12 czerwca 2018

Sztuka ze sztuką o sztuce w galerii sztuki - krótkie studium

- Faaajne...
- ...
- Ciekawe, co on przyswajał, zanim to namalował?
- ...
- Jak myślisz, ile to może być warte?
- ...
- Wiesz, słyszałam, że...
- Lalka, zamknij się wreszcie do kurwy bladzi! Oglądam!
- Przecież ja też oglądam.
- Nie jestem tego taka pewna.

Też nie jestem tego taki pewien. Być może Lalka coś tam ogląda, ale raczej tylko tak patrzy i generuje myśli pod wpływem tego, na co patrzy. Zaś to, co potem widzi, to raczej już nie jest ten obraz taki, jaki jest, lecz obraz obrazu przepuszczony przez szybę zapapraną tymi myślami. Prędzej jej kumpela jest bliższa zobaczenia go, bo próbuje z tym obrazem po prostu BYĆ, a nie używać go jako narzędzie. To jest dokładnie tak, jak z palcem Bruce'a Lee, który wskazuje Księżyc. Ba, jest jeszcze gorzej, gdyż ma miejsce próba pchania tego palca komuś do oka. Ciekawe, czy Lalka nosi tipsy?
To właściwie wszystko, bo wszystko zostało już powiedziane. Ale czasem jest nieźle dodać jakąś puentę dla tych, którym nie chce się znajdywać własnej. Bynajmniej nie polega ona na tym, by dyktować komuś, jak należy prawidłowo obcować ze sztuką, bo na ten temat nie ma żadnego "należy", zaś "prawidłowo" ma wiele odmian. Co prawda wolę obrazy oglądać, niż tworzyć myśli na ich temat zamiast oglądania, ale to wcale nie znaczy, że kogoś ma nie kręcić to drugie właśnie. Tak? Może ograniczę się więc tylko do takiej sugestii, że niekoniecznie jest dobrze brać ze sobą na wystawy obrazów jakąś Lalkę. Nawet gdy ta Lalka jest zajebista w łóżku.
...
Aha, a tak wracając do kwestii tego palca, to akt wepchania go komuś do oka nie zawsze musi się kończyć źle. Ba, bywa czasami nawet początkiem czegoś naprawdę pięknego. Co widać na poniższym przykładzie:

54 komentarze:

  1. He he, mógłbym przytoczyć odpowiedź na to "oglądam"
    - przecież ci, kurwa oczu nie zasłaniam...

    W zasadzie trudno po tym dialogu określić, która z panien ma większe wyczulenie na sztukę. Widać tylko, że ta konkretna nie działa na lalkę nr 1 - co myśli lalka nr 2 ciężko wyczuć. Natomiast ciąg bodźców estetycznych, które wygenerować może oglądanie sztuki, może się manifestować różnorako. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w scence nastąpił pewien konflikt tych manifestacji... na koncertach metalowych tego konfliktu nie ma... część wali do przodu, by się wyskakać, część staje z tyłu, by posłuchać, a kto chce o tym pogadać idzie do baru... ale w Filharmonii już może być kłopot...

      Usuń
  2. Kontemplacja sztuki współczesnej może skutkować różnie, czasem jest to "zachwyt" bez słów trwający dłuuugo, by na końcu stwierdzić - o, k...wa co to było?
    Miałam tak nie raz, więc trochę we mnie z Lalki także ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, takie pytanie finałowe może nieraz zepsuć całość zabawy...

      Usuń
  3. Nie wyobrażam sobie kontemplowania sztuki bez entuzjastycznego dzielenia się emocjami. Sztuki, podkreślam.
    Kontemplowanie bohomazów kończy się u mnie również emocjonalnym wytryskiem - słów uznawanych powszechnie za niekoniecznie eleganckie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie bardzo sobie wyobrażam kontemplowanie czegoś, co uznam za bohomaz, bo skoro to jest bohomaz, to nie wydaje mi się, by był wart poświęcania czasu na jego kontemplację...
      ...
      ekstrawertyczny styl obcowania ze sztuką nie jest ani dobry, ani zły, co najwyżej czasem upierdliwy dla innych obcujących... akurat scenka o takim przypadku opowiada...

