Gdy kelnerka w Pleciudze odeszła zostawiając na stoliku pięć pleciugato plus rurkę z kremem dla Maliny, cztery wiedźmy przez chwilę bacznie przyglądały się piątej siostrze, która wlepiając swe mangowe oczy we własny telefon gorliwie twerkowała krzesełko uśmiechając się przy tym wyjątkowo radośnie całą sobą. Wreszcie Anita spytała Roxy:
- Co jej jest?
- Nie widać? Ruchała, ruchała, aż się zabujała.
- Ja się kiedyś zabujałam przed.
- Wiem, tak niejako z góry, na kredyt. I trafiłaś bingo, farciaro. Ja się zapuszczam dopiero po. Gdy nie spróbuję, to nie wiem.
Podczas gdy obie tak sobie luźno konwersowały, to Malina akurat próbowała zajrzeć Mali do telefonu, nawet wręcz go jej zabrać.
- No, pokaż mi go, przecież oczami fotki ci nie przelecę.
Wreszcie Turbina uległa, bo tylko się droczyła i pokazała.
- Jak go widzisz?
- Masz dobry gust. Pokaż Kasi.
Ale Kaśka ze znudzoną nieco miną oświadczyła:
- Już mi to pokazywała w klubie. Dwa razy nawet, bo przy drugim zapomniała, że pokazała. Oryginał też zresztą widziałam. Tylko, że to nie nam ma się on podobać. Nie żyjemy w konserwatywnym socjalizmie powiatowym, gdzie otoczenie dyktuje, kto z kim ma się pukać. Więc jakie to ma znaczenie? Mala, chyba wszyscy ci się podobali przez ostatnie ileś tam tygodni? Ale mimo to każdy okazał się lamusem. Tak było?
- Jak by mi się nie podobali, to...
- To byś się nie dowiedziała, że to były lamusy.
- Ten akurat nie jest lamusem. Czy po trzeciej udanej randce mogę już mówić, że to jest mój chłopak? Bo planuję jeszcze dalsze.
Odpowiedziała Anita, która akurat usłyszała to pytanie.
- Nas o to nie pytaj. Z nim to sobie dogadaj.
Wtedy wtrąciła się Roxy:
- Tak w ogóle, to uroczyłaś go? Magicznie znaczy.
- Właściwie raczej nie, pojechałam naturalnie.
- Właściwie raczej?
- Bo się chwilę zawahał, jakby nie mógł uwierzyć, że...
- Że taka sexy super cipka go chce? To dobrze, lepszy taki soft niedowiarek, niż zagapiony w siebie narcyz. Nawet na jeden raz. Lepiej się takim powozi, łatwiej go zdominować.
- To nie o to do końca poszło. On po prostu żył w tej dziwnej bańce informacyjnej, że zanim się dowie, czy zamoczy, to musi zostać naciągnięty na jakieś żarcie, czy coś. Dla wielu ludzi takie coś to właśnie jest randka. Wciąż mało jeszcze wiem na te tematy, ale to akurat zdążyłam zauważyć.
- Ale tak niestety działa wiele kobiet. One wolą się nażreć i uciec, niż porządnie poruchać. Taki akurat mają gust, więc tak właśnie rozumieją pojęcie randki. Dlatego ten twój nowy chłopak jest częściowo usprawiedliwiony.
- Mnie się już nie chciało, nie miałam chęci mu tłumaczyć pewnych rzeczy, więc taki drobny, chwilowy uroczek rzuciłam. Żeby nie tracić czasu na bzdury. Ale potem już pojął, mądre gamonisko, szybko się uczy.
Wtedy wtrąciła się Anita:
- Może już skończmy o siusiakach, tylko zajmijmy się sabatem?
- Tym w poniedziałek, kwartalnym? Bo jutro się nie spotykamy?
Anita spojrzała zdziwiona na Malę.
- Już od tygodnia to wiemy. Tak ustaliłyśmy.
- Chciałam się tylko upewnić. To ja sobie jutro znowu porandkuję.
