04 maja 2025

RODZAJE FEMINIZMÓW I JAK MALA WKRĘCIŁA STARSZE SIOSTRY

Tego czwartku, gdy Mala weszła do Pleciugi, zastała tylko dwie siostry wiedźmy: Anitę i Roxy. Nie spodziewała się zresztą, że może być inaczej, bo wiedziała, iż Malina i Kaśka pobrały swoje urlopy, po czym to wyjechały były z miasta. Nawet wiadomo było, gdzie pojechały, ale to akurat nie jest zbyt ważne. Gdy podeszła do stolika, jak zwykle uśmiechnięta całą sobą, Roxy spytała ją nie ukrywając troski:
- Turbinko, co jest z tobą?
- Nie, że niby co, dlaczego?
- Dziobek jak zwykle radosny, ale my aurę też widzimy.
- Co jest nie tak z moją aurą?
- Jest to aura kobiety niedorżniętej. To jest nie tak.
- No, jakby trochę?
Tu wtrąciła Anita:
- Coś się stało?
- Nie, nic się nie stało. Po prostu Mirek wyjechał robić kolejne walki. Taką ma pracę, przecież wiesz. Ale nie ma tego złego. Przecież ja mam maturę za tydzień. Praca, nauka, nauka, praca, więc nawet mi pasuje taka przerwa.
- To Kaśka nie dała ci urlopu na czas egzaminów?
- Ale ja nie chcę. Daję radę. Na urlop pojadę już po. Mirek też wtedy wróci, to pojedziemy gdzieś razem.
Roxy szybko skomentowała:
- No, to wióry się posypią. Będzie dracznie i tartacznie.
Anita spojrzała na nią z wyrzutem:
- Ruda, weź! Jaka ty jesteś nietaktowna. To jest ich intymna sprawa, jak będzie. Taka piękna miłość się dzieje, a ty musisz w gumofilcach.
Mala wreszcie usiadła i zaprotestowała:
- No, nie, luz, przecież nic się nie dzieje. Wiemy, jakie ten wredny babsztyl ma poczucie humoru. Poza tym ja wcale nie jestem jakaś tam romantyczna. To jest prosty sport. Mam mało doświadczenia, ale szybko się uczę.
Anita i Roxy tylko zgodnie kiwnęły głowami. To nie była żadna tajemnica, że za co się Mala nie zabrała, to od razu umiała. Tak więc poza dyskusją było, że zrobić trzy lata szkoły przez tylko jeden rok, nie tworzyło dla niej żadnego zagadnienia. Od strony formalnej dyrekcja szkoły również nie stawiała przeszkód widząc wyniki kolejnych sprawdzianów podczas owego roku. Wreszcie Nita oświadczyła:
- No, dobrze, to ja mam do ciebie dwa pytania. Na pierwsze musisz mi odpowiedzieć, na drugie może już niekoniecznie.
- Śmiało. Prawdziwe psiapsie mówią sobie wszystko.
- Powiedzmy. To ja chcę wiedzieć, kiedy wreszcie ja poznam tego twojego wybranka... Nie powiem, że serca, bo sercem się tego raczej przeważnie nie robi, ale na ten przykład...
Roxy przerwała jej nagle:
- Niteczko, teraz ty robisz chamówę.
Ale Mala jakby nie zwróciła na to uwagi, tylko spytała:
- Czekaj, ty go naprawdę nigdy nie widziałaś?
- Jakoś się nie złożyło.
Roxy znowu dołożyła od siebie:
- Bo jaśnie pani jest za daleko do klubu, sama w domu solo ujędrnia sobie dupsko, więc nie integruje się towarzysko. Nituś, oni już są ze sobą prawie pół roku. Czas zapierdala, mogłaś to zgubić. Ale nie twórzmy zagadnienia. Mala zdaje maturę, potem jedzie na urlop, potem wraca na sabat letni, to jest sobota, czwarta czterdzieści dwa, więc po południu impreza, to jest właśnie ten moment, kiedy jaśnie pani obejrzy sobie to, co ma obejrzeć.