      Usuń
  4. Jakoś mi ze sztuką współczesną nie po drodze.Któregoś dnia, nie sprawdzając wpierw co jest wystawiane, wpadłam do Zachęty.To była wystawa prac jakiegoś młodego "malarza", ubóstwiającego malowanie wielkogabarytowe.Powierzchnie 2 x 3 metry pokrywały obrazy różnych kratek- kwadratowych lub prostokątnych.Niektóre z kratek miały nawet jakiś kolor. A kilka obrazów miało nawet te kratki ujęte perspektywicznie. Widać co malarz uczył się kiedyś o perspektywie.
    Spojrzałam, przeleciałam pozostałe sale, wychodząc zawadziłam o kasę, proponując by może jednak zwrócili mi za bilet, bo ja nie mam zamiaru wykładać sobie łazienki ani innych pomieszczeń kafelkami, białymi zwłaszcza. Pośmiałyśmy się z panią kasjerką i tyle.
    Nie wiem czy można patrzeć na jakiś obraz i nie zastanawiać się jednocześnie nad jego treścią i formą i nad jego przekazem.
    I rzeczywiście, zdarza mi się patrząc na obraz zastanawiać się czego się przed jego malowaniem artysta opił lub jaką ma wadę wzroku.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co prawda stereotyp sztuki nowoczesnej jest z grubsza taki, jak opisujesz, de facto jednak "sztuka nowoczesna" to zbyt obszerne pojęcie, by wyrazić jednoznaczną zbiorczą opinię o jej produktach...
      ...
      można patrzeć na obraz bez zbędnego (dyskursywnego) myślenia, to akurat jest bardzo proste, choć nie oznacza to, że łatwe... są ludzie, którym się wydaje, że świat przestanie istnieć, jeśli nie usłyszy ich opinii ne temat tego obrazu, czy innego wytworu sztuki...
      miłego :)...

      Usuń
  5. Wiesz,a ja myślę, że to po prostu fajnie, że obie panie tam były, bo:
    -czasem jest tak, że wrażenie spływa jak woda po gęsi a czasem zostawia po sobie wyraźny ślad, niekiedy nawet na długo.
    A czy być na wystawie z kimś, czy samotnie snuć się między dziełami sztuki, to już kwestia wyboru, czyli: co kto lubi.;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. exactly, z malarstwem czy innymi sztukami plastycznymi jest tak, jak z X-tą Muzą: czasem fajnie jest pójść do kina, czasem na film...

      Usuń
    2. Proste a w swej prostocie- genialne! :)
      Po.ba.s.- tym razem nie zapomniałam! ;))

      Usuń
  6. Zapomniałam Cię pozdrowić- ot, skleroza! Ale oczywiście pozdrawiam -jak zawsze- bardzo serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby to się zdarzyło w świecie polityki, gdzie obowiązują pewne reguły dyplomacji, mógłbym pomyśleć, że chyba mnie już nie lubisz... na szczęście to tylko blogosfera, tedy nie ma sensu robić zagadnienia... wystarczy mi tylko pozdrowić Cię bardzo serdecznie, co właśnie teraz robię :)...

      Usuń
  7. Jeśli nie mogę podziwiać TEGO, co jest namalowane, próbuję podziwiać to, JAK to jest namalowane. A jeśli i tego nie mogę, uznaję twórcę za psychola i wychodzę.
    Tutaj pozostaje mi chociaż ta druga możliwość. Ważny jest też dobór kolorów. Choćby taka zabawa: jeśli prze ok. minutę będziesz wpatrywał się w jeden punkt tego obrazu, a potem przeniesiesz wzrok na coś białego, zobaczysz powidok w odwróconych kolorach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy ja to dobrze zrozumiałem, że skoro nie widzisz dzieła z przyczyn, na które nie masz wpływu i nie pojmujesz tajników warsztatu twórcy, to znaczy, iż jest on psycholem?...

