Mimo poniedziałkowego spotkania wiedźmy i tak się jeszcze zebrały w czwartek. Pierwsze pojawiły się Anita i Roxy, po czym ta druga szybko zdążyła opowiedzieć tej pierwszej jak ją ostatnio przeleciał Misiek, tudzież vice versa. Ruda już tak ma, że zasadę, iż prawdziwe psiapsie mówią sobie wszystko traktuje wyjątkowo poważnie. Od erotomańskiego gawędziarstwa różni się to tym, że ona nie kłamie, poza tym relacjonuje to tylko właśnie Nicie. Tej zaś czasem udaje się temu zapobiec, ale czasem nie udaje, więc dostaje kolejną lekcję, jak to się robi. Potem przyszła Malina ze swoją tradycyjną miną słodkiej idiotki, która to niejednych już zwiodła. Zaraz po niej dołączyła Mala jak zwykle radośnie roześmiana całą sobą. Na jej widok Roxy zrobiła zdziwioną minę popartą pytaniem:
- Słodka, co ty masz na sobie?
- To jest ta kiecka regionalna, którą kupiłam sobie na wyjeździe.
- A, ta, co Mirek dostał sraczki przez nią, tak?
- Może niedokładnie tak było, ale niech już będzie. Aha, za to Kasi dziś nie będzie. Od razu po pracy wzięła pojechała do...
Tu Anita weszła jej w słowo:
- Do nas, wiem. Znaczy centralnie do Borka.
- Czemu?
- Bo to najlepsza psiapsia jego siostry?
- Chyba niewiele mi wyjaśniłaś.
- Dokładnie to już trzeci raz pod rząd.
- Skąd u niej nagle taki napływ uczuć?
Mala spojrzała na Malinę, ale ta nie zareagowała. Za to Anita pokręciła głową i oświadczyła z głębokim przekonaniem.
- To nie jest dobry pomysł pytać właśnie jej.
- Nie wie?
- Wie, ale nie powie. Kaśka sama ci nie powiedziała?
- Może nie zdążyła, a ja nie pytałam.
- To czemu mnie nie zapytasz?
- Bo sama mi powiesz.
Tu Roxy nagle dokonała wtrętu:
- Ciekawie rozmawiacie. Gdzie ta nasza pani od zamawiania kawy? To po pierwsze. Po drugie, to mnie też zaciekawiło, jakie Piękna ma konszachty z Faliborem.
- Kaśka rozkiminia.
- Twojego chłopa?
- Nie jego centralnie. Tylko jego mutację. Borek umie emitować impulsy antygrawitacyjne. Za to Kaśka chce się tego nauczyć. Tak jej odbiło ostatnio.
- To jest możliwe w ogóle?
- Nie. Ale możliwa jest magiczna emulacja takiej emisji. To się jej uda, bo choć krótko czaruje, to jej zdolność wynajdywania nowych zaklęć jest wielka. Dimak już rozpracowała, to z antygrawem też sobie świetnie da radę.
- Co to jest dimak?
- To jest taki ni to cios, ni to nie cios. To działa tak, że na przykład dotykam ci czoła, po czym masz krwiaka na mózgu. Koncentracja uaktywnionej energii we wnętrzu ciała. Właściwie to jest fikcja, miejska legenda, ale my akurat możemy to emulować magią.
- Ty to umiesz?
- Może tak, może nie.
- Nauczysz mnie?
- Ciebie uczy sama Ciocia Lala, nie chcę jej zaburzać procesu dydaktycznego. Zresztą po co ci magia bojowa? Ty wystarczy, że bardzo, bardzo ładnie poprosisz, po czym złol sam się kładzie.
Tu do rozmowy wcisnęła się Roxy:
- Czekaj Młoda, ja ci to wyjaśnię nic nie zaburzając. Czynna magia bojowa to dość specyficzna odmiana klątw. Działają szybko, od razu, nie można ich zdjąć, tak, jak innych klątw, bo po prostu nie ma czego już zdejmować. Według naszej linii przekazu dość niechętnie się uczy młode dupy takiej magii jeszcze przed inicjacją. Mnie i Nity Ciocia Lala nie uczyła tych technik zbyt entuzjastycznie, same musiałyśmy się nauczyć tkania wielu takich zaklęć. My też nikogo nie uczymy. Dopiero jakiś czas po inicjacji, wtedy można się indywidualnie jakoś dogadać. Czy to jest dobry pomysł, nie wiem. Od teorii jest Anita, ja się mniej na tym znam.
