09 czerwca 2020

Maseczki i mentalne niewolnictwo

Na wstępie wyjaśnijmy sobie może pokrótce, na czym to polega wspomniane w tytule owo mentalne niewolnictwo. Jak działa taki mentalny niewolnik, dalej dla wygody zwany "MN", jak funkcjonuje jego umysł, jakież to kierują nim motywacje? Typowym przykładem takiego MN jest legalista. Tu należy jednak zaznaczyć, że nie każdy człowiek ściśle przestrzegający prawa (stanowionego) musi od razu być tym legalistą. Motywacje do trzymania się prawa bywają rozmaite. Czasem jest to wynik oszacowania ryzyka, bilans kalkulacji strat i zysków, czasem też powodem bywa zwykły strach przed zagrożeniem realnym jako konsekwencją złamania jakiegoś przepisu, zdarza się też nieraz lęk, czyli strach przed zagrożeniem urojonym. Istotą legalizmu jest coś zupełnie innego. Legalista nic nie kalkuluje, nie kala sobie umysłu nawet cieniem refleksji, czy dany przepis, czy jakaś regulacja prawna ma sens, czy jest potrzebna, moralna, czy też posiada jakąkolwiek rację istnienia. Co prawda nadmiar myślenia jest chorobą, ale legalista jest chory niejako na odwrót, bo wcale nie myśli. Przyjmuje całość prawa bezkrytycznie jako element swoich poglądów, przekonań, zgodnie z trawestacją pewnej znanej reguły "stultus lex, sed lex". Mentalne niewolnictwo jest pewnym rozszerzeniem legalizmu. Taki MN ślepo wypełnia wszelkie polecenia swojego pana, władcy, zwierzchnika niczym bezduszny android, unikając tym samym jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki swoich działań lub zaniechań tychże. Jedyne, co na niego działa to (przysłowiowy) kij, którym ów pan dysponuje, aby nim swojego MN motywować.
Niedawno była okazja zaobserwować wręcz wysyp MN podczas epidemii U07 COVID-19, która notabene wciąż trwa bez względu na to, jaki kit na ten temat wciska ludziom obecny reżim neokomuny. Nie będziemy tego jednak rozwijać, skupmy się jedynie na pewnym gadżecie, rekwizycie pełniącym niepoślednią rolę podczas tego całego zamieszania popularnie nazywanym "maseczką", tudzież alternatywną do niej "przyłbicą". Zdania na temat skuteczności noszenia maseczek są podzielone, obejmują całe spektrum poglądów, od jednej skrajności, jakoby było to całkowicie nieskuteczne, po drugą skrajność, jakoby dawały one pełne zabezpieczenie. My, czyli redakcja bloga prezentujemy opcję pośrednią, czyli maseczki chronią (noszącego oraz otoczenie), ale nie zawsze, nie wszędzie oraz nie każdego. Co więcej, to są sytuacje, gdy ich noszenie jest zupełnie pozbawione sensu. Ale wtedy, gdy trzeba jesteśmy za bezwzględnym ich używaniem, na sztywno. Jednak tym tematem zajmować się nie będziemy, ani na blogu, ani na forum pod tym postem. Skupimy uwagę na czymś zupełnie innym, dość aktualnym chwilowo:
Pierwsze maseczki pojawiły się na ulicy /czytaj: w przestrzeni publicznej/ zanim tak zwana "władza" przyjęła do wiadomości fakt zaistnienia epidemii. Potem sytuacja zaczęła się powoli rozwijać, ale kluczowym momentem było, gdy owa władza nie dość, że uznała stan faktyczny za stan faktyczny, to jeszcze nakazała noszenie wspomnianego sprzętu. To zaś zaowocowało wysypem maseczek na dziobach ludzkich. Co prawda nie wiadomo zbyt dokładnie, jakie motywacje kierowały tymi ludźmi, ale całe ich mnóstwo na pytanie "dlaczego?" odpowiadała: "bo takie jest zarządzenie". Płycizna umysłowa takiego uzasadnienia aż wali po oczach. Ale jeszcze zabawniej(?) było, gdy władza wbrew oczywistym faktom ogłosiła koniec epidemii, przy okazji znosząc nakaz noszenia maseczek. Tu już MN zamanifestowało się po całości, zaistniało beztroskie, niefrasobliwe "róbta co chceta", bynajmniej nie takie konstruktywne, pozytywne "robta co chceta", które Jurek Owsiak miał na myśli lansując to hasło. Tak to właśnie działa. Mentalnego niewolnika nie interesuje  świat taki, jakim on jest, tylko taki, jaki mu władza narysuje, Taką fikcję postrzega jako realną faktyczną rzeczywistość. Być może ujrzy ją dopiero, gdy epidemia niedługo rozkręci się na nowo. Ale tylko być może...