      Usuń
    2. Dokładnie. To bardzo upraszcza sprawę. Zamiast biadolić nad sobą i swoją nieznajomością sztuki, zwalam wszystko nas psychola i idę do innej galerii. On o tym nie wie, ja się nie stresuję - wszyscy są szczęśliwi. On też - jakby nie było, za bilet zapłaciłem.

      Usuń
  8. Nie bardzo wiem, o co Ci naprawdę w tej notce chodziło. Jak znam artystów i "artystów", a paru znam, to im by się Lalka spodobała. Gdyby miała długie nogi i duże...oczy. Wali im czy ich sztuka, to sztuka, byle się sprzedała. I nie dotyczy to tylko malarzy. Okres romantyzmu mamy dawno za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobre pytanie, bo w postach publicystycznych z grubsza jest jasne, o co chodzi, ale ten post jest artystyczny, więc sprawa jest trudniejsza... tak z grubsza jest on szybką humoreską, modelową scenką obyczajową, która niejednokrotnie się rozgrywa w sytuacjach wspólnego obcowania ze sztuką, tudzież pokazuje możliwe sposoby tegoż obcowania... nie jest to post zbytnio zaangażowany, lecz raczej rozrywkowy, skłania się bardziej w kierunku zabawy, niż poważnej refleksji...
      ...
      aha, jeśli dobrze Cię zrozumiałem, to Lalka mogłaby być hostessą pomocną w sprzedaży produktów artystycznych?... to akurat jest prawda, że takie hostessy mogą spełniać taką rolę, dotyczy to zresztą różnych towarów, szczególnie zaś wtedy, gdy nie ograniczają się do samej biernej prezentacji swoich wdzięków, lecz aktywnie wchodząc w interakcję z potencjalnymi klientami... w sumie nie jest to nowe odkrycie, to wiadomo już od dawna...

      Usuń
  9. Tak nie bardzo wiem, o co Ci biega. Odbiór sztuki, szczególnie zaś współczesnej jest tak samo skomplikowany jak motywy jej tworzenia. W mojej ocenie, najgorsze, co może się przytrafić oglądającemu to próba znalezienia sensu i rozpoznania kształtów. Jedyne co podlega dyskusji, i wtedy ta dyskusja ma sens, to mowa o wrażeniach kompozycyjnych i kolorystycznych, a te zawsze będę różne u każdego odbiorcy. Jedno jest pewne – kobiety, jako te, które potrafią rozróżnić i nazwać zdecydowanie więcej kolorów, są w zdecydowanie lepszej pozycji od mężczyzn. BYć może artyści współcześni o tym dobrze wiedzą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie... czy w sztuce musi o coś biegać?... może czasem chodzi o to, by tylko coś pokazać, licząc na to, że ktoś nie będzie zajęty oglądaniem własnych myśli i to coś zobaczy?...

      Usuń
  10. Wiesz, sztuka współczesna nie zawsze trafia prosto do serca. Często wymaga przemyślenia, co malarz- artysta miał na myśli...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę to trochę odwrotnie... wiele produktów sztuki współczesnej właśnie dlatego jest nie do przyjęcia, bo odbiorca próbuje je ogarnąć myśleniem, które zagłusza przekaz targetowany do serca i w tym momencie kicha powstaje już na starcie...
      wróćmy do tego palca i Księżyca... swoją krótką perorę na ten temat Bruce poprzedził słowami: "Nie myśl! Czuj!"...
      pozdrawiam :)...

