20 maja 2025

EPSILON - LICZBA NIEZWYKLE NIEDUŻA

To się nie mogło zdarzyć! A jednak się zdarzyło, fizyka kwantowa oraz teoria magii realnej uczą nas, że zdarzyć się może wszystko. Jest tylko kwestia prawdopodobieństwa takiego zdarzenia, które faktycznie czasem może być bardzo, ale to bardzo niewielkie. Na przykład wylana woda sama wlewa się nazad do szklanki. Albo to, co przydarzyło się Kaśce.
Może jednak po kolei. Jak wiemy, Kaśka wychowała się na dzielni, która nie miała zbyt najlepszej opinii, słusznie zresztą, ale to było kiedyś. Piękna wiedźma jednak od zawsze, także wtedy czuła się tam bezpiecznie. Od dziecka lubiła się tłuc, stopniowo zaś umiała to robić coraz lepiej. Już jako nastolatka była dobrze znana jako Wojowniczka Ulicy. Nie tłukła jednak nikogo dla zabawy, tylko wtedy, gdy była taka konieczność. Albo wtedy, gdy ktoś przy niej opowiedział kawał o blondynkach. Tu przypomnijmy, że sama jest czarnowłosa, blondynką jest jej najlepsza psiapsia, Malina. Taka lojalność między dupeczkami też się podobno nie zdarza, ale to już temat na inną dyskusję. Generalnie jednak, jeśli ktoś nie był złolem, to nie miał powodów, aby się Kaśki bać. Bo też między aktami skarcenia takiego, czy też innego typa była ona osobą niezmiernie przyjazną, tudzież życzliwą dla otoczenia. Doskonałość bojową tej perfekcyjnej maszyny do bicia, czy nawet zabijania apgrejdował za to fakt, że była wiedźmą. Od niedawna zresztą, od chwili, gdy bratowa Maliny, Anita odkryła, że ma ona ziarnko mocy. Co prawda Kaśka wcześniej nie wierzyła, że realna magia istnieje, przekonała ją do tego dopiero Malina, która już nieco wcześniej zaczęła pobierać nauki czarowania, szczególnie od Rudej Roxy, najlepszej psiapsi Nity, wiemy dlaczego właśnie od niej. Kaśka zresztą nigdy nie używała czarów do walki, za to dość chętnie je stosowała przy swej pracy rehabilitując byłych połamańców. Ale zostawmy to teraz, może przy innej okazji. Otóż od kilku lat istniała na Kaśki dzielni taka sytuacja, że sama dzielnia zaczęła się cywilizować. Wojowniczka Ulicy nie miała już za bardzo komu spuścić pedagogicznego łomotu. Tak więc skoro już przed laty nikt przy zdrowych zmysłach nie poważyłby się na nią napaść, to obecnie tym bardziej. To się w głowie nie mieści, że coś takiego mogłoby mieć miejsce. Ale fizyka kwantowa oraz magia też mało komu się mieści. Jednak Maczeta nie byłaby Wojowniczką Ulicy pełną pupcią, gdyby traciła czujność, ustawiczną gotowość na takie wydarzenie. Więc nie straciła jej, gdy niemożliwe stało się nagle zaistniałym. Tego dnia wybrała się do jakiejś znajomej na babskie ploty. Blisko było, więc krótki spacerek mógł jej tylko wyjść na zdrowie. Sceneria była ponura, bo choć obyczaje na dzielni się zmieniały, to jej zabudowie szło to już zdecydowanie oporniej. Takie okoliczności przyrody aż się proszą, aby jakiś złol się pojawił. Wyskoczył z najbliższej bramy, był młodym mężczyzną, choć już nie małolatem, po czym demonstrując pazurki ogrodnicze chwycił kobietę za rękę. 
- Niunia, wyskakuj z...