Uwaga końcowa:
Ten post nie zajmuje się polityką, ani podziałami społecznymi na tle tejże. Co prawda więcej MN jest wśród zwolenników obecnie rządzącej neokomuny (PiS) albo brunatnego lewactwa (typu fani Konfederacji), ale wielu podobnych można spotkać także wśród ludzi o poglądach wolnościowych, takich jak na przykład wyborcy Wiosny, czy też Razem. Tak więc mimo pewnego luzu wypowiedzi obowiązującego na forum Kawiarni nie wydaje nam się zbytnio fajnym, gdyby ewentualna dyskusja obrała taki właśnie kierunek.

35 komentarzy:

  1. Jak sobie pan życzysz, będzie bez polityki. Piszesz: „Co prawda nie wiadomo zbyt dokładnie, jakie motywacje kierowały tymi ludźmi, ale całe ich mnóstwo na pytanie "dlaczego?" odpowiadała: "bo takie jest zarządzenie". Płycizna umysłowa takiego uzasadnienia aż wali po oczach”. To ja zapytam, skąd ta wartość „całe mnóstwo” i dlaczego uważasz, że taka odpowiedź jest bzdurna i świadczy o płyciźnie umysłowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiedzmy, że całe mnóstwo spośród tych, których pytałem, a była to liczba w granicach od 50 do 100 osób rozłożona w czasie trwania zarządzenia maseczkowego... być może to za mało, jak na porządną próbkę statystyczną, poza tym nie można wykluczyć, że część respondentów chciała mnie po prostu zbyć... sam czasem też stosuję taki chwyt, gdy nie chce mi się = nie mam czasu z kimś gadać...
      pozostaje ta reszta, która odpowiedziała szczerze... istota tej płycizny polega na lenistwie umysłowym, bezwolnym poddawaniu się poleceniom bez chwili refleksji nad celem i powodem takiej, czy innej procedury, w stylu barana pędzonego w nieznanym mu kierunku...

      Usuń
    2. Sugerujesz, że należało się jawnie buntować? W imię czego, jakiej idei? By móc zapłacić mandat, albo być karanym przez Sanepid? Po pierwsze, człowiek ma pełne prawo bać się pandemii, a wymóg maseczek był wtedy powodowany bardziej troską o własne i innych zdrowie (pominę skuteczność) niż nakazem władz, po drugie, ludzie i tak nagminnie udawali, że noszą maseczki. Sam nosiłem ją pod brodą, nasuwając na nos dopiero w sytuacjach, gdy to było bezwzględnie konieczne. I nie dlatego, że tak kazała władza, ale po to by inni nie patrzyli na mnie wilczym wzrokiem.
      Chyba przesadziłeś z tym bezwolnym poddawaniem się procedurze. Na Śląsku, gdzie dziś mieszkam, nie ma szczególnych rygorów, a ludzie i tak zachowują szczególne środki ostrożności...

      Usuń
    3. kompletnie nie rozumiem, do jakiego buntu miałbym kogokolwiek zachęcać, czy nawet sugerować takowy... aczkolwiek faktycznie, ja się zbuntowałem i nadal używam maseczki mimo łaskawego przyzwolenia "władzy" na jej nieużywanie...
      natomiast /być może niechcący/ wspomniałeś o drugim temacie, za który naga małpa /jako gatunek/ nie jest warta szacunku... cytuję Twoje słowa: "...po to, by inni ludzie nie patrzyli na mnie wilczym wzrokiem"... STADNY KONFORMIZM to się nazywa... to jest bardzo pokrewne MN, tylko tu rolę "władzy" pełni stado...

      Usuń
    4. Jesteś w błędzie. To się nazywa szacunek do drugie człowieka. Wiesz, co to jest?