Anita korzystając z pauzy, którą wykonała Roxy uzupełniła:
- Ja uważam, że dobry. Większość zwykłych klątw wymaga co najmniej chwili pomyślenia. Przy zaklęciach bojowych nie ma na to czasu. Działasz spontanicznie. Założenie jest takie, że do inicjacji taka początkująca wiedźmulka niekoniecznie ten swój spontan kontroluje. Ale są wyjątki. Być może z tobą bym zaryzykowała. Ale może poczekaj jeszcze te kilka dni do sabatu. Potem będzie inna rozmowa. Wiedźma pełną dupą to wiedźma pełną dupą.
Mala zrobiła lekko zdziwioną minę:
- Zaryzykowała? Czym tobie może grozić uczenie takich zaklęć?
- Mnie niczym. Ale może zagrozić uczennicy.
Przybycie kelnerki przerwało ten temat, przerwało również Malinie wiercenie się na krzesełku, nie spowodowane jednak robakami, tylko raczej zniecierpliwieniem. Za to gdy na stoliku pojawiły się parujące filiżanki pleciugato i rurka z kremem Turbina zagaiła:
- Niteczko, ja bym cię bardzo, bardzo prosiła...
Ta jej jednak przerwała:
- Po takim początku nie sposób ci odmówić.
- To żebyś na imprezie po sabacie nie gadała z Mirkiem o tych polowaniach. Dobrze?
- O jakich polowaniach? A, o polowaniach. A czemu?
- Bo my już się dogadaliśmy. Ruszyłam temat jeszcze raz, obiecał mi, że nie będzie strzelał. Nie dotknie się nawet do fuzji.
- To chyba już mówiłaś.
- Tak, ale ja mam jeszcze pomysł. Plan dodatkowy.
Malina nagle się ożywiła:
- No? Co to ma być?
- Pojadę z nim na najbliższe polowanie.
- To też już mówiłaś.
Za to Roxy wtrąciła:
- Myślałam, że to raczej męski sport.
- Nie, dlaczego? Niektórzy jeżdżą z dziewczynami. Czasem też dziewczyny polują. Jak pojadę, to będzie zabawnie.
Anita kiwnęła głową.
- Dobrze, sama go nie zaczepię, ale jak wyjdzie coś na ten temat, to wyrażę opinię. Że polowanie to kiła i kupa.
- Tylko jednego mu nie mów.
- Dobrze, tylko czego mam nie mówić?
- O moim planie, tym dodatkowym.
Tu nagle znowu uruchomiła się Lalka:
- Maleczko, jakaś zakręcona jesteś. Ale może masz rację. Jak nam nie powiesz, jaki to plan, to faktycznie żadna cię nie wyda.
- Właśnie wam mówię.
- To zacznij wreszcie.
- Pamiętacie Sylwestra?
Roxy spojrzała po wszystkich i spytała:
- My znamy jakiegoś Sylwestra?
- O imprezie mówię. Cośmy wtedy zrobiły?
Anita nagle okazała zrozumienie i zaśmiała się.
- Ahaaa. To. Dobre!
Za to Malina nie rozumiała.
- Co myśmy zrobiły?
- Przede wszystkim wykonałyście z Mariolką genialny striptiz, ale za to dzień wcześniej pojechałyśmy wszystkie na stare lotnisko i...
Lalka pacnęła się dłonią w czoło.
- Już kojarzę. Skasowałyśmy wszystkie fajerwerki w mieście.
Popatrzyła na Malę i dodała:
- A ty, niedobra dziewczyno chcesz wykręcić taki sam numer na polowaniu. Wtedy nas była jakaś setka piczek. Dasz radę sama?
- Wtedy było wielkie miasto do ogarnięcia, mnóstwo materiałów wybuchowych. Teraz będzie niewielka grupka osób, to ile będą mieli amunicji? Raczej sobie poradzę, ale jakby co...
- Jakby co, to od czego masz siostry? Zadzwonisz do nas, a my ci wykonamy transfer mocy. Możemy to zresztą przećwiczyć na sabacie, co ty Nita myślisz?