Nie zdążył jednak więcej wyartykułować, bo reakcja Kaśki była błyskawiczna. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że nie sposób jej opisać, tylko kot by zauważył moment, jak napastnik bije Kaśkę własną twarzą w jej kolano. Potem typ znieruchomiał klęcząc na chodniku, trzymając się za ową twarz, zaś jego druga ręka tkwiła zakleszczona przez wiedźmę techniką dźwigni na nadgarstek. Za to twarz, dokładniej zaś piękna buzia Maczety przez chwilę wyraziła najwyższe zdumienie, potem pewną dozę rozbawienia, zaś zmysłowe usta syknęły, również zmysłowo, tylko inaczej:
- Nawet kurwa nie próbuj drgnąć!
Nie próbował. Za to Kaśka zakontynuowała:
- Albo jesteś bezgranicznie głupi po same jajca, albo ekstremalnie artystycznie pojebany, albo po prostu nie jesteś stąd. Suponuję, że wszystko na raz. Dobrze oszacowałam sytuację świerszczyku mój?
Mężczyzna wreszcie się odetkał:
- Od niedawna tu mieszkam.
- To widać, a resztę niech ci nowi sąsiedzi wytłumaczą.
Kaśka puściła jedną ręką dłoń typa, co zresztą wcale nie zmieniało jego sytuacji, potarła nosek, po czym westchnęła:
- Chyba się starzeję, próchno mi się zaczyna z dupy sypać. Jeszcze niedawno nie miałbyś już tej ręki, za to teraz mi się na pogaduchy zbiera z jakimś bałwanem.
Nasza bohaterka liczyła co prawda nieco ponad ćwierćwiecze, ale podobno wszyscy się starzejemy od chwili urodzenia, gdy stajemy się dziećmi, od pierwszej sekundy tego dzieciństwa.
- No, dobrze, nie przedłużajmy tego. Zrobimy tak, że coś ci dam. Bynajmniej nie dupy, tudzież nie kopa w dupę. Chociaż to drugie ci się akurat należy. Świerszczyku mój. Ledwo tu zamieszkałeś i już zaczynasz rozrabiać. Tylko, że tu już się nie rozrabia,  taka nowa świecka tradycja nastała.
Zachichotała nagle, niczym Malina i sięgnęła do kieszeni kurtki.
- Tu masz napisane, gdzie się jutro pojawisz. Poćwiczymy razem, pogadamy sobie, może coś się da zrobić, żeby cię odgłupić.
Drugą dłonią spowodowała, że mężczyzna szybko wstał do pionu, pochyliła się w jego kierunku, po czym pociągnęła nosem:
- Narkotyki? Fe! Nie pij tego gówna, to otępia. Pal lepiej Zioło, byle odpowiedzialnie, bo to akurat rozwija. Tylko na ulicy go nie kupuj. Uliczne zielsko to syf.
Kaśka wręczyła byłemu już napastnikowi kartonik wizytówki.
- Naucz się na pamięć i podaj dalej. Uwaga, puszczam.
Puściła. Typ stał z mocno zmieszaną minę, ona zaś odwróciła się na pięcie i ruszyła tam, gdzie szła przed chwilą. Idąc rzuciła tylko jeszcze na koniec:
- Pytaj w recepcji o panią Katarzynę. Świerszczyku mój.
Znowu zachichotała. Zaś jakby na potwierdzenie jej słów zza rogu domu wyszedł starszy pan, który na widok wiedźmy uchylił daszka czapki, skinął głową i rzekł:
- Dzień dobry pani Kasiu.
- A, dzień dobry panie Remigiuszu. Jak plecy?
- Bajkowo. Ma pani złote ręce. Brelantowe.
- Miłego dnia, proszę małżonkę pozdrowić.
- Miłego, dziękować.
Typ obserwujący tą scenę rzucił okiem na wizytówkę Oktagonu, schował ją do kieszeni, po czym ruszył przed siebie, w sobie tylko wiadomym kierunku... Zapomniał jednak pazurków ogrodniczych, które zostały leżące na chodniku pod ścianą kamienicy, dając asumpt do rozważań, jakie jest prawdopodobieństwo znalezienia takiego sprzętu na ulicy. Bo to, że jest to możliwe już wiemy.