- Ale zajrzysz do mnie w sobotę rano?
- Na ziołokosy? Jasne. Obiecałam, to tak ma być.
Wiedźmy zajęły się omawianiem detali technicznych jesiennego, kwartalnego sabatu, jednak zanim do niego dojdzie, to wcześniej ma mieć miejsce wspomniany sobotni poranek. Wspomnimy może kiedyś o nim, bo też było ciekawie.
- Co jej jest?
- Nie widać? Ruchała, ruchała, aż się zabujała.
- Ja się kiedyś zabujałam przed.
- Wiem, tak niejako z góry, na kredyt. I trafiłaś bingo, farciaro. Ja się zapuszczam dopiero po. Gdy nie spróbuję, to nie wiem.
Podczas gdy obie tak sobie luźno konwersowały, to Malina akurat próbowała zajrzeć Mali do telefonu, nawet wręcz go jej zabrać.
- No, pokaż mi go, przecież oczami fotki ci nie przelecę.
Wreszcie Turbina uległa, bo tylko się droczyła i pokazała.
- Jak go widzisz?
- Masz dobry gust. Pokaż Kasi.
Ale Kaśka ze znudzoną nieco miną oświadczyła:
- Już mi to pokazywała w klubie. Dwa razy nawet, bo przy drugim zapomniała, że pokazała. Oryginał też zresztą widziałam. Tylko, że to nie nam ma się on podobać. Nie żyjemy w konserwatywnym socjalizmie powiatowym, gdzie otoczenie dyktuje, kto z kim ma się pukać. Więc jakie to ma znaczenie? Mala, chyba wszyscy ci się podobali przez ostatnie ileś tam tygodni? Ale mimo to każdy okazał się lamusem. Tak było?
- Jak by mi się nie podobali, to...
- To byś się nie dowiedziała, że to były lamusy.
- Ten akurat nie jest lamusem. Czy po trzeciej udanej randce mogę już mówić, że to jest mój chłopak? Bo planuję jeszcze dalsze.
Odpowiedziała Anita, która akurat usłyszała to pytanie.
- Nas o to nie pytaj. Z nim to sobie dogadaj.
Wtedy wtrąciła się Roxy:
- Tak w ogóle, to uroczyłaś go? Magicznie znaczy.
- Właściwie raczej nie, pojechałam naturalnie.
- Właściwie raczej?
- Bo się chwilę zawahał, jakby nie mógł uwierzyć, że...
- Że taka sexy super cipka go chce? To dobrze, lepszy taki soft niedowiarek, niż zagapiony w siebie narcyz. Nawet na jeden raz. Lepiej się takim powozi, łatwiej go zdominować.
- To nie o to do końca poszło. On po prostu żył w tej dziwnej bańce informacyjnej, że zanim się dowie, czy zamoczy, to musi zostać naciągnięty na jakieś żarcie, czy coś. Dla wielu ludzi takie coś to właśnie jest randka. Wciąż mało jeszcze wiem na te tematy, ale to akurat zdążyłam zauważyć.
- Ale tak niestety działa wiele kobiet. One wolą się nażreć i uciec, niż porządnie poruchać. Taki akurat mają gust, więc tak właśnie rozumieją pojęcie randki. Dlatego ten twój nowy chłopak jest częściowo usprawiedliwiony.
- Mnie się już nie chciało, nie miałam chęci mu tłumaczyć pewnych rzeczy, więc taki drobny, chwilowy uroczek rzuciłam. Żeby nie tracić czasu na bzdury. Ale potem już pojął, mądre gamonisko, szybko się uczy.
Wtedy wtrąciła się Anita:
- Może już skończmy o siusiakach, tylko zajmijmy się sabatem?
- Tym w poniedziałek, kwartalnym? Bo jutro się nie spotykamy?
Anita spojrzała zdziwiona na Malę.
- Już od tygodnia to wiemy. Tak ustaliłyśmy.
- Chciałam się tylko upewnić. To ja sobie jutro znowu porandkuję.
- Ale zajrzysz do mnie w sobotę rano?
