17 października 2019

PLAN /przeczujesz - przeżyjesz/

- Ale była wczoraj jazda! Imaginuj sobie, wskakuję do metra, do ostatniego wagonu, w ostatniej chwili przed zamknięciem drzwi. Siadam ci ja sobie na tyłku, przestawiam radio na tępą trójkę, zaczynam wchodzić w delikatny headbanging mode, ale coś mi tu nie pasuje w kolesiu naprzeciwko. Dziwnie jakoś tak dłubał przy torbie, którą miał ze sobą. Nie wyglądało to za ciekawie, więc na drugiej stacji wysiadłem. Metro pojechało, czekam na następne, nagle jak nie pierdyknie z tunelu! Błysk, huk, dym, ludzki wrzask. Dobrze przeczułem co i jak.
- Jup. Znam tą sprawę, coś tam do mnie dotarło. Tylko jest taki drobiazg, być może niezbyt istotny. Ten wybuch był w pierwszym wagonie metra. Tak podają media.
- Które!
- Przecież nie szczujnia podłej zmiany.  Nikt zdrowy raczej tego nie ogląda, nie słucha i nie czyta. Co najwyżej raz na miesiąc, tak kontrolnie, aby sprawdzić na bieżąco rozmiar nieszczęścia.
- Nie, no sorry. Nie bierz tego osobiście. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że możesz ten ich cały reżimowy shit brać na poważnie.
- Okay, luz. Zresztą to nieważne. Przy takim zamieszaniu każdy może pomylić tył z przodem. Mnie bardziej ciekawi coś innego.
- No?
- Dlaczego czekałeś na następne metro?
- Bo ja wiem? Chyba taki był plan.

49 komentarzy:

  1. I nie ostrzegłeś innych pasażerów?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że pytasz postać ze skonstruowanej tu fabułki, a ja mam wymyślić, co on mógłby Ci odpowiedzieć?... chyba by odpowiedział: "nie myślałem o tym"...
      i to jest chyba najlogiczniejsza odpowiedź, bo gość, który spanikował na widok domniemanego terrorysty szybko i po cichu ratowałby własny tyłek... zwizualizuj sobie tą sytuację, gdyby zaczął ostrzegać innych, tamten by to zauważył i szybciej odpalił bombę...
      aczkolwiek wychodząc mógłby teoretycznie zrobić dwie akcje: wyrwać kogoś na peron, kto stoi przy drzwiach i nie wpuścić innych wchodzących, ale to też by wywołało zamieszanie i ostrzegło zamachowca... czyli też do dupy...
      ale pisząc tekst tego dialogu ja z kolei nie myślałem o tym, trochę inne miałem zamierzenie autorskie...

      Usuń
    2. Oczywiście, że pytam postać z historyjki. Trochę z przekąsem, bo...zrobiłam tak samo :) I nie z tych powodów, które podałeś, ale żeby się nie ośmieszyć, jakby się okazało, że gościu kanapkę wyjął.

      O meritum notki już mi się nawet pisać nie chce. Trudno pisać z opadniętymi rękoma ;)

      Usuń
    3. opadły "po szwach"? :)
      tak to ja się nie bawię, ma być luz, nic na baczność...

      Usuń
  2. Nie bardzo rozumiem, o co w tym wszystkim biega? Jakie w tym przesłanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypuszczam, że nie rozumiesz, bo za dużo o tym myślisz... szukasz przesłania "na rozum" i gubisz odjazd wynikający z pewnej absurdalności naszkicowanej sytuacji...
      rzecz jasna nikomu nie mam zamiaru nic ułatwiać, nawet trochę utrudniłem w jednym miejscu...

      Usuń
    2. Taaa... Podaj mi choć jeden powód, abym miał się na takim tekstem zastanawiać?

      Aby nie było. To Twój blog, i piszesz to co chcesz. Nie mam zamiaru się wtrącać ;)

      Usuń
    3. to Ty mi podaj powód, dlaczego się aż tyle zastanawiałeś :)...
      ja ten powód znam, ale mogę źle znać, poza tym ciekawi mnie Twoja wersja...
      rozumiem jednak Twoją dezorientację... nie trzymam się jednej formuły blogowania, nawet na najogólniejszym poziomie i nie dla wszystkich jest łatwe ogarnąć, że może taka w ogóle nie istnieć...

