20 listopada 2016

W co się bawić, by się bawić w święto narodowe?

Dla co poniektórych kontrowersyjna jest już sama data. Nawet o nią Polacy gotowi dać sobie po dziobach, co dopiero o detale tej konkretnej, która jest. Tak to sobie ongiś pomyślałem, że chyba jedynym wyjątkiem byłaby data bitwy pod Grunwaldem. Więc może to ją przyjąć jako święto narodowe?
Tą ostatnią puentę wypowiedziałem wtedy niestety, a może raczej na szczęście, w gronie "grunwaldowców", tak roboczo, umownie ich nazwę. Reakcja była natychmiastowa:
- Jeszcze tego, kurwa, brakuje do szczęścia, żeby państwo się zaczęło nam mieszać do "Grunwaldu"! To byłby początek końca tej imprezy.
Jakoś wybrnąłem mówiąc, że żartowałem, bo co racja, to racja. De facto sam nic do daty nie mam, dla mnie może być dowolna, jedynie pora roku mi nie pasuje, bo pogoda tego dnia rzadko bywa przyjazna dla ulicznego świętowania. Zaś samo świętowanie? Właście to nie ma się czego czepiać. Mamy oficjalny rytuał państwowy, atrakcję dla turystów, czy innych gapiów, tak jak wszędzie. Co prawda tego roku był wtręt prywatny, obchody pewnej żałoby, ale to było tylko tak, chwilowo, na czas podłej zmiany. Poza tym wszystko jest okay, ludzie obchodzą święto tak, jak chcą, mamy pluralizm, jakby nie było, tak? Jednak prezydentu Maliniaku ten pluralizm chyba przeszkadza, tak ma widać nakazane przez narodowe prezesu narodu. Sam zresztą mówił kiedyś, że chce Polski konserwatywnej, zaś jak wiadomo ta ideologia, konserwatyzm znaczy, niewiele się różni od komunizmu. Czyli wszyscy mają myśleć tak samo, mają mieć taki sam gust, maszerować grzecznie, równo, sztywno, jak bozia nakazała. Ma być ład, porządek, karny posłuch autorytetom moralnym, obyczajowym, tudzież modowym. Celem zaś jest homogenizacja mas ludzkich, społeczeństwo roju. Tak więc za dwa lata ma nie być żadnego "róbta, co chceta", tylko jeden wspólny pochód ku świetlanej przyszłości. No cóż, niech tam sobie próbują, wyjdzie kupa jak zwykle. Zakładając, że podła zmiana dotrwa. Temat już był przerabiany kiedyś, za tak zwanej "komuny". Tak się maszerowało, aż się rozleciało. Czyli powodzenia życzy kominiarz...
...
Jednak pomimo pozytywu, jakim jest ów pluralizm, wiele osób ma z tym świętem pewien problem, że jednak coś jest nie tak. Istota tej sprawy tkwi w samym sposobie, formule świętowania. Wszyscy się uparli na jakieś marsze, czy inne demonstracje, coś chcą nimi załatwić, politycznego lub społecznego. Poważne to jest aż do womitu, zero zabawy, a przecież święta są po to, by było wesoło. Tak? No, może poza Świętem Zmarłych, ale ono też ma swoje Halloween dzień wcześniej, tak dla równowagi. Bawić się marszem, na którym chodzi o to, by drzeć japę, a czasem komuś dać po głowie mogą naziole, ich trzeba zrozumieć, bo inaczej nie umieją. Tak swoją drogą, to nie wiem, co oni mają do Indian, że tak chcą ich tłuc narzędziami, raz rolniczymi, raz kowalskimi. Ale czy normalnych, cywilizowanych ludzi nie stać na to, by wymyśleć coś ciekawszego, niż konkurowanie z naziolami na marsze, sprowadzanie się do poziomu tego buractwa? Czy nie potrafią po prostu spotkać się razem, pośmiać, wyluzować, nawet powariować co nieco? Żeby nie było, to wcale nie znaczy, że marsze