- Czemu nie? Będzie straszny rejwach, bo mamy już ponad trzydzieści zgłoszeń, jedno wielkie cipowisko. Ale po to jest sabat, żeby czarować. Maleczko, kiedy to polowanie ma być?
- Jakaś połowa lipca. Dokładnie się jeszcze dowiem.
- To mamy dogadane.
- Kaśki pytać nie trzeba, na pewno w to wejdzie.
- Jutro w klubie jej powiem. Tylko dziewczyny...
- Wiemy, wiemy. Dupska na kłódki. Bo jak się Mirek dowie, to może być bardzo mało fajnie. Za to już na miejscu nikt nie wpadnie na pomysł, że mają jonaszkę, sabotażystkę, która im zepsuła zabawę.
- Nic im nie zepsuję. Co najwyżej zmodyfikuję sposób spędzenia czasu. Będą sobie strzelać, ale fotki. Poza tym już po fakcie, jak wrócimy to nawet mogę Mirkowi powiedzieć, co się stało. Próbkę czarów już miał. Przemyślę to sobie jeszcze.
Temat zamknęła Malina ideologiczną konkluzją:
- Wszystkich polowań nie zmodyfikujesz. Ale próbować trzeba.
- Słodka, co ty masz na sobie?
- To jest ta kiecka regionalna, którą kupiłam sobie na wyjeździe.
- A, ta, co Mirek dostał sraczki przez nią, tak?
- Może niedokładnie tak było, ale niech już będzie. Aha, za to Kasi dziś nie będzie. Od razu po pracy wzięła pojechała do...
Tu Anita weszła jej w słowo:
- Do nas, wiem. Znaczy centralnie do Borka.
- Czemu?
- Bo to najlepsza psiapsia jego siostry?
- Chyba niewiele mi wyjaśniłaś.
- Dokładnie to już trzeci raz pod rząd.
- Skąd u niej nagle taki napływ uczuć?
Mala spojrzała na Malinę, ale ta nie zareagowała. Za to Anita pokręciła głową i oświadczyła z głębokim przekonaniem.
- To nie jest dobry pomysł pytać właśnie jej.
- Nie wie?
- Wie, ale nie powie. Kaśka sama ci nie powiedziała?
- Może nie zdążyła, a ja nie pytałam.
- To czemu mnie nie zapytasz?
- Bo sama mi powiesz.
Tu Roxy nagle dokonała wtrętu:
- Ciekawie rozmawiacie. Gdzie ta nasza pani od zamawiania kawy? To po pierwsze. Po drugie, to mnie też zaciekawiło, jakie Piękna ma konszachty z Faliborem.
- Kaśka rozkiminia.
- Twojego chłopa?
- Nie jego centralnie. Tylko jego mutację. Borek umie emitować impulsy antygrawitacyjne. Za to Kaśka chce się tego nauczyć. Tak jej odbiło ostatnio.
- To jest możliwe w ogóle?
- Nie. Ale możliwa jest magiczna emulacja takiej emisji. To się jej uda, bo choć krótko czaruje, to jej zdolność wynajdywania nowych zaklęć jest wielka. Dimak już rozpracowała, to z antygrawem też sobie świetnie da radę.
- Co to jest dimak?
- To jest taki ni to cios, ni to nie cios. To działa tak, że na przykład dotykam ci czoła, po czym masz krwiaka na mózgu. Koncentracja uaktywnionej energii we wnętrzu ciała. Właściwie to jest fikcja, miejska legenda, ale my akurat możemy to emulować magią.
- Ty to umiesz?
- Może tak, może nie.
- Nauczysz mnie?
- Ciebie uczy sama Ciocia Lala, nie chcę jej zaburzać procesu dydaktycznego. Zresztą po co ci magia bojowa? Ty wystarczy, że bardzo, bardzo ładnie poprosisz, po czym złol sam się kładzie.
Tu do rozmowy wcisnęła się Roxy:
- Czekaj Młoda, ja ci to wyjaśnię nic nie zaburzając. Czynna magia bojowa to dość specyficzna odmiana klątw. Działają szybko, od razu, nie można ich zdjąć, tak, jak innych klątw, bo po prostu nie ma czego już zdejmować. Według naszej linii przekazu dość niechętnie się uczy młode dupy takiej magii jeszcze przed inicjacją. Mnie i Nity Ciocia Lala nie uczyła tych technik zbyt entuzjastycznie, same musiałyśmy się nauczyć tkania wielu takich zaklęć. My też nikogo nie uczymy. Dopiero jakiś czas po inicjacji, wtedy można się indywidualnie jakoś dogadać. Czy to jest dobry pomysł, nie wiem. Od teorii jest Anita, ja się mniej na tym znam.