      Usuń
    5. nieźle to sobie zracjonalizowałeś... strach przed ludzką opinią nazwać "szacunkiem dla drugiego człowieka" :D

      Usuń
    6. Nie obraź się, ale strasznie to sobie pokićkałeś.
      Nie strach przed ludzką opinią, a szacunek dla ludzkiego strachu, bo każdy ma prawo się bać. Nie przyszło Ci na myśl, że ktoś z Twojego otoczenia może się bać wirusa, bez względu na to jak bardzo może być ten strach irracjonalny, i oczekuje od Ciebie, abyś przy nim był w maseczce? Maseczka nie chroni Ciebie, a innych przed Tobą.
      Więc jak? Taka postawa, gdy zakładam przy kimś maseczkę – to szacunek dla niego, czy mój strach przed jego opinią?

      Usuń
    7. aha, to zanim wyszedłeś z domu nie wiedziałeś, że ludzie boją się zarażenia, dopiero ich wilczy wzrok na ulicy Ci to uświadomił?... ciekawe, ciekawe :)

      Usuń
    8. No comment. Polemizujesz ze mną czy z wyobrażeniem o mnie? ;)))

      Usuń
  2. U nas skrót MN oznacza i kojarzy się z czym innym :)
    Przed chwilą w porę poratowałam zapasową maseczką handlującego na targowisku faceta [gdzieś posiał swoją],bo Straż Miejska robiła "nalot". Oni w swej pracy muszą przestrzegać zarządzeń oraz je egzekwować; jak myślisz -ile mogło faceta kosztować takie nie bycie "mentalnym niewolnikiem"? Uważam, że skoro jest przepis należy go przestrzegać, podobnie jak przepisy ruchu drogowego.
    Uważam, że "lepiej na zimne dmuchać niż na gorącym się sparzyć".
    Jedni lekceważą, inni panicznie się boją zarażenia [mają ku temu powody];
    Ostatnio słyszałam takie stwierdzenie;
    "już 3 miesiące nie noszę żadnej maseczki i nie jestem zarażona";
    ale... może być nosicielem i zarażać innych. Czy to nie egoizm???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli uważasz, że ten post jest wyrazem sprzeciwu wobec noszeniu maseczek, to znaczy, że zaszło jakieś koszmarne nieporozumienie, bo ja jestem jak najbardziej pro-maseczkowy... maseczkę nosiłem już wcześniej, zanim wprowadzono zarządzenie i noszę do tej pory, wkładam ją w każdej sytuacji, gdy są jacyś ludzie dookoła mnie...
      tekst tak naprawdę nie jest o maseczkach, tylko traktuje o bezmyślności co poniektórych ludzi, którym nie chce się ruszyć głową, aby pojąć, czemu te maseczki mają służyć...

      Usuń
    2. Pojmuję o co Ci chodzi, ale...bezmyślność z czegoś wynika; skądś się bierze :)podobnie jak zarządzenia i przepisy również mają uzasadnienie;
      a pomyślałeś co by było gdyby każdy chciał wdrożyć SWOJE zdroworozsądkowe myślenie?
      nawet jeśli jestem sama w lesie, to nawet tam dosięgają mnie...przepisy odnośnie właściwego zachowania, wynikające
      biorące się z...czegoś - nie hałasować, nie śmieci; nie stwarzać zagrożenia pożarowego itd...itp.
      analogicznie ma się sprawa z maseczkami;
      czy są to bezmyślne przepisy czy może brak wiedzy o zagrożeniu oraz rozpowszechnianiu się wirusa;
      metodą prób i błędów wprowadza się sposób walki ze śmiertelną chorobą; NIEZNANE stanowi dla nas zagrożenie - na ile??? jakie?
      kto to wie???
      gdybyś mnie postawił takie pytanie, również zbyłabym odpowiedzią;
      mus to mus.