      Usuń
  11. Oglądając ten obraz poczułem się nieco tak, jak by ktoś mi ukradł pomysł. Kilka lat temu "wyhodowałem" takie coś:
    https://bezkomentarza.files.wordpress.com/2018/06/a2.jpg?w=640
    i opublikowałem to na blogu. Reakcje były różne, ale dopiero, gdy zorientowano się co to za kwiatek.
    "Sztuka odbioru sztuki to faktycznie sztuka dla sztuki". Nie chcąc się zagłębiać bliżej, wspomnę tylko, że nawet "ten sam człowiek, konsumując ten sam akt sztuki, będzie reagował zupełnie inaczej", i w zależności od: okoliczności, środowiska (galeria, ulica, dom), pory dnia (biorytmy), stanu psychofizycznego (kawa, ogłupiacz, itp.), poziomu nasycenia sztuką (przesyt, głód), czasu trwania odbioru, itp., itd., ...

    PS. Moim zdaniem i bez tych palców można się domyślić o jaki przekaz chodziło autorowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co to za kwiatek pod tym linkiem?... botanik ze mnie słaby, nie zawsze odróżnię nawet Cannabis sativa od Cannabis indica, tyle jest teraz krzyżówek i hybryd, ale po mojemu to chyba jakiś storczyk?...
      przy okazji przypomniał mi się kawał, w który badano żołnierzy psychologicznie pytając ich z czym im się kojarzy biała chusteczka... różne były odpowiedzi, jednemu się kojarzyło z własnymi butami, drugiemu z mundurem, trzeciemu z karabinem, etc i każdy jakoś to uzasadniał, ale skasował wszystkich koleś, któremu biała chusteczka kojarzyła się z piczką, a to z tego prostego powodu, że jemu wszystko się kojarzyło z piczką...

      Usuń
    2. Ten kwiatek to dla ponad 90% jest zwykły falenopsis (storczykiem), niektórzy jednak widzą w tym waginę.
      Pisałem o tym tutaj:
      https://bezkomentarza.wordpress.com/2018/06/09/seks-pornografia-czy-tylko-zludzenia-optyczne/#comments
      Przypomniało mi się, gdy czytałem Twój post.

      Usuń
    3. podobieństwo waginalne też zauważyłem, jak najbardziej, moje libido działa bez zarzutu, więc sama podświadomość to skojarzenie mi podsunęła... przy okazji też czytałem wtedy /ileś tam dni temu/ tekst tego Twojego posta, więc to tym bardziej pomogło mi zatrybić o co chodzi w fotce... tak w ogóle, to wcześniej już widywałem podobne, też storczyków, choć nie tylko i niekoniecznie...
      teraz też zresztą widzę, bo przed napisaniem tego zdania spytałem wujka Gugla o "pussy flower" i odpowiedział mi całym zbiorem fotek i obrazków kwietnych cipek...

      Usuń
    4. Z tym pomysłem, który rzekomo ktoś mi ukradł to był oczywiście żart, chociaż ... Wyprodukowałem tego kwiatka nie po to, aby zrobić z niego waginę, ale podkreślić to jak łatwo storczyki potrafią nas zwieść na manowce, dlatego na moim blogu znalazł się w kontekście kwiatów (foto-anzai) i seksu (bez komentarza). Na Twoim blogu także - wg mnie - pasował, więc go umieściłem.
      Co do odbioru sztuki, w zasadzie obojętne z jakiej epoki, to jednak poza tym co Czytelnicy napisali - a więc, że np.: ważna jest treść, forma, przekaz, czytelność odbioru, techniki wykonania, ogólny wyraz, itp. itd., - ja bym dodał, że równie ważne, a może i najważniejsze, jest: a/ poznanie motywu jaki skłonił autora do tworzenia danego dzieła, b/ ogólny poziom jego umiejętności, i c/ droga kariery zawodowej.
      Przecież kilka kresek potrafi np. namalować Picasso, ale i ...słoń:
      https://userscontent2.emaze.com/images/8740ad18-29df-4484-abfa-94a76169a2d8/58eb9c01ceb06208455e15d0cd7ecd0d.jpg
      Tylko, że w przypadku Picassa, "znający jego twórczość", patrzą na te kreski i przed oczyma przesuwa im się cały niezwykle barwny życiorys genialnego artysty, który poznał wszystkie tajniki malarstwa zaczynając od naturalizmu a kończąc na abstrakcjonizmie. I na tym chyba także polega sztuka odbioru. Bo przecież słoń to nie Picasso ...

