27 października 2024

TEN SABAT (1/2)

Ostatni dzień Lata
- Jesteś nasza...
Od dwóch dni Mala delektowała się tymi słowami usłyszanymi w Pleciudze. Można je było sobie rozumieć na różne sposoby, ale każdy sprawiał jej przyjemność. Co prawda miała chwilę focha, gdy Kaśka oznajmiła jej, że ma być na sabacie równonocnym nie pytając, czy w ogóle tego chce. Ale to była bardzo krótka chwila, bo przecież chciała, zaś jedna siostra po prostu wiedziała, czego chce druga.
Zbędne też było pytanie, czy Turbinka przyjedzie do Anity wcześnie rano, aby pomóc podczas przygotowań do owego sabatu. Jej uczynność, tudzież pracowitość, które dawała światu dostrzec przez całe Lato stały się wręcz przysłowiowe wśród przyjaciółek. Tak więc dojechała autobusem, doszła do furtki, potem użyła dwóch pinów otrzymanych dwa dni wcześniej od Anity. Pierwszy był elektroniczny, udrożniał na chwilę ową furtkę, drugi zaś magiczny, który na podobną chwilę zawieszał działanie zaklęcia ochronnego. Po kolejnych chwilach dziewczyna dotarła do salonu. Słysząc jakieś odgłosy w kuchni ruszyła tam, ale one też ją usłyszały.
- Ale wyrosłaś!
Tak ją przywitała kobieta ubrana w szary dres i mająca na głowie szopę kolorowych włosów tworzących fryzurę zwaną "szczypiorek po burzy".
- Przepraszam, ale z kim mam przyjemność?
- No, masz prawo nie pamiętać po tylu latach.
Ta odpowiedź będąca też popowiedzią wykonała swoje zadanie. 
- Ciocia Lala, jak mniemam?
- Tak mnie wołają. Ale do uściśnięcia takiej ślicznej dupeczki nie trzeba mnie wołać, sama biegnę.
Uścisk może nie był zbyt mocny, ale ładunek pozytywnych wibracji, które zawierał Mala uznała za imponujący.
- Oni już wstali?
- Odłosy z góry sugerują, że jak się oboje sprężą, to mają szansę zjeść niewystygłą jajecznicę. Aha, ty coś już jadłaś dzisiaj?
- Coś tam skubnęłam.
- To myj łapeczki i siadaj do stołu, to jeszcze coś skubniesz. Chcesz kawę, herbatę, czy coś tam jeszcze innego?
- Nita ma taką fajną zieloną z dodatkami.
- W puszce w rastamańską tęczę?
- No.
- To już wiem, znam ten produkt.
Gdy do salonu zeszli Anita i Borek okazało się zaraz, że to jeszcze nie koniec procesu zaludniania się tego pomieszczenia. Pojawiła się bowiem Kaśka, za nią zaś Adaśko, oboje obładowani różnymi różnościami. Mala rzuciwszy na to okiem spytała:
- Po co tyle cebuli? 
- Na zupę. Nie mamy w planach imprezy po sabacie, ale coś tam potem trzeba dać ludziom zjeść. Cebulowa to jest jedna z najlepszych koncepcji na takie spędy. Sprawdzone, naprawdę działa.
- Namiot?
To było pytanie Anity. Odpowiedział Adaśko.
- W wozie. Jak zjecie to przeniesiemy naokoło domu.
- Namiot?
Tym razem spytała Mala, ale jakby z inną intonacją. Tą piłkę przejęła Nita zaczynając od głębowkiego wdechu.
- Turbinko kochanie, do tej pory sabaty były zawsze w pracowni, ale tym razem, przy tej spodziewanej frekwencji, to będzie fizycznie niewykonalne. Tak więc działamy na ogrodzie. Może kropić, ale kopuła niewidka przed deszczem nie chroni.
- Kopuła niewidka?