32 komentarze:

  1. Podejrzewam, że znalazłeś takowe grabeczki w dziwnym miejscu i wyobraźnia poszybowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, pomysł z pazurkami przyszedł mi do głowy nieco później, gdy uznałem, że złola trzeba wyposażyć w jakąś broń i takie pazurki wydały mi się dość oryginalne... ale co autor opowiadania jadł na śniadanie, tego złośliwie nie ujawnię...

      Usuń
    2. No wiem, że to opowiadanie, ale inspirujemy się różnymi sytuacjami...

      Usuń
    3. osobiście to dawno nie widziałem takiego narzędzia, nie wspomnę już o używaniu, bo choć mieszkam na wsi, to nie przepadam za gmeraniem w ziemi na grządkach...

      Usuń
  2. Facet bez wyobraźni, pazurki ogrodowe, też mi coś:):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie pazurki mogą robić wrażenie, ale nie na Kaśce, bo na niej nawet czołg go nie zrobi... za to oszacowała gościa jako idiotę, więc może to coś wyjaśnia...

      Usuń
  3. Kobieta mnie bije...

    https://youtu.be/8oANOWZwlCc?si=4k5MxjpvzFEA3wmU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystkie chłopaki z Kaśki podwórka i dalszego sąsiedztwa już sobie dawno zracjonalizowali, że od takiej kobiety oberwać to żaden obciach...

      Usuń
    2. Bo traktują ją widocznie jak faceta.

      Usuń
    3. pewnie była chłopczycą w relacjach z rówieśnikami, nie bawiła się lalkami tylko żołnierzykami, samochodzikami i właziła na drzewa, a kwestiami zasadniczymi zaczęła się interesować dość późno jak na obecną średnią krajową...

      Usuń
  4. Niewątpliwie Kaśka gitesik jest i szacuneczek ma na dzielni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ma, i to naprawdę jest gruby szacun... ma go zresztą nie tylko takim sposobem, bo do niej, jako rehabilitantki i trenerki osobistej jest długa kolejka chętnych, z całego miasta, a także z dalszych okolic...

      Usuń
    2. Moja osobista rehabilitanka też jest debeściara :-)

      Usuń
  5. Nie ma to jak wyrosnąć na takiej dzielni, albo będziesz ofiarą, albo się wcześnie nauczysz bronić i w ten sposób inni nabierają naturalnego szacunku.
    A przemoc rzadko rozumie inny język, niż język mocnego, właściwie wymierzonego uderzenia. :)
    Witaj po długiej przerwie.
    Jak widzę, magiczna seria dalej pisze się sama :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaśka ostatnimi czasy działa jak pewien legendarny mistrz jujitsu, lekarz chirurg z zawodu, który najpierw łamał złolom kończyny, potem im je składał... co prawda nie wszyscy od tego mądrzeli, na niektórych to nie działało, ale jakieś sensowne wyniki jednak były...
      ...
      tak, ta formuła pisania jakoś nie chce się wyczerpać, aczkolwiek czytających ubyło, bo reszta się pogubiła, ale ja się nadal jeszcze nie gubię...

      Usuń
  6. P.S. Takie akurat grabeczki sama ostatnio mam na stanie i chętnie używam, ale nie do celów bojowych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tego jeszcze nie pisałem, ale inspiracja przyszła z czasów, gdy czytałem opowieść o wampirze, który wyruszał na nocne łowy zaopatrzony w takie właśnie narzędzie, specjalnie jeszcze podrasowane do tych właśnie celów...

      Usuń
    2. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że to narzędzie można użyć w sposób bardzo niebezpieczny i nie chciałabym zostać nim zahaczona, więc doskonale rozumiem :)

      Usuń
  7. Czyli Kaśka dojrzewa , bo zamiast faceta z maczetować , to jeszcze go zaprosiła do Oktagonu na naukę ….;-) Dobre;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaśka, choć potrafi karać okrutnie, to już wcześniej zaczynała przejawiać inklinacje niczym pewien legendarny mistrz jujitsu, lekarz z zawodu, który złolom łamał kończyny, po czym ich składał i leczył... tym razem nawet ptysia nie skarciła, lecz od razu dała mu szansę... może dlatego, że od pewnego czasu sypia z Adaśkiem, niespotykanie łagodnym człowiekiem, którego ze względu na gabaryty też nikt nie napadnie?...

