29 marca 2018

Co widzi kot?

My tu tak sobie ostatnio gadu-gadu na temat "strasznie ważnych spraw", które to zresztą istotnie są strasznie ważne, bo jak by nie było, do takich można zaliczyć kwestię braku traktowania kobiet jak ludzi przez państwo, tymczasem zaś przyszła Wiosna, odbyły się Jare Gody, tudzież Ostara, zaś za pasem przedłużony nieco weekend zwany przez niektórych "Wielkanoc". Niestety Wiosna trochę kaprysi, zachowuje się jak striptiserka, która raz unosi sukienkę, raz ją opuszcza. Nawet koty patrząc przez okno nie bardzo wiedzą, co mają o tym wszystkim myśleć. Wyjść, nie wyjść, połazęgować, czy po prostu wywalić się na kaloryferze i mieć na wszystko wyrąbane?
Ano właśnie, a co tak naprawdę ten kot widzi przez to okno? Jak percepuje świat? Niestety, choć kot ma nam zwykle sporo do powiedzenia, to tego akurat dokładnie nam nie opowie. Możemy tylko użyć Nauki, zbadać jak działa kocie oko, zbadać zachowanie kota, po czym dokonać pewnej konstrukcji, a raczej wizji, jak wygląda świat widziany kocimi oczami, mając jednak świadomość, że jest to tylko nasza wizja, wciąż niepełna, wciąż nie dokładna. Fotki na wstępie to przykład takiej wizji zgapiony ze strony, raczej witryny "crazynauka.pl", którą przy okazji na tych łamach lokujemy. Co z tej wizji wynika? Otóż na przykład to:
1. Kot widzi więcej od nas, ale w tym sensie, że ma szersze pole widzenia. Taki ma po prostu rozstaw oczu. Czyli punkt dla kota.
2. Ale drugi punkt już oddaje, gdyż w porównaniu z nami kot jest po prostu krótkowidzem. To co jest dalej, niż około sześciu metrów jest już dla niego mocno nieokreślone.
3. Za to jednak kolejny punkt, a być może nawet dwa, należy już wybitnie do sierściucha. Noc to jest pora, gdy kot mógłby nam służyć za przewodnika. Tu myk polega na budowie kociego oka, które wybitnie wzmacnia światło, które doń wpada. Nie wymagajmy jednak od kota cudów. Gdy zapanuje kompletna ciemność, widzi on tyle samo, co my, czyli nic.
4. Tu znowu punkt dla kota, który też nadrabia nieco stratę spowodowaną krótkowzrocznością. Bo choć niewiele on widzi poza wspomniane sześć metrów, to żaden, nawet drobny, szybki ruch nie umknie jego uwadze. My na takie zmiany otoczenia jesteśmy po prostu ślepi.
5. Punkt ostatni jest jednak dla nas. To kwestia kolorów. Co prawda kot je rozróżnia, ale nie wszystkie, ma na przykład problem z zielenią, zaś czerwień to dla niego tylko jakaś odmiana szarości.
Można by rzec, że remis z wybitnym wskazaniem na kota, ale nasz mechaty przyjaciel nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pora na nokautujący coup de grace. Ujmijmy to tak, że gdy kot patrzy na powierzchnię, którą my postrzegamy jako jednobarwną, to on tam widzi zaiste psychodeliczny deseń. Dlaczego tak jest? Otóż kocie oko postrzega ultrafiolet, może nie pełne pasmo, ale na pewno my tego zobaczyć nie możemy. Kociarze zapewne znają grę "duchy", którą uprawiają młode koty walcząc z urojonym przeciwnikiem, dając nam przy okazji mnóstwo uciechy. Bynajmniej nie jest to do końca urojenie, bo kot naprawdę coś widzi. Zapewne jest to feeria punktów, światełek, plamek na pozornie, przynajmniej dla nas, pustej ścianie. To przy okazji wyjaśnia, dlaczego wizja na fotkach nie może być doskonała, kompletna.
Na koniec pytanie, co z kotem, który straci wzrok? Toć bywa różnie, zaś kotom tak samo się to może zdarzyć, jak nam. Odpowiedzią jest znane powiedzenie "KOT SOBIE PORADZI". Co prawda nie jest to do końca zdanie prawdziwe, ale po utracie wzroku kot nadal potrafi świetnie funkcjonować. Zaś co ciekawe, niejeden opiekun kota może tego nie zauważyć nawet przez parę lat. Dlaczego tak jest? Bo wzrok nie jest dla kota najważniejszym zmysłem. Ważniejszy jest węch, bo choć koci nosek nie jest aż tak wszędobylski, jak psi, to tak samo czuły. Ex aequo zaś, a być może nawet na pierwszym miejscu jest słuch. Kocie uszy niczym czułe anteny łowią każdy szmer otoczenia, zaś koci mózg błyskawicznie dokonuje interpretacji oraz wyboru, które dźwięki olać jak niewarte kociej uwagi. Do kompletu dochodzą jeszcze WIBRYSY, potocznie, aczkolwiek błędnie nazywane "wąsami". To także jest organ słuchu, ale nastawiony na infradźwięki, drobne drgania powietrza, na które my jesteśmy głusi.
Skoro była mowa o mózgu, to jako suplement ciekawostka. Otóż koci mózg waży tyle samo w stosunku do wagi ciała, co mózg delfina w takiej właśnie proporcji. Do tego jest mocniej pofałdowany, niż mózg innego naszego kumpla, psa. To chyba daje sporo do myślenia w temacie kociej mądrości. Ta mądrość dodana do doskonałości ciała powoduje, że kot jest perfekcyjną maszyną do zabijania, ale przy okazji również pełnym empatii, przyjaznym, życzliwym nam zwierzakiem. Znane są przykłady kotów, które pomagają socjalizować inne zwierzaki, niekoniecznie tylko koty zresztą, na przykład tak bywa w schroniskach, albo potrafiących jednym dotknięciem łapki uspokoić płaczące dziecko. Zaiste kocia magia, nieprawdaż?
Trudno zakończyć tekst tego posta, bo o kotach można zaiste długo, tudzież jeszcze dłużej. Nie sposób jednak nie wspomnieć o innym jeszcze kocim zmyśle. Czasem nazywa się go "szóstym", czasem "telepatią", kociarze już wiedzą, co jest na rzeczy. Tu chodzi o pewne kocie zachowania, których część można wyjaśnić, ale niektórych nijak się nie da. Przykładem może być kot, który gdy opiekun wraca do domu, ale jest jeszcze od tego domu jakieś ładne parę minut drogi, stoi pod drzwiami mieszkania i drze japę. To ma racjonalne wytłumaczenie, gdy ów ktoś tak działa regularnie, niczym korpoludek: praca - dom - praca i tak dalej w kółko. Ale gdy sam nie potrafi przewidzieć chwili powrotu, gdy dzieje się to w zupełnie losowych porach dnia? Zaiste POROBISKO, jak mawiają starzy górale, czyli sprawa, której nawet Jackson Galaxy nie da rady ogarnąć.
Ale na pewno da się ogarnąć, że choć koty inaczej widzą świat, niż my, to tak samo jak my, lubią czasem sobie to widzenie zmienić...

