego korzystać... po drugie, masz rację, alkohol to najpopularniejszy i zalegalizowany uzależniacz, podobnie z papierosami.Nie sprawdza sie tu teoria, ze tytoń uzależnia mniej, bo wszyscy płacimy za leczenie skutków palenia osób uzależnionych.
    Z używek pijam czasem winko i kawę, reszty nie próbowałam, nie ciągnęło mnie i nie byłam w potrzebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. papierosy koszmarnie uzależniają, chyba najbardziej ze wszystkich używek, bo oprócz nikotyny dochodzi uzależnienie behawioralne...
      ale nawet tutaj polityka państwa jest nieprzytomna, choćby niezbyt przychylne nastawienie do e-papierosów, które są mniej szkodliwe dla użytkownika, zaś dla jego otoczenia kompletnie bezkonfliktowe... o "polityce redukcji szkód" pisałem jakiś czas temu u siebie, ale dla wszelakich władz, nie tylko obecnych, ten termin jest abstrakcją poza ich horyzontem rozumienia...
      ...
      jakby co, to kawa też uzależnia wiele osób, do tego jeszcze fizycznie... co prawda żaden wielki problem społeczny z tego nie wynika, ale gdy patrzę na dzieciaki opijające się energetykami /też kofeina, tylko inaczej podana/, to mam mieszane uczucia...

      Usuń
    2. Chciałabym wspomnieć nieśmiało (jestem palaczką :) ), że wpływy z akcyzy od papierosów zasilają budżet służby zdrowia w stopniu znacznie przewyższającym leczenie palaczy. To raczej palacze leczą niepalących.

      Usuń
    3. W energetykach ta dawka kofeiny plus dodatkowa chemia to zabójstwo dla wątroby!

      Usuń
    4. @Szarabajka...
      nie znam detali dalszych losów kasy z akcyzy na wyroby tytoniowe... ale znam z grubsza losy części kasy z akcyzy na alkohol, tzw. "korkowe"... teoretycznie ma zasilać finansowanie leczenia i profilaktyki problemów związanych z nadużywaniem alkoholu i innych narkotyków... zaś co do praktyki jak ta kasa jest pożytkowana, to spuentuję to modną frazą "nie chcesz wiedzieć"...

      @Jotka...
      coś mi się wydaje, że chyba prędzej w Polsce zalegalizują MJ, niż w Unii wprowadzą obowiązek umieszczania na turboptysiach informacji, co one robią wątrobie...

      Usuń
    5. Piszesz o korkowym. Tak, duże pieniądze idą w błoto, znaczy na działania pozorowane, zwane profilaktycznymi...

      Fakty są takie, że przychody państwa z PiTów to w 2016 roku 48,2 mld, zaś od kopciuchów, czyli kierowców (paliwa) i palaczy - 65,7 mld.
      Na służbę zdrowia wydano w 2017 4,9 mld.
      Z akcyzy na alkohole i tytoń można spokojnie utrzymać ministerstwo obrony i zdrowia.
      Gdyby Polacy zaczęli zdrowo żyć: jeździć na rowerach, nie pić, nie palić, to się budżet nie domknie.

      Usuń
  8. Czytam to tak jak referat o tym, że tak naprawdę alkohol to same zdrowie (wielu lekarzy zaleca) oczywiście, jeśli wiesz, że nad tym panujesz. Problem zaczyna się wtedy, kiedy masz wrażenie, że panujesz, a tak naprawdę alkohol panuje nad tobą. I choćbyś się zaklinał, z marychą jest tak samo. Skoro sam zauważyłeś, że alkohol sprzyja próbie sprawdzenia marychy, dlaczego takie ziolo nie ma skutkować próbie sprawdzenia prochów? Ja tam nie śledzę badań amerykańskich uczonych, nawet radzieckich, ale wystarczy poznać historie gwiazd show-biznesu, tam istnieje dziwna prawidłowość: alkohol – zioła – narkotyki, właśnie w tej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenis Joplin nie paliła zioła, a wpadła w mocne narkotyki równocześnie z wpadką w alkoholizm i nie jest ona regułą od wyjątku. Czytałam jej biografię, w której dokładnie opisano etapy jej uzależniania się. Przy okazji opisano też drogę uzależnienia kilku muzyków.Żaden nie palił marihuany.

