Tego czwartku wypadał nie tylko, jak przeważnie zresztą, dzień przed piątkiem, ale do tego jeszcze wigilia Halloweenu. Jako ostatnie wkroczyły do Pleciugi Anita i Roxy, zaś na ich widok Malina prawie wrzasnęła:
- Ale Nita ma aurę, ja pierdolę!
Gdy przybyłe usiadły przy stoliku spytała:
- Rozumiem, że już wiesz?
- Wiem. Ruda może potwierdzić.
Nie każda wiedźma umie rozpoznać płeć ewentualnego, przyszłego dziecka, swojego lub też czyjegoś, zwłaszcza gdy ciąża dopiero zaczyna się rozkręcać, jednak wspomniane dwie miały to już od wielu lat opanowane. Malina indagowała dalej:
- I?
- Cipka. Na szczęście jedna. Ale jest jeszcze coś.
Kaśka pokiwała głową.
- Chyba wiem, o co chodzi.
Malina i Mala chyba nie wiedziały, bo spytały chórem:
- O co?
- Nita, podaj mi rękę. No... Faktycznie.
Chór indagował dalej:
- Co faktycznie?
Wtedy Roxy skrzywiła się mówiąc:
- Czego blondynki jeszcze nie rozumieją?
Blondynki spojrzały na siebie. Ale chyba wreszcie do nich dotarło, więc znowu zachórzyły i to grubo:
- Ożżżż!
Kaśka czarowała jeszcze krótko, ale rozpoznawać obecność mocy potrafiła znakomicie. Nagle Anita została wzięta w krzyżowy ogień pytań. Uratowało ją dopiero nadejście kelnerki...
Zaś gdy już wszystkie panie raczyły się jak zwykle znakomitym pleciugato Malina postanowiła podręczyć trochę Malę:
- Wiercisz się, jakbyś jeszcze randkę dziś miała.
Roxy, lubiąca się podroczyć spróbowała odsieczy:
- Ona się zawsze wierci, co chcesz, aktywna dziewczyna.
- Wiem, ale tak to ona się wierci właśnie przed randką. Już ja ją znam. Kto dziś ma być tym szczęśliwcem? Łukasz, czy Grzesio?
- Ani jeden, ani drugi. Dziś trzech innych.
Mala czuła się tak bezpiecznie wśród swoich czarociółek, że niewiele miała przed nimi sekretów. Była dość transparentna, jeśli chodzi o swoje sprawy, także te kluczowe. Ale Lalkę jakby nieco zdziwiła ta odpowiedź.
- Jak to trzech? Naraz?
- No. Nigdy tak się nie bawiłam. Chcę zobaczyć jak to jest. Zauroczyłam ich na dzisiaj, magią znaczy, zrobią mi wszystko, co tylko im każę. Kreatywnie zresztą.
- W takim tłoku raczej niewiele zobaczysz.
- Metaforyzowałam. Czekaj, a o co chodziło z majtkami?
Malina zamrugała powiekami mocno zaskoczona.
- Jakimi znowu majtkami?
Tu znowu wtrąciła się Roxy:
- Malinko, ona właśnie zmieniła temat.
- A ty wiesz, o co chodzi?
- Ja wiem, ale Młoda pytała ciebie.
Anita i Kaśka spojrzały na siebie nagle pytająco, tak jakby również nieco się pogubiły w tym dialogu. Za to Ruda miała minę od ucha do ucha, banana stulecia.
- No, powiedz jej.
- Ale ja dalej...
Wreszcie Mala okazała litość:
- Pamiętasz, jak kilka dni temu kierowca od was z firmy przywiózł mi do domu taką dużą paczkę stringów? Powiedział, że to od ciebie i nic więcej nie wyjaśnił.
- Aaaa, to o te majtki chodzi. No, i co? Wszystkie dostałyście po takiej paczce. Masz jakiś problem z nimi? Nietwarzowe?
- Nie, dlaczego? Nawet fajne. Tylko nie miałam wcześniej okazji cię jakoś zapytać, z jakiej okazji dostałam ten prezent.