lub pochody są złe, jako takie. Ale na wesoło, bez tej całej nadętej, napuszonej powagi. Tej powagi nie ma na corocznym Woodstocku, tej powagi też nie było na Światowych Dniach Młodzieży /nie licząc części oficjalnej, gdy miał miejsce jakiś tam rytuał religijny/, tej powagi nie ma na Wolinie podczas Festiwalu Słowian i Wikingów, nie ma jej również na wspomnianym na początku "Grunwaldzie". Na tym ostatnim jest co najwyżej wzmożona uwaga, by koledze za mocno żelastwem nie przyłożyć. Czyli można? Można, Polak potrafi, jak widać na załączonych przykładach.
Skoro mamy odpowiedź na pytanie "czy?", pora uruchomić pytanie "jak?". Tu pomysłów może być wiele. Najprostszy, to po prostu zakazać wszelkich manifestacji politycznych. No, ale to chyba raczej, do tego na pewno, nie tędy droga. Jest to antypomysł, przykład "maliniaczego myślenia" właśnie, próba dekretowania sposobu świętowania. A przecież nie w tym rzecz, by państwo robiło za ludzi coś, co jak zwykle będzie bez sensu. Tu o spontan chodzi, inicjatywy, pomysły niejako "oddolne", od samych świętujących.
Kilka lat temu, bodajże pięć, miała miejsce niezła zadyma na warszawskim eM-De-eM-ie. Nie wiadomo do końca, kto zaczął, czy naziole, czy jakieś łby na usługach policji, ale gdy podłączyło się jeszcze, tak dla sportu kilku miejscowych rozrabiaków, było już zaiste ciekawie, aż za ciekawie. Zaś wygrana była wtedy policja, która potem dostała podwyżki. Roztoczyłem wtedy taką wizję, fantazję, że nagle ze wszystkich bram wyskakują różne wesołe przebierańce, klowni, artyści uliczni, grajkowie, performerzy, tudzież sprzedawcy balonów, czy innych jarmarcznych gadżetów. To by dopiero było! Wyobraźmy sobie zamaskowanego, zakapturzonego naziola, który nagle wychodzi na kompletnego już idiotę, gdy go dookoła otaczają postacie z zupełnie innej bajki. Taki łeb może się tylko popłakać, pochlastać, albo wyluzować i dołączyć do wesołej zabawy.
Obecnie by to raczej nie przeszło, kolumny marszowe są zbyt zwarte na taki wjazd freaków, ale można prościej. Przy minimalnej pomocy władz miasta, bo tak całkiem bez nich się nie da. Jakieś służby publiczne, ratownictwo medyczne, policja, straż pożarna, coś tam jeszcze, za to się w końcu płaci podatki. Ale na tym koniec. Teraz po prostu wystarczy odgrodzić większy obszar centrum miasta od ruchu aut i niech się dzieje. Tylko naziolom można wydzielić zamknięty kawałek ulicy, bo skoro nie umieją inaczej, to niech sobie maszerują gdzie chcą, na drugi brzeg Wisły na ten przykład, jak do tej pory i niech się tam kiszą. Umieją, czy nie umieją, to jednak też są obywatelami, nie karzmy ich za chorobę, tylko za ewentualne rozrabianie. Zaś centrum miasta niech pozostanie strefą wolną dla różnych pomysłów, działań artystycznych, spotkań towarzyskich, różnych takich innych. Jest wesoło, kolorowo, twórczo, na luzie. Tak?
...
Teraz zaś pora, by każdy odpowiedział sobie na pytanie, jak chce się bawić podczas święta narodowego za rok, czy za dwa. Tak, jak lubi, czy tak, jak mu system każe, że ma lubić? Nikt tak naprawdę nie wie, ile jeszcze potrwa to całe nieporozumienie, zwane powszechnie "podłą zmianą", więc trzeba być otwartym, tudzież gotowym na każdy wariant tego, co być może.

