Przeważnie, choć nie zawsze zazwyczaj jest tak, że na czwartkowe pogaduchy do Pleciugi Anita i Roxy przychodzą pierwsze. Wtedy przeważnie, choć też nie zawsze Nita musi wysłuchać detalicznej, ze wszystkimi szczegółami relacji, jak Ruda ostatnio przeleciała swojego Miśka. Tak się też stało tym razem, na koniec zaś ta druga dodała:
- Ale wiesz, tak mnie potem jakoś wkurwił, nie wiedzieć czemu zresztą, że zagroziłam mu szlabanem.
Anita spojrzała na nią jakby nieco zdziwiona.
- Chyba już dawno ustaliłyśmy, że szlabany są niemoralne. Są też nieracjonalne, bo traci także ta druga strona, szlabanująca. Do tego są niepedagogiczne, bo to jest wzięcie połowy winy na siebie i poniesienie połowy kary.
- Ale bardzo po linii związku partnerskiego. Dzieli się wszystko po połowie, to dobre i to złe. Chyba dobrze mówię?
- Jak zwykle doskonale, tylko że my nie tworzymy związków partnerskich. Ja co prawda robię jakieś pozory, nieźle mi to zresztą idzie, ale ty nawet nie próbujesz.
- Więc dlatego tylko on ma szlaban. Ja nie.
- Dlatego właśnie to jest niemoralne. Rozumiesz, co mam teraz na myśli. Tak? Czy nie bardzo?
- Ty mi już tak nie moralizuj. Od ponad roku mam monogamiczną dupę, bo Misiek jest tak mega, że nie ma innej opcji. Nawet, jak mnie wkurwi. Poza tym ja nie powiedziałam, że założyłam mu szlaban, tylko mu nim zagroziłam.
- Prawdziwy mężczyzna nie grozi.
Roxy wybałuszając na Nitę oczy ze zdumienia wstała, po czym nagle uniosła na chwilę tiszerta mówiąc przy tym:
- Tak ma prawdziwy mężczyzna? A może…
- Siadaj, nie pokazuj mi już, jak nie ma nawet sztuczny fikcyjny.
- Więc ja mogę grozić, mnie wolno. Poza tym groźba jest silniejsza, niż wykonanie. Chcesz, to coś ci opowiem.
- Ale już nie o dymaniu?
- Raczej o wydymaniu. W pewnym sensie. Kiedyś siadło do stolika dwóch mistrzów szachowych. Stawką był duży hajc. Zaczęli grać. W szachy oczywiście, jakby co. Ale ten pierwszy wiedział, że ten drugi bardzo nie znosi dymu tytoniowego. Więc wyjął paczkę fajek, zapalniczkę i położył na stole obok siebie.
- Tam wolno było palić?
- Było wolno. To dawno już się działo. Więc on wyjął ten sprzęt, ale nie zapalił. Mimo tego ten drugi mistrz, jak to zobaczył, to zaczął się stresować. Po czym tak spasztecił dwa kolejne ruchy podczas gry, że przegrał partię. Rozumiesz już?
- Nie umiem grać w szachy. Czasem z Borkiem gramy w go. Poza tym wiesz, że on już nie pali od paru lat. Tylko wapuje czasami elektryka do piwa, jak się spotyka z Adaśkiem.
- Jak to zrobiłaś?
- Na pewno nie groziłam szlabanem. Ani bardzo, bardzo ładnie nie prosiłam, bo to tylko nasza Mala umie. Samo jakoś tak wyszło. Ale wiesz, tak sobie myślę, że jak będziesz tak stresować Miśka, to też może zacząć pasztecić ruchy.
Szlabany są bez sensu, w dodatku mało to pedagogiczne...
OdpowiedzUsuńtaki szlaban szczególnie :)
UsuńO rany co za szlaban!
OdpowiedzUsuńprawda? :)
UsuńSzlaban nie jest sprawiedliwy ani skuteczny. Bardziej obciąża osobę nakładającą go niż tę, której dotyczy. Relacja nie powinna opierać się na karach czy ograniczeniach.
OdpowiedzUsuńwiedzą to nawet wiedźmy, które z definicji nie mogą tworzyć związków idealnych, stuprocentowo partnerskich, bo czarownica zawsze ma ostatnie słowo...