- Bo to było akurat tak, że dostałyśmy, znaczy Ruda dostała zlecenie na taką jakąś firmę bieliźniarską. Tam robili jakiś remanent, czyszczenie magazynów. To jakiś od nich szefuńcio powiedział dziewczynom, że mogą sobie te stringi wziąć. Więc mi nasz kierowca przywiózł mega pakę, a ja mu kazałam to porozdzielać, porozwozić do was. Może niemodne już? Ale czy taki prosty fason może być kiedyś niemodny? To nawet numeracji nie ma, prawie na każdą dupę pasują. Mnie i Mariolce się przydały. Ale na cholerę mi cała paleta? To resztę rozdałam wam.
Wciąż uśmiechnięta Roxy wreszcie zaczęła wyjaśniać:
- Bo to było tak, że jakaś tam inna firma faktycznie zamówiła dość psychopatyczną ilość tych stringów. Miało być na ich bonusy promocyjne. Ten dziwny zygzak na cipie to jest ich logo. Ale ta firma nagle zbankrutowała, nie zapłaciła, nie odebrała tego stuffu. Podobno od pół roku sprawa jest w sądzie. Oni to gonią za grosze w promocji, rozdają nawet, bo tego na początku było prawie pół hali. Więc jak ja wzięłam zlecenie na sprzątanie tego obiektu, to nagle nam się trafiło. Bo główny kierownik magazynu już rzygał tymi stringami, w lodówce je widział. Cała opowieść. Mnie tam się one podobają, zielona bielizna mi pasuje.
Tu odezwała się nagle Kaśka:
- Mnie akurat też się podoba. Kolor idealnie pod barwy klubowe. Tylko logo żeby było inne, ale jak firmy już nie ma, to tylko po prostu jakiś tam wzorek.
- Aha, to ty też je nosisz Kasiu?
- Pewnie, nawet teraz mam je na sobie.
Wtedy odezwała się Anita:
- Ja też jestem w takich, tylko jest jeden kłopot.
- Niby jaki?
- Właśnie taki, że one są wszystkie w jednym kolorze. Jeszcze ludzie gotowi są sobie pomyśleć, że nie zmieniam majtek.
Zapadła chwila ciszy, wreszcie odezwała się Mala:
- Sorry Niteczko, ale jacy ludzie?
Znowu zrobiło się cicho, po czym Anita wykrztusiła:
- Kurwa!
Wtedy, już bez przerwy na ciszę zachichotała Malina i po chwili śmiech całej piątki wymknął się spod kontroli. Trochę musiało potrwać, aż wiedźmy stały się zdolne do omówienia kolejnego punktu, którym był plan święta piątku dnia następnego.
- Ale Nita ma aurę, ja pierdolę!
Gdy przybyłe usiadły przy stoliku spytała:
- Rozumiem, że już wiesz?
- Wiem. Ruda może potwierdzić.
Nie każda wiedźma umie rozpoznać płeć ewentualnego, przyszłego dziecka, swojego lub też czyjegoś, zwłaszcza gdy ciąża dopiero zaczyna się rozkręcać, jednak wspomniane dwie miały to już od wielu lat opanowane. Malina indagowała dalej:
- I?
- Cipka. Na szczęście jedna. Ale jest jeszcze coś.
Kaśka pokiwała głową.
- Chyba wiem, o co chodzi.
Malina i Mala chyba nie wiedziały, bo spytały chórem:
- O co?
- Nita, podaj mi rękę. No... Faktycznie.
Chór indagował dalej:
- Co faktycznie?
Wtedy Roxy skrzywiła się mówiąc:
- Czego blondynki jeszcze nie rozumieją?
Blondynki spojrzały na siebie. Ale chyba wreszcie do nich dotarło, więc znowu zachórzyły i to grubo:
- Ożżżż!
Kaśka czarowała jeszcze krótko, ale rozpoznawać obecność mocy potrafiła znakomicie. Nagle Anita została wzięta w krzyżowy ogień pytań. Uratowało ją dopiero nadejście kelnerki...
Zaś gdy już wszystkie panie raczyły się jak zwykle znakomitym pleciugato Malina postanowiła podręczyć trochę Malę:
- Wiercisz się, jakbyś jeszcze randkę dziś miała.
Roxy, lubiąca się podroczyć spróbowała odsieczy:
- Ona się zawsze wierci, co chcesz, aktywna dziewczyna.
- Wiem, ale tak to ona się wierci właśnie przed randką. Już ja ją znam. Kto dziś ma być tym szczęśliwcem? Łukasz, czy Grzesio?
- Ani jeden, ani drugi. Dziś trzech innych.