      Usuń
    4. Wcale się nie zastanawiałem. Ot, jakaś historyjka, w której facet przesadził ze strachem. Gdyby to był katolik, powiedziałby, że Bóg nad nim czuwał... I wtedy byłoby to ciekawe. ;))))

      Usuń
    5. innymi słowy przypanikował, przyparanoizował... okay, na tak płytkim, bazowym poziomie to jest niezła interpretacja... głębia abstrakcji polega na tym, że wybuch faktycznie zaprocedował, tyle że w innym miejscu... ale żeby było trudniej nieco to zamaskowałem, przymatowiłem i de facto nie wiadomo, gdzie naprawdę pierdyknęło...
      natomiast co do "Bóg nad nim czuwał", czy (alternatywnie) "Bozia go skarała" to ja tak naprawdę nie wiem, czy oni /katolicy, czy jacyś tam inni/ mówią to na poważnie, czy tylko tak żartują... ja oczywiście optymistycznie zakładam, że tylko żartują /mechanizm projekcji/, ale czasem okazuje się, że oni tak na poważnie i wtedy mam zonk, dysonans poznawczy...

      Usuń
    6. Wiesz, gdyby on nie spanikował i nie wyszedł z tego metra, pewnie do dziś, ani na wieki wieków, nie widziałby, że coś pierdyknęło i nie musiałby się zastanawiać, w której części składu... ;))))

      Usuń
  3. Przeczucia bywają zbawienne, to taki niesprawdzony naukowo siódmy zmysł, niektórzy w to nie wierzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wierzą, to się nazywa turboracjonalizm, a tymczasem zjawisko przeczuć ma wyjaśnienie jak najbardziej racjonalne... ale postrzegamy je czasem jako irracjonalne, ze względu na ludzkie ograniczenia poznawcze, a wtedy niektórym zdarza się wypierać ich istnienie...

      Usuń
  4. Chyba mogę sobie wyobrazić taką sytuację także w naszym Klechistanie.
    Intuicja czasem nas wodzi na manowce, bo chociaż przyjmuje się, że przychodzimy z nią na świat, to jednak logika podpowiada, że skoro geny ewoluują, to i intuicja podlega tym samym procesom. Być może więc ktoś inny by nie czekał na następne metro, a jeszcze inny zamiast wysiąść, by postąpił zupełnie inaczej. Tego nie wiemy, dlatego to jest taka fajna i tajemnicza sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uważam, że to nie intuicja nas zwodzi, tylko my nie umiemy odczytać jej komunikatów i nieraz odczytujemy je błędnie...
      inna sprawa, że intuicja nie jest wszechwiedząca i też może się czasem pomylić... a my to interpretujemy wtedy jako "zwodzenie"...
      i tu się pojawia ciekawe pytanie, czy podświadomość ma świadomość? :)

      Usuń
  5. Zawsze działam intuicyjnie, dlatego od 2 lat mieszkam tu a nie w Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
  6. osobiście uważam, że warto słuchać uważnie swojej intuicji, nie olewać przeczuć, których nam dostarcza, kłopot tylko polega na tym, że intuicja nie mówi do nas jasnym językiem i źle odczytane przeczucie mogą się okazać paranoją...

    OdpowiedzUsuń
  7. Taaaaaaaaaaaaa.... wszyscy, nagle wszyscy działają intuicyjnie.... to dlacze4go tyle jest wypadków i nietrafnych decyzji? Ten rodzaj wysadzenia pociągu jest do doopy. To znaczy majstrowanie przy zamku torby. Takie rzeczy robi się zdalnie lub ludziki samobójcy wiozą "towar" na sobie", a nie manipulują przy zamku torby, co z góry budzi zaciekawienie i podejrzenia. Rozumiem, że to był zamek szyfrowy i on ustawiał czas wybuchu, bo jak jeszcze napiszesz, że to taki zatrzaskowy i on chciał ten zatrzask wysunąć, by... chyba umrę ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale Ty kombinujesz, jeszcze bardziej, niż Asmo :)
      zwłaszcza na temat techniki zamachów bobowych, co akurat jest bardzo ciekawe...
      a może właśnie dlatego jest tyle wypadków i nietrafnych decyzji, że ludzie działają za mało intuicyjnie?...

      Usuń
    2. No cóż może to i intuicja, ale kiedy działam wbrew "sobie", zawsze się to źle kończy. Tylko, że nie zawsze możesz działać intuicyjnie, bo są okoliczności, które zmuszają do działania wbrew intuicji. Nic na to nie poradzimy.
      W przypadku gościa, obserwującego majstrowanie innego przy zamku teczki nie musiała zadziałać intuicja a zwykły strach. Facet zachowywał się nienormalnie, drugi spietrał się i zwiał.

      Usuń
    3. tak naprawdę, to jest to najprostsza i bardzo prawdopodobna wersja, że gość po prostu był lękowy i poddał się urojeniu, iluzji, paranoi...
      pytanie tylko, czy ten wybuch był na przedzie metra, czy w ostatnim wagonie, tu pozostawiam sprawę otwartą, bo inaczej ten projekt literacki nie byłby tak intrygujący, brakowałoby mu czegoś...
      ...
      natomiast ciekawe jest, kiedy przeczucie jest genialną intuicją, a kiedy zwykłym urojeniem?... jedno i drugie bierze się z tej samej podświadomości, tak naprawdę to raczej niczym specjalnym się od siebie nie różnią......