      Usuń
  3. MN uwidocznia się tym bardziej wobec sprzecznych przepisów i wytycznych.
    Poglądy maseczkowe mamy(jak czytam) z redakcją podobne, więc powiem tylko o tych irracjonalnych wyjątkach.
    Rozumiem maseczki w sklepie czy na targowisku, ale pójście do parku w masce i gumowych rękawiczkach? Nadal jeszcze widuje takie przypadki, choc w moim mieście zero zakażeń, w województwie też słabo.
    Rozumiem dezynfekowanie czy mycie rak, ale w niektórych miejscach każą mi i dezynfekować dłonie, i nakładać rękawiczki.
    Najbardziej dyskusyjna jest jakość maseczek oraz ich zastosowanie. Przykład u kosmetyczki:pedicure pani robi klientce i obie w maskach, a gdy "robi" to już klientka bez maski, bo się nie da...
    Można by tak długo.
    Mieliśmy zdjąć maski po wynalezieniu szczepionki, ale pan Sz. zmienił zdanie.
    Nie mówię, że tęsknię, ale po co chlapać na zapas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapodziało się "robi" twarz...

      Usuń
    2. to prawda, że te wszystkie przepisy, zarządzenia i wytyczne są mocno niespójne, czasem jedno przeczy drugiemu... naiwnością ze strony władz jest liczenie na zdrowy rozsądek obywateli, skoro samym władzom tego rozsądku nieraz brakuje... ale z drugiej strony, skoro obecny reżim popełniał głupotę za głupotą jeszcze przed epidemią, to nie ma co się dziwić, że popełnia je teraz, gdy sytuacja dla wszystkich jest nowa i nieznana?...

      Usuń
    3. Wystarczy posłuchać ekspertów, choć i wśród epidemiologów są bardziej i mniej radykalni. Tu już trudno polemizować, bo nie mam wiedzy większej od specjalistów.

      Usuń
  4. Jest jeszcze jeden powód, dla którego człowiek dostosowuje się do zarządzenia, nawet gdy wydaje mu się ono głupie: widmo 30 000 PLN kary potrafi przemówić do większości z nas. Do mnie przemówiło.
    Ale przede wszystkim, odczuwałem brak rzetelnej informacji w mediach. Ja nie jestem lekarzem i nie potrafię ocenić, czy dane zarządzenie jest, czy nie jest skuteczne. Tymczasem w mediach panował całkowity chaos, pełen sprzecznych informacji. Jak tu się nie pogubić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widmo wysokiego mandatu błysnęło mi tylko raz, przez ułamek sekundy zresztą, gdy w okresie największych zaostrzeń wybrałem się na rowerze z jednej dzielnicy do drugiej... sprawa była dość ważna, ale pytanie, czy za taką ważną uzna ją policjant, który może mnie zaczepić z czystych nudów lub aby odreagować zły humor?... ale że na paranoje jestem odporny, tedy widmo zniknęło szybciej, niż się nie pojawiło...

      Usuń
  5. Legalizm nie jest tylko obroną przed konsekwencjami nieprzestrzegania prawa. Większość ludzi lubi się uważać za osoby myślące. Właściwie jednym z najboleśniejszych przypadków dysonansu poznawczego jest zetknięcie z własną nielogicznością w zachowaniu. Ta cecha jest właściwa nie tylko osobom obdarzonym wiedzą i inteligencją. I wszystkie te osoby, zarówno inteligentne i posiadające wiedzę, jak i inteligencji z wiedzą pozbawione, zakładają że "MYŚLĄ", podczas kiedy myśleć można jedynie mając stosowne informacje (wiedzę) i narzędzia (wystarczającą inteligencję do przetworzenia informacji). To jeden z powodów, dla których ustanawia się prawo, bo tych bez wiedzy i wystarczającej inteligencji jest wystarczająco dużo, by narobić kłopotu całej społeczności. Innym powodem jest to, że jeśli państwo ustanawiając prawo zakłada jakąś strategię, to niesubordynacja uniemożliwia już na starcie jej skuteczność. Przykład: Gdy państwo przesuwa się w stronę państwa socjalnego - musi zwiększyć opodatkowanie, a gdy przesuwa się w kierunku "radźcie sobie sami, macie przecież mózgi i ręce", musi zmniejszyć podatki, żeby dać obywatelom możliwość zadbania o siebie. W obu przypadkach, potrzebna jest konsekwencja. Jak ktoś zacznie twierdzić, że on "MYŚLI" (w cudzysłowie, bo jemu się tylko zdaje), że wie lepiej, i że on nie będzie płacić należnych podatków, to strategia runie, bo nie będzie z czego płacić socjalu. W odwrotną stronę też to działa, jak niepłacący podatków typ zachoruje i wyłudzi usługi medyczne, strategia również runie. Jak się na coś decydujemy, to muszą się zdecydować wszyscy, bo zarozumiałe fiuty, którym się wydaje że "MYŚLĄ" i dlatego łamią prawo, już na starcie uniemożliwiają osiągnięcie celu. Nawet jeżeli ich "MYŚLENIE" miałoby racjonalne przesłanki, to i tak warunkiem skuteczności jest, żeby ich "MYŚLENIE" było konsekwentnie przestrzegane przez wszystkich, bo znowu jak się wyłamią inni "MYŚLĄCY", to strategię szlag trafi. Jeżeli ja "MYŚLĄC" uznam że jazda lewą stroną jest fajniejsza, bo się przyzwyczaiłem w Irlandii, a Ty "MYŚLĄC" uznasz, że jednak jazda prawą stroną jest lepsza, bo tak jeździłeś w Polsce, to w końcu nastąpi kolizja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak naprawdę, to wręcz niemożliwe jest odróżnić legalistę pure, od kogoś, kto ściśle przestrzega prawa z innych powodów, bo na zewnątrz tego po prostu nie widać... istotą legalizmu nie jest behawior, ale motywacje, które za nim stoją, to zaś wymaga nieco czasu, aby je rozpoznać...
      w przypadku maseczek kluczowy był moment poluzowania nakazu ich noszenia, gdy dosłownie z dnia na dzień rzucająca się w oczy ilość ludzi je zdjęła, dopiero wtedy powstały przesłanki, aby oszacować jakie motywy nimi kierowały wtedy, gdy je założyli...