22 komentarze:

  1. Koty to nie moja bajka, ale koty ślicznie potrafią pozować do zdjęć.
    A z kotów to najbardziej lubię gepardy, bo one są jednak mało kocie.
    Szkoda tylko, że nie nadają się do trzymania w domu;)))A co do kotów-mam wrażenie, że trzymanie ich w domu, gdy nie mogą buszować nocą na wolności jest strasznym egoizmem ze strony człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chcą, to potrafią pozować, pod warunkiem, że dadzą się do tego namówić, a fotograf posiada stosowny zasób cierpliwości...
      gepard stosunkowo łatwo się oswaja, niestety swoje musi wybiegać, więc oprócz domu trzeba dysponować (bardzo) sporym terenem, by takiego trzymać...
      akurat moje koty od zawsze były wychodzące, więc osobiście nie mam z tym problemu... a trzymanie kota w domu (np. w bloku na 6 piętrze) to istotnie sprawa mocno dyskusyjna i sam nie mam jednoznacznego zdania na ten temat, zwłaszcza że mieszkanie można ukotyfikować i kot może nawet fajnie funkcjonować w takim otoczeniu... ale jako "egoizm" /w tym pejoratywnym sensie/ bym tego nie oceniał... pomyślmy, ile niezaadoptowanych kotów zaludniałoby schroniska, gdyby tak ostro stawiać sprawę i nie brać ich do domów?...

      Usuń
  2. Czyli mam rację, że czuję wobec kotów respekt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. respekt jest okay, byle nie był to lęk...

      Usuń
  3. Lubię koty, niektóre koty mnir miały za służbę. To były wolno biegające koty ,więc chyba nie śłepły. niby się znam na kotach quiz z onetu przerżnęłam - widać sie jednak nie znam tak jak myślałam...Wieziałam ,że koty słodkiego nie znają ,ale ,ze czekolada dla nich śmiertelna jest to nnie wiedziałąm. Może dlatego, że im nie dawałam takich dobroci. czekoladę zjadałam sama...:)) O kotach można tomy pisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekolada faktycznie jest toksyczna dla kota ze względu na alkaloidy kakaowca, chyba że "biała", która ich nie zawiera...
      koty potrafią mieć mocno odjechane gusta smakołykowe... jedna moja kotka chętnie jadła makowiec i sernik, inna strąki karobu (chleba świętojańskiego), z kolei pewien znany mi kot uwielbiał białą kapustę, znane są też przypadki chrupania popcornu...

      Usuń
  4. Czytałam kiedyś różne artykuły na temat tego, jak prawdopodobnie widzą koty i zawsze próbowałam sobie to wyobrazić.
    W ogóle, poszczególne teksty, różniły się drobnymi szczegółami; pamiętam nawet, że gdzieś zostało napisane, jakoby koty w sumie widziały czerwień, tylko nieco bardziej wyblakłą.