- Ja nic mu nie chcę oglądać. Chcę tylko poznać człowieka, tak?
- Będzie dobrze. Młoda nieźle trafiła.
- Ile on ma lat?
Tu odpowiedziała Mala:
- Trzydzieści trzy. A co?
- Nic. Po prostu aha. Blanty jara?
- Czasami, ale bez entuzjazmu.
- To teraz to moje pytanie, na które już mi nie musisz odpowiadać. Czy on wie o tobie? Czy wie, kim jesteś?
- Że czaruję? Nie. Chyba nie. Na pewno nie, skąd? Nigdy go nie uroczyłam magicznie, raz tylko kontuzję mu wyleczyłam, jak coś tam przegiął na siłce. Ale to w sumie nawet nie ja, to Kaśka mu bark ogarniała, on się nawet nie zorientował, że coś jest na rzeczy. Ona zresztą tak pracuje, że manual podpiera magią, więc ma takie wyniki. Najlepsza rehabitka świata i okolic...
- To akurat wiemy, nawet Cioci Lali rękę leczyła po złamaniu, a wtedy dopiero zaczynała się uczyć magii. Ciocia Lala była tak nią zachwycona, że kazała mi ją szkolić. Kaśka jest bardzo dziwnym przypadkiem. Jak odkryliśmy, że Malina ma moc, to ona akurat jej nie miała. Pojęcia nie mam, co się stało. Może jak Ruda zaczęła szkolić Malinę, to jakoś przez indukcję poszło? Przecież teoria magii jasno mówi, że moc ma się od urodzenia. Można o niej nie wiedzieć, być nieświadomą kryptą, ale nigdy nie jest tak, że moc powstaje już po urodzeniu.
Tu wtrąciła Roxy:
- Ciocia Lala tak to próbowała tłumaczyć, że Kaśka miała wrodzoną moc, ale tak niewiele, że myśmy to przegapiły. Potem dopiero moc Maliny zaczęła wpływać na wzrost jej mocy. Znając ich bliskie relacje to wszystko zaczyna się dopinać. A teraz moc Kaśki podbija twoją. Ciągle się kręcicie blisko siebie, ciągle spotykacie.
- Ale ja nie jestem pracowniczką merytoryczną, tylko mam dział techniczny na głowie. Robimy różne całkiem rzeczy.
- To nieważne. Ważny jest wasz stały, ciągły kontakt. 
- W ogóle jesteśmy różne.
- To też jest ciekawe. Najpierw Mirek startował do Kaśki. Kaśka go ogarnęła po swojemu, jak to Kaśka. Wtedy nagle zwrócił uwagę na ciebie. Całkiem inny typ kobiety.
- Nie do końca tak było. Trochę inicjatywy było mojej. Tylko nie mając żadnego doświadczenia tak jakoś samo poszło na żywioł. Aż się nawet na chwilę trochę zlękłam, jak trafiliśmy na pierwszą randkę do tego furgonu.
- To teraz tylko nie spierdol tego. Dla ciebie to nic trudnego, bo nie pamiętam, żebyś coś kiedyś spierdoliła. Akurat ja się nad Borkiem musiałam najpierw pomęczyć, zanim mnie wpuścił do wyrka. 
Tak podsumowała Anita, zaś Roxy dodała:
- Jak już wrócą z tego urlopu, to Mala ma go pod obcasem. Mówisz Młoda, że nie masz doświadczenia, ale to jest akurat plus dla ciebie, bo nadrabiasz prawidłowym rozpoznaniem sytuacji i spontanicznością.
- Wiecie, co mi powiedział przed wyjazdem?
- No?
- Że jestem pierwszą wartościową kobietą w jego życiu.
- Dużo ich miał?
- Nie wiem zbyt dokładnie. Trochę ich podobno przerzucił, raz nawet był krótko żonaty, ale dla mnie to jest dobrze. Ma doświadczenie, dobrze zna instrukcję obsługi kobiety. Ja jestem zadowolona.
- Dobrze Turbi, ale tak ci tylko słodził, żeby słodzić, na endorfinowym haju, gdy już się spuścił, czy jakoś rozwinął tą swoją tezę?
- Powiedział, że nie lecę na jego kasę.