34 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. nie wiem co odpowiedzieć, bo nie mam do końca przepracowanego tematu przyjmowania pozytywnych informacji zwrotnych...

      Usuń
  2. w sumie to masz dużo racji, bo co roku te obchody to jakieś zamieszki, marsze też powinny być już przeszłością,
    spotkania, wspólne śpiewy, tak jak u nas na Rynku, można dać upust swoim walorom głosowym /śmiech/...pomysłów jest wiele...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, i właśnie... po co się napieprzać po głowach, skoro jest tyle fajnych zabaw nie pozbawionych elementów rywalizacji... choćby klasyczne już wyścigi w workach... niech będzie, że z cukrowym narodowym białym orzełkiem w zębach... żeby było tak patriotycznie...

      Usuń
  3. Czytam...czytam... i zupełnie od tematu, przyszło mi na myśl, że te wojny na pomidory, czy inne farbki w różnych krajach, to jest niezły sposób na rozładowanie emocji, napięcia, agresji... I chyba potem oni już świetują bawiąc się. U nas w tradycji jest jajko...:):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat na tym to polega, że różne święta są naturalnym mechanizmem, by ludzie mogli się oderwać, odreagować, oderwać od rutyny życia... tak mają już ponoć szympansy... ale naga małpa uparła się, by to wszystko /sorry/ spierdolić...

      Usuń
    2. Wróć:) Naga polska maupa:):):) Jakaś durna cecha narodowa, wchowana. Przecież inne narody świętują odzyskanie niepodległości i inne święta radośnie, z paradami, festynami...
      Kurności, a my tylko apele smoleńksie uprawiamy.

      Usuń
    3. Szympansy w Zoo lubią bujać się na oponie:):) Widzę Maciarewicza podczas takiej zabawy:):):)

      Usuń
    4. szympans przynajmniej się buja na oponie i czerpie z tego jakąś radość, a Macierewicz chyba by ją zjadł ze złości... chociaż... jest to jakaś koncepcja... kiedy on ma urodziny?...

      Usuń
    5. @Jaskółka
      Też pomyślałam o pomidorowej bitwie - to by była zabawa :)))

      Usuń
  4. Jestem za luzem i zabawą, ale...my już chyba oduczyliśmy się bawić /w każdym razie bez wspomagaczy/. po.ba.s.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wspomagacze są w tym kraju nielegalne, poza tym jednym, "jedynym słusznym", po którym zresztą i tak niewielu umie się bawić...
      po.ba.s. :)...

      Usuń
  5. Nie wiem, ale mnie ta data do niczego w sensie logicznym nie przylega.Poza tym około połowy listopada to nie za bardzo jest się w co bawić na ulicy.Poza tym naszym rodakom jakoś marnie wychodzi uśmiech na usta, znacznie lepiej czują się tam słowa uznane za niecenzuralne i rączęta zaciśnięte w pięść i grożące.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może to rzeczywiście kwestia tej daty, pory roku?... osobiście jestem za losowaniem jakiejś daty z okresu kalendarzowego lata... co prawda głupawo by wyszło, gdyby wylosowano 22 lipca, ale trudno się mówi, umowa to umowa...
      miłego :)...

      Usuń
  6. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Skrajne postawy w sumie jak się człowiek im przegląda nie są aż tak daleko od siebie różne.

    Urodziłem się w `91 roku, więc czasów minionej władzy nie pamiętam, jednak to co teraz robi władza w jakiejś mierze wskazuje mi na to jak mogło wtedy życie wyglądać. Na szczęście nie doszło jeszcze do poważnych sytuacji jak dajmy na to aresztowania inaczej myślących czy przeciwników władzy, ale powoli chyba i na to się zanosi (choćby pani posłanka z PiS proponująca wydalić ateistów, muzułmanów, prawosławnych itd. jeśli ci nie będą znali Konstytucji). Co do samego święta dosłownie raz byłem w pobliżu marszu ONR, jak dla mnie za duża dzicz, hałas, zupełnie inne wartości. Na inne marsze raczej się nie wybiorę, bo nie lubię tłumów. W sumie święto to powinno być raczej radośnie obchodzone, w końcu niepodległość to rzecz z kategorii pozytywnych.