- Pamiętasz ogródek ziołowy? Nie był zbyt legalny, więc wymagał takiej właśnie ochrony. Teraz będzie to samo, tylko większe. Dlaczego to jest konieczne to chyba rozumiesz? Po co nam robić zgiełk na pół dzielnicy?
- Taka kopuła tłumi dźwięki?
- Dokładnie, cały mechanizm działania tego zaklęcia poznasz podczas szkolenia. Teraz, tak dwoma słowami to się nie da tego objaśnić. Jak ustawimy namiot i dojedzie Ruda to będziemy montować kopułę. Ta będzie większa, jedna osoba tego nie zrobi. A z tych dziewczyn, które przyjadą to nie wiem która to umie.
- A ile przyjedzie?
- Jak dobrze pamiętam, to jakieś dziesięć plus niektóre przywiozą uczennice. Mam to spisane na kartce w pracowni. Do tego dochodzą Gotki, one zgłosiły się grupą, nie podały dokładnie ile ich ma być. Ale też jakieś maksimum dziesięć dupek, bo cały ich kowen więcej nie liczy.
- Kto to są te Gotki?
- To my je tak nazywamy, bo się zawsze tak samo mundurują, taki mają styl. To był kiedyś spory kowen, bardzo fajne wiedźmy zresztą, ale spotkała je tragedia. Cztery poleciały do Ameryki Południowej, chciały poznać tamtejsze szamanki, trochę się pouczyć ich magii. Ale nie doleciały. Samolot nagle zniknął, po prostu rozpłynął się na ekranach radaru. Szczątków nie odnaleziono, jakaś setka osób mniej więcej to była. Ale te cztery to były akurat świetne czarownice, najstarsze stażem, doświadczeniem. Gotki zaczęły się gubić, nie wiedziały co ze sobą zrobić. Chciały się podłączyć do nas, ale wiemy jaka jest nasza sytuacja. Na stałe jest nas czwórka... Ups, od dzisiaj już piątka.
Mówiąc to Nita uśmiechnęła się do Mali.
- Za to reszta jest taka dochodząca jakby. Też są nasze, też są siostry, ale tak trochę luźniej. Więc Gotki są nasze na takiej samej zasadzie. My je znamy wszystkie, tylko ty Turbinko nie znasz żadnej, ale dziś sporo poznasz.
- Za ile reszta tych stałych naszych się zjawi?
- Roxy za chwilę, już jedzie. Maliny wcale nie będzie. Dziś rano, czy raczej bladym switem, takim przedraniem jeszcze, barbarzyńską porą, jak na niedzielne wstawanie, zadzwoniła do mnie, aby ten fakt zakomunikować.
- Czemu jej nie będzie?
To pytanie zadała już Mala.
- Nie wiem, tego nie powiedziała.
- Ale wie Kaśka na pewno. Kasiu, czemu jej nie będzie?
- Pomidor.
- Mala uważaj. Jak spytasz ponownie to każe ci spierdalać.
- To już akurat wiem. 
- Za to ja wiem coś więcej. To jest tak, że Lalka ma kłopot, z którego sobie zrobiła problem, ale nie jest to aż taki duży kłopot, żeby nas wszystkie wzywać na pomoc, bo inaczej nasza Maczeta by się zaczęła stopniowo pruć.
Wreszcie pojawiła się Roxy. Wyściskała wszystkich, wypiła Anicie prawie całą herbatę z jej kubka, po czym oświadczyła:
- Jest dobrze, tylko że ja tu żadnego tempa roboty nie widzę. Mala, ty jesteś najżwawsza, pogoń to całe towarzystwo, niech jakieś ruchy uruchomią.
Ruchy w końcu się uruchomiły, powoli zaczęły przybywać nowe wiedźmy, za to najzabawniej było, gdy pojawiła się ekipa Gotek. Od razu uformowały dwie kolejki do selfies. Pierwszą do Kaśki, mistrzyni walki, niedawnej triumfatorki, drugą do Cioci Lali, super wiedźmy, mistrzyni wszystkiego, dla nich postaci wręcz legendarnej, elegancko już wylaszczonej do tego.