      Usuń
    5. okay, ale to wszystko to dla mnie nie jest oglądanie obrazu /lub np. słuchanie utworu muzycznego/ sensu stricto, lecz myślenie indukowane tym obrazem... czyste oglądanie /słuchanie/ jest wtedy, gdy nie ma myślenia... nie jest wtedy istotna informacja, kto popełnił dany wytwór sztuki, czy np. słoń, czy znany artysta...
      natomiast jak najbardziej się zgadzam z tymi uwagami, które padły na forum, ale z tym zastrzeżeniem, że one wszystkie dotyczą intelektualnego odbioru sztuki, a nie percepowania jej jako takiej...

      Usuń
    6. Pewno pozostaniemy na swoich, zaskakująco odległych pozycjach, ale może jeszcze spróbuję. Konsumpcja sztuki (uogólniamy, że chodzi o wszystko co stworzył człowiek nie dla użytku, a dla rozrywki i kształcenia) nie jest możliwa bez uruchomienia towarzyszących procesów myślowych. Mało tego, jakby się znalazł taki okaz, który konsumuje tylko to co mu się podoba, i nie obciąża jego łepetyny, to w kwestii rozwoju kultury chyba byśmy nie wyszli z epoki walki o ogień. ;)
      Skoro przykładu Picassa nie trawisz, to jak odnosisz się np. do innej skrajnej twórczości Nikifora, przedstawiciela prymitywizmu. Przecież w jego przypadku nie chodzi o piękno obrazu, czy chociażby o wrażenia estetyczno - artystyczne, ale m.in. o przybliżenie sztuki ludowej (ludów prymitywnych, egzotycznych, nieznanych). Dzięki Nikiforowi poznaliśmy np. Kraków jako także miejsce kiczowatości i jarmarczności. Nie jestem specjalistą, ale podejrzewam, że właśnie podłożem prymitywizmu karmiły się ówczesne kierunki impresjonizmu, symbolizmu, czy nawet dadaizmu.

      Usuń
    7. nie czuję, bym był na jakiejś pozycji, bo nie widzę antagonizmu zdań, pokazuję jedynie różne sposoby obcowania ze sztuką, a może raczej stany umysłu, które za takim,czy innym sposobem stoją, zaś jednym z nich jest sposób, który (umownie) nazwałem "czystym", czyli niezaburzonym dyskursywnym myśleniem, gdy umysł jest w stanie "przed myśleniem" /nie mylić z bezmyślnością/... zaś Twoje wypowiedzi omawiają odbiór intelektualny, gdzie (dyskursywne) myślenie jest integralnym elementem...
      do użycia Picassa nic nie mam, to przykład taki sam dobry, jak każdy inny, także Nikifor, to w tym momencie jest bez znaczenia... gdy piszesz, że dzięki temu ostatniemu coś poznaliśmy, to wciąż dotyczy to tego samego intelektualnego odbioru... czysty odbiór polega zaś na oglądaniu bez obciążania sobie umysłu tym całym myślowym bagażem związanym z osobą autora lub okolicznościami związanymi z nim i samym dziełem... gdy się ogląda "po prostu" to w umyśle nie ma w tym momencie myślenia o stylach i nazwach tych stylów...

      Usuń
    8. p.s. od strony twórcy sprawa wygląda zresztą podobnie... jedni tworzą w sposób bardziej intelektualny, wystudiowany, wręcz wyrachowany, drudzy bardziej spontanicznie, "po prostu", z umysłem "przed myśleniem"... pojęcia nie mam, co się działo w umyśle Nikifora podczas malowania, ale intuicja mi mówi, że był bliższy tej drugiej grupy, a na pewno już nie planował nikomu nic przybliżać /np. sztuki ludowej/...