    Nieee... do Zachęty, jak dla mnie takie opary ,,elegancji" są na dłuższą metę mało strawne.

    ^_^ Co do Japonii zgadzam się również, to zupełnie inne podejście, nawet w porównaniu z ogólnym azjatyckim podejściem do towarzyskich sytuacji. Z tego co wiem w Japonii bardzo popularne jest karaoke, po pracy ludzie spotykają się w takich lokalach, nie przejmują się zbytnio swymi umiejętnościami i śpiewają. Może to też jest jakiś sposób na wspólne rozładowywanie napięć?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie nie bardzo, ona mówiła tylko centralnie o ateistach, muzułmanach i prawosławnych, o żadnym "itd" nie było już mowy, bo ona pojęcia nie ma, że istnieje jakieś "itd"...
      ...
      co prawda do powtórki w temacie pustych półek sklepowych z samym octem raczej nie dojdzie, ale hiperinflacja jest jak najbardziej niewykluczona... co do pałowania myślących niezależnie, używających mózgu, tego nie wiem... to może brzmi paradoksalnie, ale nadzieję upatruję w policji, która /pomijając niektóre przypadki/ sporo się zmieniła od tamtych czasów, więc może się zbuntuje... jednak gdy się rozwinie obecna koncepcja "obrony terytorialnej", może to zacząć nie za ciekawie wyglądać...
      pozdrawiam!...

      Usuń
  7. Miejmy nadzieję, że naziolska ideologia rozleci się tak jak PRL w drobny pył, ale sami się nie rozlecą trzeba im w tym pomóc;-)
    Jeśli chodzi o dzień niepodległości to Grunwald byłby lepszy o tyle, że święto odbywałoby się w lecie 15 lipca i moglibyśmy liczyć na piękną pogodę, która umożliwiałaby dobrą zabawę. A 11 listopad sprzyja raczej ponuremu nastrojowi z powodu obrzydłej pogody w tym dniu.
    Aby Święto Niepodległości było wspólnym świętem narodowym trzeba zakazać nie tylko manifestacji politycznych, ale także transparentów, bo jeden przyjdzie z transparentem poronionego płodu, drugi z krzyżem, trzeci ze zdjęciem tego faszysty Dmowskiego inny jeszcze z transparentem w obronie trybunału konstytucyjnego a jeszcze inny z transparentem Antify a jakby stanęli tak obok siebie to by się pozabijali za poglądy.Dlatego w tym dniu może być tylko flaga z orzełkiem lub bez, ale bez żadnych innych napisów także na fladze (bo takie pomysły mogą być ,aby ominąć zakaz transparentów). Jak nikt nie będzie wiedział, kto kim jest to jest szansa, że taki dzień może się udać. Innego rozwiązania nie ma
    Trzecia piosenka, którą wkleiłeś mi się podoba ma dziewczyna głos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. paradoks walki z naziolstwem polega na tym, że łatwo mentalnie wpaść w ten sam kanał... kiedyś znałem kilku ludzi z Antify, niektórzy byli przytomni, ale paru z nich niewiele się od nazioli różniło...
      a czy ta walka kiedyś będzie wygrana?... to tak, jakby pytać, czy można wyplenić całą głupotę świata... ją tylko można regularnie strzyc, niczym trawnik, ale o jakimś ostatecznym rozwiązaniu tej kwestii raczej mowy nie ma... czasem zdarza mi się wkręcać w idealizm, ale w tym temacie jestem realistą aż do bólu...
      ...
      kwestię zakazu transparentów już omówiłem, to byłoby wylanie dziecka z kąpielą... tu raczej chodzi o doprowadzenie do takiej sytuacji, by ktoś, kto przyjdzie z jakimś agitacyjnym gadżetem został "zabity" spontanicznym śmiechem... odgórnie się tego nie da zaprocedować...
      dlatego proponuję taką ogrodzoną enklawę uliczną dla faszystów, taki wybieg dla bydła, niech sobie gdzieś maszerują, robią z siebie idiotów ku uciesze widzów /a zresztą, kto by ich chciał oglądać?/, bawią się po swojemu taplając w własnym gnoju własnych chorych umysłów...
      ...
      dziewczyna zaiste pięknie śpiewa, ale istotne też jest, co śpiewa, bo rozumiem, że oryginał znasz?...