- Na ziołokosy? Jasne. Obiecałam, to tak ma być.
Wiedźmy zajęły się omawianiem detali technicznych jesiennego, kwartalnego sabatu, jednak zanim do niego dojdzie, to wcześniej ma mieć miejsce wspomniany sobotni poranek. Wspomnimy może kiedyś o nim, bo też było ciekawie.
Istota randki - ciekawy temat, ale u czarownic to jednak inaczej przebiega.
OdpowiedzUsuńPoza tym, forma i długość randki zależą od wielu czynników, od wieku i doświadczenia także.
te wiedźmy mają dość podobne pojmowanie randek, mimo to jednak nawet ludzie z jednej bańki info miewają kłopoty z dogadywaniem się...
UsuńHym, jak tak sobie myślę, to dwa moje związki zaczęły się od seksu (ok, jeden od całowania, macania i spania, drugi od seksu) i te były całkiem udane - niestety przez inne moje cechy charakteru jak poświęcanie się, związki się wyrypały i wyrypały mi psychikę. Z kolei trzeci (w sumie związek między tymi związkami wymienionymi na górze) zaczął się od ,,randek'', żarcia i dopiero potem seksu (i trafiło na impotenta) i ten związek był najbardziej dziadowski. Nie przez seks, a przez dziadowski charakter fagasa.
OdpowiedzUsuńW sumie dziwnie zaczynam związki jak na kobietę, która ma libido bliskie apatycznej 70 latce...
spoko, pewne odmiany całowania i macania też można śmiało uznać za seks, aczkolwiek granica między "już" seksem, a "jeszcze nie" seksem nie do końca bywa jasna... ciekawe jest, że związki nieraz traktowane są jako cel randek, jakkolwiek by słowo "randka" rozumieć i podchodzi się do tych randek zadaniowo, zamiast traktować związek jako ewentualny skutek jedynie... za to trudno z kolei rozstrzygnąć, jaki początek związku uznać za dziwny, a jaki nie...
UsuńCzyli jednak poszło naturalnie. Prawie... No, to się buntować nie będę.
OdpowiedzUsuńwidać Mali aż tak się tym razem nie spieszyło :)
UsuńRóżnie to bywa. Zależy od zaangażowania i fascynacji drugą osobą. Czasem pojawia się później, a czasem zaskakująco szybko
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)
znaczy, zabujanie?... czasem trafia jak piorun, znienacka, gdy o żadnej fascynacji i zaangażowaniu mowy być jeszcze nie może...
UsuńMala niech się dalej bawi i będzie dalej singielką . Nie należy jej wciskać w związek . Z resztą czy każdy musi być w związku już mamy związki czarownic niech się Mala wyszaleje . Piosenki bardzo fajne .
OdpowiedzUsuńwydaje się, że to chyba mocno za wcześnie, aby obecną sytuację Mali nazywać związkiem, nawet jeśli ona planuje to kontynuować... no, ale jak wynika ze słów Anity, to jest tylko sprawa Turbinki i tego nowego chłopaka, jak oni tym dalej pokierują i jak to sobie nazwą...
Usuńnatomiast masz jak najbardziej rację, że to jest dla niej fajny czas eksperymentów, jak pokierować swoimi sprawami bazowymi, jak to sobie organizować... jej starsze siostry powoli się statkują, ale ona nie musi...
Jakoś nie ogarniam spraw randkowych w wykonaniu Twoich dziewczyn. Wersja metalowa ludowej piosenki niezbyt, niezbyt.
OdpowiedzUsuńnie wiem, co tu do ogarniania, skoro one same dość niewiele o tym powiedziały... ale gównoburza na temat "co to jest randka?" byłaby mile widziana, w końcu to temat łatwy, lekki i przyjemny :)
UsuńHmmm, ta randka Maliny była zaskakująco zwyczajna jak na czarownicę... A może to magia chwili wzięła górę nad czarami.
OdpowiedzUsuńMali, nie Maliny... to są dwie różne osoby...