- A lecisz?
- Zgłupiałaś?
- Tylko żartuję. Czarownica musi być dupą z najwyższej półki. Za to on jest, znaczy był, bo teraz ma ciebie, ofiarą swojej sytuacji.
- Czyli?
- Ma taką robotę, że ciężko mu ukryć zarobki. Więc pewnie kręci się koło niego stado blachar, takich co to dla kasy psią kupę zjedzą. A on ma prawo się pomylić w takiej sytuacji, jest przecież tylko facetem. 
- Chyba rozumiem. Ale wyjaśnijcie mi przy okazji jedną rzecz.
- No?
To powiedziała Anita, za to Roxy się zaśmiała.
- Co rżysz ruda kobyło?
- Ale ty to lubisz być autorytetem. No, zadaj jej Młoda to pytanie, ona to uwielbia. Ale ci powiem, że raczej się nie zawiedziesz.
Faktycznie Anita poprawiła się jakby w siodle. Za to Mala:
- Bo to jest tak. Kręcę się po klubie, dużo gadam z ludźmi, ale nie zawsze wszystko rozumiem. Ostatnio mnie jakaś dziewczyna spytała, czy jestem feministką. To ja nie wiedziałam, co jej powiedzieć, bo na tym, to ja się akurat kompletnie nie znam.
- Ale to dobrze o tobie świadczy, że chciałaś jej szczerze, uczciwie coś odpowiedzieć. A zadała ci naprawdę trudne pytanie.
- Czemu trudne?
- Bo kiedyś feminizm był z grubsza jeden. A teraz jest ich mnóstwo rodzajów. Jest tyle tematów, którymi chce się zajmować, że niektóre feminizmy są nawet sprzeczne ze sobą. Są takie, srakie, owakie, że naprawdę ciężko się połapać. Tak więc...
- Czekaj Nita, może ja jej to streszczę, bo ty już zaczynasz głeboki oddech brać do obszernej prelekcji. Słuchaj Mala, Nita ma rację, ale tak ogólnie, to feministki się dzielą na dwa rodzaje. Zdrowy i chory.
- Na czym polega różnica?
- Najpierw ty mi odpowiedz: co czujesz, jak jakiś chłop ślini się do twoich cycków. Albo jak ci majtki wzrokiem zdejmuje?
- Nooo... Fajnie się czuję.
- To masz zadatki na zdrową feministkę. Zdrowa feministka, czy po prostu zdrowa kobieta jest dumna, gdy jest pożądana. Za to chora strzeli focha.
- Na co chora?
- Na oziębłość, patologicznie niskie libido. Dobrze to ujęłam?
To pytanie Roxy skierowała do Anity.
- Mocno to uprościłaś.
- Bo tak miało być. A teraz Mala wynocha na zajęcia. Późno dziś przyjechałaś, to się zasiedziałaś. Mam tylko pytanie, która płaci za kawę?
Odpowiedź Turbi była natychmiastowa:
- Dziś na zeszyt, czy raczej na koszt firmy.
Nita i Ruda spojrzały na siebie, potem na Malę.
- Jak to? Nie rozumiem.
- Możesz nam to wyjaśnić?
- To proste. Mirek jak wróci, to kupuje mi Pleciugę.
Po tych słowach obie panie się zawiesiły. Mala zaś wyjęła telefon i trzasnęła im fotkę. Po czym wstała od stolika, polizała obie szybko po licach, na koniec tanecznie kręcąc pupą oddaliła się do wyjścia. Już na parkingu znowu użyła telefonu, ale tym razem do gadania:
- Kasiu, masz chwilę?
- ...
- Musisz coś zobaczyć, musisz mnie posłuchać.
Za to siedzące w kafejce Anita i Roxy wróciły już na Ziemię, po czym ta pierwsza zapytała tej drugiej:
- Wiewióra, jak ci w buzi?
- Tak samo, jak tobie.
- Nieźle nam nasikała.
- Znaczy, że nas kocha.
Perlisty śmiech, taki marihuanowy, ale bez marihuany, bo w Pleciudze się nie jara, obu wiedźm zakurtynił ten wątek spektaklu.


