02 października 2020

ANTYWIRUS /odcinek 17/

- Jestem zadowolona.
Nova podeszła do łóżka, na którym siedział Sato, szybko zrzuciła szlafroczek i robiąc wdzięczny piruet dookoła własnej osi dodała:
- A kolekcja motyli też jest, jak widzisz, jest co oglądać.
...
Tymczasem Sue i Doc byli już na terenie działu botanicznego. Na progu małego, drewnianego bungalowu stała Kanna z promiennym uśmiechem na twarzy:
- No, jesteście wreszcie. Chodźcie do środka dzieciaki.
Sue z wyraźnym zachwytem na twarzy rozglądała się dookoła:
- Ale tu fajnie. Zajebiście mieszkasz.
- Napijecie się czegoś? Ja tam wprawdzie żadnych narkotyków nie używam, ale dla gości jakiś drobny drink zawsze się znajdzie.
Gdy już się rozsiedli Kanna sięgnęła po waper.
- Chcecie to, co na weselnym party, czy może jeszcze coś innego? Zioła tu u mnie dostatek, większość same nowe odmiany. Niektóre jeszcze nawet nie testowane. Sama nie mogę za często, bo stracę kiperską wrażliwość.
- Rozumiem, że wszystkie medyczne?
- Każde zioło jest medyczne.
Wesoła pogawędka toczyła się przez jakiś czas, w pewnym jednak momencie Kanna wstała i wyciągnęła rękę do Sue.
- Chodź moja droga, oprowadzę cię teraz po moim królestwie. Nasz doktorek tu sobie zostanie i czymś się zajmie.
- Już się zajął.
- Czym?
- Nie widzisz? Zawiesił mi się chłop.
Istotnie, gdy kobiety wychodziły, Doc nie raczył odprowadzić ich spojrzeniem, tylko milcząc patrzył się "gdzieś i nigdzie". Potem, gdy już mu minął stond, pokręcił się po lokum Kanny, zajrzał do kuchenki, zrobił sobie herbatę, porelaksował się przy muzyce, aż na końcu wyszedł przed bungalow. Najpierw dotarł do niego odgłos rozmowy przerywanej śmiechem, potem zobaczył obie panie idące ścieżką. Ale zanim do niego doszły, dobiegło do niego zdanie:
- Bo ludzi na świecie jest za dużo.
Gdy były już przy nim zapytał:
- O czym tak laski gaworzycie?
- Nie interesuj się. To nasze babskie sekrety.
- Nie ciebie pytam Sue, zła kobieto. Ty nie znasz innej odpowiedzi na takie pytanie. Dlatego pytam Zielonki, może się czegoś dowiem.
- Nie dowiesz się. Wścibskość to zbrodnia.
Cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem...
...
Wracali już do siebie, gdy Sue odezwała się:
- Wiesz kochanie, ja całkiem inaczej sobie wyobrażałam ten dział botaniki. Kanna mi nigdy nic nie opowiadała, więc myślałam sobie, że to jakaś plantacja, a to zupełnie inaczej wygląda.
- Szefuńcio ma plantacje, ale zupełnie gdzie indziej. Na wyspie nie ma produkcji zioła. Kanna nie zajmuje się rolnictwem, tylko pracą naukową. Ona bada zioło, tworzy też nieraz nowe odmiany, hoduje prototypy, ale większe partie nasion czy gotowy produkt to nie jej działka. To już się dzieje poza wyspą.
- Zobacz, ile próbek dostałam. Bakania mamy na pół roku.
- Możesz konkurencyjny stragan założyć pod barem.
- No coś ty? Nie sprzedam ani pół topa.
- Ale dlaczego?
- No coś ty? Przecież to moje.
...
- Jak ja mam im pobrać tą krew?
- Normalnie, wchodzisz i pobierasz.
- O co chodzi, dziewczyny?
To pytanie zadał Doc, który wszedł rano do dyżurki.
- O to.
Ruda pokazała na ekran jedynki, a Sue wzruszyła tylko ramionami. Doc uśmiechnął się spojrzawszy na monitor i odparł:
- No co? Śpią.
Sue parsknęła śmiechem, a Doc dodał:
- Sue, idź ty już im pobierz. Tylko powiedz Novie, że na obchód po południu ma czekać u siebie w pokoju. A ty Ruda nie masz czym się bulwersować. Nie mają izolacji, więc wolno im spać razem.
A po śniadaniu w dyżurce znów zebrała się cała trójka, a raczej czwórka, bo Doc zgarnął z korytarza Cleo idącą do pracy.
- Przyszło memo, dyspozycje na dzisiejszy dzień. Cała wyspa ma być testowana na koronę. Jednego dnia.
- Znowu testy, tak szybko?