Anita korzystając z pauzy, którą wykonała Roxy uzupełniła:
- Ja uważam, że dobry. Większość zwykłych klątw wymaga co najmniej chwili pomyślenia. Przy zaklęciach bojowych nie ma na to czasu. Działasz spontanicznie. Założenie jest takie, że do inicjacji taka początkująca wiedźmulka niekoniecznie ten swój spontan kontroluje. Ale są wyjątki. Być może z tobą bym zaryzykowała. Ale może poczekaj jeszcze te kilka dni do sabatu. Potem będzie inna rozmowa. Wiedźma pełną dupą to wiedźma pełną dupą.
Mala zrobiła lekko zdziwioną minę:
- Zaryzykowała? Czym tobie może grozić uczenie takich zaklęć?
- Mnie niczym. Ale może zagrozić uczennicy.
Przybycie kelnerki przerwało ten temat, przerwało również Malinie wiercenie się na krzesełku, nie spowodowane jednak robakami, tylko raczej zniecierpliwieniem. Za to gdy na stoliku pojawiły się parujące filiżanki pleciugato i rurka z kremem Turbina zagaiła:
- Niteczko, ja bym cię bardzo, bardzo prosiła...
Ta jej jednak przerwała:
- Po takim początku nie sposób ci odmówić.
- To żebyś na imprezie po sabacie nie gadała z Mirkiem o tych polowaniach. Dobrze?
- O jakich polowaniach? A, o polowaniach. A czemu?
- Bo my już się dogadaliśmy. Ruszyłam temat jeszcze raz, obiecał mi, że nie będzie strzelał. Nie dotknie się nawet do fuzji.
- To chyba już mówiłaś.
- Tak, ale ja mam jeszcze pomysł. Plan dodatkowy.
Malina nagle się ożywiła:
- No? Co to ma być?
- Pojadę z nim na najbliższe polowanie.
- To też już mówiłaś.
Za to Roxy wtrąciła:
- Myślałam, że to raczej męski sport.
- Nie, dlaczego? Niektórzy jeżdżą z dziewczynami. Czasem też dziewczyny polują. Jak pojadę, to będzie zabawnie.
Anita kiwnęła głową.
- Dobrze, sama go nie zaczepię, ale jak wyjdzie coś na ten temat, to wyrażę opinię. Że polowanie to kiła i kupa.
- Tylko jednego mu nie mów.
- Dobrze, tylko czego mam nie mówić?
- O moim planie, tym dodatkowym.
Tu nagle znowu uruchomiła się Lalka:
- Maleczko, jakaś zakręcona jesteś. Ale może masz rację. Jak nam nie powiesz, jaki to plan, to faktycznie żadna cię nie wyda.
- Właśnie wam mówię.
- To zacznij wreszcie.
- Pamiętacie Sylwestra?
Roxy spojrzała po wszystkich i spytała:
- My znamy jakiegoś Sylwestra?
- O imprezie mówię. Cośmy wtedy zrobiły?
Anita nagle okazała zrozumienie i zaśmiała się.
- Ahaaa. To. Dobre!
Za to Malina nie rozumiała.
- Co myśmy zrobiły?
- Przede wszystkim wykonałyście z Mariolką genialny striptiz, ale za to dzień wcześniej pojechałyśmy wszystkie na stare lotnisko i...
Lalka pacnęła się dłonią w czoło.
- Już kojarzę. Skasowałyśmy wszystkie fajerwerki w mieście.
Popatrzyła na Malę i dodała:
- A ty, niedobra dziewczyno chcesz wykręcić taki sam numer na polowaniu. Wtedy nas była jakaś setka piczek. Dasz radę sama?
- Wtedy było wielkie miasto do ogarnięcia, mnóstwo materiałów wybuchowych. Teraz będzie niewielka grupka osób, to ile będą mieli amunicji? Raczej sobie poradzę, ale jakby co...
- Jakby co, to od czego masz siostry? Zadzwonisz do nas, a my ci wykonamy transfer mocy. Możemy to zresztą przećwiczyć na sabacie, co ty Nita myślisz?