Ale potem do rozpoczęcia sabatu już nic specjalnego się nie wydarzyło. Panowie pokroili cebulę oraz inne prekursory na zupę, po czym pojechali na piwo, reszta rzeczy na ogrodzie była już gotowa, za to miał miejsce pewien incydent taki trochę na boku, nikt za bardzo nie zwrócił nań uwagi oprócz bezpośrednio zainteresowanych osób. Otóż sabaty miewają przeważnie dwa cele. Pierwszy ogólny to wzmocnienie mocy samych uczestniczek, jakaś integracja wzajemna. Drugi szczegółowy to wykonanie jakiegoś zadania, które dla jednej osoby może być za trudne, ale kilka może już tego dokonać. Najczęściej są to zaklęcia pomocowe, zwykle natury medycznej. Po prostu działa się tak, aby wykorzystać zbiorową, wspólną energię uczestniczek sabatu. Czasem są to zaklęcia destruktywne, czyli klątwy skierowane przeciwko komuś, ale to nie zdarza się zbyt czesto, obwarowane jest to zawsze pewnymi zasadami.
Otóż przed samym sabatem Mala dostała zadanie, aby pozbierać wśród uczestniczek ewentualne zamówienia na jakieś zbiorowe zaklęcie. Aby szło to sprawnie technicznie przyjęło się je spisywać na karteczkach, fiszkach papieru, które na końcu trafiają do prowadzącej. W pewnym momencie, gdy Turbina już wszystko pozbierała, Nita usiadła sobie gdzieś na boku, aby je przejrzeć. Lektura jednej z nich spowodowała, że nagle zamachała do Mali kręcącej się nieopodal w pobliskim pobliżu.
- Turbi, pamiętasz, kto ci dał tą karteczkę?
- To mi dała taka małolata, chyba młodsza ode mnie.
- Gotka?
- Nie, ona nie była z tej grupki. To była...
Mala uważnie się rozejrzała...
- Już wiem, mam ją. To tamta co tam stoi.
- To ja mam taką małą prośbę kochanie. Żebyś znalazła szybko Rudą, niech tu podejdzie zaraz do mnie. Okay? Możesz to zrobić?
- Jasne. Chwila, moment, zaraz ją masz.
Faktycznie trwało to chwilę. Anita podała Roxy karteczkę.
- Co o tym myślisz?
- Tu nie ma nic do myślenia. Za kuciapę i wynocha! Paszła won lampucera jedna. Ty masz jakieś wątpliwości? Chyba że sobie teraz żartujesz?
- Nie, nie mam. Chciałam się tylko upewnić.
- To się upewniłaś.
- Turbinko, jeszcze jedna prośba. Widzisz tamtą babeczkę, tam przy oknie? Ta co wodę pije teraz. Podejdź do niej proszę i dyskretnie zaproś tu do nas.
Już po chwili wspomniana kobieta podeszła do stolika. Anita bez słowa podała jej oglądaną przez wiedźmy kartkę papieru. Ta rzuciła na nią okiem po czym spytała:
- Co z tym robimy?
- To nie ty pisałaś? 
- To chyba już bez znaczenia?
- Właściwie bez. Za wyłamującą uczennicę odpowiadasz ty, nie ona. Żeby nie było, to nic do ciebie nie mamy, ale teraz, dziś musimy się pożegnać.
- Tak, masz rację. Naprawdę mi głupio. Przepraszam.
- Okay, zero złości. Wpłacałaś coś na catering?
- Tak, pięć dych. Cioci Lali płaciłam, słowo.
- Nie wygłupiaj się, przecież ci wierzymy. Roxuś, możesz jej to zwrócić? Mam torebkę zamkniętą w pracowni. Potem się rozliczymy. Tak?