      Usuń
  6. Generalnie człowiek chwyta się środków różnych, żeby oddalić od siebie nieznaną groźbę. Myślę że trochę lekkomyślnie sprowadzasz takie działanie do czystego legalizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co powiesz na osobę, która nie boi się zarażenia, uważa wręcz, że wirus SARS Cov-2 nie istnieje, że to tylko fake, ale maseczkę karnie nosił, bo /cytuję/: "takie są przepisy"...
      wiem o czym piszę, go gadałem z takim ptysiem...

      Usuń
    2. Boi się wybecelować kasę ?

      Usuń
  7. A nie bierzesz pod uwagę praprzyczyny MN? Ono zostało wchowane, wpojone, wdrukowane przez, najczęściej, rodziców, którzy również mieli takie, a nie inne, wzorce i też do MN są ukształtowani. Czasem MN siedzi w człowieku tak mocno, iż mimo całkiem niezłej inteligencji, nie może się od tego uwolnić. Zazwyczaj wtedy MN stanowi dla takiego człowiek drogę przez mękę, bo chciałby z nim zerwać i boi się. Należy dodać, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż tkwi w takim MN.
    Na temat maseczek moje zdanie znasz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. biorę pod uwagę, zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że w każdym tkwi jakiś element MN, przynajmniej do czasu, gdy nie rozpozna tego w sobie i nie zacznie czegoś z tym robić, a nawet jak rozpozna, to nie znaczy, że musi chcieć coś z tym robić, bo może być mu z tym po prostu wygodnie...

      Usuń
    2. Dosyć często ludzie na zwróconą im uwagę, że przecież można inaczej, nie muszą tego tak kurczowo się trzymać, reagują nerwowo i odbijają bezsensownie piłeczkę na zasadzie: "bo ty..." lub twierdzą, że "tak im jest dobrze...", co wcale nie jest prawdą. Boją się wyjść z MN, bo to oznacza dla nich może większy wysiłek, może jakąś zmianę siebie, może przyznanie się do czegoś, co nie jest uznawane jako normalność... nie wiem. Ja wiążę MN niewolnictwo ze stanem umysłu tkwiącym w zaściankowości, marazmie i wygodnictwie. Nawet ten inteligentny, który tkwi w MN może mieć charakter "tchórza". Ogólnie dla mnie człowiek przejawiający MN jest godny uwagi do pewnego momentu, a potem przestaje mnie interesować ten rodzaj ograniczenia.