UsuńPani od Puszka.
UsuńPiszesz o związkach chcących wzrastać również w sferze duchowej, psychicznej, ale co zrobić z gościem, który chce być spełniony tylko seksualnie, bo to spełnienie mu styka? A czasami poprzez seks rozwija się psychicznie...może nawet dojść do bram duchowości? Co zrobić z takim, któremu przyśrubowanie seksu pomaga pochylić się nad czymś nad czym partnerce zależy a do niego to nie dociera?
Niby komentujący mają rację, że ,,szlaban zły, relacja to nie szantaż''. Ale nie zgodzę się z tym, że osoba stosująca szlaban też cierpi po połowie. A to dlatego, że a) często kobiety mają trochę bardziej olewancki stosunek do seksu, więc kiedy ten znika, to świat się aż tak nie wali, albo przynajmniej nie wali się tak szybko, b) seks zaczyna się w głowie, więc jeśli ten facet mnie wkurza, to nie chcę go orać, dlatego szlaban wcale mi nie przeszkadza, bo i tak nie jestem w humorze go orać. I tak na marginesie, były masowe sex-strajki w Kenii, Togo i Liberii, gdzie kobiety postanowiły nie orać się z mężami/ facetami, póki ci nie ogarną rządu, głosowania, nie obalą prezydenta itp, itd - i ten szlaban-strajk to była dla panów świetna motywacja, żeby w końcu ruszyć zadki i coś zrobić : ) Więc nie taki szlaban głupi. Życie nie jest sprawiedliwe, nie trzeba zawsze grać według zasad.
OdpowiedzUsuńprywatnie uważam, że jeśli jednej stronie /częściej kobiecie/ aż tak bardzo nie zależy na tym oraniu, jak drugiej, to druga strona /częściej facet/ ma prawo zadać sobie uzasadnione pytanie "to co my ze sobą razem w ogóle robimy?"...
Usuńsam pomysł sex-szlaban-strajku wymyślił kiedyś Arystofanes pisząc komedię "Lizystrata", czasem powstaje pomysł, aby taką fikcję literacką wcielić w realne życie i znane są tego przykłady w niektórych krajach, z rozmaitym zresztą skutkiem... tylko od razu powstaje wątpliwość, jak te panie mają przekonać tych panów, że one wtedy też cierpią odmawiając sobie czegoś w imię wyższych celów?... trochę to przypomina akcję, gdy rodzic /częściej ojciec/ tłucze dzieciaka tłumacząc mu przy okazji, że jego też boli, może nawet bardziej... być może w obu przypadkach czasem jest to nawet prawda, tylko szalenie niewiarygodna...
No i jak to jest, że tylko dooopa i zakazy z nią związane są w stanie poruszyć panów. :(
Usuńwłaśnie nie bardzo... napisałem już wcześniej "z rozmaitym skutkiem", co jest pewnym eufemizmem, bo niewiele takich s-sz-strajków na świecie odniosło oczekiwany sukces...
UsuńNie znam się na tym temacie...tzn. seksualne strajki :) Jakoś nigdy nie musiałam:) Ale wyobrażam sobie, że bywa iż kobieta taką metodą musi się wobec jełopa posłużyć. :)
Usuńmnie się zdarzyło kiedyś raz być wyznaczonym na takiego jełopa, po czym walizka panience sama się spakowała /z drobną moją pomocą/ i dziarsko ruszyła za próg chałupy... inna sprawa, że to nie był związek, tylko takie jakby jego początki, sytuacja nie do końca była jasna... no, ale dobrze się stało, że odpowiednio wcześnie się to stało...
Usuńale nie tylko dupencje próbują tego numeru... znałem przypadek, gdy kiedyś facet próbował tak tresować swoją damę... długo nie potresował, bo dama zawinęła dupę w troki i było pozamiatane...
Trochę się późno obudziłam, ale wracam do dialogu.
UsuńSmutno by mi było, jakby moje libido było jedynym/ głównym/ wiodącym czynnikiem, dla którego facet ze mną jest. Związek to nie tylko seks. Ba! Związek to nawet nie w połowie ,,tylko seks''. Bez przesady. Gdyby dla faceta liczyło się tylko to, że ja chcę tak samo często jak on, to ja nie wiem, po co miałabym sobie kimś takim zawracać dupę. W sumie najbardziej to mi się chciało z tym, który nie miał takiej obsesji na tym punkcie : ) I z tym, który nie miał takiej obsesji na punkcie seksu robiło się takie rzeczy, które się dekadami odmawiało temu, co miał na punkcie seksu obsesję.