      Usuń
    2. faktycznie tak jest, że niektórzy kardiolodzy starej daty zalecają /mniej lub bardziej po cichu/ małą lufkę "koniaczku" (czyli brandy) dziennie w ramach profilaktyki antyzawałowej, niestety wielu pacjentów źle słucha, szczególnie mają problemy z usłyszeniem słowa "małą" i potem idą w eter takie idiotyzmy, jak np. że "alkohol to samo zdrowie"...
      widzisz Asmo, ja nieraz takie przypadki, gdy ktoś źle przeczyta to, co napisałem biorę na siebie, że to ja źle napisałem, ale teraz nie ma takiej opcji... fraza /cytuję/: "sam zauważyłeś, że alkohol sprzyja próbie sprawdzenia marychy" jest zwykłym kłamstwem, nie będę jednak dociekał, czy świadomym, czy nie...
      ale nie załamuj się, bo z Twoim tekstem "...masz wrażenie, że panujesz, tak naprawdę alkohol /lub coś innego/ panuje nad tobą" można się z grubsza zgodzić, gdyż opisuje on mechanizm "syndromu zaprzeczania", który może towarzyszyć uzależnieniu, rzecz tylko w tym, że w przypadku MJ takie przypadki są niezmiernie sporadyczne... sam osobiście poznałem tylko jeden, bez względu na przyjęte kryteria diagnostyczne... sorry, ale tu możesz (bo nie musisz) mi niestety uwierzyć, że znam temat lepiej od Ciebie, tak zawodowo, jak i niezawodowo...
      co do tych gwiazd show-biznesu, to chyba Jaskółka jasno wyklarowała temat... ja dołożę tyle, że tej prawidłowości po prostu nie ma, to jest jakiś sztuczny, wydumany produkt, bez względu na to, czy któraś z tych gwiazd używała zioła, czy nie...
      na koniec proponuję zrobić, tak dla sportu, eksperyment myślowy polegający na wyobrażeniu sobie świata, w którym konopie z dużą zawartością THC w ogóle nie istnieją... tylko nie kombinuj za bardzo, zresztą wcale od Ciebie nie wymagam relacji z wyników tego eksperymentu, jeśli go przeprowadzisz...

      Usuń
    3. Miało być "wyjątkiem od reguły"... No, ale i tak wiadomo, o co chodzi. Mnie się wydaje, że uzależnianie się (obojętnie jakie) zależy od człowieka i jego predyspozycji- silnej woli, umiejętności mówienia NIE itp. Oczywiście i od tego, w jaki sposób podchodzi się do rozwiązywania własnych problemów w różnych sytuacjach życiowych. No i od stanu zdrowia, stanu organizmu. To są banały, ale są. Nie ma oczywistości w uzależnianiu się, ale są powtarzalne jego mechanizmy.
      W polskiej rzeczywistości najłatwiej uzależnić się od alkoholu, seksu i słodyczy. One są ogólnie dostępne- tak seks też jest w zasięgu ręki.
      Myślę, że gdybyśmy mieli nieograniczony dostęp do marihuany, to zmniejszyłby się procent uzależnień od alkoholu.
      Słuchałam kiedyś wypowiedzi muzyków o "budowaniu ich sławy", o trasach koncertowych itp. Była mowa o narkotykach, alkoholu... Część z nich piła alkohol i paliła marychę- spróbowali mocniejszych, wrócili do zioła. Mówili o tych, co odeszli- alkohol i od razu mocne dragi. Marycha ich nie rajcowała. Czyli ten ciąg, o którym mówi Rade. nie istnieje. Są tacy, którzy pomijają alkohol i od razu biorą mocne. Są tacy, co twarde popijają alkoholem.
      Mnie wychodzi na to, że marycha i alkohol raczej się nie trzymają kupy jako droga do uzależnienia.
      Czytam komentarz R Kłosowskiej- właśnie tak, ludzi marycha przymuli, ale nie ma agresji.Powiedziałabym, że po MJ ludzie są bardzie przyjacielscy- brataliby się i przytulali cały świat, śpiewali i tańczyli (moje własne obserwacje palących zioło). Alkohol ludzi przymuli dopiero po pół litrze, po kilku kieliszkach ( dwóch puszkach piwa też) rodzi się w pijących agresja i najchętniej wytłukliby wszystkie szyby w oknach, porozbijali samochody, i przylali komuś z liścia. Mało jest takich słodkich, przytulaśnych misiów po alkoholu.