      Usuń
    2. Wiem masz podejście takie wolnościowe, ale mi chodziło o zakazanie tych transparentów WSZYSTKIM grupom manifestujących a po ich zlikwidowaniu WSZYSTKICH zaprosić do wspólnej radosnej zabawy, czyli na Happeningi, biegi itd. tak jak jest w innych krajach europejskich czy USA. Nie chodzi o to, aby zakazać transparentów i pozostawić samym sobie, ale aby wymieszać te wszystkie środowiska a nóż okaże się, że przeciwnik polityczny nie jest strasznym demonem, którego należy się bać. I takim sposobem mielibyśmy wspólne święta narodowe. Natomiast, jeśli ktoś chce manifestować politycznie niech robi to w inny dzień. W ogóle uważam, że manifestowanie powinno mieć jakiś cel np. niezgadzanie się z czymś, załatwianie poprzez protesty jakiś problemów tak jak zrobiły to kobiety w czarny poniedziałek, wtedy ma się szanse coś zmienić a nie manifestować dla samej manifestacji, jak robią Naziole.
      Natomiast twoja metoda jest dobra, ale za jakiś czas, kiedy większość ludzi wyluzuję i wyleczy się z tych chorych manifestacji
      Tak znam tą piosenkę śpiewał ja John Lennon
      Pozdrówki

      Usuń
  8. O to fakt, prywatne wojsko pana Macierewicza jak niektórzy określają WOT mogą być groźniejsze od wszelkich kiboli, neonazistów i im podobnym. Nie mam bowiem zaufania co do tematu broni palnej, a jak wiadomo z nią już nie ma właściwie żartów.

    Trochę ze strachem patrzę na próby lewicy w Polsce mające na celu jako taką odbudowę i zjednoczenie. Jak tak dalej pójdzie to nie wiem na kogo będę głosował (choć pewnie do wyborów powstaną jakieś przeróżne koalicje, nowe partie, cuda wszelakie na kiju).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. decyzję o głosowaniu, na kogo, to ja podejmuję tuż przed wyborami, więc na razie głowy sobie tym nie zawracam... zresztą, zakładając, że będą o normalnym czasie, to wcześniej będą wybory do samorządów i tu się rozstrzygnie "walka o Polskę", chwila prawdy, czy ludzie chcą, by "podła zmiana" tą Polskę rozwaliła do końca, czy nie...
      pozdrawiam!...

      Usuń
  9. W sumie masz rację. Do końca nie wiadomo nigdy kto w jakich szeregach przystąpi do zmagań wyborczych (te wszystkie plany opozycji o stworzeniu koalicji anty PiS, jakieś tam umawianie się, inne kwestie). A potem sprawa się kończy tak jak z Lewicą co się zjednoczyła ostatnio.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawić się w Święto Narodowe?! Ależ to zupełnie obca nam kultura jhak wspomniany przez Cie halloween czy Walentynki.
      "Nie będzie ........... (tu wpisać aktualnego i dyżurnego wroga) pluł nam w twarz!".
      Na dobicie jedna z mych fraszek:

      Wierszami się karmi, z wieczora i z rana,
      Rzeczpospolita Kartoflana,
      Littera docet, littera nocet,
      Mam szanse na 40% !

      pacia

      Usuń
    2. @Andrzej - Art Klater...
      to w ogóle jest szerszy problem... pominę już kwestię rocznic smutnych wydarzeń, ale nawet rocznice tych radosnych, pozytywnych "muszą" się odbywać w klimacie gniewiści /neologizm Mistrza S.Lema/... jedyna radocha podczas obchodów jest tylko wtedy, gdy jakiś "wróg", urojony zresztą, pośliźnie się na... powiedzmy, że na odchodzie...
      bulba :)...