24 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że inaczej feminizm widzą faceci, inaczej kobiety.
    Tu uproszczono sprawę do sfery erotyki:" Jaki masz stosunek do tego, kiedy cię facet wzrokiem rozbiera?". Przeżywaj orgazm nie duś w sobie tego, bo to miłe i miło robi się facetowi, że cię do takiego stanu doprowadził....
    Feminizm dla facetów.
    Kobietom chodzi o wiele więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zwróćmy jeszcze uwagę na to, że bohaterki opowiadania to superdupy, debeściary, którym żaden feminizm, żadna jego odmiana nie jest do niczego potrzebna, bo one już to wszystko mają innymi sposobami...
      ...
      natomiast tak poważniej, to ostatnio się nieco zapoznałem z ruchem Red Pill, któremu moim zdaniem już się wszystko porąbało i chłopaki walczą z jakimś fikcyjnym, urojonym feminizmem, którego w ogóle nie ma...

      Usuń
  2. Hym, nie jestem przekonana co do tego, że trzydziestoparolatek traktuje poważnie maturzystkę. W prawdziwym świecie, patrząc statystycznie, to faceci w tym wieku jarają się, że znaleźli młodą, ale raczej mają nadzieję, że ją sobie wychowają i będą mieli fajną zabawę i więcej nad nią władzy. Dziewczyny z kolei dobrze dają się na to nabrać i faktycznie dają się wychowywać. A potem zostają porzucone. Dopiero jak randkują z vczterdziestlatkiem, to siły zaczynają się odwracać i to one rządzą w związku, a facet z racji wieku ma mniej do powiedzenia, jeśli chce to swoje młode prestiżowe tofeum zatrzymać : ) Tak czy siak, Mala zachowuje się zbyt mądrze w tematach związku i ogarniania faceta, i swojego zachowania i gra zbyt dobrze w tę grę jak na swój wiek i jak na swój brak doświadczenia. Więc nie dokońca wierzę, że maturzystka jest tak mądra w te klocki. Tak się zachowuje dopiero późna dwudziestka/ trzydziestolatka, której kilku facetów już dowaliło i dopiero pzrestała się poświęcać, a zaczęła patrzeć na siebie.
    Z feminizmem zgadzam się - jest wiele rodzajów, feminizmy potrafią się nawzajem zwalczać. Ten ekstermistyczny nawet zwalcza inne kobiety. Nie uważam, żeby chore wersje feminizmu były praktykowane przez kobiety oziębłe. Znam koleżanki z normalnym libido, a głoszą nienawiść do bogu ducha winnych facetów. Sama mam badziewne libido, a uważam, że to głównie przy mnie panowie w pracy mogą sobie pożartować otwarcie bez obawy, że polecę donieść do HRu jak cała reszta lasek : ) Ale teraz, kiedy jest się zdrową feministką, to aż strach się przyznawać. Bo chore feministki cię zjedzą za to, że nie jesteś ,,prawdziwą'' feministką (bo nei zgadzasz się z nimi), a faceci się wystraszą (bo będą myśleli, że należysz do grupy ekstermistek feministek, bo te krzyczą najgłośniej, więc feminizm każdy kojarzy tylko z tą grupą...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się zgadzam, że Mala, postać literacka, fikcyjna jest tu sporo za mądra, zbyt ogarnięta, ale uwierz mi, że nie zmyśliłem jej całkiem z niczego, ma ona swój pierwowzór, niejeden zresztą, choć rzecz jasna nie tak przerysowany...
      z kolei oziębłość, czy też aseksualność pewnej grupy, odmiany feministek można uznać za próbę wyjaśnienia sobie ich zachowań, ale skoro to jest słabe wyjaśnienie, to jakie jest to trafniejsze?... z tym zawsze miałem pewien kłopot... za to etykietkę "feministka" moim zdaniem spotyka ten samo los, co np. "liberała", w obecnych czasach te słowa mogą oznaczać już prawie wszystko :D