Kobieta odebrała od Rudej banknot, odwróciła się i bez słowa odeszła od stolika. Chwilę jeszcze patrzyły jak podchodzi do jakiejś młodej dziewczyny, po czym jak obie ruszyły przez salon do wyjścia. Roxy podsunęła Anicie kłopotliwą kartkę mówiąc:
- Opowiedz Młodej co tu się w ogóle stało.
- Pewnie. Chodź Turbi na szybką lekcję.
Dziewczyna posłusznie usiadła przy stoliku.
- Co jest na tych wszystkich kartkach, o co w nich chodzi, to chyba wiesz, tak? Czy coś uzupełnić?
- Nie, wszystko rozumiem.
- Wiesz co jest nie tak z tą kartką?
- Chodzi o klątwę, ale przecież...
- Klątwa jako taka jest okay, dla porządku trzeba tylko zapytać, kim jest ofiara, jak komuś coś nie pasuje, jak ktoś ma obiekcje, to kartka idzie do kosza i zapominamy, nie ma problemu. Tylko tu akurat, czystym przypadkiem wyszło, że my znamy tą ofiarę i sprawa jest z założenia śmierdząca.
- Nasza? Znaczy wiedźma?
- Brawojasiu. Takich rzeczy się nie robi. Ta babencja to wie, ale mimo to pakuje nas i resztę sióstr w nienaszą wojnę. Ale to jeszcze nie koniec.
- Wiem. Nie ona to pisała. Wyłamująca uczennica, to akurat usłyszałam. Czyli samowolka. Dziewczyna chciała przemycić swoje porachunki, ujebać tamtą naszymi centralnie rękami. 
- Nas akurat to nie obchodzi, dla nas odpowiedzialna jest mentorka, nie uczennica. Dlatego wygnałam obie, ale...
- Ale starej dałaś szansę. Młoda za to nie ma tu już wjazdu. Mogłaś zbanować także starą, ale po co tworzyć za dużo złej krwi? Dobrze kombinuję?
- Znakomicie. Chyba niedługo już zaczynamy? Jak się czujesz, tak w ogóle? Mała Mala Piąty Element. Zwołuj powoli dziewuchy na ogród. 
- Dobrze. Ja jestem wasza, wy jesteście moje. Tak?
Niestety narrator nie został wpuszczony ani do namiotu, ani nawet pod kopułę niewidkę, więc nie wie, co się działo dokładnie podczas tego jak dotychczas najliczniejszego sabatu u Anity. Tyle tylko, że aby było bardziej psychodelicznie Mala oraz inne debiutantki zostały uraczone szałwią wieszczą. Były bardzo dzielne, jak na dobrze się zapowiadające wiedźmy przystało, zaś gdy wszystkie panie na sam koniec pokrzepiły się wielce pożywną, tudzież smaczną zupą cebulową otrzymały propozycję nie do odrzucenia, czyli wspólny lot po obiekcie na miotłach oraz innym tego typu sprzęcie. Po wykonaniu tego zadania bojowego eskadra powoli zaczęła się przegrupowywać opuszczając lokal. Została tylko Ciocia Lala, Anita oraz inne dwie wiedźmy: pewna młoda adeptka oraz jej mentorka, które mieszkały dość daleko w innym mieście i które Nita zgodziła się przenocować. Za to Kaśka i Mala wsiadły do auta Roxy, która postanowiła je porozwozić do domów. Gdy zajechały pod kamienicę Turbiny Maczeta położyła swoją dłoń na jej ramieniu ze słowami:
- O Lalkę się nie martw, to naprawdę nic poważnego.
Choć Mala oberwała już co nieco od życia, to jednak była wrażliwą szesnastolatką, nie tak twardą, jak jej nowe starsze siostry, więc mimo usłyszanych słów martwiła się o Malinę, zwłaszcza, że kompletnie nie wiedziała co się mogło stać, o co może chodzić, za dużo myślała, więc nie miała na to za bardzo pomysłu.
DOKOŃCZENIE WKRÓTCE...