      Usuń
    3. @Pkanalia
      Bo naród polski ma powody do gniewu, wiesz, zabory, powstania i inne takie, ojejku, jejku, jej! Łomójbożejedyny :)

      Usuń
  10. @Pkanalia
    Wszystkiemu winny listopad, gdyby to święto przełożyć na czerwiec, to zamiast tłumów z racami, w tv oglądalibyśmy tulące się do siebie rodzinki na kocach piknikowych :))) Wyobraź sobie kocyk przed Pałacem Prezydenckim, a tam, na tym kraciastym kocyku, w blaskach zachodzącego słońca, przytuleni do siebie - Maliniak i Naczelnik, ech, wiosna....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na kraciastym, mówisz?... hm... to by był dopiero narodowy comin' out :)...

      Usuń
  11. Myślę, myślę i zdaje się, że nic mądrego, ale i głupiego w sprawie obchodów nie wymyślę. No nie wiem, dlaczego niektórzy muszą raz w roku prezentować swoją dumę narodową tak z przytupem i stukotem o bruk z racą w jednej ręce i flagą na kiju w drugiej. Szczerze? To nie lubię święta niepodległości, bo co świętujemy? Niepodległość odzyskujemy i odzyskujemy i okazuje się, że nie odzyskaliśmy jej jeszcze tak do końca. Ktoś nam mówi, że dopiero teraz wstajemy z kolan, ktoś inny udowadnia, że właśnie teraz tracimy niepodległość.
    Naród uległ i podległ "Naczelnikowi z Żoliborza".
    A na Grunwaldzie byłam trzy razy dużym samochodem, najstarszy potomek prowadził, a my stara gwardia zdarliśmy gardła śpiewając "w stepie szerokim" ile w tym było dumy narodowej...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż, "grunwaldowcy" bardzo szybko mnie przekonali, że plotę bzdury, ale tak sobie teraz pomyślałem, że obym wtedy nie wykrakał, przynajmniej częściowo... w obecnych czasach tępienia organizacji pozarządowych i społeczeństwa obywatelskiego nie można wykluczyć, że państwo zawłaszczy także i tą imprezę... w programie rzecz jasna apel smoleński podczas wręczania dwóch nagich mieczy...
      a kysz, lepiej sobie tego nie wyobrażajmy, bo się Macierewicz potem przyśni w nocy /nieważne, czy w hełmie rycerskim, czy bez, skoro łeb i tak zakuty/ i do rana już oka nie zmrużymy...
      pozdrawiam :)...