Teraz ważniejszy wniosek z komentarza. Co to znaczy ,,tylko od razu powstaje wątpliwość, jak te panie mają przekonać tych panów, że one wtedy też cierpią odmawiając sobie czegoś w imię wyższych celów"? Ale po jakiego grzyba one mają przekonywać tych facetów, że też cierpią na seks-strajku? Sensem strajku jest to, że faceci chcą seksu, jest on im zakazany, więc ruszają tyłki i robią coś, dzięki czemu seks będzie im zwrócony. Seks-strajk nie miał na celu pokazać panom, że jak się ruszą, to dostaną kobiety chcące seksu czy coś. Tylko dostaną seks. Myślę, że facetom aż tak strasznie nie zależy na tym, żeby paniom się strasznie chciało. Jak daje, to wystarczy, a czy chce czy nie do końća, to sprawa drugorzędna. Oczywiście fajna byłaby taka, co daje i w dodatku chce, ale takich jest no cóż, po prostu mało, bo tak nas natura stworzyła.
od dość dawna mam duże wątpliwości, czy istnieją w ogóle związki, w których obie strony łączy TYLKO seks?... być może ktoś się zdziwi tym pytaniem, czy wręcz oburzy, bo przecież stworzono kiedyś takie terminy, jak "fucking friends", czy tym podobne na określenie takiej właśnie relacji, przy okazji jeszcze odmawiając takiej parze miana "związku"... tylko, że to całe "f.f." to raczej pusta etykietka, bo takich par po prostu nie ma... są tylko związki, dla których seks ma większe znaczenie, niż w związkach, dla których seks ma znaczenie mniejsze... oprócz tego jest jeszcze mnóstwo związków niekompatybilnych, w których dla jednej strony ten seks ma sporo większe znaczenie, niż dla drugiej, ale to już jest nieco osobna sprawa...
Usuńco do "obsesji" /słowa takiego/, to jakoś do głowy by mi nie przyszło nazywać kogoś "alkoholikiem" /chyba, że w żartach/ tylko dlatego, że w tygodniu konsumuje on nieco więcej piwa ode mnie... na identycznej zasadzie do głowy mi nie przyjdzie diagnoza obsesji u kogoś, kto ma wyższe libido ode mnie...
...
s-sz-strajk, jego koncept opiera się na paradygmacie, że seks ma być nagrodą dla panów, którzy są grzeczni w tym sensie, że posłusznie spełniają oczekiwania kobiet... istnieją panowie, którzy dają się w to wkręcić, ale u mnie akurat taki numer nie przechodzi... skoro kobieta nie chce seksu, to go ode mnie nie dostanie... jeśli akurat jestem z nią w związku, to dla mnie jest jasny komunikat, że ona nie chce kontynuacji tego związku... gdy panie nagle wpadają na pomysł, żeby s-sz-strajkować, aby panowie zaczęli spełniać ich oczekiwania, to muszą się liczyć z tym, że ich relacje z tymi panami się zepsują, a wiele związków wręcz rozleci...mój związek bardzo szybko by się rozleciał, gdyby moja kobieta zaczęła coś wymuszać ode mnie taki sposobem...