      Usuń
    4. Nie wierzę w genialną intuicję. Natomiast wierzę w intuicję połączoną z doświadczeniem i wiedzą. Intuicja- przeczucie-moje JA podpowiada mi, co ma robić, ja to weryfikuję i obracam w oparciu o wiedzę i własne doświadczenia, no i potem dokonuję wyboru. Tak powinno to działać, jeżeli ma się czas na takie dywagacje. Kiedy czasu nie ma i trzeba działać, najczęściej budzi się atawistyczna intuicja i każde odruchowo np. spieprzać, a potem najczęściej śmiać się samemu z siebie. I tu znowu wolę śmiać się z siebie niż polec na polu głupoty lub przekory wobec swojej intuicji.

      Usuń
  8. Wydaje mi się, że w twojej opowieści nie ma znaczenia, czy facet majstrował przy szyfrowym zamku czy zwykłym błyskawicznym, nie ma też znaczenia, czy kierowałeś się (znaczy twój bohater) intuicją, pewnością czy strachem. Dla mnie ważne jest to, że trzeba mieć oczy i uszy otwarte bo w każdej chwili coś się może zdarzyć. Niekoniecznie wybuch, ale np. "zwykła" kradzież, rozbój. Swoją drogą ciekawe, co zrobiłby twój bohater, gdyby na jego oczach ktoś wyciągał komuś portfel z plecaka albo kogoś zaczepiał. Może to bardziej prawdopodobne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę nie bardzo, bo zaczepki lub wyciąganie portfela jest realne, my to widzimy, a nie przeczuwamy...
      niemniej jednak można wymyślić wersję, że gość łapie kogoś za rękę, bo przeczuwa, iż tamten chce komuś buchnąć portfel... no, i dobrze przeczuł, tylko niedokładnie, bo do kradzieży doszło, ale w innym metrze w innym mieście :)
      tak więc Twój komentarz jest okay, bardzo wzbogacający sprawę...
      a przy okazji przypomniał mi się "Raport mniejszości", taki film wg. Ph.K.Dicka, jednego z moich ulubionych pisarzy zresztą...

      Usuń
    2. no i mamy kolejną historię :)

      Usuń
    3. kolejną, a raczej przedkolejną i kolejkową historię miałem kiedyś sam... staliśmy z kumplem w kolejce w sklepie po coś tam, chyba po piwo czy karmę dla kawii, on miał w siatce chleb razowy, pyszny zresztą, który obaj podskubywaliśmy po drodze idąc do sklepu... gdy wyciągnąłem rękę, żeby znowu skubnąć, ptyś stojący za nami chwycił mnie za tą rękę... spojrzałem nań zdumiony, a on się szybko zorientował, że źle przeczuł i źle rozpoznał sytuację... bąknął jakieś "sorry" i było po sprawie...
      a kumpel nawet nic nie zauważył, że coś zabawnego odbyło się obok niego...

      Usuń
  9. Skąd bierzesz takie pomysły? Bo właściwie kiedy nie zaglądam do Ciebie to jest o czym myśleć, nawet jeśli tylko przez chwilę. Mózg się nie nudzi dzięki temu. :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ujuj, chcesz zgłębić tajniki kuchni Szwedzkiego Kucharza?...
      https://youtu.be/YN1hL9cn7s0
      ambiiitne zadanie...
      pozdrawiam! :)

      Usuń
  10. Nie wiem dlaczego :) ale jakoś przyszedł mi na myśl jeden kadr z filmu "Joker" :) Pozdrawiam, Pola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o filmie słyszałem, ale jeszcze nie zaistniała taka sytuacja, by go zobaczyć...
      tak w ogóle, to wszystko się zaczęło od róż... pewna pani miała śliczny tatuaż, cały "rękaw" w stylu "yakuza" z różami jako motywem przewodnim... co to ma do rzeczy?... zasadniczo sporo, bo spotkałem ją w metrze...
      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dla mnie tatuaż powiązany z wymiarem duchowym... wyłącznie! Ale...jeśli róża była warta uwagi...