Usuńnatomiast wiedźmy uprawiają love tak, jak wszystkie inne panie, może tylko są bardziej otwarte na różne warianty, ale też niekoniecznie...
Ups! Chyba chyba któraś rzuciła na mnie czar nieuwagi. Sprawy miłosne są zazwyczaj ekscytujące. Ciekawe, jak rozwinie się ta relacja Mali (chyba tym razem nie przekręciłam) bo różnie może być… zwłaszcza u wiedźmy. Magia w tych sprawach bywa nieprzewidywalna i bardzo kreatywna.
UsuńMala jest jakby w fazie eksperymentów i zbierania doświadczeń, przypomnijmy:
Usuńpo traumach wieku małoletniego była jakby zobojętniała na sprawy miłosne, potem Natura zaczęła się domagać swoich praw, więc wpuściła się w związek, udany, ale z marnym zakończeniem po pół roku, potem pewien czasokres jednorazowych zaliczeń, aczkolwiek selektywnie, nie każdego, który się napatoczył, a obecnie trafił się ciekawszy typ i na razie się go trzyma, eksploatuje bardziej gruntownie... mimo wszystko jednak trudno przewidzieć, jak się sprawy dalej potoczą, bo Turbinka to bardzo dynamiczna osóbka, więc w tych sprawach również może być dynamicznie...
Ok, niech Turbinka eksperymentuje i zbiera doświadczenia ale niech nie przedobrzy, a czarów niech używa dla szczęścia i radości.
UsuńJa jej życzę jak najlepiej:-)
UsuńTurbinka kocha cały świat, więc zawsze czaruje na jego korzyść, nawet jeśli czasem, sporadycznie tak to nie wygląda...
UsuńTe wiedźmy mają podobne cechy właściwe ludziom i tylko rozterki damsko-męskie mają całkiem te same. Ciekawa jestem, w którą stronę rozwinie się to randkowanie.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
wiedźmy to nie boginie, nieistniejące zresztą, one też jedzą, robią kupę, mieszkają gdzieś, płacą rachunki i chodzą do dentysty, czy ginekologa... więc rozterki damsko - męskie też mają bardzo podobne...
Usuńno cóż, Mala jest po traumie jako gwałcona małolatka, potem po związku /udanym, choć niefajnie zakończonym/, po kilku gamoniach zaliczonych na szybko, więc chyba nie sposób przewidzieć jej dalsze randki... ma siedemnaście lat i wszystkie drogi przed nią otwarte...
serdeczności :)
Sama znałam kobietki, które chodziły na randki kiedy chciały dobrze zjeść :P. A potem facet w szoku jak inna jest zainteresowana tym, żeby go poznać, pospacerować, pogadać, czy nawet pójść od razu do łóżka :). Sama usłyszałam, że takie rzeczy się nie zdarzają xD
OdpowiedzUsuńtaki pogląd prezentują akurat np. redpillersi, którzy wszystkie kobiety wrzucają do jednego worka... być może mieli pecha, że trafiały im się same takie doświadczenia?... ja się akurat z tym nie zgadzam, nie wszystkie panie prezentują taką mentalność, aczkolwiek nie można zaprzeczyć, że takich jest sporo... już w dość młodym wieku wynalazłem sobie metodę na selekcję takich przypadków i intuicyjne omijanie ich... tak więc "złych kobiet" spotkałem bardzo niewiele :)
UsuńMam dwa drobne spostrzeżenia. Jedno, to że ciekawi mnie, jak też może smakować pleciugato. A drugie, że znalazłam piękne słówko do mojej kolekcji: "ziołokosy".
OdpowiedzUsuńw Krakowie jest kafejka, gdzie serwują affogato, czyli gałka lodów zalana expresso... być może to jest coś w tym stylu przez zbieżność nazw?...