- Czemu nie? Będzie straszny rejwach, bo mamy już ponad trzydzieści zgłoszeń, jedno wielkie cipowisko. Ale po to jest sabat, żeby czarować. Maleczko, kiedy to polowanie ma być?
- Jakaś połowa lipca. Dokładnie się jeszcze dowiem.
- To mamy dogadane.
- Kaśki pytać nie trzeba, na pewno w to wejdzie.
- Jutro w klubie jej powiem. Tylko dziewczyny...
- Wiemy, wiemy. Dupska na kłódki. Bo jak się Mirek dowie, to może być bardzo mało fajnie. Za to już na miejscu nikt nie wpadnie na pomysł, że mają jonaszkę, sabotażystkę, która im zepsuła zabawę.
- Nic im nie zepsuję. Co najwyżej zmodyfikuję sposób spędzenia czasu. Będą sobie strzelać, ale fotki. Poza tym już po fakcie, jak wrócimy to nawet mogę Mirkowi powiedzieć, co się stało. Próbkę czarów już miał. Przemyślę to sobie jeszcze.
Temat zamknęła Malina ideologiczną konkluzją:
- Wszystkich polowań nie zmodyfikujesz. Ale próbować trzeba.
Ostatnio myśli mnie nachodzą, że wojna na wschodzie powinna być zakończona. Falibora trzeba tam wysłać z grupą czarownic i będzie pozamiatane.
OdpowiedzUsuńpomysł jest naprawdę znakomity, tylko pytanie ile tych czarownic i ilu Faliborów trzeba by tam wysłać, aby faktycznie zostało pozamiatane, wiedźmy i mutanci to nie boginie, czy bogowie, mają swoje ograniczenia... setka sobie poradziła z arsenałem fajerwerków jednego wielkiego miasta, wielkiego jak na skalę tutejszą, a ile tych setek trzeba do unieczynnienia arsenału jądrowego?... tu tkwi centralny problem...
UsuńMuzyczka fajna.
UsuńOni byliby do zadań specjalnych. Nie przeciwko całej armii, ale np.: zatrzymania produkcji broni, albo podsłuchów narad wrogów...
tylko mógłby zaistnieć pewien kłopot: konfrontacja z podobnymi formacjami po drugiej stronie...
Usuńczytałem, że w naszym realu tam na wschodzie pewna grupa wiedźm ostro poparła tamtejszą dyktaturę, choć niestety nie podano, czy nie istnieje jakaś inna grupa - opozycyjna...
...
muzyczkę gra kapelka z Bułgarii, jak większość znajdowanej muzy namierzyłem ją w Encyclopaedia Metallum i przyznam, że bardzo mnie kręcą wykonawcy z krajów, które nie są zbyt znane na rynku i mniej się kojarzą z pewnymi gatunkami muzycznymi...
Oni mają coś takiego, że popierają swoich ziomów choćby to i ktoś niefajny był, ważne że ich. Wódz jest ich , z nich, i zasługuje jak nikt na ich wsparcie, lojalność.
UsuńNo to mielibyśmy wojnę na wiedźmy i wiedźminów. Po co ci wszyscy chłopcy bez magicznych mocy w tych okopach. I całkiem możliwe, że wojna skończyłaby się szybciej.
Szłam dzisiaj obok siedziby Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego i przysięgam, szłam i myślałam o tym, żeby zrobić polowanie na myśliwych.
OdpowiedzUsuńw mojej okolicy, w gminie są trzy strzelnice w promieniu ca 15 km /plus dodatkowo jedna wirtualna, symulator taki/, w weekendy zawsze słyszę kanonadę, różni ludzie tam trenują, ale myśliwi z miejscowego koła łowieckiego rzecz jasna też...
UsuńObrzydza mnie wojsko, wszelka broń i ci, którzy się nią posługują.
UsuńMam w pracy takiego kolegę, pod każdym względem super chłopak, bardzo go lubiłam. W zeszłym tygodniu koleżanka wygadała się, że on jest myśliwym, a jego ojciec nawet szefem koła łowieckiego. Nie wyobrażasz sobie, jaki wstręt do niego poczułam. Nie mogę już na niego patrzeć.