      Usuń
  9. Mieszkam w tej zachwalanej Holandii. Mnie maryśka śmierdzi i tyle. Nie mogę palic bo się duszę .
    Paliłam prawie całe życie papierosy. DO 13 kwietnia piątku zresztą. Byłam jedną nogą na tamtym świecie, ratowali mnie m.innymi morfiną.
    Od teoż kwietnia nie palę i maryśka dalej mi śmierdzi. Kiedyś mówiłam ,że skro jestem uzależniona od nikotyny to po co jeszcze mam próbować uzależniac się od MJ. Widzę tutaj ,szczególnie w okolicach koffe schopów przymulonych młodych ludzi, może nie agresywnych ale takich jakihcś no przymulonych. To ci co to regularnie palą toto...Podobno wszystko jest dla ludzi . problem z umiejętnym korzystaniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie na tym polega między innymi polityka redukcji szkód... ci ludzie są może przymuleni, ale nie agresywni... przechodzisz obok kofiszopu bezpiecznie, bo na pewno Cię nikt nie zaczepi... polskie puby czy sklepy alko-24h omijasz łukiem i jest to roztropne, ale rzecz w tym, byś w normalnym kraju mogła wszędzie się poruszać bezpiecznie... tak?...
      ...
      co do uzależnienia się od MJ, to trzeba naprawdę mocno się starać, by tak się stało... z narkotykami /np. z alkoholem/ jest inaczej, tu zdarza się ludziom uzależnić bez starania...
      kwestię psychodelików z górnej półki już pominę, bo to kompletnie inna bajka... tu wcale nie mowy o uzależnieniu, ale (czasem) można sobie zafundować coś innego... ale to już jest temat nie na temat...

      Usuń
  10. Tak mi się w życiu złożyło, że nie udało mi się od czegokolwiek uzależnić- po każdej próbie czegoś "niezdrowego" organizm mnie ciężko karał bardzo niemiłymi dolegliwościami. A przyznasz, że trudno się uzależnić od wypicia lampki wina z częstotliwością raz do roku lub do papierosów, skoro po wypaleniu jednego traciłam głos przynajmniej na dwa dni.Ale widziałam, jak szybko uzależniają się inni- najszybciej od nikotyny. Uzależnienie od alkoholu zależało tylko i wyłącznie od częstotliwości picia. A uwolnienie się z nałogu nikotynowego wcale nie jest łatwe i proste, choć możliwe. Mój ślubny palił 50 lat, od 10 nie pali i nie ma ciągot do palenia.Za ten nałóg zapłacił wysoką cenę, bo ma tylko 30% wydolności oskrzeli- przekładając na ludzki język- stale się dusi i jest permanentnie niedotleniony, co utrudnia pracę serca.
    Natomiast nie da się wyleczyć trwale i skutecznie alkoholika.To jest niemożliwe.Wystarczy moment dekoncentracji, lampka wina i.....zaczyna się wszystko od nowa.
    Co do zielska-podobnie jak wiele innych substancji pozwalających na "odprężenie", pomaleńku, dyskretnie, jednak niszczy mózg.Choć niewątpliwie wolniej niż twarde narkotyki.
    Podobno uzależnić się można od wszystkiego, nawet od cukierków miętowych. W sumie to przygnębiające, prawda?
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "trudno się uzależnić od wypicia lampki wina z częstotliwością raz do roku"...
      właśnie dlatego podkreślam różnicę pomiędzy używaniem i nadużywaniem...
      miłego :)...