20 komentarzy:

  1. Jak dobrze jest wrócić do zaczytywania się w twoją twórczość! 🤩 A ciocia Lala - cóż, typowa nietypowa cioteczka :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciocia Lala właśnie wróciła ze swoich światowych rozjazdów, od razu uderzyła do swoich "córeczek" i tak sobie myślę, żeby pomyśleć o odcinku z jakąś jej opowieścią z drugiego końca świata, musiała mieć jakieś przygody, bo inaczej nie byłaby przecież Ciocią Lalą :)

      Usuń
  2. Namiot/kopuła niewidka, to świetne rozwiązanie, nie tylko dla czarownic!
    Kumulacja energii czarownic to musi być czad! nie dziwota, że ktoś powinien nad tym czuwać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czarownice już mają swoje sposoby, żeby się wzajemnie jakoś kontrolować: Kodeks Wiedźmy, Zasady Bezpieczeństwa i Higieny Magii, czy też Europejski Regulamin Czarowania, porządek musi być! :D

      Usuń
  3. Niby ma być miło i przyjemnie
    A tu takie coś
    " Za kuciapę i wynocha! Paszła won lampucera jedna."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są granice poza którymi kończą się żarty z czarami, a Roxy, która akurat współodpowiada za przebieg całości imprezy jest bardziej zasadnicza, nie ma zwyczaju patyczkować się z ludźmi i przebierać w słowach, dlatego też sprawą głównie zajęła się Anita jako ta łagodniejsza, bardziej permisywna...

      Usuń
  4. Mala ma nowy pseudonim Turbinka ? Bardzo ładny ...Turbulencja szybciutka z naszej Mali . Fajnie ,że zaakceptowała to ,ze zostanie czarownicą i będą ją szkolić na wiedźmę . Jestem ciekawa co napsociła Malina , bo ona zawsze w coś lubi się wpakować . Taka z niej magiczna psotnica …;-) Czekam na kolejną część twojego opowiadania .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak ją nazwano w pracy w klubie, bo jest robotna, obrotna, ruchliwa, zawsze aktywna, skora do pomocy, nie trzeba jej wyznaczać zadań, sama je sobie znajduje, wszędzie jej pełno i zawsze ma co robić...
      to w sumie musiało nastąpić, że będzie się szkolić na czarownicę, samo się jakoś zdecydowało, stała się jedną z nich już po całości...
      no tak, z Maliną było trochę spokoju, stabilizacji, ale jak widać kłopoty to jej specjalność, więc coś się znowu musiało wydarzyć...

      Usuń
  5. The rituals, the history, and the quirky cast of characters you describe here make this feel like the beginning of a magical adventure! The sense of community and connection between all of them is beautifully depicted, with each detail pulling readers deeper into this close-knit world.
    Happy Tuesday. Please check out my new post: https://www.melodyjacob.com/2024/10/the-most-thoughtful-christmas-gifts-you-can-give-this-holiday-season.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. the main goal of this series of tales is to show witches as normal women, not godesses... succed?... I hope :)

      Usuń
  6. "Klątwa jako taka jest okay(...)"

    Nie. Klątwa jako taka nie jest okay. Znam babę, która z pasją zemściła na synową, bo ta śmiała kolące wady syncia wywalić teściowej na tzw." Stół"' uzmysłowić mateczce co to za jeden
    No i tak teściowa zemściła, złorzeczyła i kleła na synową, aż jej słowa się zmaterializowały. Synowa spadła z rowera i tak uszkodziła sobie kolano, że w sumie została kaleką. Wtedy teściowej przeszło, kiedy zobaczyła zmaterializowanie swoich klęć. A synek? W konsekwencji wylądował w psychiatryku. Matka wolała takie rozwiązanie, niż gdyby miał stanąć przed sądem za swoje wybryki.

