20 stycznia 2021

Sumo - piękno prostoty reguł gry

- Dwa grubasy się przepychają i co w tym ciekawego?
Tak często brzmi opinia na temat sumo i jest w tym nieco prawdy, ale tylko nieco. Bo istotnie oryginalna, japońska wersja zawodowa tego sportu, w której jest tylko kategoria "open" preferuje panów raczej pokaźnej tuszy jako faworytów. No, i właśnie tylko "panów", ale do tego wrócimy na koniec. Jednak komuś, kto interesuje się sztukami i sportami walki, kto ma względnie spore pojęcie na ich temat, walka sumo może dostarczyć zaiste wiele wrażeń. Ileż tam jest niuansów, smaczków technicznych, mimo że samo starcie trwa zwykle kilka sekund. To nie tylko samo przepychanie, to jest całe mnóstwo manewrów, zagrań taktycznych, czasem akcja trwa tak szybko, że trzeba slow replaya, aby rozpoznać, co tam się tak naprawdę stało. Same reguły są bardzo proste. Wygrywa ten, który spowoduje, że jego przeciwnik znajdzie się poza polem walki lub dotknie podłoża inną częścią ciała, niż podeszwa stopy. Do tego kilka zakazów, czego nie wolno robić, aby nie popełnić faulu. Nie będziemy tego już zbyt dokładnie wyłuszczać, od tego jest net, tam można sobie wszystko znaleźć.
Jednak sumo to nie tylko sama walka. Jak niektórym wiadomo lub też wcale nie wiadomo, w wielu kulturach świata sport był mocno związany z jakąś religią, taką, jaką akurat wyznawano w danej społeczności. Jedno towarzyszyło drugiemu, były ze sobą ściśle związane, zintegrowane. Można dociekać, czy popisy sprawności fizycznej były dodatkiem do obrzędu, czy też obrzęd był oprawą rywalizacji jedynie, nie ma to jednak sensu, bo bywało zresztą różnie. Najbardziej znany przykład europejski to igrzyska mające miejsce w starożytnej Grecji. Zawody sumo również były kiedyś połączeniem sportu i obrzędu shinto, rodzimej religii japońskiej, do tej pory zaś ich częścią jest ceremonialna oprawa. Treści stricte religijnej raczej już tu niewiele, ale forma pozostała, funkcjonuje nadal pieczołowicie kultywowana.
Tej formy jednak już nie ma, pozostały jedynie jej symboliczne szczątki podczas zmagań sumo amatorskiego. Od wielu lat ten sport jest bowiem uprawiany w wielu krajach, także w Polsce. Nieco elementów nieco zmieniono, unowocześniono, choćby pole walki zbudowane z innych materiałów lub strój sędziego, niemniej jednak bazowe reguły pozostały wciąż te same. Ustalono kategorie wagowe, zaś co jest najważniejsze, to mogą startować też panie, bynajmniej żadne "grubasy" zresztą. Co widać w całej swej krasie na załączonym filmiku poniżej:

39 komentarzy:

  1. Anonimowy20/1/21 15:44

    Sumo to pogańszczyzna. O ileż wyższy kulturowo i religijnie swojski pojedynek na sztachety. Niestety, w Czasach Ostatecznych i w oparacvh Cywilizacji Śmierci nawet sztachet braknie po wsiach teoretycznei katolickich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pojedynek?... jaki pojedynek?... jak wszyscy, to wszyscy, i babcia też... opary są, a juści, dzięki sklepom alko24h, sztachet może braknąć, ale tych świętych oparów nigdy nie zbraknie...

      Usuń
  2. Obejrzałam filmik jak zahipnotyzowana. Dziewczyny są niesamowite.

    Zasady, a raczej "smaczki techniczne", MMA znam na szczęście tylko w niektórych detalach, a i tak to, czego się dowiedziałam, mocno mnie zniesmacza. Co nie znaczy, że nie lubię oglądać zawodów :) Szkoda, że transmitują tych najlepszych zazwyczaj późną nocą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MMA to zupełnie inna sprawa, bo mimo (pozornie) prostych reguł gry cel, warunek wygrania walki, jest nieco bardziej złożony, zaś samo widowisko bywa czasem nudne... tak swoją drogą, od strony wizualnej, to wolę K1, a najchętniej poczciwy, klasyczny boks...

      Usuń
  3. Nie lubię żadnych sportów walki, sorry, ale nawet boks, zwłaszcza kobiet to dla mnie nie sport.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie bawi tylko sumo w wersji hard, tzn. tych grubasów. Bawi, nie fascynuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na swój sposób faktycznie może być zabawne...