      Usuń
  11. Wydaje mi się, że trudno roztrząsać ten temat w oderwaniu od naleciałości kulturowych, tradycji i historii. W naszej kulturze alkohol jest czymś zwyczajnym, znanym od tysięcy lat. Zwyczaj picia alkoholu obrósł już w formy towarzyskie, stał się sztuką i to nieraz sztuką wytworną. Trudno inaczej określić umiejętność perfekcyjnego doboru wina do potrawy. Pewnie, jest i kicz, w postaci upitego, bełkoczącego i nierzadko agresywnego gościa. Zioło to wciąż jeszcze sprawa trochę egzotyczna, obca w tych stronach świata i choć coraz częściej spotykana, nadal sprawia wrażenie czegś nie do końca na miejscu. Jak oglądanie ukradkiem pornoli przez dwunastolatka.
    Zupełnie inaczej jest np. u Indian, którzy nauczyli się używać swoich grzybków-halucynków - dla nas przeważnie zabójczych - ale za to woda ognista czyniła wśród nich spustoszenie.
    Teraz alkohol zbiera większe żniwo, bo jest legalny i ogólnie dostępny. Pytanie, czy po legalizacji marihuany nie stałoby się z nią to samo. Trudno bowiem porównywać skalę zjawiska legalnego, na temat którego dysponujemy pełnią danych i nielegalnego. Według oficjalnych danych, w Polsce liczba aborcji jest znikoma. A jak to wygląda naprawdę? Nawet nie wiemy i nie jesteśmy w stanie tego oszacować. Teraz większość narkomanów zaczyna od alkoholu. Czy po legalizacji marycha by go nie wyprzedziła? Nie wiem. I nikt tak naprawdę tego nie wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podoba mi się Twoja wypowiedź choćby dlatego, że nie ma w niej opowiastek o sobie, ani o żadnych jednostkowych przykładach mających dowodzić(?) takiej, czy innej racji...
      zaś co do meritum, to choć często wspominam pozytywnie o holenderskiej polityce narkotykowej, która się sprawdziła w praktyce, to uważam, że tamte rozwiązania przeniesione żywcem i dosłownie, z dnia na dzień na polskie warunki mogą mieć zgoła inne efekty... na przykład różnice kulturowe w temacie spożywania alkoholu... inaczej się pije w Holandii, inaczej w Polsce... ale nikt tego naukowo nie badał, a jeśli badał, to efekty poznawcze nie mają zbyt wielkiej wartości naukowej...
      np. prawidłowość "kto jara ziele, ten chla niewiele" wychodzi jedynie z praktyki "imprezowania", ale to jest empiria intuicyjna, bo nikt nie zbadał tego naukowo, gdyż temat nie jest łatwy do badania z samej jego istoty, co daje pole do rozwoju różnych mitów...
      wiadomo tylko jedno, że przyczyny tzw. "narkomanii" bywają rozmaite, ale nawet z takim poglądem trudno się przebić fachowcom do "szarego ludzia", bo taki "ludź" potrzebuje prostych wytłumaczeń i tylko takie do niego trafiają, reszta jest dla niego za trudna... stąd też wynika "sukces" Kotańskiego, który świadomie lub nieświadomie /tego akurat nie wiemy/ uprawiał czysty populizm...

      Usuń
  12. Po 1989 roku zaczął się rozwijać prywatny przemysł farmaceutyczny , któremu nie na rękę jest i było legalna marihuana, bo spowodowałaby straty finansowe a wiadomo , że marihuana leczy wiele chorób i nawet gdyby przejęli produkcje marihuany nie odrobiliby strat. Może Kotańskiemu zapłacono, aby zrobił nagonkę na Maryśkę a za to mógł rozsławić Monar, nie robiono mu problemów z działalnością, która prowadził. a z tego, co słyszałam on miał wiele niedociągnięć urzędowych w prowadzeniu ośrodków, więc mógł ktoś mu złożyć taką, że się wyrażę propozycję nie do odrzucenia ,którą może przyjął …;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie mogę Ci przyznać racji, gdyż temat medycznej MJ pojawił się dość niedawno, zaś Kotański brednie o "zabójczych" właściwościach MJ głosił już za czasów schyłku poprzedniego peerelu...
      ...
      natomiast ów Kotański wykonał inny numer inicjując kroki w kierunku zakazu uprawy maku, ułatwiając tym samym wjazd do Polski gangom handlującym tzw. "heroiną"... cudzysłów stąd, że ten produkt nie jest heroiną w sensie chemicznym, ale to już jest niuans, bo działa podobnie... natomiast można zapytać, czy brał on za to kasę od gangów, ale według mnie jest to teoria spiskowa... prawda jest inna, że był on na swój sposób fanatykiem działającym w konkretnych warunkach polit-społ, więc wielu skutków ubocznych swojej działalności po prostu nie widział, nie umiał ich dostrzec...

      Usuń
    2. Tak sobie czytam o Kotanie... ja tam jego "ubocznych" skutków działalności nie podkreślałabym tak gorliwie. Procentowo, to dobro, które czynił w Monarze było przeważające i dla mnie to jest ważne. Przecież przed nim nie było osoby, by w jakiś sposób próbowała walczyć z narkomanią na taka skalę. Owszem, było to niedoskonałe, ale było.

      Usuń
  13. W szkole też straszyli, że od zioła się zaczyna. Zresztą niektórzy to traktowali jak gruby narkotyk już. A alkoholu założyli z góry, że i tak każdy z nas spróbuje ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przede wszystkim polskie społeczeństwo w swej ogólności jest współuzależnione od alkoholu, a hasło przewodnie to "alkohol to nie narkotyk", funkcjonujące czasem wprost, a czasem miedzy wierszami... w powszechnym uzusie jest fraza: "alkohol i narkotyki", która jest takim samym krindżem, jak fraza "olej i tłuszcze" lub "jabłka i owoce"...

      Usuń