Mala czuła się tak bezpiecznie wśród swoich czarociółek, że niewiele miała przed nimi sekretów. Była dość transparentna, jeśli chodzi o swoje sprawy, także te kluczowe. Ale Lalkę jakby nieco zdziwiła ta odpowiedź.
- Jak to trzech? Naraz?
- No. Nigdy tak się nie bawiłam. Chcę zobaczyć jak to jest. Zauroczyłam ich na dzisiaj, magią znaczy, zrobią mi wszystko, co tylko im każę. Kreatywnie zresztą.
- W takim tłoku raczej niewiele zobaczysz.
- Metaforyzowałam. Czekaj, a o co chodziło z majtkami?
Malina zamrugała powiekami mocno zaskoczona.
- Jakimi znowu majtkami?
Tu znowu wtrąciła się Roxy:
- Malinko, ona właśnie zmieniła temat.
- A ty wiesz, o co chodzi?
- Ja wiem, ale Młoda pytała ciebie.
Anita i Kaśka spojrzały na siebie nagle pytająco, tak jakby również nieco się pogubiły w tym dialogu. Za to Ruda miała minę od ucha do ucha, banana stulecia.
- No, powiedz jej.
- Ale ja dalej...
Wreszcie Mala okazała litość:
- Pamiętasz, jak kilka dni temu kierowca od was z firmy przywiózł mi do domu taką dużą paczkę stringów? Powiedział, że to od ciebie i nic więcej nie wyjaśnił.
- Aaaa, to o te majtki chodzi. No, i co? Wszystkie dostałyście po takiej paczce. Masz jakiś problem z nimi? Nietwarzowe?
- Nie, dlaczego? Nawet fajne. Tylko nie miałam wcześniej okazji cię jakoś zapytać, z jakiej okazji dostałam ten prezent.
- Bo to było akurat tak, że dostałyśmy, znaczy Ruda dostała zlecenie na taką jakąś firmę bieliźniarską. Tam robili jakiś remanent, czyszczenie magazynów. To jakiś od nich szefuńcio powiedział dziewczynom, że mogą sobie te stringi wziąć. Więc mi nasz kierowca przywiózł mega pakę, a ja mu kazałam to porozdzielać, porozwozić do was. Może niemodne już? Ale czy taki prosty fason może być kiedyś niemodny? To nawet numeracji nie ma, prawie na każdą dupę pasują. Mnie i Mariolce się przydały. Ale na cholerę mi cała paleta? To resztę rozdałam wam.
Wciąż uśmiechnięta Roxy wreszcie zaczęła wyjaśniać:
- Bo to było tak, że jakaś tam inna firma faktycznie zamówiła dość psychopatyczną ilość tych stringów. Miało być na ich bonusy promocyjne. Ten dziwny zygzak na cipie to jest ich logo. Ale ta firma nagle zbankrutowała, nie zapłaciła, nie odebrała tego stuffu. Podobno od pół roku sprawa jest w sądzie. Oni to gonią za grosze w promocji, rozdają nawet, bo tego na początku było prawie pół hali. Więc jak ja wzięłam zlecenie na sprzątanie tego obiektu, to nagle nam się trafiło. Bo główny kierownik magazynu już rzygał tymi stringami, w lodówce je widział. Cała opowieść. Mnie tam się one podobają, zielona bielizna mi pasuje.
Tu odezwała się nagle Kaśka:
- Mnie akurat też się podoba. Kolor idealnie pod barwy klubowe. Tylko logo żeby było inne, ale jak firmy już nie ma, to tylko po prostu jakiś tam wzorek.
- Aha, to ty też je nosisz Kasiu?
- Pewnie, nawet teraz mam je na sobie.
Wtedy odezwała się Anita:
- Ja też jestem w takich, tylko jest jeden kłopot.
- Niby jaki?
- Właśnie taki, że one są wszystkie w jednym kolorze. Jeszcze ludzie gotowi są sobie pomyśleć, że nie zmieniam majtek.
Zapadła chwila ciszy, wreszcie odezwała się Mala:
- Sorry Niteczko, ale jacy ludzie?
Znowu zrobiło się cicho, po czym Anita wykrztusiła:
- Kurwa!
Wtedy, już bez przerwy na ciszę zachichotała Malina i po chwili śmiech całej piątki wymknął się spod kontroli. Trochę musiało potrwać, aż wiedźmy stały się zdolne do omówienia kolejnego punktu, którym był plan święta piątku dnia następnego.