    "(...) dla porządku trzeba tylko zapytać, kim jest ofiara (..)"
    Nie ważne kim jest ofiara, bo złorzeczenie nie jest w porządku.
    Jestem w stanie zrozumieć matkę, której np.: dziecko ginie w wypadku na przejściu dla pieszych, że może taka matka kląć, złorzeczyć i wyzywać sprawcę zdarzenia, ale ten ktoś swój ciężar też już dostał. Będzie musiał z tym żyć. Ze świadomością, że za jego przyczyną ktoś stracił życie.

    U wiedźm też trzeba mieć znajomości. Przynajmniej klątwami kogoś sobie znanego nie zabiją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak zaczynając od podstaw magii, to różnica między klątwą i zaklęciem pomocowym jest względna, a ich ocena subiektywna... to samo zaklęcie (jego skutki) może komuś pomóc i jednocześnie zaszkodzić komuś innemu... w tekście temat jest szalenie uproszczony, ale w rzeczywistości Anita (jako prowadząca) ma koszmarny ból głowy przeglądając te karteczki pod kątem, który czar dopuścić do realizacji w tej konkretnej grupie wiedźm, która jest zresztą dobrana, wybrana, żadne randomowe dupy z ulicy w takim sabacie nie biorą udziału, nie są dopuszczane... choć rzecz jasna zdarzają się błędy...
      relacje społeczne pomiędzy czarownicami bywają rozmaite... jedne są jak "samodzielne wilczyce", inne z kolei zrzeszają się w koweny, tak jak Anita i jej psiapsióły, bliższe, ścisłe lub takie dalsze, luźniejsze i siłą rzeczy tworzą jakieś zasady, czy raczej reguły gry we wzajemnych relacjach... jedno i drugie ma swoje wady i zalety... trafnie to wszystko zauważyłaś...

      Usuń
  7. Podoba mi się idea kopułki-niewidki. Muszę ją przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo płodna jeśli chodzi o zastosowania :)

      Usuń
  8. Dużo mocniejsze niż klątwa jest odesłanie energii do właściciela. Jak kto źle czyni, to swoją własną bronią polegnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do dyskusji jest, czy to też nie jest rodzaj klątwy, terminologia magiczna to strasznie mulisty, nieskodyfikowany temat, w którym można mocno się pogubić :)