      Usuń
    9. PKanalia16/6/18 13:57
      Chyba masz rację, że nie ma co doszukiwać się większej różnicy zdań. Ja bardziej zwracam uwagę na proces tworzenia sztuki, i dopiero potem na odbiór, a Ty bardziej na jej odbiór. Dlatego podałem skrajne przypadki przy których "czysty odbiór sztuki przed myśleniem" może się nie sprawdzić. Przecież każdy, gdy po raz pierwszy widzi obrazki np. Nikifora (i Picassa) to zlekceważy je uznając, że to dzieło jakiegoś idioty, albo mało rozgarniętego dzieciaka.
      Dopiero w bardziej trwałych wytworach sztuki (n.p. architektura) z okresu manieryzmu, czy secesji zaczynamy się zastanawiać "dlaczego komuś się tak popierdzieliło w głowie". I dopiero wtedy zagłębiamy się w meandry tajemnic tworzenia. Ale może się mylę.

      PKanalia16/6/18 14:09
      Większość dzieł wybitnych malarzy zyskuje na wartości dopiero po śmierci autora, i to wtedy dorabia się im legendę "co poeta miał na myśli". Pewno, że Nikifor nic nie chciał przybliżać, ale doskonale przybliżył. ;) :-D
      Podejrzewam, że tworzył na zasadzie "muszę, bo się uduszę", ale nie chcę otwierać nowego wątku, bo Nikifora podałem tylko jako przykład.

      Usuń
  12. a to jest prawdziwy obraz??
    ekhm... generalnie są i dziwniejsze rzeczy określane mianem sztuki.
    kiedyś jako wydarzenie artystyczne określono zamknięcie się jakiegoś gościa na 7 dni w kamieniu. i wielu się tym faktem zachwycało :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówisz, że w kamieniu się zamknięcie?... dobre...
      https://youtu.be/6cj4iHSGWn0
      https://youtu.be/ZgM-sf0sF5k

      Usuń
    2. aha, sam obraz nie wiem, czy jest prawdziwy, być może jest to tylko grafika komputerowa, której użyłem, aby ten obraz zagrała w scence...

      Usuń
  13. Nie ma obrazów takich jakie są. Jest tysiące obrazów, każdy w innej głowie.

    Nigdy nikogo nie biorę ze sobą. Nawet jeśli to jest kot :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z grubsza statystycznie masz rację, bo rzeczy /także obrazy/ takie jakie są widywane są niezbyt często... trochę częściej je widują ludzie oświeceni i to też nie zawsze, ale ich ilość na świecie mieści się w granicach błędu statystycznego...
      ...
      tak sobie teraz pomyślałem, że np. serwal na smyczy chyba by nie przeszkadzał, to są bardzo grzeczne koty, ale gdy wyobraziłem sobie to zbiegowisko egzaltowanych paniuś chcących go pogłaskać wyszło mi, że to też nie byłaby dobra sytuacja...

      Usuń
    2. Niektórzy filozofowie twierdzili, że rzeczy nie widuje się nigdy takimi jakimi są, bo nie mamy do tego narzędzi. Osobiście nie lubię wielkich kwantyfikatorów, ale za pojęciem ludzi oświeconych nie przepadam. Bo nie wiem, co to znaczy, a mam wrażenie, że Ci co mówią, że wiedzą, tylko udają :-)

      Serwal mógłby co najwyżej pójść ze mną w tym samym kierunku. Ale zabierać go ze sobą? Wielki kwantyfikator :-D

      Usuń
    3. Zaraz, zaraz..., a kot Behemot?