- Szefuńcio chce się upewnić, że wyspa jest czysta. Wtedy to była drobna improwizacja, teraz jest dokładna rozpiska, dział informacji się postarał i wymyślili całą procedurę. Macie zajęcie do wieczora, wszystkie trzy. Ja jadę na audiencję na dywanik.
Gdy Doc dojechał i wszedł do gabinetu usłyszał:
- Bo ludzi na  świecie jest za dużo.
Poczuł jakby deja vu, a potem zobaczył, że pan Hagen ma gościa. Przy biurku na krześle siedziała nieznana mu kobieta, czarnowłosa, dorodna milfa. Podszedł bliżej.
- To jest nasz geniusz wirusologii. A to...
Kobieta weszła w słowo:
- Po prostu Daria.
Pan Hagen nie zareagował na fakt przerwania mu zdania, tylko kontynuował prezentację gościa:
- Doktor Daria też jest geniuszem, ale innej dziedziny. Zajmuje się epidemiologią. Przez jakiś czas popracujecie razem.
Doc milczał, a szef mówił dalej:
- Wracamy do badań wirusa - matki. Opowiedz Doc naszej doktor, co do tej pory wiemy na ten temat.
- Wirus - matka to etap wyjściowy naszego leku. Atakuje inne wirusy, sam także ginie przy okazji, ale część jego populacji się namnaża, jak typowy wirus, kosztem komórek nosiciela, dlatego na lek już się nie nadaje. Destrukcja organizmu nosiciela trwa od dwóch, do pięciu dni, potem człowiek umiera.
- Jak się przenosi?
- Prawdopodobnie w każdy możliwy sposób. Robiliśmy tylko jedno badanie pod tym kątem, na grupie ludzi, gdyż logistycznie taki eksperyment nie jest zbyt prosty do przeprowadzenia.
- Doc, opowiedz o atolu, co się tam stało rok temu.
- Na wyspie, na niewielkim atolu zbudowaliśmy osiedle domków, zapewniliśmy godne warunki do życia niczym na wycieczce z biura turystycznego. Umieściliśmy tam trzydzieści osób, wśród nich pięć zakażonych na samym początku. Teren obstawiliśmy kamerami.
- Co to byli za ludzie?
- Takie tam szumowiny, ludzkie śmieci pozbierane z różnych miast, ale wszyscy w raczej dobrej formie. Po tygodniu z całej grupy żyła już tylko trójka. Dwie osoby zginęły w wyniku bójek, konfliktów, ale resztę zabił nasz wirus. Ale za to te trzy ocalałe były idealnie zdrowe, wolne od flory wirusowej. Co ciekawe, wśród nich jedna była ta zakażona pierwotnie.
Doktor Daria pokiwała głową.
- Rozumiem. Samoograniczająca się epidemia.
Pan Hagen wstał z fotela.
- To właśnie zbadacie. Do tego na skalę globalną. Nie na żywych ludziach, rzecz jasna, mamy już teraz na tyle mocny komputer, że można przeprowadzić cały szereg symulacji.
- Od kiedy zaczynamy?
- Już zaczęliście. Nasz doktor teraz wróci do siebie, usiądzie przed swoją końcówką intranetu i prześle pani sukcesywnie wszystkie dane, którymi dysponuje. Pani będzie pracować tu, przy swoim terminalu. To wszystko, nie zatrzymuję was. Aha, Doc, jeszcze taki drobiazg na koniec. Mogłem przez telefon, ale skoro już jesteś. Rozumiem, że dziewczyny testują?
- Tak, niedługo też tu się zjawią.
- Dobrze, ale jest drobna zmiana planów. Unieważniam konkurs stażystek. Jeśli nie będzie co do nich zbytnich zastrzeżeń, to obie zostają, obie dostaną propozycje kontraktów. Tylko powiedz im to dopiero za tydzień, gdy ich staż się zakończy.
...
- Ale jestem skonana, to był istny maraton.
Sue rozejrzała się po sypialni i skonstatowała, że mówi do pustego pokoju. Już sięgała po telefon, ale zmieniła zamiar. Obróciła się na pięcie i ruszyła do Labu, gdzie zastała Doca przed ekranem.
- Co tam, piękny? Jeszcze pracujesz?
- Jak widzisz.
- A co to jest?
- Wstępny rozruch programu.
- Jakiego programu?
- Symulacja światowej pandemii.
- Aha. To ja się idę położyć. Nie siedź za długo.
Sue już prawie była przy drzwiach, gdy nagle zawróciła. Stanęła za doktorkiem i zajrzała mu przez ramię w ekran.
- Doc, co wy chcecie zrobić?
Ten obrócił się, objął ją i całując w dekolt odpowiedział:
- Właściwie nic specjalnego. Taki tam drobiazg.
- Czyli?
- No, bo wiesz, ludzi na świecie jest za dużo.