Usuń...
słówko faktycznie udane... ale można też użyć "ziołobranie", to zależy od metody żniwowania... jedni ścinają cały krzaczek i dopiero potem go rozbierają, niczym tuszę prosiaka, zaś inni obcinają na rosnącej kwitnącej dojrzałej dziewczynie wartościowsze jej elementy... tak, czy owak, niezależnie od metody żniw, wybranie odpowiedniej chwili wymaga pewnego doświadczenia, wyczucia tej chwili... natomiast jeśli ktoś uprawia jedynie co celów ozdobnych, to taka zabawa trudna nie jest, trzeba tylko pamiętać, że jest to roślina światło-żarłoczna, tak więc nie zakwitnie, gdy będzie tego światła za mało... amatorskie doniczkowe uprawy na parapecie działają tylko w komediach...
*/dziewczynie dlatego, gdyż jest to roślina dwupienna i chłopaków raczej się nie uprawia, bo są niewiele warte, pomijając rzecz jasna jakieś zaawansowane, eksperymentalne hodowle, ale większość growerek/ów tego nie praktykuje... w head shopach są w sprzedaży tylko żeńskie nasiona lub dające gwarancję, że 99,9% procentach wyrośnie dziewczyna...
Istota randki...nie gadanie... nie żarcie...czyli co? Sprawy zwane przez ciebie bazowymi? Tylko o to chodzi.
OdpowiedzUsuńPiotrek a czy ty nie bierzesz pod uwagę, że możesz się mylić? Że nie dla każdego twoje sprawy bazowe dla wszystkich są bazowymi?
I jakie to lekko słomowate:" naciągnęła na żyrcie ...a z dooopy nici".
czy mogę się mylić?...
Usuńznaczy niby jak?... czy wyraziłem tu jakiś swój prywatny pogląd, że sprawy bazowe dla każdego są bazowe?... nic takiego nie napisałem... więc z czym Ty próbujesz dyskutować?...
za to spotkania /bo przecież nie randki/ podczas których on chce ją kupić za obiad, a ona po obiedzie pokazuje mu faka uważając, że obiad się jej należy za sam fakt istnienia zdarzają nie tak rzadko... dodam od siebie, że taki bojek po części sam jest sobie winien, ale to jest już na grubszą dyskusję...
Może ludzie spotykają się na tzw. randkę aby właśnie pogadać. Pan już nie może, czy też nie domaga w tej jakżesz " bazowej " dziedzinie . Czuje się samotny i chce pogadać.
UsuńSeks za obiad...hm... nie wiem jakie stawki obecnie obowiązują, ale ...czy to nie za mało?
a dlaczego by nie?... ludzie poznają się, spotykają w różnych celach, na przykład, żeby pogadać... niektórzy nawet za to płacą: w poradniach psychologicznych, w agencjach towarzyskich... kwestia domagania takiego pana w "tych" sprawach może nie mieć nic do rzeczy... albo niedomaganie może być skutkiem tego, że nie ma z kim pogadać... pojęcie randki jest umowne i czasem dość pojemne, choć nie każde spotkanie tak się właśnie nazywa...
Usuńto o tym teraz rozmawiamy?... bo wydaje się, że o coś innego pytałaś...
...
nie mam pojęcia, nigdy nie płaciłem za seks, nawet podwieczorkiem, wtedy chyba mniej się jada, niż na obiad?...
Może inaczej. Tknęły mnie te sprawy bazowe. Jakby to było tak oczywiste jak to, że po nocy nastaje dzień. Że tylko o to na tych randkach chodzi. O zaliczenie bazy przez obojga.
UsuńWiesz co?
Ja przy takim podejściu do rande tak bym do facetów podchodziła, że nażarłabym się i spierniczyła. Naciągałabym facetów na żarcie. Zaoszczędziłabym...w chacie nie gotowała. A niech ma...skoro mu się wydaje, że randka to zaliczenie bazy to niech się zdziwi.
ofiar naciągaczek jakoś mi nie żal... skoro dla niego jedyną wartością faceta są jego zasoby materialne, puszy się nimi już przy pierwszym kontakcie, czy spotkaniu /które niekoniecznie musi być randką/ lub udaje, że są one większe, niż są, to wcale się nie dziwię, że ona wchodzi w tą koleinę i bardziej jest zainteresowana tymi zasobami, niż nim... a to, że ona przy okazji ustawia się wtedy w roli przedmiotu na sprzedaż, to już jest tylko jej problem, on zresztą i tak tego nie zauważy...