      Usuń
  8. Witaj te grabki przypominają mi jakiś chwytak a jak chwytak to od razu ten słynny Chwytak co też popiera ziele i śpiewa jak to "za_ebali żule" słynną końcówkę od konewki. Opowiadanie z życia jakby wyjęte-Kaśka to kobieta z jajami naprawdę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj Świerzynko na tym forum, lubię dziewczyny z Twojego miasta, bo...
      bo... bo tak chcę :)
      postać Kaśki faktycznie nie jest z dupy wzięta, taka trochę składanka różnych typiar... długo by to tym opowiadać, ale fajnie, że jest fajna...
      sadzić, palić, legalizować - to chyba jest poza dyskusją :D

      Usuń
  9. W moim mieście wszyscy tacy, z dzielni lat 80. , pewnie z niższym IQ wyjechali do UK. A jednemu dzielni rodacy ucięli głowę, bo zioło brał dla siebie. Potem przyjaciele, co niektórzy zostali w tej dzielni składali się na sprowadzenie zwłok dla matki.
    Takie historyjki prawie jak w filmie z J.Statham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasy są fatalne, sprawy nie idą dobrze... kiedyś się szło na imprezę, sypało Zioło na talerz i róbta co chceta i było fajnie, bo skutkiem tego mniej się chlało, skutkiem czego mniej rozrabiało...
      ale Babilon upadnie i wianki kiedyś dopłyną...

      Usuń
  10. Kaśka tłukła, gdy ktoś przy niej opowiedział kawał o blondynkach. Ja też jestem Kaśka i tłukę, gdy ktoś opowiada kawał o teściowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też miałem zawsze fajne teściowe, więc czuję temat...

      Usuń
    2. Moja była moją najlepszą przyjaciółką, ale zmarła przedwcześnie w wieku 59 lat. Strasznie to przeżyłam. Od jej śmierci zaczęła się rujnacja mojego małżeństwa, pan małżonek zrobił dwie rzeczy niewybaczalne.

      Usuń
    3. A właściwie trzy.

      Usuń
  11. Mam mini wersję takich grabko-pazurków i służą mi do wygrzebywania włosów spomiędzy zębówszczotki do włosów. Przydatna rzecz.
    Chyba trochę odlubiłamKaśkę po tym odcinku. Ignorując już to, że nienawidzę dwóch kobiet o imieniu Kaśka, więc jestemdo tego imienia bardzo upzredzona, to trochę nie podoba mi się postać, która spacyfikuje kogoś, a potem bawisię w zbawcę ,,przyjdź domnie, potrenuję cię i wyjdziesz na ludzi''. Jak dla mnie to trochę naiwny obrót zdarzeń. Tak się w życiu nie dzieje. Kiedyś dostanie łomot od tych, których tak super próbuje zbawiać, jak trafi na jakiegoś silniejszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakoś strasznie lubię imię Kaśka, znam, znałem parę fajnych Kasiek, ale co do zaliczeń to chyba nie, ale nie wiem, nie zawsze się pyta o imiona...
      natomiast realem jest, że nieraz uliczny chuligan wychodzi na ludzi, gdy trafia do gym, czy innego fit clubu...
      ale...
      gwarancji nie ma... bo niejeden klient takiego gym trafia na przykład do gangu... to już jest kwestia trenera, który może trafić przez biceps do głowy, ale nie musi... to już jest pytanie do Kaśki, postaci literackiej, co ona z takimi ptysiami robi... tworząc ją po głowie mi chodzili tacy panowie, jak Stamm, czy Raubo... i trochę ja sam, bo też miałem taki epizod... dupa z pod mojej ręki zamiast trafić do poprawczaka, takie były rokowania, zdobyła jakieś tam mistrzostwo w laniu się po dziobach, ale kim jest tak ogólnie?... pojęcia nie mam, to już nie moja brocha, tylko jej...
      ale Twoją sugestię, że niezatapialna Kaśka może zebrać bęcki od jakiegoś swojego klienta przemyślę, to może być ciekawy projekt...

      Usuń
  12. Poważnie? Z pazurkami? Rok bym myślał, ale tego bym nie wymyślił. Nie miał noża, czy choćby gałki do ciasta? Wyglądałby poważniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ludzie mają różne kryteria niebezpiecznych narzędzi, które robią na nich wrażenie... kiedyś pewien komandos, który nie bał się noża, siekiery, wideł, ani też broni palnej wymiękał na widok brzytwy... obecnie byłoby to dyskusyjne, bo mało kto już pamięta, co to jest brzytwa, zaś maszynką do golenia raczej trudno kogoś wystraszyć...

      Usuń