Strzelnic u nas skolko ugodno i na uczelni też jest taka wirtualna, nie wiem, może jest ich więcej. Pieprzę strzelnice po całości!
Strasznie zagmatwane te dialogi, aż chce się zakrzyknąć: do brzegu, siostry!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mocy nie użyto, by zapobiec pomyłkom w liczeniu głosów wyborczych.
jakoś nigdy nie wpadłam na to, by ze szczegółami opowiadać przyjaciółce o seksie z mężem...ale może to ja dziwna jestem.
Nie jesteś. Ja też ze szczegółami żadnej koleżance nie opowiadałam takich rzeczy. W ogóle koleżankom nie opowiadałam. Przyjaciółce może coś się powiedziało, ale nigdy ze szczegółami.
UsuńRoxy akurat taka jest, że opowiada swojej najlepszej psiapsi Anicie różne swoje prywatne detale, ale tylko jej, w cztery oczy... zaś Nita jej się nie rewanżuje, traktuje to wszystko z pobłażliwym dystansem... obie panie znają się od dziecka, zjadły parę beczek soli razem, więc żadna nie tworzy z tego problemu...
Usuńdialogi faktycznie czasem wszystkie prowadzą zawikłane, cała piątka, ale skoro się czują i rozumieją, nie gubią się w tym wszystkim, to chyba wszystko jest raczej okay... co więcej, czasem też używają hisslangu - tajnej mowy czarownic, to dopiero musi być niezła zabawa...
Oj zagmatwane rozmowy tak jak życie pogmatwane.
OdpowiedzUsuńzapewne to nie jest stuprocentowo skuteczny sposób, ale wiele rozmów samych się odgmatwowywuje, gdy ludzie chcą się nawzajem słuchać...
UsuńMuszę się znowu doczepić do tego, że te czarownice takie ,,wolność dla każdego'', każdy powinien być z kim chce, jak chce, gdzie chce, każdy kieruje swoim życiem, każdy może orać co chce, każdy może mówić, pracować i robić co chce. A tu nagle: ale te dwie rzeczy, a może kiedyś jeszcze więcej, to zakazuję i będę je egzekwować, wkraczając w osobistą wolność innych ludzi. Nie zrozum mnie źle, ja popierambrak fajerwerków cxzy brak polowań i uważam, że ludzi powinno się związać trochę zasadami. Ale takie zachowanie nie pasuje do tych czarownic i ich stylu bycia ,,każdy ma swoje życie i powinien nimkierować bez udziału ludzi z zewnątrz''.
OdpowiedzUsuńI w sumie też jak komentujący nade mną uważam, że te czarownice komplikują sobie rozmowy. Kobiety prędzej opowiadają zbędne szczegóły, ale twoje czarownice przeskakują na niepotrzebne wstawki. Powiedziałabym, że osoby medytujące czy czarujące powinny być konkretne i myśleć przejrzyście (i też się tak wypowiadać). Ale jak czytam ich dialogi to czasami mam wrażenie, że połowa brakujących linijek została wypowiedziana w ich głowach, przez co gubi się flow rozmowy.
nie wydaje mi się, aby praktyka jakichś medytacji, czy czarów automatycznie powodowała, że taka osoba gada drętwo i sztywno, zaś to, czy wypowiada się zwięźle, czy bardziej redundantnie, czy też nawet odpływając w dygresje zależy też od wielu innych rzeczy... taka wiedźma zapewne jest bardziej pewna siebie, opanowana, ale wcale nie musi być dobrą mówczynią... poza tym one tu (w Pleciudze) nie są w pracy, gdzie być może pełnione role mogą wymagać pewnego stylu, tylko na kawce w swoim gronie, gdzie mogą sobie po prostu poszczebiotać...
Usuń/za to jest inna sprawa, ale to jest raczej mój kłopot warsztatowy, jako autora: niewiele jest tak uważnie i regularnie czytających jak Ty, czasem muszę pomyśleć o reszcie, wstawić coś, co Ty akurat świetnie wiesz, więc faktycznie mogą się zdarzyć momenty zbędnego przegadania czegoś/...
...
gruby temat ruszyłaś, zaczyn niejednej fajnej rozmowy, ale też niejednej gównoburzy w necie... rozumiem, że oczekujesz, czy też wymagasz od tych pań tolerancyjności i moim zdaniem raczej im tej cechy nie brakuje... kłopot polega tylko na tym, że nie wiadomo jednoznacznie, czy powinna mieć ona swoje granice, a jeśli tak, to w którym miejscu... wiedźmę stać na to, aby pewne zachowania ludzkie tolerować, nie brać osobiście tego, co pewnie inni by brali... ale czy wszystkiego?...