      Usuń
  3. Nie wiem, czy jestem feministką. Musiałabym nad tym dobrze podumać, a nie chce mi się dzisiaj 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno są dwie szkoły: dobrze podumać i wcale nie dumać, ta druga wydaje się być mniej męcząca :)

      Usuń
    2. Ostatnio jestem tak zmęczona, że całkowicie zawiesiłam dumanie 😅

      Usuń
  4. Świetny obraz chorej czy raczej fałszywej feministki pokazał film Komedia małżeńska, oczywiście nie w głównej postaci, ale w osobie ciotki singielki, która pogardzała życiem matki i żony, ale przy najbliższej okazji wskoczyła w buty głównej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dobrze pamiętam, to ona tak porządnie próbuje wskoczyć :)

      Usuń
  5. Nasza Mala się wyrobiła i z zahukanej prze gwałconej dziewczynki stała się pewną siebie , umiejącą ripostować młoda kobietą . Nieźle ją szkolą te czarownice ;-)

    Natomiast co do tej jej wcześnie ukończonej szkoły to wyjaśnij skąd wytrzasnąłeś taką możliwość ,że można wcześniej przystąpić do egzaminów maturalnych niż ustawa przewiduję ? To co opisujesz pasuje mi do amerykańskiego systemu edukacji a nie do polskiego ,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. samo zadawanie się ze starszymi siostrami już wystarcza, nie muszą jej zbytnio szkolić, a szybkoucząca się była od zawsze...
      ...
      polski system edukacji dla dorosłych jest bardzo elastyczny i oferuje wiele opcji, jeśli chodzi o indywidualizację formy i toku nauki... nie wiemy zbyt dokładnie, jak działa szkoła do której uczęszcza Mala, ale można się domyśleć, że na razie podchodzi do egzaminów semestralnych, być może jest już w trakcie, a potem zaraz do właściwej matury...

      Usuń
    2. W polskim systemie można zdawać maturę mając mniej lat pod warunkiem, że się ukończyło szkołę średnią. A tę można ukończyć wcześniej idąc indywidualnym tokiem nauki.

      Usuń
    3. zawsze warunkiem zdawania matury jest ukończenie szkoły średniej...
      natomiast prześledźmy drogę edukacyjną Mali, tyle, ile wiemy lub wnioskujemy z innych opowiadań:
      zapewne chodziła do podstawówki... potem rok przebywała z matką na wsi, w zakonie Benges, w fikcyjnej(!), zamkniętej społeczności, gdzie funkcjonowało coś w rodzaju szkoły społecznej, wtedy zrobiła pierwszą klasę szkoły średniej o statusie technikum rolniczego... po ich ucieczce stamtąd nie uczyła się wcale, Pamala tego nie dopilnowała formalnie łamiąc prawo... po śmierci matki, gdy Mala trafiła pod opiekę naszych czarownic one magicznie(!) zmieniły jej formalny wiek na pełnoletni, "postarzyły" ją o dwa lata, bo w czerwcu rok temu miała szesnaście lat... następnie poszła do szkoły w ramach edukacji dla dorosłych, uczyła się indywidualnym tokiem, w jakiejś hybrydzie szkoły wieczorowej, zaocznej, eksternistycznej... w tym opowiadaniu mowa jest o sprawdzianach, zapewne były to jakieś egzaminy semestralne... i wtedy nabrała uprawnień do podchodzenia do matury...
      pamiętajmy na koniec o jednym: uniwersum "Czarownic" nie jest idealną kopią realnego świata, choć jest do niego mocno zbliżone, więc nie wszystkie detale dotyczące np. systemu edukacji muszą się zgadzać...
      ...
      inny przykład: będąc na wsi Mala nauczyła się prowadzić auto i maszyny rolnicze... obecnie jeździ klubowym furgonem... tylko pytanie skąd ma prawo jazdy?... w zakonie nie mogła go dostać, nie była wtedy jeszcze nawet młodociana... więc pewnie egzamin zdała już w okresie pracy w klubie... i o to jakoś nikt nie pyta... ciekawe...

      Usuń
    4. Ano, ciekawe. Dużo się dzieje, to i umyka co nieco.