      Usuń
    4. akurat narzędzie jest, ale o tym szkicowo projektuję osobny post kiedyś tam... nie ma za to narzędzi, by poznać wszystko, ale nie na tym polega oświecenie...
      z tym mówieniem to faktycznie istnieje taka maniera, by nie mówić, że jest się oświeconym, ale dla mnie to tylko maniera właśnie...
      ...
      serwal przyplątał mi się do głowy przypadkiem i był to konkretny serwal... czasem chodził na smyczy, ale w ramach dobrowolnej umowy, a nie przymusu...
      ...
      u mnie kiedyś mieszkał nie Behemoth, lecz Belphegor /dla przyjaciół Funiek/, który potrafił się teleportować, ale to był taki leniuch i olewus, że do galerii obrazów z pewnością by się nie wybrał, jego nawet obrazki w domu nie interesowały... za to lubił kontemplować puste ściany w słoneczne dni... one były puste dla mnie, ale dla kota taka ściana potrafi być zaiste psychodeliczna...

      Usuń
  14. Ze sztuką jest, jak z książką
    Każdy ma inną historię do przekazania
    I każdy zinterpretuje ją na swój sposób
    Fakt w kinie się milczy przed obrazki stoi
    A przy kawie opowiada
    Pozdro
    https://londynsrondyn.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, czy koniecznie trzeba interpretować?... przecież można tylko być w tej sytuacji... co prawda sporo zależy od rodzaju sztuki, ale nawet przy literaturze jest to możliwe...
      ...
      od czasów, gdy wprowadzono popcorn do kin milczeć jest łatwiej...
      pozdro :)...

      Usuń
  15. Hmmm...Sztuka powiadasz...No skoro tak, to jedyne, co mi teraz przychodzi do głowy, to słowa mojego małżonka, gdy twierdzi, że właśnie sprzątnął mieszkanie. Rzut mojego, nie pozostawia wątpliwości, co do fachowości wykonanej pracy, wiec często słyszę "Nie oceniaj, tylko doceń"
    A zatem w kontekście owej sztuki, którą tu promujesz...doceniam :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słowo "promować" robi ostatnio jakąś niezrozumiałą dla mnie karierę... określa się nim coraz więcej ludzkich działań... czasem nawet dochodzi do sytuacji, gdy ludzie z góry już zakładają to "promowanie", nie dopuszczając do siebie myśli, że jakiś przekaz informacji może go nie zawierać... chyba jestem jakiś mocno niedzisiejszy, bo im bardziej analizuję tego swojego posta, im uważniej mu się przyglądam, tym bardziej żadnego "promowania" czegokolwiek w nim nie dostrzegam...
      tedy mam pytanie, a raczej prośbę... pokaż mi, opisz, gdzie ono jest?...

      Usuń
  16. Przyznaję- nie czytałam komentarzy, mogę coś powtórzyć. Najpierw o fotce- co się Wam z Anzai ostatnio o "porno" spisało/zgadało? Tam "storczyk" tu "tipsy", a wszystko w oprawce porno, ale nie za porno.
    Teraz o pannach- chyba jednak wolę, kiedy ktoś komentuje to, co ogląda. Nawet tak siermiężnie jak Lalka. Coś tam się w tej łepetynie wałkuje, co dociera, jest proces:):):)Milczenie podczas oglądania jest dwuznaczne- albo podziwiam, bo wiem, albo milczę, bo nie chcę się zbłaźnić w jakikolwiek sposób. Co prawda, komentując też można się zbłaźnić, ale jest podstawa do dyskusji. A o to przecież chodzi, by dzieło sztuki skomentować, przedyskutować, wyrazić o nim opinię. Nawet stwierdzenie: podoba mi się, nie podoba mi się, jest cenne. Czy to ocena? Nie czarujmy się, każdy artysta w jakiś sposób łaknie oceny, oczekuje na nią. Jeżeli twierdzi, że jest inaczej, to chyba nie ma szacunku do swojej pracy. A kogo ocena dla niego się liczy? To chyba zależy od celu, w jakim dana praca została wykonana.
    ja staram się przyswajać każdy rodzaj sztuki. Nawet tę przysłowiową czarną kropkę na biały tle. Na ogół kwituję coś stwierdzeniem: to chciałabym mieć, to jest dla mnie zbyt ciężkie, albo źle/dobrze czułabym się patrząc na taki obraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakie znowu porno /nawet w cudzysłowiu/, gdzieś to dojrzała w mojej rozmowie z Anzai?... przyznam, że ten kawałek Twojego komentarza przeczytałem ze stanowczym zdumieniem...
      ...
      milczeć można także z czystej grzeczności, by nie przeszkadzać drugiej osobie oglądać wałkując w głowie pytanie "co on(a) w tym widzi"? :)...
      ...
      no tak, ocena wstępna: "to się nadaje do kontemplacji w domu" i ewentualne kupienie dzieła to też jest ocena...