Ta metoda Mali raczej na dłuższa metę nie zadziała ,ale w twoich opowiadaniach element ekologiczny warto rozwijać . Tu potrzebne jest zaklęcie, aby Mirek po prostu nie strzelał do zwierzaków innej rady tu nie widzę .
OdpowiedzUsuńNatomiast odniosę się do dialogów , bo wiele razy ci wypominają te dialogi twoje czytelniczki otóż nawet wśród kobiet bardzo liberalnych jest coś takiego ,ze kobietom zbyt ostro rozmawiać nie wypada . Facet może kurwoać mówić wypierdalać , palić race i to jest ok nikt się do niego zbytnio przyczepiać nie będzie . Natomiast jak kobieta powie wypierdalać to lamenty facetów i kobiet są tak wielkie ,ze przez lata będą to analizować na dziesięć sposobów .
Janusz Korwin Mikke wiele razy mówił bardzo kontrowersyjne rzeczy o kobietach ,ze np. są głupimi idiotkami ale nie daj boże, aby kobieta napisała ,ze kobiety są traktowane jak krowy rozpłodowe to wtedy wszyscy srają w gacie . Mamy podwójne standardy i dla tego na twoje dialogi czarownic tak reagują .
A jakby to byli czarownicy , faceci ? Nie byłoby takiej reakcji .
gdyby chodziło tylko o to, żeby Mirek nie strzelał do zwierzaków, to Mala już to ogarnęła bez czarów, zaklęć, wystarczyła jej magia mniejsza, naturalna: bardzo, bardzo ładnie go poprosiła i po temacie... ale jej plany nagle się zrobiły ambitniejsze: żeby nikt na polowaniu nie strzelał... tu bez dużej magii chyba sobie nie poradzi...
UsuńPowiedziałabym raczej, żeby nie było polowań na tak duża skalę w ogóle. Znieść ten cały proceder myśliwski, zmniejszyć liczebność kół, a w kołach liczebność członków do np. 10 doświadczonych, proekologicznych osób i tylko odstrzał prewencyjny im zostawić. Przyroda naprawdę potrafi sobie uregulować równowagę.
Usuńmoże tak:
Usuńmyślistwa zakazać i uprawnienia do uzasadnionego odstrzału nadać tylko powołanym, przeszkolonym strażnikom leśnym... tylko pytanie, czy nie wykwitnie wtedy korupcja, skoro mamy już w Sejmie lobby promyśliwskie... na początku może być ciężko... i nawet bardzo ciężko, skoro połowa obywateli ma ekologię gdzieś i źle sobie to kojarzy...
tak jak prawa człowieka (centralnie kobiet) zresztą, ale to jakby osobny temat :)
Wystarczyłoby zrobić porządne egzaminy na myśliwego, wymagać opinii psychiatry 0raz badań lekarskich,i odpowiedni wiek- połowa by na wstępie odpadła. Tam dodatkowo szerzy się alkoholizm na potęgę. W większości jest to zdegenerowane towarzystwo.
Usuńczyli w polskiej ogólnej sytuacji sprawa jest trudna i możemy tego nie dożyć, tak jak innych koniecznych reform, z legalizacją MJ na czele... a że uniwersum Czarownic jest zbliżone do naszego, to taka partyzantka ze strony Mali jaką dziewczyna planuje ma sens, zawsze parę niewinnych zwierzaków uratuje... wojny Mala sama nie wygra, ale każda wygrana bitwa nie będzie czasem straconym...
UsuńJa tu jestem z czytaniem zapóźniona, opóźniona.
OdpowiedzUsuńTe moje choroby wyrzuciły mnie z głównego toru na pobocze.
Może jak zeżrę ten szósty z kolei antybiotyk, wrócę do normalnego trybu.
Na razie tylko pozdrowię serdecznie.
Chciałam napisać niedzielnie, a przecież mamy czwartek 🤨
i tak jesteś lepsza od tych, którym się wcale nie chciało...
Usuńpozdrawiam serdecznie i życzę skuteczności szóstego antybiotyku :)