Nie mówię, że osoby o wyższym libido ode mnie mają ,,obsesję'' na punkcie seksu. Bo zarówno facet A jak i B mieli wyższe libido ode mnie. Ale facet A wiecznie liczył, ile już było pozycji, czy minęło odpowiednio dużo czasu, czy odpowiednio boli, czy jest odpowiednio często i wiecznie wypytywał, czy dzisiaj, czy teraz, czy jutro. To jest obsesja: mierzenia, sprawdzania, kontrolowania. Facet B po prostu był i się tym cieszył. I nie stawiał na pięciogodzinną kopulację w osiemnastu pozycjach : )
UsuńJesteś moim zdaniem w mniejszości - na ogromną większość facetów manipulacja seksem działa. Bo po prostu są na to podatni - jest to nie fair i nie powinno tak być, ale im na tyle bardzo na tym zależy, a nie da się tego ot tak dostać na mieście (chociaż jest już coraz łatwiej w tych czasach), że w końcu z desperacji trzeba się nagiąć. Ale już abstrahując od tego czy seks-strajk działa czy nie, czy faceci się mu poddają czy nie, to raczej po prostu chodziło mi o to, że nie rozumiem, po co kobiety na seks-straju mają przekonać facetów, że one też podczas tego strajku cierpią. To nie strajk głodowy dla kobiet. No tak czy siak to tyle, nie mam już nic odkrywczego do dodania : )
szlaban powinien być dla wszystkich anty choice mężczyzn w Polsce i gwarantuję ,że byłby skuteczny jeszcze zaczęliby protesty o zliberalizowanie ustawy aborcyjnej do wersji kanadyjskiej pod hasłem My chcemy seksu z kobietami ….;-)
OdpowiedzUsuńNatomiast dla wiedźm , które mają większe możliwości niż zwykłe kobiety wystarczy rzucić klątwę np. w celu posrania się misiaczka po zjedzeniu mięsa i długiego przez niego nie możności wyjścia z toalety tu możliwości jest wiele ….;-)
tu najlepszy jest szlaban profilaktyczny, czyli w ogóle od początku szlabanu takim typom nie otwierać, mimo, że stuprocentowej gwarancji nie ma /patrz przypadek Maliny zanim została wiedźmą/, ale takiej nie ma nigdy...
Usuńtaka shit-curse to chyba nie do końca dobry pomysł, to taki sam strzał w plecy, jak szlaban, bo realizacja spraw zasadniczym z gościem siedzącym na wazonie to raczej opcja dla wiedźm mających dość nietypowe gusta...
Takie samo grożenie może być z czasem groźne dla grożącego bo w tym trzeba być konsekwentnym. Jak się zagrozi trza to w razie co móc wykonać. Jeżeli nie jesteśmy gotowi , to lepiej nie grozić, stracimy wtedy sporo.
OdpowiedzUsuńjak czytałaś, to Roxy raczej nie potrafiłaby, czy nawet nie chciałaby uskutecznić swojej groźby i znając już dobrze Miśka wiedziała, że on nie powie "sprawdzam"... pominę już kwestię, ile w tej rozmowie było żartu, ile na poważnie, bo one tak ze sobą rozmawiają, że dla kogoś z zewnątrz nie jest to nigdy jasne...
Usuńna poważnie raczej było z szachistami, ale gdzieś tam podobnie: pierwszy mistrz /ten od fajek/ poczuł, czy wręcz wiedział, że drugi mistrz /ten zestresowany/ też by nie powiedział "sprawdzam", bo gdyby ten pierwszy zapalił to spotkanie z dymem byłoby zbyt przykre dla drugiego, żeby w ogóle mógł dalej grać... pierwszy drugiego mocno trzymał za jaja i ten drugi był skazany na porażkę... za to gdyby pierwszy po prostu od razu zapalił, to pewnie byłaby draka z randomowym, nieprzewidywalnym skutkiem...
tak w naprawdę, to w obu przypadkach nie były to groźby, tylko dobrze wykonane, więc udane blefy...
Tak, blef...z tym nie można jednak przeginać. W końcu przeciwna strona może chcieć sprawdzić i blefujący wyjdzie albo na kogoś z jajami, albo na totalnego doopka. W ogóle z tego typu straszakach trzeba być baaardzo ostrożnym. I nie rzucać ich na wiatr... bo wiatr może pochwycić i ponieść. Trzeba być na serio wewnętrznie pewnym, że podczas rozwoju sytuacji jesteśmy w stanie ów blef zrealizować.
UsuńZgadzam się w 100% - szlaban jest absolutnie niemoralny, niepedagogiczny i niesprawiedliwy!
OdpowiedzUsuńno!... to się nazywa po męsku postawić kropkę nad "i" :)
UsuńSzlaban. Jakie to kobiece... 🌞
OdpowiedzUsuńnie tylko panie to praktykują, czasem panowie próbują tak pedagogizować swoje panie, jest to akurat skuteczny sposób na rozwalenie związku...
UsuńDziała czy nie działa, moralne czy nie, jest bez sensu i tyle :)
OdpowiedzUsuńno, i właśnie...
Usuń