      Usuń
    2. Nie w Twojej rozmowie tutaj z Anzai, tylko tematycznie trochę zbiegliście się i tyle. On o porno, Ty ukazując "dzieło sztuki", które może się niektórym już kojarzyć z porno. A mnie się te dwa posty po prostu "zbiegły":):):)
      O odbiorze sztuki decyduje również doświadczenie, wiedza i udział w jej prezentacji. Można też mówić o kształtowaniu gustów i umiejętności odbioru sztuki, o kształceniu do bycia w kulturze i odbiorze kultury, nie mówiąc o umiejętności i zasadach jej tworzenia. To jest moja działka, wiesz, a Ty masz blog bardziej na luzie, choć poruszasz tematy poważne. Nie będę truła:.
      Lalka jest na najlepszej drodze do wykształcenia w sobie motywacji do odbioru sztuki/kultury. Ma w sobie pewną ciekawość i niekoniecznie dotyczy ona ceny obrazu.

      Usuń
    3. nie komentowałem pod tamtym Anzai'owym postem m.in. dlatego, gdyż się nie chciało mi się wkręcać w dyskusję na temat definicji porno... ale skoro o porno mowa, to zdziwiłbym się, gdyby komuś obrazek z mojego posta skojarzył się z porno, z drugiej strony jednak ludzie potrafią mieć tak przezabawne pomysły w dopatrywaniu się porno tam, gdzie tego porno nie ma, że w sumie nie powinno mnie to dziwić...

      Usuń
  17. Każdy sposób patrzenia na sztukę jest dobry zarówno ten intuicyjny jak i bardziej naukowy, poukładany. Problem zaczyna się wtedy, gdy jedna strona zaczyna narzucać swój sposób widzenia sztuki drugiej osobie próbując uciszyć, lekceważyć opinie swojej partnerki, partnera. Tak też się dzieję w innych tematach społecznych, politycznych itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli temu drugiemu towarzyszy ocena, to trudno mówić o naukowości, ale mniejsza o słowa, rozumiem, o co Ci chodzi... za to narzucanie swojego sposobu widzenia może mieć miejsce w sposób nieświadomy np. w teatrze lub filharmonii, gdy ktoś zaśnie... samo spanie to jeszcze nie problem, narzucanie zaczyna się, gdy ten ktoś zaczyna chrapać :)...

      Usuń
  18. Lubię oglądać sztukę z kimś, z kim jednak mogę się nasycić obrazami, ale i podzielić wrażeniami. I nie przeszkadza mi to w odbiorze dzieła. Wprost przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się nazywa "podzielność uwagi"... zresztą w galerii nie jest ona potrzebna, bo jest czas na wszystko, trochę inaczej jest w kinie, teatrze lub na koncercie, gdy dzieło zmienia się dynamicznie w czasie...

      Usuń
  19. Ja właśnie lubię tworzyć w sztuce własną sztukę myśli i odbierać obrazy po swojemu. Palców w oku za to nie lubię ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ wszystko jest w najlepszym porządku... muzyki też czasem słuchamy na leżąco/siedząco/etc, a czasem na tańcząco, do tego jeszcze z PRZEMYŚLANĄ choreografią :)

      Usuń