      Usuń
  6. Nie wiem, co dodać, bo wszyscy Komentatorzy już powiedzieli to samo, co ja chciałem napisać. Natomiast co do tego feminizmu - jest taki, który walczy z dyskryminacją kobiet, jaka gdzieniegdzie wciąż występuje i ma się całkiem dobrze. I to jest zdrowy feminizm. Są profesje, w których kobieta musi być dwa razy lepsza od mężczyzny, żeby wreszcie przestali się jej czepiać. No bo "tu trzeba mieć jaja, nie będzie mi się tu baba pałętać!"? Ale jest też taki, który walczy o parytety - i ten jest chory, bo przeczy sam sobie. Na sztandarach ma równość płci, ale to on właśnie wprowadza sytuację, że o obsadzeniu jakiegoś stanowiska decyduje płeć, a nie umiejętności. Zaś co do niewybrednych żartów - no cóż, te bywają różne, niektóre naprawdę paskudne. Więc nie dziwię się, że kobieta czuje się nieswojo, gdy siedmiu samców wokół niej głośno informuje resztę świata o tym, co mają ochotę z nią zrobić. Wszystko kwestia skali - a skala to jest to, czego zero-jedynkowe zjawisko, jakim jest prawo, nie tylko nie rozumie, ale też nie ma możliwości zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na temat parytetów mam to samo zdanie od samego początku zaistnienia tego pomysłu, że jest on jak zmiana w samochodzie kół na betonowe trylinki...
      oczywiście, że każdy żart ma swoje granice, ale co powiesz na przypadek, gdy kobieta w korpo składa skargę na kolegę z pracy, który przepuścił ją przodem w drzwiach?... lecz nie o sam fakt miała do niego pretensję, tylko o to, że jego intencją było rzekomo spojrzenie na jej pośladki, co ona uznała za próbę molestowania...

      Usuń
    2. To jest właśnie to, o czym mówiłem - są żarty i żarty. A dla prawnika sytuacja musi być jasna, zero-jedynkowa: coś zaszło, albo nie zaszło. Nie może zajść tylko trochę, bo granica między uprzejmością a chamstwem jest bardzo rozmyta i trudno ją dostrzec. Do tego stopnia, że każda osoba dostrzega ją w innym miejscu.
      Generalnie, gdybym był kobietą i ktoś przepuścił mnie w drzwiach, a nawet pogapił się przy okazji na mój tyłek, nie miałbym nic przeciwko. Chyba, że zrobiłby to ktoś kto ma zwyczaj w innym gronie głośno komentować czyjeś tyłki. Wtedy też czułbym dyskomfort.

      Usuń
    3. ktoś coś powiedział, czy zrobił nie robiąc nikomu krzywdy, ale mimo to jakaś osoba robi sobie z tego problem i czuje się źle... już samo tworzenie takiego prawa to poruszanie się w mętnej wodzie, a co dopiero rozstrzyganie spraw spornych... tu mamy na przykład kwestię molestowania, która jest nie do końca klarowna, zaś pewien typ pań kompletnie nie pojmuje tego słowa i jeszcze bardziej zamula temat...

      Usuń
  7. Czy ja jestem femonistka …..no cóż , ja się nie uważam za feministke , nigdy nie byłam . Z kolei w pracy była i jestem postrzegana jako kobieta ze wszech miar chcącą być niezależna, samodzielna. Więc kto wie jaka jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pojawia się pytanie, czy określenie "feministka" dotyczy poglądów, czy cech osobowości, które niekoniecznie determinują poglądy...

      Usuń
    2. Może w tym tkwi problem

      Usuń
    3. trudno nazwać feministką kobietę samodzielną, niezależną i do tego przebojową, która równie przebojowo walczy o to, żeby kobietom nie przywracać praw człowieka, a takie akurat czasem się zdarzają w życiu publicznym...

      Usuń
  8. Teraz to czasem mam wrażenie, że każdy ma swoją własną definicję feminizmu :p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak samo uważam, gdzieś w innym miejscu już o tym wspominałem...

      Usuń