      Usuń
  12. "Partia marksistowska musi być partią narodową. Upraszczając zagadnienie można by powiedzieć, że partię naszą należy nauczać marksizmu polskiego." - oto maksyma dawnego, patriotycznego przywódcy (tego, którego żaden polski, internetowy konserwatysta nigdy nie ośmieliłby się skrytykować). Kultura równych kroków musi nam wejść w krew, a wichrzycieli wyślemy w kamasze albo na rekolekcje ("Utwór ten zawiera jednocześnie pornograficzne obrzydliwości, na jakie może zdobyć się tylko człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoku, człowiek o moralności alfonsa.") Będziemy też dbali o ziemię dla ziemniaków i maliny dla Maliniaków ("Wilcza natura imperializmu niemieckiego nie zmieniła się od czasów Ulricha von Jungingena do czasów Konrada Adenauera"), nasza rewolucyjna czujność nie pozwoli sprowadzić zdrowej tkanki społeczeństwa na manowce ("Mogę powiedzieć tylko jedno: na kontrrewolucyjną działalność pod taką czy inną formą i postacią, na opluwanie partii, na opluwanie socjalizmu my nie pozwolimy"). Tak nam dopomóż Wódz!
    On Cloud Nine (w imieniu Nowej, Wspaniałej Zmiany)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, i wychodzi na to, że taki marksizm narodowy jest wprowadzany obecnie w życie... ostatnio mnie szalenie rozbawiło znalezienie "winnych" stanu polskiej gospodarki... co prawda nie użyto w stosunku do złośliwie nieinwestujących przedsiębiorców fraz typu "szkodnicy", "elementy antysocjalistyczne", czy "wrogowie ludu", ale w końcu każdy język ewoluuje, zmienia się w czasie, więc także żargon marksistowski, nowomowa, czy prawdziomowa wszelaka podlega temu prawidłu...

      Usuń
  13. Tak porównując warszawską paradę nazioli do St. Patrics Day w Irlandii:
    W Warszawie lezie banda nadętych patałachów, którzy nic nie mają Polsce do zaoferowania prócz zadymy- i to widać, słychać i czuć. Lezą, dra ryje, bluzgają, odgrażają się niewidocznemu wrogowi, czasem coś zniszczą (podobno leżąca kostka ich prowokuje- nie znam tego schorzenia, ale chorego na nie nazwę "pojeb właściwy"). Jeżeli noszą jakieś barwy- to w sposób nieuprawniony, bo ani nie należą do służb mundurowych, ani organizacji konspiracyjnych, których tradycje rzekomo chcą kultywować, ani do klubów sportowych (kibolstwo- chlanie, ćpanie i zadymy, to nie członkowstwo w klubie).
    W Irlandii muzycy grają, kolekcjonerzy aut i motocykli prezentują swoje kolekcje, akrobaci wykonują figury akrobatyczne, tancerze tańczą, sportowcy i szkoły i kluby sportowe swoimi reprezentacjami przypominają, że się tu uczą, pracują i rozwijają.
    Dziwisz się, że w Irlandii robią to radośnie, a w Warszawie- w tępym zadęciu.
    W Dublinie ludzie pokazują, czym służą krajowi, a w Warszawie, jakimi są pasożytami. Ci, którzy robią coś pożytecznego, jeżdżą na Woodstock, robią zbiórki na finał WOŚP, czy choćby witają gości na Światowych Dniach Młodzieży, jeśli akurat ich ta religia kręci. Na paradę nazioli lezą patałachy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zabawa zabawą, ale polskie naziolstwo /pomijając drobną wierchuszkę/ także w sprawach ideologicznych ma niewiele konkretnego do powiedzenia, poza bezmyślnie skandowanymi hasełkami wg. przysłowia "nauczyć gówniarza, to chodzi i powtarza"... a wracając do zabawy... znajomy kiedyś się wkręcił na after party po jakiejś ich manifestacji... mówił później, że było jak na filmie "Romper Stomper" /scena imprezki/, pełna egzotyka...
      w sumie to na naziolach kładę to, koło czego mi latają... w tekście bardziej się skupiam na twórczej inicjatywie większościowej reszty, tej nienaziolskiej, bo to żadna twórczość i żadna zabawa przemaszerować ulicą antyreżimowo, czy antynaziolsko, nawet gdy marsz jest spokojny, nieagresywny... ale dalej to jest ten sam styl, core tego stylu...

      Usuń
  14. Czasem jak się patrzy na to wszystko to aż wstyd za rodaków. Faktycznie trzeba by zmienić trochę forme święta. Jakaś część oficjalna a później coś na luzie i zakazać marszy. Pytanie czy my potrafimy się spokojnie bawić w oficjalne święta...

    OdpowiedzUsuń