UsuńRandki są zawsze fascynujące. W każdym wieku , niosą tyle niewiadomych i mogą naprawdę się różnie skończyć.
OdpowiedzUsuńtak, zakończenia bywają różne i nie warto wtedy układać scenariusza...
UsuńU ciebie przynajmniej bezkarnie można powspominać swoją czarodziejską przeszłość🤣
OdpowiedzUsuńGdy już trochę podrosłam, czyli 20+, to bez problemu sprawdzałam chłopaków na pierwszej randce, jeżeli znalazł na to miejsce. Dwóch z nich stało się moimi mężami potem, więc nie przeszkadzało im to, że ja na pierwszej randce taka byłam chętna 🤣 ale wtedy trudniej było z miejscówką na randkę.Bo tak, samochodów wtedy nie posiadaliśmy, mieszkaliśmy z rodzicami albo gdzieś w wynajętych pokojach, akademikach, nie byłam Jagną, żeby w naturze, hotele to, fundowali obcokrajowcy. Mam na myśli lata 80. Ten pierwszy skorzystał z nieobecności rodziców. Pamiętam że jego piesek nam przeszkadzał 🤣 ten drugi, parę dekad potem, zamówił dobry hotel, bo to obcokrajowiec był 🤣, ale dwa pokoje. zaciągnęłam go do mojego pokoju. Nawet był trochę zaskoczony. Kolacja była prima sort, w kultowej paryskiej restauracji, gdzie jadał Jack Nicholson i Diane Keaton w filmie Lepiej późno niż później. Chciałam odpowiednio wyrazić swoje zadowolenie, bo randka miała trwać następne 3 dni.
Jedyną ale jak ważną konsekwencją seksualnej otwartości na pierwszych randkach, jest niepowstrzymana chęć na kolejne randki. Czyli obecność zdrad w związku, A to nie każdy już toleruje 🤣
brak miejscówki w nastoletnich latach nie był problemem, wystarczyło zauważyć, że rodzice nie siedzą cięgiem w domu, tylko chadzają do pracy... do tej pory zresztą nie rozumiem, czemu randkowanie ma mieć miejsce o jakichś późniejszych godzinach... ale faktycznie, własne auto sporo ułatwia...
Usuńwydaje mi się, że po pierwszej randce /po randce, a nie spotkaniu rozpoznawczym, które czasem się zdarza, choć nieobowiązkowo/ nie jest się jeszcze w żadnym związku, więc o jakich zdradach tu mowa?...
Zdrady są wtedy kiedy te pierwsze randki rozciągną się już na związek. Bo zawsze kogoś nowego spotykamy. Znowu mam ochotę na pierwszą randkę, to takie ekscytujące.
Usuńwychodzi na to, że przyczyną zdrad są związki, gdyby ich nie było, nie byłoby zdrad... tyle się nafilozofowano w tym temacie, tyle napisano prac naukowych, a to przecież takie proste :D
UsuńHej-super muzykę dodałeś. Lepszej nie słyszałam. Lubię klimaty tego typu chociaż taki Donatan z Cleo mnie wkurzali zawsze. Ta nutka "W moim ogródeczku" przypomina mi dobre czasy jak wieś była wsią bez zbędnych ozdób typu farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne a rolnik nie szukał żony przez telewizję :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS:Czytam fajne notki o wiedźmach choć nie zawsze komentuję bo po prostu lubię być wolną słuchaczką :-)
muza na tym blogu bywa różna, moim zdaniem zawsze super, za to wieś faktycznie się zmienia, choć do takiej na przykład fotowoltaiki za bardzo nic nie mam...
Usuńtu nie ma listy obecności, nikt takiej nigdy nie sprawdza, więc wszystkie słuchactwo jest wolne...
pozdrawiam :)