      Usuń
  5. Zadziwiające to połączenie sportu i religii - nigdy na to nie wpadłem. A przecież dotyczy to zwłaszcza sportów walki. Nawet rzymskie igrzyska - munera, pojedynki gladiatorów - miały religijny rodowód. Sama walka to oczywiście umiejętność zdobyta w toku ewolucji - ale wykorzystanie jej przed publicznością - tu już maczały palce wierzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co powiesz na upiorną odmianę gry w piłkę u Azteków?...
      do obecnych czasów dotrwały: muai thai i mongolski trójbój "naadam", tyle na razie się doszperałem, ale nie wykluczam innych, lokalnych takich hybryd...

      Usuń
  6. Prawie zapomniałem o istnieniu tego sportu, widywałem go z rzadka, ale jednak czasem pierwsze kablówki nadawały walki - i to nie byle jakie, bo właśnie spaślaków z kategorii open, więc powiedzmy że taki odpowiednik NBA w sumo. Zresztą NBA też można było tam zobaczyć. Ciężko powiedzieć, bym był fanem, ale lubiłem na to popatrzeć, akcje rzeczywiście były imponujące, choć rzadko trwały dłużej, niż kilka sekund (wzajemnego oklepywania nie liczę, choć to również imponujące, wytrzymać strzały takiego pięćsetfuntowca, nie tracąc przy tym równowago).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś regularnie oglądałem turnieje Basho, teraz przy tylu kanałach trochę trudniej to upilnować, ale od czego jest net...
      te ich plaskacze z liścia faktycznie są okrutne, tu naprawdę zero żartów :)

      Usuń
  7. No proszę, połączenie sportu i religii... A jak Kubacki przeżegnuje się przed skokiem to niektórych to irytuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie... też o tym sobie myślałem tworząc tego posta :)

      Usuń
  8. Z zasady nie oglądam. Nie lubię bijatyki czy przepychania pod żadną postacią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam oj tam, ani to przepychanie, ani bijatyka, po prostu taki rodzaj zabawy zręcznościowej :)

      Usuń
  9. Nie wciągnęło mnie....Nie lubię tego sportu nawet jak ładne i młode blondynki się siłują...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a brunetki?... bo ja na ten przykład właśnie wolę brunetki :)

      Usuń
  10. No, nie! Sumo to jednak sport dla chłopów (grubych).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te dziewczyny /także szczupłe/ mają inne zdanie, i co im zrobisz? :)

      Usuń
    2. Im, nic nie powiem, ale tobie mogę. Unifikacja zawodowa nie przystoi kobiecie, ale może sobie zmienić płeć.

      Usuń
    3. A to niby dlaczego nie przystoi? Zapachniało mi tu konserwatyzmem. Mamy XXI wiek nie potrzeba zmieniać płci , aby robić to co chcemy .

      Usuń
    4. faktycznie trochę tak zapachniało, przypisywaniem jednej płci wyłączności do wykonywania jednych zajęć i odbierania prawa do innych... faktem jest, że do pewnych czynności bardziej predysponowana /faktycznie albo tak tylko nam się wydaje/ jest jedna płeć od drugiej, ale skoro ktoś umie robić coś wbrew utartym schematom, to niech to robi, mnie to nie przeszkadza, zwłaszcza gdy robi to dobrze....
      niemniej jednak szanuję pogląd naszego zacnego Gościa, mimo że mam inne zdanie na rzeczony temat...

      Usuń
  11. Fajne te dziewczyny chociaż mi się podobają bardziej akrobatyczne sztuki walki ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, na przykład K1, taekwondo WTF (olimpijskie) albo karate w formule "kyokushin", tam chyba jest najwięcej "akrobatyki"... może jeszcze MMA lub muay thai, ale tam jednak bywa też nieco "nudnych", mało widowiskowych fragmentów...
      ważne jest jednak, że w tych sportach również są fajne dziewczyny :)
      w sumie to znam tylko jeden sport walki, w którym panie jeszcze nie startują, to jest dambe, afrykańska odmiana boksu(?), mało znana, raczej lokalnie uprawiana:
      https://youtu.be/CnNzbEh6psA
      aha, nie widziałem też jeszcze damskiej odmiany walk TFC, czyli takie MMA teamowe, 4 vs. 4, ale być może już niedługo...
      https://youtu.be/g7gEZ1Ux-ns