    Po przeczytaniu tekstu, od razu nasunęła mi się myśl o tym, że przecież u Terryego Pratchetta, w powieści "Kolor magii" była oktaryna, czyli barwa widziana tylko przez magów oraz właśnie koty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta otaryna faktycznie może być nadfioletem /jakimś pasmem/, ale jeszcze lepiej widzi to pszczoła... za to kot nie widzi podczerwieni, ciepło wyczuwa ciałem /gdy włącza się kaloryfer melduje się na nim bez namysłu/... ale nie widzi ciepła ofiar /tak jak wąż/ w nocy, wystarczy mu słuch i widzenie ruchu...

      Usuń
  5. Popadłam w kompleksy...
    Czym, że jest człowiek przy kocim królu???
    Jesteśmy ułomną cząstką świata drapieżników
    Pozdrawiam
    https://goodmorning73.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ułomną faktycznie, ale są tacy, który próbują nam wmówić, że jesteśmy odmianą krów, królików, czy jakichś tam innych w tym guście...
      pozdrawiam :)...

      Usuń
    2. Chyba królikami Playboya
      :)
      Pozdrawiam
      https://londynsrondyn.blogspot.com/

      Usuń
    3. Królikami Playboya :)
      Pozdrawiam
      https://londynsrondyn.blogspot.com/

      Usuń
  6. Ostatnim rzutem zdążyłam świątecznie życzyć! Przez całe święta nie miałam internetu- awaria a przed świętami- wiadomo! ;(
    A koty też lubię!
    Po.ba.s. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. awarie internetu bywają bardzo zdrowe, a jak zbyt długo taka się nie zdarza, to sam czasem udaję, że jest awaria, tak dla higieny psychicznej... ale awaria kota jest dla mnie czymś nie do przyjęcia...
      po.ba.s :)...

      Usuń
  7. Koty to zwierzęta magiczne odwieczni towarzysze osób parających się magią, czyli towarzysze czarownic. Jest to właśnie spowodowane tym, że koty widzą inaczej, czują inaczej, zauważają też rzeczy, których my ludzie nie zauważamy. Są to także zwierzęta totemiczne, które gdy się pojawią wiele to może znaczyć w naszym życiu.
    https://www.odkrywamyzakryte.com/zwierzeta-mocy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pytanie, kto jest kierownikiem w duecie: czarownica i jej koci chowaniec, na przykład japoński bakeneko dysponujący magiczną mocą...
      http://tiny.pl/gkzzv

      Usuń
  8. Cieszę się, że podzieliłeś się z nami tematem, bo od dawna zamierzałam doczytać na ten temat, a się jakoś nie składało. Dzięki Tobie wiem teraz, co i jak widzą i odbierają innymi zmysłami koty.
    To są w ogóle niesamowite stwory!
    A ich szósty zmysł ewidentnie istnieje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nawet siódmy, bo za szósty można uznać "zegarek w głowie" o którym napomknąłem miedzy wierszami tylko, który czasem bywa dokładniejszy od dawnej, legendarnej już Kolei Warszwsko - Wiedeńskiej...
      mówi się też o zmyśle magnetycznym, ale to już są tylko niejasne hipotezy, więc tego tematu wolałem nie ruszać...

      Usuń
  9. Co do dobrego węchu u kota, to bym dyskutowała.Warszawę niezle zakociłam znalezionymi znajdkami. Żyją sobie w "m" różnej wielkości i wysokości.
    A u nas, jak to u kociarzy bywa- wynajmujemy mieszkanie od kota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypomniałaś mi pewną znajomą znajomej, która regularnie zakoca Niemcy... za każdym razem, gdy tam jedzie wozi jakiegoś kota na zamówienie... tak się kiedyś zastanawiałem nad tym deficytem kotów w Niemczech, że z Polski trzeba je sprowadzać, uchodźcy je zjedli, czy co? :)...

      Usuń
  10. Piękny post <3 jakiś czas temu właśnie zastanawiałam się, jak to jest z tymi kolorami u kota. Mój czarnuszek upodobał sobie kolor żółty. Postawie mu kilka zabawek wybierze tę żółta podobnie z kłębkiem włóczki. No po prostu musi ten kolor rozróżniać albo działa szósty zmysł ;p. Z przychodzeniem do domu też zawsze czeka :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zmysł "czasowy" koty mają znakomicie rozwinięty... kiedyś przy pewnym szpitalu psychiatrycznym funkcjonował taki kocur, który zjawiał się na oddziale w samo południe i głośno oznajmiał że "jest obiad"... obiad przywożono z mniejszym lub większym opóźnieniem, ale pacjenci już wiedzieli, że trzeba brać michy, sztućce i ustawić się w kolejce do pomieszczenia zwanego "kuchenką", gdzie ten obiad był wydawany... kot był tak punktualny co do ułamka sekundy, że personel regulował zegarki zgodnie z nim...

      Usuń