      Usuń
  9. W sumie to dziwi mnie, że panie wiedźmy mają moce, mogą czuć się ,,lepsiejsze'' od innych, mają zawód dosyć ,,spontaniczny'', a mimo to mają tyle zasad: tych ruszać nie można, tych klątwować nie można, tamtych nie można, tego nie można. Trochę dziwne, że na sabacie nie można rzucać grupowego uroku na inną wiedźmę, a matkę Mali można było zaklątwować i zamordować (to, że klątwowała na Anitę, nie powinno dawać im powodu do mordowania, powinny móc tylko ją zneutralizować). Poza tym, skoro ta druga wiedźma, na którą uczennica chciała rzucić klątwę, nie była na sabacie, to znaczy, że nie jest z ich grupy, więc niby czemu miałaby być pod ochroną?
    Nie zgadzam się z tym, że nauczyciel jest odpowiedzialny za ucznia. Rodzic za dziecko tak, póki jest małe, za nastolatka powiedziałabym, że już nie do końca jest ospowiedzialny, bo nad nastolatkiem rodzic nie zapanuje w stu procentach, choćby szpagat zrobił. Tak samo nauczyciel nie zapanuje stu procentowo nad uczniem, choćby i szpagat zrobił, więc nie powinien być odpowiedzialny za poglądy, wybryki czy pyskówki takiego ucznia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w kwestii technicznej: urok jest czymś innym, niż klątwa, to różne rodzaje zaklęć... klątwa ma na celu zrobienie komuś kuku (choć czasem bez celowania, niczym mina), zaś urok ma kogoś rozkochać w konkretnej osobie, wzbudzić napalenie do niej... aczkolwiek granica nie zawsze jest jasna, jak w przypadku uroku zwanego "Głupim Jasiem" /wspominany niedawno/, który po prostu pozbawia świadomości i paraliżuje obiekt (ofiarę?) na jakiś tam czas...
      za to zaklęcia pomocowe jakoś nie mają swojej krótkiej nazwy, przynajmniej ja się nie spotkałem z takim terminem... może dlatego, że magię zwykle kojarzy się z czymś "złym"? :) ...
      ...
      mnie się wydaje, że nie sposób jest prowadzącej sabat rozstrzygnąć, czy dane "zamówienie" dopuścić do zbiorowego wykonania tylko na podstawie samych karteczek... to raczej jest tak, że ta prowadząca ma pewną wcześniejszą orientację na temat biorących udział, na temat ich układów, relacji, więc ta cała procedura z karteczkami to tylko takie przybicie pieczątki na tym, co zostało uzgodnione przed takim sabatem... tak więc ta kwestionowana kartka dotyczyła zapewne czegoś, co nie zostało wcześniej uzgodnione, a ta uczennica podrzuciła ją naiwnie myśląc, że to wystarczy, aby doszło do realizacji... za to Anita wcale nie chroniła obcej czarownicy, tylko nie chciała dopuścić do jakiegoś większego skandalu, co sama zresztą wyjaśnia podczas rozmowy...
      zanim wiedźmy podczas pogrzebu zatłukły Pamalę, to wcześniej trzy z nich wykonały szybką agitkę wśród innych zgromadzonych, co zresztą jest wspomniane w tekście... być może przesadziły, gdyż cała akcja poszła na dużych emocjach, co rzecz jasna można różnie oceniać od strony moralnej... jednak skoro nawet jej córka nie wspomina swojej mamuśki zbyt dobrze, to światu chyba to nie zaszkodziło?...
      inna sprawa, że Mala nie wie, jak naprawdę zginęła jej matka, zna tylko wersję oficjalną, medialną, a prawdziwą znają tylko same inicjatorki i chyba nie leży w niczyim interesie, żeby ta prawda wyszła na jaw...
      ...
      odpowiedzialność za uczennicę... tu raczej chodzi o pewnej skrót myślowy dotyczący kwestii zachowania na samym sabacie... uczennica nie musi być nikomu znana, znana jest tylko jej mentorka, która ją wprowadza, więc to ona odpowiada za zachowanie tej uczennicy jeśli narobi jakiegoś gnoju...
      ...
      co do zasad, to im bardziej skomplikowane i potencjalnie niebezpieczne jest dane narzędzie, tym bardziej rośnie ilość zasad dotyczących jego używania... wystarczy porównać instrukcje obsługi roweru, auta i czołgu oraz wymagania stawiane przed ich kierowcami... to można przenieść na uniwersum opowiadań, gdzie wiedźmy takim właśnie narzędziem dysponują... oczywiście niektóre z tych zasad można kwestionować i tak w rzeczywistości akurat jest, że wiele z nich ulega zmianom... kiedyś przed samochodem (automobilem) musiał biec ktoś z chorągiewką, aby ostrzegać innych ludzi na ulicy...

      Usuń
  10. Trzeba sobie wykombinować taką kopułę :P
    Przyjemnie się czyta o twoich czarownicach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, kopuła jest udanym pomysłem... jak wcześniej o niej pisałem, to najbardziej rozśmieszył mnie kot, na którego magia nie działa, więc sobie wchodzi na luzie, a gdy nagle się zatrzyma, to człowiek z zewnątrz widzi tylko pół kota. LOL...

      Usuń