      Usuń
  12. Sumo> nie dla mnie; ani do uprawiania ani do oglądania.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja rada:
      zadbać o formę fizyczną i pójść do okulisty...
      spoko, żart...
      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dobra rada nigdy nie jest zła;
      a to nie żart, to prawda;

      problem w tym, że zadbać o formę fizyczną
      mi się nie chce;
      a do okulisty trudno [ciężko] się dostać;
      odpozdrawiam :)

      Usuń
    3. na "mi się nie chce" już nic nie poradzę...
      a z tym okulistą to faktycznie, co prawda odkąd Fenicjanie wymyślili dutki istnieje "szybka ścieżka" do prywatnego okulisty, niestety gorzej jest z "szybką ścieżką" na zarabianie tych dutków :)

      Usuń
  13. Nie znoszę sportów, które trwale wypaczają i zniekształcają psychofizyczną sylwetkę człowieka. Młodzi ludzie z olbrzymią nadwagą (albo niedowagą), przerostami, i deformacją budowy z reguły stają się kalekami. Jak dalekie to jest np. od klasycznych zapasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętam, jak kiedyś w zawodach strongmenów Pudzian wyraźnie wyróżniał się sylwetką wśród "brzuchaczy", zaś Aneta Florczyk, choć "kawał baby", to jednak nie zatraciła wtedy kobiecych kształtów...
      i teraz tak się zastanawiam, czy można tak poprowadzić dietę zawodnika sumo /kategoria open/, aby wyglądał jak człowiek, a nie jak mors... zważmy, że tu trzeba masy ciała, aby mieć jakieś szanse, a nabicie takiej masy czystych mięśni (w krótkim czasie!) wydaje się być niemożliwe, nawet przy użyciu sterydów... częściowym rozwiązaniem może być wprowadzenie kategorii wagowych, jak w sumo amatorskim, ale nadal największymi idolami kibiców będą tylko zawodnicy wagi najcięższej...

      Usuń
    2. p.s. chyba żaden sport /w wydaniu wyczynowym!/ zbyt zdrowy nie jest, tak, czy owak odbija się na ciele i na psyche, nawet rzucanie kamiennym czajnikiem do celu, nie wspomnę o golfie, niemniej jednak średnia wieku zawodowych rikishi 40 lat jest liczbą dość wymowną na tle innych dyscyplin :)

      Usuń
    3. Kiedyś mnie zszokowała wiadomość, że jakaś gimnastyczka akrobatyczna w wieku 19 lat dostała emeryturę (nie rentę) sportową, bo miała całkowicie zniszczone stawy.
      Ale masz rację, że w zasadzie większość "wyczynówek" rujnuje sportowca, i nawet w szachach (Fischer) ludziom odbija.
      A dieta zawodnika sumo ... no właśnie ... polega na maksymalnym zwiększaniu wagi.

      Usuń
    4. swego czasu łapałem fuchy w ochronie koncertów i pamiętam swój debiut w tym fachu... stałem pod sceną w Sali Kongresowej i moim zadaniem było odganiać egzaltowane, wrzeszczące małolaty na bezpieczną odległość... nie do końca sobie z tym radziłem i szef wszedł do akcji udzielając mi lekcji poglądowej... wszystko fajnie, byłem dość pojętnym uczniem, tylko był jeden problem... nie ta kategoria wagowa i brak narzędzia pracy w postaci zaiste imponującego brzucha...

      Usuń
  14. No w sumie mnie zaskoczyłaś, pierwszy raz usłyszałam i zobaczyłam taki turniej. Czy mi się podobał, jak każdy sport trzeba docenić przygotowanie do turnieju i trudności z tym związane. Czy chciałabym w nim uczestniczyć odpowiadam NIE. Popatrzeć można spoko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brać udział w zawodach sumo niekoniecznie, ale np. poruszać się, jakkolwiek, tak dla rekreacji, dla zdrowia, co o tym sądzisz? :)

      Usuń
    2. Oczywiście za takimi ćwiczeniami jestem za. 😁

      Usuń
  15. Sumo to ja lubię, ale raczej w tradycyjnym japońskim wykonaniu.
    To na filmie to taka wychudzona podróbka :)

    Był kiedyś taki jeden zawodnik sumo, ale chyba akurat nie był Japończykiem.
    Nazywał się, jak on się nazywał? Akebono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akebono był pierwszym nie-Japończykiem /pochodzi z Hawajów/, który osiągnął najwyższą rangę "yokuzuna"... obecnie w zawodowej japońskiej lidze sumo jest sporo cudzoziemców: Mongolia, Hawaje, Europa Wsch...

      Usuń