      Usuń
  8. Tu maseczki były i są wskazane jako rekwizyt używany w komunikacji, sklepach, punktach usługowych różnego rodzaju. Tak jest w Berlinie, bo jak wiesz co Land to inne zarządzenie. Maseczkę nakładam przed sklepem, wychodzę i zdejmuję. A z uwagi na jednak istniejącą pandemię po prostu nie kuszę losu- unikam skupisk, nie włóczę się bez potrzeby komunikacją po mieście, skoro wszystko mogę załatwić w promieniu 1,5 km od domu.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stosuję z grubsza podobną strategię, co Ty, a od bezmaseczkowych to już w ogóle trzymam się z daleka... niedawno zapinałem rower przez sklepem i podszedł do mnie jakiś ptyś, pewnie o coś chciał zapytać... odszedłem na parę metrów, powiedziałem "maska" popierając to stosownym gestem... popatrzył na mnie jak na idiotę, zawinął focha i poszedł... ale to nie był mój problem, to on miał do mnie sprawę, nie ja do niego, więc niech gra na moich warunkach...
      tylko że przepisy nie mają nic do tego, maseczki zacząłem używać zanim wprowadzono nakaz i używam do tej pory, wkładam gdy jest za gęsto ludzi dookoła...
      miłego :)

      Usuń
  9. Na razie nie wszystko jeszcze wiemy o Covid-19, który albo mutuje, albo go nie rozpoznaliśmy. Pojawiają się opcje bezobjawowe (brak gorączki i kaszlu!), błędne są rokowania co do odporności "ozdrowieńców", a niektóre nie ujawniają się na testach. To tylko część niewiadomych, ale chyba wystarczająca, aby zbyt pochopnie nie oceniać maseczek, nawet jeżeli to robią naukowcy z tytułami profesorskimi:
    https://bezkomentarza.wordpress.com/2020/05/29/biedroneczki-sa-w-maseczki-i-to-chwala-sobie/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o wirusie wiemy mało, wciąż za mało, ale nikt mi nie wmówi, że maseczki WCALE nie działają, chyba że są zrobione z rajstop kabaretek, takich z dużymi oczkami...

      Usuń
    2. Oglądałeś ten zalinkowany film Grzesiowskiego? Oczywiście, że maseczki działają, może nawet te zrobione z kabaretek (jak wirus źle trafi ;) ), ale problem leży w odległości od źródła do odbiorcy.

      Usuń
  10. Przyzwyczajamy się do epidemii, maseczek coraz mniej widzianych jest na twarzach spacerowiczów - niekoniecznie zakrywających wszystko nakazane. Czy wirus wie, że znoszone są nakazy i zakazy chroniące przed nim? Bo jak nie wie, to nie zaprzestanie złowrogich ataków. Powtórzę banał: Zarazimy się wszyscy, a część przeżyje - tylko nie wiadomo jak liczna będzie ta "część".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inspiracją do tego posta nie było znikanie maseczek z ludzkich twarzy, tylko nagłość tego zniknięcia: "władza" uznała, że już koniec epidemii, wydała komendę "maski zdjąć!" i stado posłusznie, bezmyślnie wykonało, bez żadnej refleksji, czy aby to na pewno koniec, czy to jest bezpieczne...

      Usuń
  11. Myślę, że trochę za surowo oceniasz mieszkańców Polski. Tam gdzie ja mieszkam nadal noszą maseczki i przestrzegają dystansu. Druga sprawa jest taka, że nie każdy ma wygodną maseczkę a osoby starsze, palące mają kłopoty z oddychaniem przez maseczkę, dlatego z ochotą ją ściągnęły. ja to rozumiem.
    Kraje zachodnie raczej nie wykazały się mentalnością niewolnicza i mają najwięcej zakażeń poza tym poluzowali im tam trochę w Hiszpan z tego, co słyszałam te zalecenia i wyszli wszyscy bez maseczek na ulicę i wzrost zakażenia nastąpił. Może wynika to z tego, że u nas był PRL, więc jesteśmy wytrenowani w dyscyplinie a kraje zachodu socjalizmu nie doświadczyły, więc trochę inaczej się zachowują …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wcale nie chodzi o to, jak karnie zachowali się ludzie w Polsce po wprowadzeniu nakazu maseczek... nie wiadomo z jakiego powodu je założyli, czy z pomyślunku, czy ze ślepego posłuszeństwa... do refleksji skłoniło mnie dopiero spostrzeżenie, jak szybko i masowo je zdjęli...
      aczkolwiek moim terenem obserwacji była tylko Warszawa, więc nie wykluczam, że to zjawisko lokalne, a tam gdzie mieszkasz nie jest aż tak źle...

      Usuń