THE END

13 komentarzy:

  1. Bo ludzi faktycznie jest za dużo, ale może jest jakiś tańszy sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chodzi o koszt samego zabiegu, czy razem z wydatkami na sprzątanie? :)

      Usuń
  2. Na razie jeszcze nie zakończyłem sezonu rowerowego. :) W takim przypadku spokojnie jeszcze znajdę dni na dalsze jazdy.

    Bardzo ciekawe nuty do posłuchania. :)

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak mi jakoś przypasowało na zakończenie serialu...
      pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Przyznam że zapomniałam o tym Twoim cyklu.
    Ale teraz się odrobinę poprawiłam i przeczytałam to co wyżej.
    I powiem Ci że to wszystko jest prawdopodobne.
    Przydałoby się tylko zmniejszyć albo całkowicie zlikwidować populację ludzi bezwartościowych a nie tak "jak leci"
    Pozdrawiam.
    No i szacun ma się rozumieć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to by dopiero musiał być inteligentny wirus! :)
      a serial by się zrobił z gatunku fantasy...
      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Potraktować takim wirusem nowego ministra edukacji by nie zaszkodziło ;-))) No i oczywiście Oldo luris.. Jestem CAŁKOWICIE ZA !!!

      Usuń
  4. Szkoda, że zakończyłeś to opowiadanie. Polubiłam Sue, Doca i kibicowałam Sato z jego poszukiwaniami dziewczyny. Fajna była także ta dziewczyna z tatuażami Nova, ale Ruda okazała się taka hm mało dynamiczną postacią. Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się czegoś więcej o panu Hagenie właścicielu wyspy. Zakończenie niespodziewane, ale takie życiowe jak się popatrzy na obecną pandemie to bardzo realnie zakończyłeś tą historię ….
    Uśmiałam się jak przeczytałam ten fragment, sama nie lubię sprzedawać swoich rzeczy zwłaszcza jak trafią mi się świetne okazy.;-))))
    - Zobacz, ile próbek dostałam. Bakania mamy na pół roku.
    - Możesz konkurencyjny stragan założyć pod barem.
    - No coś ty? Nie sprzedam ani pół topa.
    - Ale dlaczego?
    - No coś ty? Przecież to moje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem tak jest, że coś trzeba zakończyć... i tak było długo, bo na samym początku był pomysł na kilka odcinków jedynie, ale zaczęły się mnożyć wątki, pojawiać się nowe postacie i serial zaczął wymykać się spod kontroli...
      dialogi chyba najbardziej mnie bawiły podczas pisania, zwłaszcza, że większość z życia wzięte, tylko zmodyfikowane, dostosowane do realiów scenicznych...

      Usuń
  5. Znowu mam zaległości w czytaniu Twoich notek; tak mi się składa, że w każdy weekend ktoś do nas wpada; przeważnie wnuczęta; ale już pędzę do czytania;
    tylko czy jeszcze skumam - kto to wie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ostatni odcinek, więc można na spokojnie, od samego początku, gdy coś się wydaje niejasne...

      Usuń
    2. przeczytałam ostatni odcinek w oczekiwaniu na telewizytę lekarską; muszę jednak wrócić do początku; aby to sobie poukładać w głowie; kto z kim i po co?

      Usuń