      Usuń
    3. pani też była warta uwagi, aczkolwiek niekoniecznie wyłącznie w wymiarze duchowym, te nieduchowe też miały coś do powiedzenia :)

      Usuń
  11. Podobno przeczucia to skomasowane doświadczenia wcześniejszych pokoleń przekazane w genach...
    Po.ba.s. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest też powiedzenie: "doświadczenie intuicją zwane", co się przekłada na dane, które nasza podświadomość rejestruje sama, bez naszej świadomej wiedzy...
      ale to nie wyjaśnia kwestii intuicji u dzieci i może z tą pamięcią w genach jest coś na rzeczy?...
      po.bas :)

      Usuń
  12. Zadziwiające. Jedna z części cyklu "Reacher" Lee Childa rozpoczyna się prawie identycznie ;)
    A dłubanie w torbie prędzej skojarzyłbym z szukaniem zgubionych kluczy do samochodu. To by wyjaśniało, dlaczego gość jechał metrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, a ja pierwsze słyszę o tym Lee Child'zie... czyżby prawdą jest, że "wszystko już było" i nie da się już nic naprawdę nowego stworzyć?... optymistyczne to nie jest...
      w tekście jest, że tamten "dziwnie" dłubał... ale nie wykluczone, że nasz bohater nigdy nie jeździł autem i nie wiedział, jak się szuka kluczyków :)

      Usuń
  13. To się nazywa powieść z kluczem. Wszyscy go szukają, wyciągają haki, padają pytania retoryczne, zadziwienia, wykrzyknienia i wreszcie końcowe: co miał na myśli, czyli w torbie. Analiza zawiła, bo pierdyknęło nie tam, gdzie się spodziewano, ale nie pierwszy to raz, gdy spodziewane nie wyszło. Za to sama jazda SUPER!
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za to nikt jeszcze słowem nie wspomniał o samej końcówce, a ona też dostarcza sporo materiału do analizy...
      serdeczności :)

      Usuń
  14. A można zapytać?
    Na jakiej podstawie ten tekst? Czytasz coś katastroficznego?
    Czy po prostu taka fantazja przerażająca nieco ...
    A końcówka tekstu świadczy o bezmyślności planującego... jednakowoż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już w innym miejscu wspomniałem, że zaczęło się od wytatuowanych róż ujrzanych u jednej pani na stacji metra...
      a co ja wtedy czytałem?...
      też o seksie i kompletnie już nie na temat...
      ...
      bezmyślny automatyzm, dokładnie o to chodziło...

      Usuń
  15. Zaraz, zaraz..., widziałeś róże na ręce, czytałeś o seksie, więc włączył się automatyzm? Nie uwierzę, skoro miał być plan przesiadki na stacji metra wcześniej zaplanowany i pewnie też jakiś cel był i miejsce postoju.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, automatyzm nie ma nic do tego... to była odpowiedź Stokrotce związana z końcówką scenki...
      wzmianka o czytaniu książki o seksie była odpowiedzią na inne pytanie dotyczące aktualnie wtedy czytanej lektury, czytanej w domu zresztą... co prawda ja często czytam w metrze, ale tym razem miałem rower ze sobą i nieporęcznie by było...
      chyba zaszło pewne nieporozumienie, więc wyjaśniam:
      scenka jest fikcją literacką, a nie opisem własnych doświadczeń /myślałem, że to jest JASNE???/... gdy jechałem metrem, zaistniała mi ta fabułka w głowie, a róże /plus pani z różami/ były takim nieco wcześniejszym drobnym kopem energetycznym, by ta fabułka zaistniała...
      serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Znam cię już trochę netowo Pkanalio, więc wiem, że raczej na dłubanie facetów w torbie nie zwracasz zbytniej uwagi, ale jak kobieta sobie szuka czegoś w torebce to wbijasz wzrok ….;-))))
    Trzeba jednak słuchać intuicji i zwracać uwagę na to, co się dzieję nie tylko na obiekty pożądane;-)))))




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łeh, znowu to samo :/
      jak już tak się uparłaś, że to jest zapis realnie zaistniałej rozmowy, to wiedz, że ja byłem ten drugi, który odpytywał gościa mającego przygodę w metrze...
      ...
      ale ja wcale nie pożądam tatuażu w różyczki na ramieniu, nawet gdybym chciał, to miejsca by nie było...

      Usuń
  17. Czytałam z powagą i skupieniem do swego sru
    Myślę sobie wymsknęło się w grupie pasażerowi po zeszłorocznym bigosie ...
    Ale nie...
    Próbuję odnaleźć rysy jego twarzy, szukam numeru na straż, ale zawieszam połączenie
    Do World Trad Center macie jeszcze kawałek ...
    Poczekam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawe, czy po takim wymsknięciu ten pasażer i inni w grupie mają jeszcze jakieś twarze, więc czy jest sens sobie je przypominać? :)

      Usuń
  18. Zależy na jakiej wysokości znalazły się ich oblicz,a czy pamiętać
    Zbyt wiele twarzy sprowadza się do zamieszania i może że stać się powodem Alzheimera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem nie jest tak łatwo zdiagnozować Alzheimera, na przykład gdy pacjent ma mózg rozklapciany na suficie wagonu...

      Usuń